opolskie wycieczki
Na dobre rozpoczęcie nowego roku! Pierwsza wycieczka 1 stycznia 2021. Ruszamy z wioski Prędocin, położonej na wyspie na Odrze. Świat jest ciemny, szary i przenikliwie zimny. Niby jest powyżej zera, ale większość kałuż ściął lód.
Jedyny plus takiej aury to fajnie osadzający się na wszystkim zlodowaciały szron! Trawki, gałązki czy zeschłe zioła są zatopione jak w szkle. Dalekich widoków w dzisiejszej mgle to nie pooglądamy, więc trzeba się nacieszyć tymi bliskimi!
A zamarzłe pajęczyny to widzę po raz pierwszy!
Być jak Włóczykij i mała Mi! (czy ktoś wie, gdzie można pozyskać nasiona Hatifnatów??
Niedaleko wsi, tam gdzie jest kanał Odry, stoi sobie ruinka, jakby dawnej śluzy czy starego mostu.
Przy ruinach jest miejsce ogniskowe, widać, że nieraz wykorzystywane przez lokalsów czy zbłąkanych turystów. I tam, w niewielkim zagłębieniu, leżą połamane kawałki betonu/kamienia, które mi wyglądają jak krzyże/nagrobki z rozwalonego cmentarza.
Napisów, dat czy tablic nie znaleźliśmy. Na żadnych starych mapach nie zaznaczyli w tym miejscu cmentarza.. Więc chyba to wysypisko takich specyficznych śmieci? Jakiś kamieniarz się pozbył odpadków? Albo jakiś proboszcz opróżnił cmentarz z grobów, których rodzina nie opłaciła na czas? Szlag wie...
Skadinad to się teraz zastanawiam czy ten prowizoryczny stolik, który tam ktos zrobil, (a my ochoczo używaliśmy), też nie jest z jakiś płyt nagrobnych
Ognisko w taką pizgawicę cieszy jeszcze bardziej niż zazwyczaj!
I jeszcze taki budynek stoi w polach nieopodal.. Ceglany, z mostkiem.
Jedyny plus takiej aury to fajnie osadzający się na wszystkim zlodowaciały szron! Trawki, gałązki czy zeschłe zioła są zatopione jak w szkle. Dalekich widoków w dzisiejszej mgle to nie pooglądamy, więc trzeba się nacieszyć tymi bliskimi!
A zamarzłe pajęczyny to widzę po raz pierwszy!
Być jak Włóczykij i mała Mi! (czy ktoś wie, gdzie można pozyskać nasiona Hatifnatów??
Niedaleko wsi, tam gdzie jest kanał Odry, stoi sobie ruinka, jakby dawnej śluzy czy starego mostu.
Przy ruinach jest miejsce ogniskowe, widać, że nieraz wykorzystywane przez lokalsów czy zbłąkanych turystów. I tam, w niewielkim zagłębieniu, leżą połamane kawałki betonu/kamienia, które mi wyglądają jak krzyże/nagrobki z rozwalonego cmentarza.
Napisów, dat czy tablic nie znaleźliśmy. Na żadnych starych mapach nie zaznaczyli w tym miejscu cmentarza.. Więc chyba to wysypisko takich specyficznych śmieci? Jakiś kamieniarz się pozbył odpadków? Albo jakiś proboszcz opróżnił cmentarz z grobów, których rodzina nie opłaciła na czas? Szlag wie...
Skadinad to się teraz zastanawiam czy ten prowizoryczny stolik, który tam ktos zrobil, (a my ochoczo używaliśmy), też nie jest z jakiś płyt nagrobnych
Ognisko w taką pizgawicę cieszy jeszcze bardziej niż zazwyczaj!
I jeszcze taki budynek stoi w polach nieopodal.. Ceglany, z mostkiem.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Często z wycieczkami jest jak z zakupami w lumpeksach. Idziesz po spodnie, a wracasz z piękną czapką. Albo na odwrót. Więc chyba w oba te miejsca najlepiej wyruszać bez skrystalizowanych planów, a przynajmniej z gotowością ich zmiany - i oddać się w pełni temu co zapodaje los!
Tym razem wyruszyliśmy w nadodrzańskie tereny w opolskim zamierzając szukać starorzeczy. Jak się potem okazało były one totalnie nieciekawe bo wyschły od czasów kiedy sporządzano mapę. A może wyłażą tylko po powodziach?
