Pętla na pograniczu - Kikula i Gruń
: 2024-05-02, 22:06
Dobry.
Kikula (845 m) – szczyt na granicy polsko-słowackiej, pomiędzy miejscowościami Zwardoń i Skalite, w regionie Międzygórza Jabłonkowsko-Koniakowskiego.
Szczyt pierwszy raz odwiedziłem w zeszłym roku przy okazji forumowego zlotu i obiecałem sobie że tam wrócę i przejdę cały grzbiet aż do Skalitego.
Poniedziałek rano, słońce na niebie grzeje solidnie, to był gorący dzień i to jest stwierdzenie faktu, a nie narzekanie …
Ruszam forumowym śladem w stronę Kikuli, na podejściu gubię na chwilę oddech, ale udaje się go złapać
Na Kikuli jestem sam, cykam sobie fotkę na ławce i samą ławkę na tle Łysej Góry, cisza i spokój, to lubię.
Dość szybko ruszam dalej, dalsza część trasy to już tylko podróż w nieznane !
Szeroką krętą szutrówką schodzę i podchodzę, faluję jak wąż góra dół i na boki
Przez chwilę robi się pienińsko za sprawą stojącej sobie wolno sosny, zaraz za nią droga znowu zawija kolejnymi falami, a na horyzoncie ukazje się las, las krzyży
Kolejna wycieczka na której spotykam na swojej drodze trzy krzyże w jednym miejscu, czy to jakiś znak ???
Obok trzech bardzo ładnych krzyży jest też zadaszone miejsce na odpoczynek, ale na odpalenie kuchenki za bardzo tam wiało.
Tuż obok stoi palma na dłuuuugaśnym kiju, to chyba na święta się takie robi ?
Trochę się kręcę, oglądając wszystko z każdej strony, krzyże za którymi wyrasta Beskid Śląsko Morawski.
Idę dalej krętą szutrówką, dochodzę do miejsca z dwoma nadajnikami i kolejnym krzyżem, wypatruje sympatycznie wyglądające drzewo, jedyne na polanie i ruszam w jego cień, wyciągam kuchenkę i robię kawę, wyleguję się w trawie podziwiając widoki
Na lewo od nadajników szlak schodzi do Skalitego, ja będę odbijał w prawo żeby wyjść na grzbiet po drugiej stronie, od pewnego momentu idzie tam szlak zielony …
Ale zanim zacząłem schodzić to chwilę czasu i uwagi poświęciłem bardzo sympatycznej huśtawce, nawet korzystam
Odsłania się fajny widoczek na Skalite, trzy mosty i Śląsko Morawski, fajne miejsce w którym warto się na chwilę zatrzymać i cieszyć widokiem.
Przechodzę nad tunelem i wpadam na asfalt, idąc w dół dostrzegam po lewej stronie bardzo fajny odpływ wody, a może to był strumyk który był zrobiony jako wielopoziomowa kaskada, wzbudził zainteresowanie kilku osób na FB
Na podejściu mijam bardzo ładne domki ukryte wśród drzew i dziką naturę niczym z puszczy
Kolejnymi polanami ruszam dalej, po prawej stronie widzę cały grzbiet którym szedłem do tej pory, dostrzegam nawet trzy krzyżyki i palmę
W pewnym momencie ścieżka wchodzi w las i tak się już ciągnie aż do Kikuli …
Ale zanim dojdę z powrotem do Kikuli, to odwiedzam jeszcze szczyt Stefanowa z którego miał być fajny widok, ale chyba młodnik załatwił widoki na dobre Po drodze mijam pana który traktorkiem samoróbką wiózł jakiś materiał którym łatał dziury w leśnej drodze, mijam go i ładuję się pod kolejny traktor, tym razem to czerwony Zetor, straszne tłumy na tym zadupiu
Gdzieś po drodze mijam kolejny szczyt - Siwoniowski Wierch (798m), pędzę dość mocno, bo zaczęło mi już burczeć w brzuchu, miejsca gdzie niby miałem coś zjeść okazały się niczym po środku lasu, więc leciałem na Kilkulę żeby tam w końcu coś zjeść.
Kiedy już docieram, okazuje się że na szczycie kilka osób się kręcie, więc uciekam dalej na wielkie polany, są na jej brzegach pojedyncze kupki z drzewami, na jednej z tych "wysepek" wpadam na żmiję, na szczęście uciekła …
Rozbijam majdan tuż obok, wyciągam kuchenkę i robię sobie gulasz w kubku z Knora, do tego jeszcze jakieś kabanosy i znowu jest fajnie, leżę sobie na zboczu Kikuli, jem i podziwiam widoki, jest pięknie !
Wypoczęty i najedzony przelatuję przez most nad autostradą i lecę z powrotem na parking pod kościół, po drodze dostrzegam jeszcze stary cmentarz parafialny, który na ten moment jest ukryty w krzaczorach zarośnięty cały dzikim rabarbarem i krzakami, metalowe krzyże ledwo wystają z nad chaszczy, ciekawe miejsce.
