buba na rowerze

Relacje pozagórskie z Polski.
laynn

Postautor: laynn » 2021-06-30, 19:47

Pierwsze zdjęcie świetne. Pytanie po co tylko, wybierać co spakować, nie lepiej całego domu? :P
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2021-06-30, 22:11

laynn pisze:Pytanie po co tylko, wybierać co spakować, nie lepiej całego domu?


Nie da rady! Mamy tak zagracona chalupe ze nie wiem czy do tira by weszlo! ;)
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2021-07-15, 21:06

"Tutu tutu" - koła rowerów miarowo stukają w łączenia betonowych płyt, które ze starości się już nieco rozlazły.

Obrazek

Droga nurkuje pod pokryty rudą warstwą rdzy kolejowy wiadukt. Aż dziwne, że mimo przechodzących często ulewnych deszczy nie stoi pod nim woda. Kilkanaście lat temu prawie utopiliśmy pod nim skodusie - bo wydawało nam się, że będzie płycej...;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gigantyczna ambona na betonowym cokole...

Obrazek

Obrazek

...otoczona morzem traw po szyje.

Obrazek

Nie wiem czy nadaje się do polowania na jakieś sarny, dziki czy zające (bo one chyba nie mają szans wystawać z tej trawy?) ale jej przeznaczenie biwakowo - biesiadne zdaje się być całkiem dogodne. Materac, stolik czy paleta pustych butelek po popularnych piwach zdaje się to potwierdzać.

Obrazek

Dwa zające nieopodal pląsają na pełnym luzie. Chwile je obserwujemy. Skaczą w góre i się zderzają. Ciężko powiedzieć czy to jakiś rytualny taniec czy pojedynek??

Obrazek

Industrialne klimaty kąpieliska otoczonego kominami i gęstym słupowiskiem wysokiego napięcia.

Obrazek

Obrazek

Zapach grillowej podpałki miesza się z zapachem gofrów, owocowych piłek i wyprażonych słońcem palet. Jakiś młody przybysz ze wschodu pływa na krokodylu. Chyba niedawno przyjechał do pracy w szklarniach bo zadaje dużo pytań starszym kolegom odnośnie "ustawienia się w okolicy". Omiata też wzrokiem pobliski obszar i mówi do kumpla: "Miałeś racje! Tu jest zupełnie jak u nas w Krzywym Rogu!"

Obrazek

Silosy wyrastające z płowych pól...

Obrazek

Rurowisk i kostki brukowej nie brakuje na przyzakładowych uliczkach.

Obrazek

Obrazek

Lody na zaaranżowanym przez miejscowych podsklepiu i browarek na pryzmie kruszejących płyt w rowie...

Obrazek

Obrazek

Uroki lasu lekko muśniętego industrialem... Są takie zadziwiające momenty w życiu. Jedziesz sobie rowerem przez las, a tu nagle pojawiają się czarne chmury i zaczyna lać. I to nie że jakieś kropienie z początku, od razu jakby ktoś odkręcił kurek. Rozglądasz się po okolicy i nagle bum! Jak dar od losu, jak spełnienie marzeń - rura! W środku suchutko i nawet o dziwo czysto. I tylko stukot tysięcy wściekłych kropel w obły dach. "Mamo, będziemy tu dzisiaj spać? Prosze!!!!!!". Pewnie by mnie nie trzeba długo namawiać, ale niestety nie jesteśmy spakowani na biwak... Tym razem ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Sporą część naszych tras suniemy przez łany płowych traw. To chyba jeden z moich ulubionych kolorów!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Łupy z wycieczki muszą być! Lipa już ususzona, więc kolejne kiście będą dyndać w kuchni, napełniając nasze mieszkanie zapachem lata. :)

Obrazek

O motylku co jeździł rowerem ;) Nie wiem jak kabak dwa takowe przekonał aby wsiadły na kierownicę i jechały tam prawie godzinę!

Obrazek

Obrazek

A tu krowy. Nie byle jakie! Spora szansa, że to właśnie te, od których pijemy mleko - zdobywane dwa razy w tygodniu na miejscowym targowisku.

Obrazek

Tego weekendu przejechaliśmy rowerami jakieś 80 km. Dla nas to chyba żaden wyczyn. Ale że małe, niespełna sześcioletnie kopytka tak dzielnie i zapamiętale pedałowały - to jesteśmy bardzo zadowoleni :)
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2021-11-04, 17:39

Taki listopad to ja rozumiem! :)

Nie pamiętam kiedy ostatnio była taka długa, ciepła, sucha i słoneczna jesień! Wybuch kolorów w lasach zazwyczaj utrzymywał się koło tygodnia a potem wszystko opadało, brązowiało albo skręcało się ścięte mrozem. W tym roku cudnie kolorowe drzewa pozostawały praktycznie cały październik, a i sam początek listopada zdawał się zupełnie trafiać w gusta wszelkich ciepłolubnych istot. Tego dnia w słońcu był prawie upał, można się było wygrzewać w krótkim rękawku. Fakt, że w cienistych zaułkach czaił się chłód i kąsająca wilgoć, no ale co zrobić - lato to juz nie jest...

W takiej oto scenerii leśnych barw ruszyliśmy rowerami w dal. Bez szczególnego planu zwiedzania czy napinki dotyczącej koniecznej do nakręcenia ilości kilometrów. Ot - wsłuchać się w szelest opadających liści, wytarzać się w tych co już leżą na ziemi i wypić herbatkę na jakimś słonecznym rozdrożu.