Przekraczając most w Mikolinie naszym oczom okazało się jednak intrygujące miejsce. Kępa zarośli o zintensyfikowaniu nieporównywalnie większym w stosunku do innych krzakowisk w zasięgu wzroku. Z racji na wczesno wiosenną porę między gałęziami zamajaczyły jakieś kontury budynków. Latem najprawdopodobniej totalnie stąd niewidoczne i jak się potem okazało - w zielony okres roku zapewne niełatwo dostępne.
W stronę obiektu suniemy brukowaną drogą o bardzo dużym stopniu omszenia.
Podobnie porośnięte są zawijaski z siana, które wyglądają na to, że zalegają tu nie pierwszy rok.
Niektóre drzewa zardzewiały ze starości
Im bliżej podłazimy, tym dokładniej widać ruiny. Są one dość fragmentaryczne, raczej same ściany, od dawna już niezadaszone. Jedno z tych miejsc, które przyroda zjadła już całkiem, które stały się jej fragmentem jak skała czy rzeczny kamień.
Były tu ze 3 - 4 budynki. Pewnie chałupa mieszkalna i jakieś stajnio - stodoły. Jeden z wielu samodzielnych folwarków często spotykanych w zachodniej Polsce. Ciekawe jak często był zalewany za czasów swojej świetności? Stoi bardzo blisko rzeki. Toż tu chyba 2 razy w roku wszystko pływało! Może dlatego go opuścili?
Przebicie się przez chaszcz i teraz robi wrażenie. Zwłaszcza jak się niesie plecak z przytroczonym opiekaczem na planowane ognisko i kawałkiem jemioły Nie ma opcji tak przejść, plecak trzeba wlec za sobą. Za chwile okazuje się, że dotyczy to również czapki, bo co druga gałąź postanawia ją porwać i unieść dziwnym trafem gdzieś wysoko.
Skądinąd toperz się śmieje, że z tym moim dzisiejszym objuczonym plecakiem wyglądam jak zabłąkany dezerter z wojska łączności
Część zarośli tworzy gęste kłęby, które wyglądają jak lita ściana, albo wręcz naturalne szałasy!
A to ziejąca otchłań dawnej studni. Pachnie z niej… hmmm… dziwnie. Chyba jakieś zwierze tam wleciało i zdechło.. Nie widać nic, ale zapach kojarzy się jednoznacznie z zepsutym mięsem. A starych schabowych chyba raczej nikt tu nie wrzucał
Wnętrza domów to królestwo krzaków i pnączy. Istna dżungla!
Kabak woła: “Mama! Te cegły spleśniały!”. Rzeczywiście porasta je zielony kożuszek (jak nieraz zabłąkany ser w naszej lodówce
Z pozostałości sprzętów z dawnych dni natknęliśmy się chyba tylko na framugi, ramę okienną i starą drewnianą ławeczkę. Taką jak to babuszki lubią siedzieć przed domem na nich i wygrzewać się do słońca. Acz ta ławeczka zgubiła w zakrętach dziejów jedną nogę.. Nie posiedzimy więc na niej - a słonka do wygrzewania tej wiosny notorycznie brakuje.
Przeważnie uważa się, że stare opony wywalone w krzaki to zła rzecz. Tu się z nich cieszymy. Mamy wygodne siedzisko na mały popas. A herbatka z sokiem z dzikiego bzu wspaniale smakuje wśród rozwalisk, które takowe bzy uwielbiają porastać. A i domieszka śpiewu ptaków pozytywnie wpływa na walory smakowe tego napitku!
Inny dom, również w stanie daleko posuniętej wydmuszki, napotykamy w przysiółku Ostrów, przy gruntowej drodze zrytej “kopytami traktorów” (cytat z kabaka )
Osadę tworzą tu dwa domy. Jeden dawno porzucony, a drugi nadal ma stałych mieszkańców.
Opuszczony budynek obchodzimy dookoła…
Do środka to już strach wchodzić, kukamy tylko przez okna i drzwi.
Przy drodze stoi też pusty, podłużny, nieotynkowany budynek. Ciężko odgadnąć jego dawne przeznaczenie, ale chyba bardziej gospodarczy niż mieszkalny dla ludzi.
W Golczowicach, też niemal nad samą rzeką, napotykamy ceglane ruiny przy brukowanej drodze.
Reszteczka innego, pobliskiego budynku.
Okolica obfituje w wyjątkowo dorodne jemioły!
Drzewo zeżarte do imentu!
Krecik jak zwykle w swoim żywiole! Nawet ośnieżony nosek mu nie przeszkadza!