I taka to była wycieczka.
Kikula (845 m) – szczyt na granicy polsko-słowackiej, pomiędzy miejscowościami Zwardoń i Skalite, w regionie Międzygórza Jabłonkowsko-Koniakowskiego.
Szczyt pierwszy raz odwiedziłem w zeszłym roku przy okazji forumowego zlotu i obiecałem sobie że tam wrócę i przejdę cały grzbiet aż do Skalitego.
Poniedziałek rano, słońce na niebie grzeje solidnie, to był gorący dzień i to jest stwierdzenie faktu, a nie narzekanie …
Ruszam forumowym śladem w stronę Kikuli, na podejściu gubię na chwilę oddech, ale udaje się go złapać
Na Kikuli jestem sam, cykam sobie fotkę na ławce i samą ławkę na tle Łysej Góry, cisza i spokój, to lubię.
Dość szybko ruszam dalej, dalsza część trasy to już tylko podróż w nieznane !
Szeroką krętą szutrówką schodzę i podchodzę, faluję jak wąż góra dół i na boki
Przez chwilę robi się pienińsko za sprawą stojącej sobie wolno sosny, zaraz za nią droga znowu zawija kolejnymi falami, a na horyzoncie ukazje się las, las krzyży
Kolejna wycieczka na której spotykam na swojej drodze trzy krzyże w jednym miejscu, czy to jakiś znak ???
Obok trzech bardzo ładnych krzyży jest też zadaszone miejsce na odpoczynek, ale na odpalenie kuchenki za bardzo tam wiało.
Tuż obok stoi palma na dłuuuugaśnym kiju, to chyba na święta się takie robi ?
Trochę się kręcę, oglądając wszystko z każdej strony, krzyże za którymi wyrasta Beskid Śląsko Morawski.
Idę dalej krętą szutrówką, dochodzę do miejsca z dwoma nadajnikami i kolejnym krzyżem, wypatruje sympatycznie wyglądające drzewo, jedyne na polanie i ruszam w jego cień, wyciągam kuchenkę i robię kawę, wyleguję się w trawie podziwiając widoki
Na lewo od nadajników szlak schodzi do Skalitego, ja będę odbijał w prawo żeby wyjść na grzbiet po drugiej stronie, od pewnego momentu idzie tam szlak zielony …
Ale zanim zacząłem schodzić to chwilę czasu i uwagi poświęciłem bardzo sympatycznej huśtawce, nawet korzystam
Odsłania się fajny widoczek na Skalite, trzy mosty i Śląsko Morawski, fajne miejsce w którym warto się na chwilę zatrzymać i cieszyć widokiem.
Przechodzę nad tunelem i wpadam na asfalt, idąc w dół dostrzegam po lewej stronie bardzo fajny odpływ wody, a może to był strumyk który był zrobiony jako wielopoziomowa kaskada, wzbudził zainteresowanie kilku osób na FB
Na podejściu mijam bardzo ładne domki ukryte wśród drzew i dziką naturę niczym z puszczy
Kolejnymi polanami ruszam dalej, po prawej stronie widzę cały grzbiet którym szedłem do tej pory, dostrzegam nawet trzy krzyżyki i palmę
W pewnym momencie ścieżka wchodzi w las i tak się już ciągnie aż do Kikuli …
Ale zanim dojdę z powrotem do Kikuli, to odwiedzam jeszcze szczyt Stefanowa z którego miał być fajny widok, ale chyba młodnik załatwił widoki na dobre Po drodze mijam pana który traktorkiem samoróbką wiózł jakiś materiał którym łatał dziury w leśnej drodze, mijam go i ładuję się pod kolejny traktor, tym razem to czerwony Zetor, straszne tłumy na tym zadupiu
Gdzieś po drodze mijam kolejny szczyt - Siwoniowski Wierch (798m), pędzę dość mocno, bo zaczęło mi już burczeć w brzuchu, miejsca gdzie niby miałem coś zjeść okazały się niczym po środku lasu, więc leciałem na Kilkulę żeby tam w końcu coś zjeść.
Kiedy już docieram, okazuje się że na szczycie kilka osób się kręcie, więc uciekam dalej na wielkie polany, są na jej brzegach pojedyncze kupki z drzewami, na jednej z tych "wysepek" wpadam na żmiję, na szczęście uciekła …
Rozbijam majdan tuż obok, wyciągam kuchenkę i robię sobie gulasz w kubku z Knora, do tego jeszcze jakieś kabanosy i znowu jest fajnie, leżę sobie na zboczu Kikuli, jem i podziwiam widoki, jest pięknie !
Wypoczęty i najedzony przelatuję przez most nad autostradą i lecę z powrotem na parking pod kościół, po drodze dostrzegam jeszcze stary cmentarz parafialny, który na ten moment jest ukryty w krzaczorach zarośnięty cały dzikim rabarbarem i krzakami, metalowe krzyże ledwo wystają z nad chaszczy, ciekawe miejsce.
I taka to była wycieczka.