Są więc:

- płowe łąki.

Obrazek

- szutrowe drogi.

Obrazek

- polne drogi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

- ścieżki częściowo zawalone konarami po niedawnych wichurach.

Obrazek

- leśne tunele.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

- ścieżki ginące w dywanach z liści.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

- nadbrzeżne chaszcze.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

- bobrowiska.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

- herbatka na rozdrożu.

Obrazek

Pozdrawiamy! Tacy bylismy w listopadzie 2021! :)

Obrazek
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2023-02-13, 19:41

Sezon wycieczek rowerowych rozpoczęliśmy w minionym roku jakoś w kwietniu. Często były to wypady pobliskie, nie bardzo długie, więc zazwyczaj nie zasługujące na osobną relację. Na niektóre nie brałam w ogóle aparatu, na innych go miałam, ale nie wyjęłam, bo akurat nie rzuciło się w oczy nic godnego sfotografowania. Innym razem z kilkugodzinnej wycieczki przywoziłam kilka zdjęć. Jednak sumaryczne wspomnienie tych różnych wypadów zostało całkiem przyjemne i patrząc na nie całościowo conieco udało się fajnego zobaczyć. Stąd poniższa zbiorcza relacja, zawierająca migawki z kilkunastu, a może i dwudziestu kilku przejażdżek.

Las pomiędzy Oławą a Bystrzycą. I łany kokoryczy! Czy może być coś cudniejszego niż wiosna?? W powietrzu unosi się wspaniały aromat, świeżość i radość - bo wszystko co piękne jest przed nami! Czeka nas pół roku ciepła, częstych wyjazdów i przygód! Zima zdecydowanie już za nami! Hurrrrra! :)

Obrazek

Obrazek

W leśnych ostępach, z dala od głównej drogi, udaje sie napotkać taką budkę. Wygląda jak domek z ogródków działkowych, ale jest sam i w dodatku w środku lasu. Najprawdopodobniej jest to pozostałość po istniejącej tu niegdyś pasiece. Dach już jest częściowo zawalony, acz jedna osoba mogłaby jeszcze znaleźć tu schronienie przed deszczem.

Obrazek

Obrazek

Gdzieś w lesie.

Obrazek

Wiosenne lasy bywają solidnie uwodnione. Jeziorka i bagienka powstają nieraz w miejscach, gdzie zazwyczaj jest suchy ląd.

Obrazek

Obrazek

Bystrzyca Oławska - miejsce docelowe wielu krótkich wycieczek.

Obrazek

Często przejeżdżam koło tego starego napisu.

Obrazek

Ciekawym miejscem w Bystrzycy jest budynek chyba starego młyna. Leży nad rzeczką, na ul. Młynarskiej, więc takie są moje przypuszczenia co do dawnego zastosowania obiektu. Teraz miejsce jest opuszczone.

Obrazek

Od strony rzeki budynek jest o 2 piętra wyższy! W tym rzucie to naprawdę kawał molocha!

Obrazek

Obrazek

Odkrywam też "Oazę", bystrzycką spelunę pod gwiazdami. Super miejsce na biesiadę, zwłaszcza jak się jeszcze odrobinę bardziej zazieleni! Te pnącza tworzą wręcz naturalny szałas!

Obrazek

Obrazek

Dla koneserów rozstawiono również fotele bujane.

Obrazek

Obrazek

Nie wchodzę do środka. Raz, że nie widze dogodnego wejścia, a drugie, że nie chce zostawiać roweru bez opieki. Udaje mi się go wprawdzie wkomponować w dzikie wysypisko, ale licho nie śpi ;)

Obrazek

W lesie napotykam drzewo znaczone na mapie jako pomnik przyrody. Opatrzone jest przedwojenną, kamienną tablicą. Acz samo drzewo niestety już raczej uschło i wieje od niego mocno mrocznym klimatem.

Obrazek

Obrazek

Suniemy w stronę Lednicy, w poszukiwaniu najbardziej błotnistej drogi :)

Obrazek

Wśród przyczepek i kwitnących krzewów.

Obrazek

Często celem rowerowej wycieczki popołudniowej jest jakiś lokalny sklep i lody!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W przysklepowych ogródkach jest ścisła specjalizacja co do spożywanych napojów.

Obrazek

Któregoś razu wybieramy się zobaczyć zbiornik wodny położony koło wioski Nowy Dwór. Bajoro zwane jest na mapach Bełtnik albo Staw Trzeci Jelczanski. Niestety nie trafiamy w dobry termin... Stawu akurat nie ma. Ukradli! Została roztrajdana, błotnista niecka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ale znaki bubowego szlaku atrakcji były, więc wypadało odwiedzić.

Obrazek

Tam, gdzie się kończą zabudowania. I nawet drogę zebrali na kupkę ;)

Obrazek

A z nieba leci coś jak śnieg! Tylko ciepły i pachnie kwiatami! :)

Obrazek

Droga falista i pylista...

Obrazek

Pasażerowie na gapę ;)

Obrazek

Czasem zaczyna się grzęznąć...

Obrazek

Czasem trzeba jechać skrajem pola...

Obrazek

...a innym razem zrywa czapki z głów ;)

Obrazek

Przeważnie jednak drogi są idealne!