Tym razem wyruszyliśmy w nadodrzańskie tereny w opolskim zamierzając szukać starorzeczy. Jak się potem okazało były one totalnie nieciekawe bo wyschły od czasów kiedy sporządzano mapę. A może wyłażą tylko po powodziach?
Przekraczając most w Mikolinie naszym oczom okazało się jednak intrygujące miejsce. Kępa zarośli o zintensyfikowaniu nieporównywalnie większym w stosunku do innych krzakowisk w zasięgu wzroku. Z racji na wczesno wiosenną porę między gałęziami zamajaczyły jakieś kontury budynków. Latem najprawdopodobniej totalnie stąd niewidoczne i jak się potem okazało - w zielony okres roku zapewne niełatwo dostępne.
W stronę obiektu suniemy brukowaną drogą o bardzo dużym stopniu omszenia.
Podobnie porośnięte są zawijaski z siana, które wyglądają na to, że zalegają tu nie pierwszy rok.
Niektóre drzewa zardzewiały ze starości
Im bliżej podłazimy, tym dokładniej widać ruiny. Są one dość fragmentaryczne, raczej same ściany, od dawna już niezadaszone. Jedno z tych miejsc, które przyroda zjadła już całkiem, które stały się jej fragmentem jak skała czy rzeczny kamień.
Były tu ze 3 - 4 budynki. Pewnie chałupa mieszkalna i jakieś stajnio - stodoły. Jeden z wielu samodzielnych folwarków często spotykanych w zachodniej Polsce. Ciekawe jak często był zalewany za czasów swojej świetności? Stoi bardzo blisko rzeki. Toż tu chyba 2 razy w roku wszystko pływało! Może dlatego go opuścili?
Przebicie się przez chaszcz i teraz robi wrażenie. Zwłaszcza jak się niesie plecak z przytroczonym opiekaczem na planowane ognisko i kawałkiem jemioły Nie ma opcji tak przejść, plecak trzeba wlec za sobą. Za chwile okazuje się, że dotyczy to również czapki, bo co druga gałąź postanawia ją porwać i unieść dziwnym trafem gdzieś wysoko.
Skądinąd toperz się śmieje, że z tym moim dzisiejszym objuczonym plecakiem wyglądam jak zabłąkany dezerter z wojska łączności
Część zarośli tworzy gęste kłęby, które wyglądają jak lita ściana, albo wręcz naturalne szałasy!
A to ziejąca otchłań dawnej studni. Pachnie z niej… hmmm… dziwnie. Chyba jakieś zwierze tam wleciało i zdechło.. Nie widać nic, ale zapach kojarzy się jednoznacznie z zepsutym mięsem. A starych schabowych chyba raczej nikt tu nie wrzucał
Wnętrza domów to królestwo krzaków i pnączy. Istna dżungla!
Kabak woła: “Mama! Te cegły spleśniały!”. Rzeczywiście porasta je zielony kożuszek (jak nieraz zabłąkany ser w naszej lodówce
Z pozostałości sprzętów z dawnych dni natknęliśmy się chyba tylko na framugi, ramę okienną i starą drewnianą ławeczkę. Taką jak to babuszki lubią siedzieć przed domem na nich i wygrzewać się do słońca. Acz ta ławeczka zgubiła w zakrętach dziejów jedną nogę.. Nie posiedzimy więc na niej - a słonka do wygrzewania tej wiosny notorycznie brakuje.
Przeważnie uważa się, że stare opony wywalone w krzaki to zła rzecz. Tu się z nich cieszymy. Mamy wygodne siedzisko na mały popas. A herbatka z sokiem z dzikiego bzu wspaniale smakuje wśród rozwalisk, które takowe bzy uwielbiają porastać. A i domieszka śpiewu ptaków pozytywnie wpływa na walory smakowe tego napitku!
Inny dom, również w stanie daleko posuniętej wydmuszki, napotykamy w przysiółku Ostrów, przy gruntowej drodze zrytej “kopytami traktorów” (cytat z kabaka )
Osadę tworzą tu dwa domy. Jeden dawno porzucony, a drugi nadal ma stałych mieszkańców.
Opuszczony budynek obchodzimy dookoła…
Do środka to już strach wchodzić, kukamy tylko przez okna i drzwi.
Przy drodze stoi też pusty, podłużny, nieotynkowany budynek. Ciężko odgadnąć jego dawne przeznaczenie, ale chyba bardziej gospodarczy niż mieszkalny dla ludzi.
W Golczowicach, też niemal nad samą rzeką, napotykamy ceglane ruiny przy brukowanej drodze.