Obrazek

Obrazek

Często jeździmy też nadrzecznymi wałami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Bywa i tak, że drogę przegradza rzeka. Most kolejowy w Czernicy staje na wysokości zadania.

Obrazek

Gorzej ze śluzą w Ratowicach, przez którą przebijamy się mocno nieoficjalnie. Muszę przyznać, że technicznie nie było łatwo, zwłaszcza z rowerami ;) Stąd tylko jedno jedyne zdjęcie...

Obrazek

Budowlańcy mają jednak w tym czasie swoje problemy, więc nie skupiają się na łapaniu nas czy udaremnianiu nielegalnej przeprawy...

Obrazek

Nadrzeczne klimaty Ratowic wpadają zdecydowanie w bubowe gusta :) Zresztą - w maju chyba wszędzie jest pięknie!

Obrazek

Obrazek

Ciekawe co tu kiedyś było? Taka wielka betonowa podmurówka...

Obrazek

Zaglądamy nad jezioropodobną odnogę Odry koło Czernicy, by po kilku latach odwiedzić opuszczoną barkę. Trochę rudości bardzo ubarwia krajobraz, utrzymany jedynie w zieleniach, płowościach i błękitach. Podczas poprzedniej wizyty w tym miejscu łaziłam po owej barce. Teraz przechył jest zbyt duży i mam obawy, że polecę na pysk...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W rejonie Czernicy wypatrzyliśmy w polach zarośnięty dom, wyglądający na dawne zabudowania przykolejowe. Z pnączami na dachu i cudnymi krzakami bzu.

Obrazek

Nie podjechaliśmy jednak na dokładniejsze zwiedzanie, bo... wystraszyła nas trąba powietrzna! ;) Ciepły, słoneczny dzień. A po polach chodził wir, robił "Uuuuuu" , kręcił się, sypiąc piachem i kamieniami. Z jednej strony była chęć zobaczyć to zjawisko z bliska, acz pojawiły się obawy, że niemiłe może być zetknięcie z takim żywiołem. Raczej by nikogo z nas nie porwało, ale dać w łeb kamieniem czy jakimiś porwanymi śmieciami - już prędzej mogło. Lej łazi po polach, to w jedną to w drugą stronę. Na zdjęciach wyszło troche jakby się coś paliło, ale dym z pożaru zazwyczaj nie łazi, nie kręci się i nie wyje... Mamy gdzieś filmik, gdzie bardzo fajnie to wyszło, ale nie wiem za bardzo jak go tu wstawić.

Obrazek

Obrazek

Mieszkańcom tej ulicy to chyba adres w żadne rubryczki nie wchodzi...

Obrazek

Miła dekoracja przystankowa.

Obrazek

Wracamy przez jeden z moich ulubionych mostów kolejowych. To pewnie jego ostatnie chwile w tak klimatycznym stanie - obecnie linia jest zamknięta, trwają remonty. Chcą tu puszczać jakieś koleje wielkich prędkości. Okoliczni mieszkańcy protestują, ale kogo interesuje zdanie lokalsow? Grunt, że jakiś urzędas u góry wypierdział w stołek, podpisał papier i zgarnął kase...

Póki co jest jeszcze pięknie, sielsko, faliście i rdzawo!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tłoczenia na szynach już trochę lat mają...

Obrazek

Obrazek

Blokada... Nie wiem - pułapka na nielegalne drezyny czy jak?

Obrazek

Nadrzeczne uroki w ciepły majowy wieczór.

Obrazek

Obrazek

A pedałowanie po polach i lasach najlepiej zakończyć nadodrzańskim ogniskiem!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Klimaty nocnych powrotów, wśród kląskania nadwodnego ptactwa i przekraczania wiatrołomów w świetle latarek.

Obrazek

Pewnego razu na krótkiej, wieczornej wycieczce, skręcam sobie w boczną pylistą drogę, którą nigdy wcześniej nie jechałam. I tak trafiam na cmentarz ewangelicki między Ścinawą a Godzikowicami. Miejsce ma dziwnie miłą i przyjazną atmosferę, której zazwyczaj się nie odczuwa na cmentarzach. Nie miałabym problemu, aby tu zanocować. Myślę, ze by mnie nic nie straszyło, a nawet jakby tu coś przyszło - to by było sympatyczne! ;)

Miejsce położone jest w cieniu starych lip.

Obrazek

Trawa jest wykoszona, a nagrobki dobrze widoczne. Widać ktoś dba o to miejsce i tu porządkuje okolice, jednak robi to w całkiem sensownie. Nie jest opętany szałem niszczenia zieleni - bo np. pachnących fioletowych bzów nie wygolił do ziemi (co obecnie nagminnie się zdarza na osiedlach, w parkach i innej publicznej przestrzeni)

Wspomniane cudne bzy! :)

Obrazek

Jest tu sporo tablic nagrobnych, w różnym stanie zachowania.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Trochę jak chaczkar!

Obrazek

Lubicie układać puzzle?? ;) Mi się trochę udało!

Obrazek

A w tle przemyka pociąg.

Obrazek

Chyba spędziłam tu z godzinę. Gapiąc się w spękane porcelanowe tablice, słuchając brzęczenia pszczół w kwitnących krzewach i czytając odezwy z zaświatów...

Obrazek

Innego dnia wybieram się na wycieczkę i widzę, że jest dość silny wiatr. Drzewa się kołyszą i podmuchy wyją w ich koronach. Jest ciepło, słonecznie i szybko zapominam o wietrze. Jedzie się cudownie. Jeszcze nigdy mi sie tak dobrze nie jechało - jak to moja babcia mówiła: "jakby anieli nieśli". Sunę gdzieś w stronę Ścinawy, Lipek... Na polach szparagowych wiatr przypomina o swej obecności. Na odkrytym terenie oderza w bok roweru i prawie mnie zwala na ziemie. Ale moc! :) Jednocześnie porywa piasek, ziemię z pól, a pylistość drogi wreszcie możemy ujrzeć w pełnej krasie! Niesamowicie to wygląda i jeszcze bardziej spektakularnie zgrzyta w zębach. Zaczynam też żałować, że nie zabrałam szczelnych, basenowych okularków. Gdzieś na tym etapie pojawia się w głowie myśl, że ładnie pięknie, ale czy ja przypadkiem nie będę zmuszona wracać pod wiatr????? Teraz jest cudnie, bo płynę wręcz z prądem tej burzy piaskowej przez pola....

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie dojeżdżam do Lipek, zawracam gdzieś w połowie trasy. Tzn. próbuję zawrócić, bo zderzam się jak ze ścianą... Nie da się jechać... Przez pola jestem zmuszona prowadzić rower i to zapierająć się z całych sił. Powrót do domu zajmuje mi grubo ponad godzinę.... Jakbym cały czas pedałowała pod koszmarnie stromą górę i to z przyczepą pełną cegieł. Po odstawieniu roweru mam problem wejść na pierwsze piętro ;) Nogi jak z waty!

Ot magia wiatru! Taki psikus!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2023-02-24, 18:41

Jak miło w zimowe wieczory, gdy za oknem pada i pizga, wracać myślami do ciepłych, słonecznych dni, powietrza przesiąkniętego zapachem ziół i kwitnących krzewów, do ciepłego wiatru we włosach i suchych, pylistych dróg! Gdy wieczory są długie i grające świerszczami, a noce pełne świetlików i kląskania ptactwa.

Kolejna porcja naszych wycieczek rowerowych. Nic odległego, spektakularnego czy powalającego na ziemię. Jednak, gdy kiście bzu kołyszą się nad głową, ciepły wiatr smaga pysk, a piach chrzęści w zębach - każde najzwyklejsze miejsce ma w sobie przedziwną magię i nie chce się wracać do domu! :)

Jedna z częstszych moich tras wycieczek popołudniowych (w stronę Ścinawy), przebiega przez takowe miłe tereny.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pewnego słonecznego dzionka postanawiamy wyprowadzić na spacer naszą przyczepkę :)

Obrazek

Obrazek

Jak najszybciej staramy się zjechać na pyliste ścieżki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nadrzeczne oparzeliska.

Obrazek

Czy może być coś piękniejszego niż kwitnące bzy i leniwie przechadzające się puszyste koty?

Obrazek

Mijamy też wysoką, ceglaną zabudowę...

Obrazek

...i kładki nad odnogami Odry.

Obrazek

Obrazek

Przegubowy trójkołowiec w pełnej krasie :)

Obrazek

Nie omieszkamy również zasiąść na podsklepiu.

Obrazek

Na biwak osiedlamy się nad rzeką. Takie łachy piasku mają w sobie niesamowity urok. Szkoda, że nad Odrą dosyć mało ich bywa. Ta jest dosyć trudno dostępna. Trzeba się kawał przedzierać przez zarośla, a potem jeszcze opuścić ze skarpy - normalnie niby nic takiego, ale z rowerami, przyczepką i złamanym palcem u nogi - sprawa się nieco komplikuje. W końcu udaje się nam wtarabanić w zaplanowane miejsce! :)

Obrazek

Obrazek

Bobry mocno tutaj dokazywały!

Obrazek

Oczywiście rozpalamy ognisko. Takowe z namulonych gałęzi (przyniesionych niegdyś przez wezbraną rzekę) ma szczególny aromat!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Cała czereda na posterunku.

Obrazek

Nasza kuchnia

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Biwakowanie jest niekompletne bez bujania się w hamaku! :)

Obrazek

Obrazek

Kabaczę buduje też jakieś śluzy, kanały, porty. Są i wyspy piratów, a w najgłębszej odnodze nie może się zdecydować czy ukrywają się rekiny czy tajne łodzie podwodne.

Obrazek

Podczas całego naszego pobytu w tym miejscu towarzyszy nam jedynie plusk wody, świergot ptactwa i trzask gałązek w ognisku. Nagle jednak słyszymy skoczną muzyczkę. I ona się przybliża... Ki diabeł?? Komu by się chciało targać przez te chaszcze i to jeszcze z głośnikiem pod pachą?? Odpowiedź jednak nadchodzi nie z lądu, ale z rzecznych nurtów. Wyłania się stateczek spacerowy! Na pokładzie widać trwa impreza. Kwiki, śpiewy, okrzyki. Dostrzegają nas i bardzo radośnie machają i trąbią. Jeden koleś prawie do wody wpada, gdy próbuje sobie zrobić selfi chyba z nami w tle. Inny próbuje go zepchnąć - ubaw po pachy! Kabak jest niepocieszony: "Szkoda, że ten pan nie wpadł do wody - miałabyś takie ładne zdjęcie!"