Reszteczka innego, pobliskiego budynku.
Okolica obfituje w wyjątkowo dorodne jemioły!
Drzewo zeżarte do imentu!
Krecik jak zwykle w swoim żywiole! Nawet ośnieżony nosek mu nie przeszkadza!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Czasem, wczesno wiosenną porą, człowiek sobie wędruje od kilku godzin nadrzecznymi okolicami i zaczyna szukać dogodnego miejsca na popas. W brzuchu coraz bardziej burczy, a przysiąść na mokrej ziemi za bardzo nie ma ochoty. I na dodatek zaczyna padać śnieg! Pojawiający się nagle wiatr miecie w gębę kawałkami lodu, a na pobliskiej tafli wody tworzy całkiem solidne fale. Oczyma wyobraźni i “sytuacyjnych marzeń” widzi się zaciszną chatkę wtuloną w podmokłe łozy albo chociaż wiatę? A tu nagle przed oczami pojawia się coś, co ciężko zidentyfikować i zaklasyfikować. Z daleka wyraźnie odcina się od otaczającego krajobrazu swoją nietypowością. Majaczy między wysokimi trawami - i raz zdaje się być powalonym drzewem, by za chwilę sugerować jednak dach i umaczanie w tym dziele ręki ludzkiej. Ki diabeł?? Miejsce okazuje się być naturalną wiatą! To częściowo zwalone i rozpęknięte drzewo. Jego pień tworzy dach i dwie boczne ścianki. W środku jest również jakby ławeczka i coś, co przy dużej dozie dobrej woli, można określić stołem! A co najciekawsze - to drzewo wciąż żyje!
Tak… Czasem los rzuca pod nogi coś nawet lepszego niż człowiek by sobie wymarzył! Tu przeczekujemy śnieżyce. Trochę do środka zacina, ale przecież nie można mieć wszystkiego
Tak… Czasem los rzuca pod nogi coś nawet lepszego niż człowiek by sobie wymarzył! Tu przeczekujemy śnieżyce. Trochę do środka zacina, ale przecież nie można mieć wszystkiego
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Pień przed deszczem uchroni. Jeśli zaś będą zawieje, to i zamiecie.
Od wiatru nie ochroni! Nie ma szans. Acz gdyby jakas plandeke na gore zarzucic to juz by moglo sie udac.
Myśleliście o odwyku?
Trzeba by o tym pomyslec bo skubaniec naprawde przesadza! Nie ma opcji go nosic w jednym plecaku z flaszką! Zaraz wszystko wypije!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
ceper pisze:Dam Ci radę - wlej do butelki ocet i odrobinę soku malinowego (dla zmyłki). Krtek ustatkuje się w mig.
Ojej - tak zepsuc sok malinowy? Zal!!!! Chyba ze taki kupny ze sklepu
A co ja zrobie jak mu zasmakuje?? A??
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
No to trza grać ostro - do witryny nakupiłem różnego badziewia półtora roku temu - fuj, nikt tego pić nie chce.
Zamiast wylać do zlewu (2 lata temu kilka litrów, głównie czyściochy), przeznaczyć na leczenie krtka. Medykamenty w kolorze herbaty o nominale 0.7l - 1.5l i mocy 40% po kryjomu włożyć do plecaka i czekać na efekty.
Wkrótce przewidywana jest rewitalizacja zawartości witryny, której widok się już znudził forumowiczom.
Zamiast wylać do zlewu (2 lata temu kilka litrów, głównie czyściochy), przeznaczyć na leczenie krtka. Medykamenty w kolorze herbaty o nominale 0.7l - 1.5l i mocy 40% po kryjomu włożyć do plecaka i czekać na efekty.
Wkrótce przewidywana jest rewitalizacja zawartości witryny, której widok się już znudził forumowiczom.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
ceper pisze:No to trza grać ostro - do witryny nakupiłem różnego badziewia półtora roku temu - fuj, nikt tego pić nie chce.
Zamiast wylać do zlewu (2 lata temu kilka litrów, głównie czyściochy), przeznaczyć na leczenie krtka. Medykamenty w kolorze herbaty o nominale 0.7l - 1.5l i mocy 40% po kryjomu włożyć do plecaka i czekać na efekty.
Wkrótce przewidywana jest rewitalizacja zawartości witryny, której widok się już znudził forumowiczom.