Obrazek

Obrazek


Gdzieś na trasie do Siechnic - suniemy nad jezioro. Na wałach i w lasach - z fragmentami rozmontowanych wiaduktów kolejowych.

Obrazek

Obrazek
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2023-03-01, 19:25

Na innej wycieczce planujemy pojeździć sobie w okolicach Bierutowa, więc musimy tam jakoś dostarczyć rowery. Jechanie pociągami naokoło (przez Wrocław) wydaje się być dosyć karkołomnym i przede wszystkim czasochłonnym pomysłem. Próbujemy więc wdusić rowery do busia. Uffff! Udało się! Teraz tylko mieć nadzieję, że nam szyb nie powybijają! Każdą kierownicę, pedał czy inne wystające i twarde części staramy się owinąć kocami albo podeprzeć materacem czy poduszką. Tak to się przedstawia.

Obrazek

Obrazek

Busia zostawiamy w Kruszowicach i suniemy w stronę Paczkowa.

Obrazek

Tutejsze leśne drogi są straszliwie piaszczyste! Wygrzany piach to fajna rzecz, ale rowery grzęzną upiornie. Miejscami musimy je prowadzić.

Obrazek

Obrazek

Jakby ktoś był ciekaw jak powstawało poprzednie zdjęcie - to właśnie tak:

Obrazek

Paczków wita nas bardzo miło - kostką brukową, mostkiem nad rozlewiskami i starym dworem utopionym w zielonościach pnączy.

Obrazek

Obrazek

Między Paczkowem a Grędziną pojawia się pewien, początkowo niewielki problem. Otóż taki, że droga, którą jedziemy, powoli acz konsekwentnie traci na główności.

Obrazek

Jest bardzo miło - fajnie tak nurkować w nawłociach i innych tatarakach! Przemielone rowerowymi kołami zioła pachną bardziej niż w czasie pieszych wędrówek :)

Obrazek

Obrazek

Trafiamy na bardzo ładne, rozległe polany - acz właśnie tu kończy się definitywnie nasza droga... Widać czasem jakiś zabłąkany traktor trafia tu z Paczkowa, ale zazwyczaj zawraca...

Obrazek

Znajdujemy wprawdzie jakiś "relikt drogi", zmierzający we właściwym kierunku. Kiedys tu coś przejechało. Acz nie wiem czy to już było w tym tysiącleciu ;)

Obrazek

Zastanawiam się też czy siedmiolatki zawsze zaczynają marudzić, gdy jeżyny wplątują się w szprychy a pokrzywy zaczynają parzyć w uszy??

Obrazek

Tu już wiemy, że jesteśmy uratowani! Widzimy drogę! :)

Obrazek

Najbardziej obawiałam się, że okoliczności zmuszą nas do zawrócenia (np. otworzy się przed nami bagno, lotne piaski albo inny krater po meteorycie) i będziemy musieli wyrywać rowery z pokrzyw i pnączy jeszcze raz... A wtedy kabak z toperzem mnie uduszą, bo to w końcu ja planowałam trasę...

Ale za to jaka jest teraz radość z pedałowania, gdy nic nie łapie za nogi!

Obrazek

W Zbytowej trafiamy na pierwszy sklep, gdzie każdy realizuje swoje pragnienia. Ja mam Magnum z orzechami, kabak colę. Wygrzany beton pod zadkiem dopełnia uroku chwili.

Obrazek

Sklep bardzo miły - nie wiem czemu nie zrobiłam mu zdjęcia. Tak się prezentuje na googolemaps.

Obrazek

Potem dość długi czas nasza trasa wiodła przez tereny zarzucone nowymi domkami. Na mojej mapie były tam pola... Zdjeć więc brak, bo było tam na tyle paskudnie, że nie chcę tego pamiętać. Były to chyba okolice Ligoty Małej. To akurat warto zapamiętać, aby tam już nigdy nie wrocić.

Zawijamy tez nad wyrobisko między Brzezinkami a Chrząstawą Wielką. Było to zapewne przemiłe miejsce kilka lat temu. Teraz za wodą też wyroiło się niemiłej dla oka zabudowy.

Obrazek

W milszej perspektywie. Urok miejsca i przyjemne doznania z pobytu często mocno zależą, w którą stronę odwrócimy się plecami.

Obrazek

Kabaka to nie dotyczy. Kabak widzi tylko zwaloną sosnę, po ktorej można się wspinać :)

Obrazek

Potem kierujemy się w stronę Grędziny.

Obrazek

Obrazek

Po drodze napotykamy pozornie opuszczone zabudowania...

Obrazek

...wyraźnie pełniące rolę ośrodka wypoczynkowo - biesiadnego dla miejscowych :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zatrzymujemy się jeszcze pod sklepem w Grędzinie. Mamy miłą niespodziankę, bo nie wiedzieliśmy, że jest tu takie fajne miejsce - jeszcze z wiatkami! :)

Obrazek

Powoli wracamy do busia. Po części asfaltami, ale z całkiem miłymi widokami.

Obrazek

Wieczorny, wrześniowy chłód zaczyna już nieco kąsać - trzeba wciągnąć cieplejsze ciuchy!

Obrazek

A na sam koniec wycieczki (chyba gdzieś w rejonie Paczkowa) namierzamy jeszcze taki ciekawy przydomowy zakątek - "krasnale ogrodowe" w wersji de lux :)

Obrazek

Obrazek
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2024-01-28, 23:10

Ruszamy w pewien piękny sierpniowy poranek. Całą noc szalały burze i waliło deszczem, a teraz wyszło słońce i zapowiada się upalny weekend. Ładujemy więc toboły na rowery - do koszyczka, do sakw i do przyczepki. Ufff! Jakoś udało się to wszystko upchać i przywiązać. Ale czy nie odpadnie?? Zdecydowanie łatwiej spakować się w plecak! A może to kwestia przyzwyczajenia? Bo z plecakimi chodzimy od lat, a objuczenie rowerów na biwak w terenie jest dla nas nowością, wdrażaną w życie dopiero drugi raz. Kabak póki co jeszcze jedzie na lekko, ale w przyszłości musimy obmyślić zmiany w tym temacie!

Obrazek

Plan nie jest skomplikowany. Omijając co większe drogi, chcemy zakosami przez lasy, pola i wioski dotrzeć nad jezioro koło Lewina Brzeskiego. Tam rozbić namiot, rozpalić ognicho i popływać. No i potem wrócić. Trasa mierzona nitka na mapie wykazywała jakoś 40-50 km w jedną stronę, więc powinno się udać. Byle nam nie dolało!

Tak się prezentuje mój "pociąg" kiedy wjeżdża w polne drogi gdzieś za Ścinawą. Od pierwszego wejrzenia jakoś darzę tą przyczepkę szczególną sympatią. Nawet trzymam ją w kuchni a nie piwnicy, coby przypadkiem jej ktoś nie ukradł! No i codziennie, nawet w zimowe wieczory, mogę cieszyć oczy jej obecnoscią :)

Obrazek

Acz jazda z przyczepką ma też swoje minusy - dużo mocniej się grzęźnie na miękkim podłożu. Dużo trudniej też utrzymać równowagę na rowerze. Dużo bardziej kurczowo muszę trzymać kierownicę, bo na byle wyboju wyrywa mi ją z rąk. Już po 10 km zaczynają mnie łapać skurcze w ramiona. No ale każde spojrzenie na to moje jednokołowe śliczności powoduje uśmiech na gębie i natychmiastowe zapomnienie o bolących łapach!

Nie wiem co nas pokusiło, aby ze Ścinawy do Lipek jechać nie polami a lasem! Błoto po wczorajszych burzach praktycznie uniemożliwia jazdę. Kabak długo i dzielnie próbuje jechać i najdłużej jej to wychodzi - jako że jest najlżejsza. Ale po trzeciej wywrotce też się poddaje. Trochę marudzi, że lubi chodzić chodzić po lesie i lubi jeździć rowerem. Ale chodzić z rowerem to zdecydowanie nie lubi! Wizja lodów w Lipkach jednak dodaje sił!


Obrazek

Aha! Na tej drodze były jeszcze 2 przewalone drzewa. Nie muszę chyba wspominać jak dogodnie jest przenosić rower przez rosochate drzewo. Taki objuczony rower. A rower z przyczepką??

W Lipkach oczywiście odwiedzamy sklep i dowiadujemy się o zbliżających się dożynkach. Kto wie? Może wpadniemy?

Obrazek

Z Lipek do Psar jedzie się niestety asfaltem. Póki co nie znaleźliśmy dogodnej alternatywy dla tej drogi. Raz kiedyś próbowałam się przebić ze Ścinawy prosto na Maszków i dalej na Psary, ale droga zanikła, a raczej przeistoczyła się w błotne jeziora. W jednym z nich, które próbowałam pokonać z impetem, przednie koło mi się zablokowało do połowy w mule, a ja odbyłam długi lot nad kierownicą, wskakując na główkę w kolejne jezioro. Na szczęście warstwa błota miała chyba z metr, więc przejechałam mordą po czymś o strukturze puchowego materaca. Obyło się więc bez obrażeń, ale nie musze chyba wspominać jakim zainteresowaniem darzyli mnie przechodnie, gdy wracałam do domu ;) No więc póki co jeździmy ten odcinek asfaltem, a tego nie lubie, bo tam są samochody. Bardzo ich jest mało, ale sama świadomość, że teoretycznie może coś nadjechać, jest dla mnie niekomfortowa.

W Psarach jedziemy odwiedzić nasz ulubiony sklep. Byliśmy tu nie raz w poprzednich latach (ostatni raz - sierpień 2020)

Obrazek

Obrazek

I jak się miło siedziało na podsklepiu! (sierpień 2020)

Obrazek

Ale co to?? Sklepu już nie ma... :( Zamknęli, zaczęli przebudowywać i chyba ostatecznie porzucili...

Obrazek

Cóż robić... Parkujemy więc nasze wierzchowce na chodniku, siadamy i raczymy się tym co mamy w sakwach - tzn. ciepłą wodą i jakimś zbłąkanym batonem na czarną godzinę, która nadeszła szybciej niż się spodziewaliśmy.

Obrazek

Kończą się Psary, zaczyna się świat bubowy! :)

Obrazek

Takie drogi uwielbiam! Tak to się najlepiej rowerem jedzie!

Obrazek

Obrazek

Bo takie to już trochę mniej... Zbyt często trzeba przystawać dla wyplątania ziół ze szprych, a poza tym jest zawsze obawa, że jednak zanikną tak całkiem.

Obrazek

Tak dojeżdżamy do Małujowic i dalej kierujemy się na Pępice, mijając zabudowania okolic Skarbimierza - czyli nowe hale strefy ekonomicznej i pozostałości dawnego radzieckiego lotniska. Te drugie, jak można przypuszczać, interesują mnie bardziej, mimo że już prawie nic tam nie ma. Ale są szerokaśne płytowe drogi, które akurat dziś pozalewały ogromne kałuże. Ta burza w nocy to naprawdę była solidna!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jednej z nich jednak nie mamy odwagi sforsować. Próbował to zrobić jakiś lokals na motorze i bardzo spektakularnie się przewalił, mając wcześniej wody do 3/4 koła. Bardzo nie chcemy powtórzyć jego sukcesu... Obchodzimy więc bokiem. Zdjęcia jednak mocno fałszują rzeczywistość - to coś co wygląda na trawę - naprawdę było bagnem, przez które też ledwo co się przebraliśmy.

Obrazek

Obrazek

No a dalej znów się możemy cieszyć przestrzenią na skrzyżowaniach dawnych pasów startowych! I kałużami z ich malowniczym bryzgiem! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z Pępic do Krzyżowic jedziemy drogą przez pola. Przynajmniej na mapie jest tam znaczona droga. Być może w okresy suche jest ona możliwa do zarejestrowania? Początkowo rzeczywiście to drogę przypomina...

Obrazek

Potem jednak zmienia się w jakąś grząską maź na skraju pola. Ile ten odcinek może mieć? 2 km? Może 3? Ale ostatecznie mnie jakoś dobija. Toperz z kabakiem nikną mi na horyzoncie. Włączam najlżejszą przerzutkę, taką na jakiej ponoć ludzie jeżdżą w górach. Mimo to i tak kręcenie pedałami jest miejscami za ciężkie i rower staje. Prowadzę go, nogi się rozjeżdżają na przesiąkłej wilgocią ziemi. Znów próbuję jechać, ale rozpaczliwe próby utrzymania równowagi nie zawsze kończą się sukcesem... Gdzieś w połowie drogi na mnie czekają. Toperz mówi, że mam mu oddać przyczepkę. Ale jak to? To moja kochana przyczepka!! Ja ją chce ciągnąć! Robi mi się smutno, ale wiem, że toperz ma rację. Inaczej nie dojedziemy. Noc nas zastanie na tych zakichanych polach...

Nie pamiętam dokładnie, którą drogą jechaliśmy do Lewina, bo toperz zabrał nie tylko przyczepkę ale i mape. Ja tylko staram się jechać za nimi, choć narasta we mnie chęć, aby usiąść w rowie i odmówić dalszej współpracy. 50 km na lekko (dwa tygodnie wcześniej byliśmy na takiej wycieczce) a podobna trasa z bagażem - to jednak zupełnie inna historia!

Na pewno jechaliśmy przez Olszankę, bo nas witały tutajsze PGRy.

Obrazek

Tu też namierzyliśmy sklep. Bułkę zjadam tak na rozum, bo na ruszanie gębą też już jestem zbyt zmęczona. Jedynie cola mi dobrze wchodzi i wypijam jej chyba z litr (choć zazwyczaj staram się unikać takich tuczących trunków). Zresztą na zdjęciu chyba widać, że minę mam mocno niewyraźną...

Obrazek

Tam pod tym sklepem to miałam jakiś najgorszy kryzys... Potem było już tylko lepiej! Nie wiem czy to zbawienny wpływ coli czy przekazania przyczepki. Czy raczej ukształtowanie terenu współpracowało? Bo większość dalszej drogi do Lewina było w dół!

Kabak udziela mi wielu porad np. że muszę więcej ćwiczyć i chodzić z nią na rower codziennie! A ona będzie układać odpowiednio trudne trasy dla treningu! Cóż, wiedziałam, że nadejdzie taki moment, że nie będę mogła dogonić swego dziecięcia, ale nie sądziłam, że on przyjdzie tak szybko! Toż toto ma dopiero 8 lat!!! (hmmm...? chyba wiem kto za rok ciągnie przyczepkę!!!!!! :D

Skrzyżowanie polnych dróg między Pogorzelą a Jasionami - jak się nie mylę? No bo jak wspominałam toperz mi zabrał mapę ;)

Obrazek

A to już Lewin i bryzgałka na rynku. Kabak się zrasza.

Obrazek

Początkowo planowaliśmy biwak nad takim jednym pobocznym wyrobiskiem. Rok temu upatrzyliśmy sobie tam piaszczystą wydmę, taką skarpę urokliwą, walącą się ostro do wody. Miejsce kapitalne na rowerowy biwak, bo bez dojazdu autem. Ot tak tam było (lipiec 2022)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

No ale miejsce przestało istnieć. Rok to czasem bezmiar czasu i przepaść obrazu w terenie. Nie ma już piasku, nie ma już górki - wszystko zaorały buldożery i działki nad bajorem sprzedano na dacze. Zamiast ślicznej piaszczystej górki ktoś ma w ogródku błotniste, plaskate klepisko. No a my nie mamy gdzie spać :(

Pozostaje więc wyruszyć nad główne tutejsze jezioro, mocno obsiadnięte rybakami. Ciekawe czy coś będzie wolne? W sobote o 19... I tutaj pomogła nam wczorajsza burza! To ona nam utrudniała przemieszczanie się polami, ale teraz postanowiła wszystko zrekompensować! Przy jednym z miejsc biwakowych jest ogromna, błotna kałuża. I chyba każde nieterenowe auto by tam ugrzęzło. Więc miejsce jest wolne i czeka na nas! A w omijaniu kałuż to my już mamy mega wprawę! :)

Obrazek

Obrazek

Na widok pięknego miejsca biwakowego nagle wracają mi siły! Na zbieranie opału, rozpalanie ognicha, pływanie w cudownej wodzie!!!

Obrazek

Początkowo są pewne trudności z rozpaleniem, jako że większość chrustu wyciągamy z bagna.

Obrazek

Obrazek

Ale już niebawem grzaneczki miło skwierczą, a ser skapuje na trawę ku uciesze mrówek. Nigdy nie sądziłam, że one tak uwielbiają pieczony ser! Biegną w podskokach ze wszystkich stron! Wiedzą skubane co dobre!

Obrazek

Obrazek

Nasza suszarnia!

Obrazek

Ciepły wieczór wkracza do nadjeziornych okolic. Taki piękny wieczór po upalnym dniu, pełen śpiewu układających się do snu ptaków, grania świerszczy i dalszej, mimo ciemności, możliwości siedzenia w krótkich spodniach. Jak cudownie jest nie marznąć - nie musieć myśleć jak się ogrzać i jaką kolejną szmatę na siebie wciągać. I jak rzadko w naszym klimacie ma się ten komfort! Dlatego też takie chwilę mocno zapadają w pamięć i człowiek śmieje się do nich w zimowe wieczory, tęskniąc jak cholera! Marząc i czekając ich powrotu!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie ma nic lepszego jak wieczorna kąpiel! Równa tafla jeziora, zapach wodorostu i odbijające się w wodnej toni światło ogniska.

Obrazek

Kolacja też nie byle jaka! :)

Obrazek

Poranek wita nas równie ciepły i pogodny!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Acz samoloty intensywnie pracują nad tworzeniem chmur...

Obrazek

Na rynku w Lewinie.

Obrazek

Przystanek pod miłym sklepikiem gdzieś w okolicach Olszanki.

Obrazek

Obrazek

Na drzewach i płotach wiszą kolejne reklamy wiejskich imprez.

Obrazek

Obrazek

Mijamy różne prace polowe.

Obrazek

Gdzieś na płowych polnych ścieżkach.

Obrazek

Coraz liczniejsze ślady betonu sugerują, że zbliżamy się do Skarbimierza.

Obrazek

Obrazek

Znów jest okazja trochę poszaleć w kałużach.

Obrazek

Obrazek

Wśród łanów nawłoci.

Obrazek

Dla odmiany (no i żeby uniknąć wiatrołomów) za Lipkami skręcamy w pola.

Obrazek

Niektóre kałuże są jakieś dziwnie zielonkawe.

Obrazek

Obrazek

Powrót idzie nam dużo sprawniej niż dojazd. Głównie pewnie dlatego, że drogi i pola obeschły i nie są już takie grząskie. A może na biwaku i w jeziornych toniach człowiek się ładuje dodatkową energią??


Pozdrawiamy! Tacy bylismy w sierpniu 2023! :)

Obrazek
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Coldman
Posty: 1344
Rejestracja: 2020-05-19, 22:34
Lokalizacja: Wysoczyzna Kaliska

Postautor: Coldman » 2024-01-29, 21:06

Fajne tereny i faktycznie, aż się zatęskniło za latem, patrząc na to słońce. Z Tobą każde miejsce nadaje się na przygodę :D

PS: Jak byłem mały to zobaczyłem w filmie, że ludzie wcinają kukurydze gotowaną. Poszedłem do siebie na pole zerwałem i zacząłem gotować w garnku 40 minut. Od początku mi coś zapach nie pasował, no i się w ogóle miękka się nie robiła. Dopiero rodzice mnie później uświadomili, że ja gotowałem kukurydze pastewną xD
Świat gór! Aby go nazwać swoim, trzeba zainwestować znacznie więcej niż krótkotrwałą radość oczu. I może dlatego właśnie człowiek naprawdę kochający góry chce znosić trudy, wyrzeczenia i niebezpieczeństwa na ich skalnych szlakach
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2024-01-29, 22:44

Coldman pisze:PS: Jak byłem mały to zobaczyłem w filmie, że ludzie wcinają kukurydze gotowaną. Poszedłem do siebie na pole zerwałem i zacząłem gotować w garnku 40 minut. Od początku mi coś zapach nie pasował, no i się w ogóle miękka się nie robiła. Dopiero rodzice mnie później uświadomili, że ja gotowałem kukurydze pastewną xD


Ja to samo zrobiłam na którejś z wycieczek. Z tą róznicą, ze nie byłam juz taka mała, bo mialam chyba z 25 lat ;) Gazu zuzyłam, smaku narobiłam sobie i innym... i dupa.. :rol

Coldman pisze:Fajne tereny i faktycznie, aż się zatęskniło za latem, patrząc na to słońce. Z Tobą każde miejsce nadaje się na przygodę


Jeszcze z 2 i pół miesiąca i znow da się żyć! :D
Ostatnio zmieniony 2024-01-29, 22:45 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 26 gości