No wlasnie nie wiem czy on gustuje w czysciochach - trzeba by sprawdzic. Wiem ze nie odpusci nalewkom i czeskiemu piwu
A czemu kupowales owe badziewia ktorych nikt nie chce pic? Liczyles na gosci o takich upodobaniach?
Ja kiedys robilam porzadek w szafce i wszystkie alkohole, ktorych nie chcielismy pic ( nalewki, ktore sie nie udały, jakies nietrafione prezenty, jakies eksperymentalnie kupione rzeczy, ktore okazaly sie dla nas niepijalne) wynioslam menelom z okolicznej ławeczki. Było tego chyba z 5 litrow. Ale byla radosc! To bylo dobrych kilka lat temu a do teraz mowia mi "dzien dobry" i ciesza japy! A nawet kilkakrotnie mialam z ich strony pomoc jak sie jacys dziwni ludzie na osiedlu mnie o cos czepiali
Ostatnio zmieniony 2021-05-05, 12:47 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Ogólnie rzadko piję piwo procentowe, jeszcze rzadziej wódkę. Ów nabytek pochodził z różnych imprez, np. wesel. Informowaliśmy, że my niepijący, ale "państwo młodzi" nalegali...
Rozpijanie innych, nawet krtka, to grzech. Troszczę się o zbawienie duszy, bo ciało przez ucho igielne już nie przejdzie.
Z nalewkami i czeskim piwem dajemy radę, zwłaszcza córa z chłopakiem.
Żona wiele razy powiadała: nie kupuj głupot. Ja czyniłem tylko oszczędności, bo akcyza na alkohol wzrosła po cichu od 1 stycznia 2020, więc była to inwestycja - https://images89.fotosik.pl/289/e4636c664fcf8e39.jpg
Ostatnio nakupiłem Carlsberga 5% za pół ceny i wywiozłem na agro, okoliczni mieszkańcy herbaty nie piją.
Rozpijanie innych, nawet krtka, to grzech. Troszczę się o zbawienie duszy, bo ciało przez ucho igielne już nie przejdzie.
Z nalewkami i czeskim piwem dajemy radę, zwłaszcza córa z chłopakiem.
Żona wiele razy powiadała: nie kupuj głupot. Ja czyniłem tylko oszczędności, bo akcyza na alkohol wzrosła po cichu od 1 stycznia 2020, więc była to inwestycja - https://images89.fotosik.pl/289/e4636c664fcf8e39.jpg
Ostatnio nakupiłem Carlsberga 5% za pół ceny i wywiozłem na agro, okoliczni mieszkańcy herbaty nie piją.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
ceper pisze:Ja czyniłem tylko oszczędności, bo akcyza na alkohol wzrosła po cichu od 1 stycznia 2020, więc była to inwestycja - https://images89.fotosik....c664fcf8e39.jpg
To mysmy zainwestowali w spirytus Jakby przyszly ciezkie czasy to bedzie lepsza waluta jak zloto i dolary
A z tej szafki twojej to niestety ja tez bym nic nie pomogla ze spozywaniem Nic dla bub tam ni ma!
Rozpijanie innych, nawet krtka, to grzech.
No to mamy posprzątane!
Ostatnio zmieniony 2021-05-05, 17:20 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
W czasach hiperinflacji rdr 1990/1989 - wyniosła ona prawie 1200%.buba pisze:To mysmy zainwestowali w spirytus Jakby przyszly ciezkie czasy to bedzie lepsza waluta jak zloto i dolary
Wiele osób uważało, że najlepszą ochroną przed inflacją był spirytus i dolary. Niestety, te drugie okazały się porażką (z emigracji przywiozłem trochę makulatury) i po wielu latach straciłem 83% ich wartości. Kiedyś w Pewex-ie butelka żytniej wyborowej kosztowała 1$ (kupowałem na wesele), dziś około 6$, czyli straciłem realnie 5/6 ówczesnego dorobku w $ - nie byłbym tego w stanie przepić (zawodnik zaprawiony w licznych bojach też nie). Teoretycznie nic nie straciłem, bo nadal miałem tę samą ilość $. Inflacja to ukryty podatek, więc państwo okradło mnie. Może to i dobrze, bo zachowałem chociaż zdrowie.
Ale ci złodzieje okradają mnie nadal, teraz w PLN, ale Wy takich problemów nie macie i śpicie spokojnie.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
ceper pisze:Ale ci złodzieje okradają mnie nadal, teraz w PLN, ale Wy takich problemów nie macie i śpicie spokojnie.
No niestety nasze kochane panstwo okrada wszystkich (no moze oprocz tych co zyją z zasilku...)
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości