Trójka grzbietowa.
: 2024-04-03, 19:41
Dobry wieczór.
Idzie wiosna. Zima się oddala. Lato za rogiem. Jesień odpoczywa.
Po zremisowanym pojedynku z czeskim rysiem nabraliśmy wiatru w turystyczne żagle. W trzech Zdobywców zaplanowaliśmy wycieczkę w ciekawe góry. Przy okazji koledzy zapragnęli zdeptać najwyższą skałę w tamtej okolicy.
Co nam z tego wyszło ?
Bardzo fajna wyprawa.
W piątek , 29 marca tego roku, powstajemy radośni. Wg wszelkich wróżek pogodowych ma być cudnie. Chociaż różnie z tymi wizjami bywa ... Czyż nie, Rumburaku Cieszyński ?
Z pewnymi przygodami przekraczamy granicę w Korbielowie i ruszamy na południe. Znacie miły utwór muzyczny "South of heaven" ?
Takie widoki mają Słowacy na swoich drogach.
Patrzymy w bok, a tutaj takie typy.
Kominy Tylkowe na przedzie.
Od Giewontów do Bystrej. Pośrodku bielą się Czerwone Wierchy.
Tak. Na zdjęciu jest Czubik. Jak i też np. Raczkowa Czuba vel Jakubina i Starorobociańcki ( po słowacku Klin ). Drugi i trzeci szczyt Tatr Zachodnich pod względem wysokości.
Tak szybko pędziliśmy, że z rozpędu wpadliśmy na Gerlacha.
Czy też wg Was samotne drzewa są piękne ?
Wołowiec, Rohacz, Trzy Kopy na środku.
Podium Zachodnich. Ładnie widać też Niżnią Bystrę vel Zadnią Kopę.
Samotna brzoza patrzy na prawie całe Tatry Bielskie i piękne zestawienie szczytów w Wysokich. Lodowy udaje najwyższego. Łomnica po lewej. Obok niej dwa trójkątne ( z tego ujęcia ) Pyszne Durnie. Nad drzewem Jaworowy Mur czyli zwięczenie wspaniałej Doliny Jaworowej.
Fajne, nie ?
Jak widać po tym fotograficznym wstępie nasza wycieczka będzie w Małych Pieninach.
Po ponad dwóch godzinach dojeżdżamy do Szczawnicy ( Niżnej ). Pięknego miasteczka znanego tutaj z wielu ciekawych relacji. Pięknego miasteczka wstawionego pomiędzy Beskid Sądecki i Pieniny. Tego dnia nogi nasze poniosły nas w Pieniny. Te Małe.
Parkujemy na eleganckim parkingu w okolicy Dunajca.
Dla uwiarygodnienia moich słów zamieszczam zdjęcie rzeczonej rzeki.
Bulwarem nadrzecznym udajemy się w stronę odbicia do schroniska Orlica. W Pieninach schronisk za dużo nie ma więc warto je wszystkie odwiedzić.
Czekali na nas.
Czekali już od 1932 roku.
Wkraczamy do środka i przez najbliższe minuty mądrze rozmawiamy. Np o sprawach samochodowych. To tak na pierwszy odpoczynek.
Posileni duchowo ruszamy w bój. Z niebieskimi znakami na drzewach i skałach.
Pierwsze metry za schroniskiem. Jeszcze płaskie.
Ha ! Na tych strasznie stromych schodach i naturalnych podejściach zachowały się relikty jesieni.
Wkraczamy w zieleń. Mają tutaj strasznie zdziczałe krety.
Wchodzimy na grzbiet.
Wita nas taki widok. Widać Trzy Korony, Czertezik i Kurnikową Skałę.
Idziemy dalej na niebiesko. Po prawej mamy ( ogólnie mówiąc ) Słowację, po lewej Polskę.
Zostajemy zaskoczeni takimi typkami.
Fajnie widać obniżenie Szerokiej Przełęczy Bielskiej i dwa najwyższe szczyty Bielskich. Po prawej - Płaczliwa i Hawrań. Sam nie wiem jak tam wszedłem.
A tutaj zestaw najwyższych z Wysokich. Druga Łomnica, trzeci Lodowy, kolejny Durny. I "malutkie" przy nich Baranie Rogi.
Na środku Golica.
Ściany Nowego Wierchu są tak strome, że śnieg nie ma szans na nich osiąść.
No fajnie ale nie przyjechaliśmy tutaj żeby oglądać jakieś pobielone skały w oddali.
Do pracy, Bydlacy !
Pod górę.
Czy widzicie błysk w lewym oku Krzysztofa Zdobywcy ?
Szafranówka zdobyta. To był piękny początek naszej potyczki z pienińskimi szczytami.
Wymiana uprzejmości.
Dla odmiany - w dół.
Kolejny szczyt wzięty. Ma on podejrzaną nazwę - Witkula.
Wychodzimy na otwarty, pastwiskowy teren. Z szerokimi widokami. Np na Mogielice.
Pojawia się miejscowy zwierz. Z daleka wyglądał jak lis. Z bliska jak pies. Spogląda na niego Jarmuta z przekaźnikiem.
W tych okolicach niebieski szlak skręcił w prawo, wszedł w las i trawersował zbocze. Ale nie z nami takie numery, Bruner. Nasze czujne oczy wypatrzyły ścieżkę idąca w stronę prześwitu na grzbiecie.
I tak rozpoczęła się przygoda z Łaźnymi Skałami.
Płaczliwa Skała po prawej jak strażnik na straży Tatr.
Jatki nad lasem. Nad Jatkami np wyraźnie wcięta Barania Przełęcz.
Tam zaprowadzą nas nasze nogi.
Po pierwszym rzuceniu oczyma na okolicę poszliśmy na wschód. Jarosław Zdobywca był zachwycony.
Krzysztof Zdobywca przewodził. Sympatyczne urwisko.
Dobromił Zdobywca uwieczniał sytuację.
No dobrze. Na prawo nie bardzo, dalej na wschód też się za bardzo nie dało.
Tak dla ochłodzenia. Po prawej Lodowy z Małym Lodowym. Sam nie wiem jak na nie wszedłem.
Ostatni bliski rzut oka na grań Łaźnych Skał.
Jak się rzekło zostało nam zejście w lewo, zboczem do szlaku niebieskiego. Jakoś nikt nie zaproponował powrotu granią do punktu wyjścia.
Tak więc schodzimy. Liście umilają zejście.
Zastosowałem doskonały styl przemieszczania się. Z doskoku od drzewa do drzewa co by się na nich oprzeć. Taaa ... Okazało się, że niektóre z tych drzew są tam jako pułapki - nie są ukorzenione. No i sobie malowniczo poleciałem po spotkaniu z takowym. W ramach zemsty spalę tam kiedyś las.
Pa !
Po osiągnięciu szlaku kierujemy się w stronę widocznych za drzew ławeczek. Czas na zasłużony odpoczynek.
Tam byliśmy. Czy widzicie jak pięknie mieszają się iglaki z liściastymi ?
Kolejnym razem poprosimy o zdjęcie trójkowe na skale.
Taka ciekawostka.
Tatry podane na stół.
Pakujemy się i dalej w teren.
Plus / minus w tych okolicach zaczynają się tereny przez wieki zamieszkane przez Łemków. Ruś Szlachtowska. Jak wiadomo wojenne i powojenne wichry wszystko zmieniły. Zostały po nich zwykle łąki i wspomnienia. Tak samo jak w np pienińskiej Dolinie Białej Wody.
Łaźne Skałki i ławka wypoczynkowa.
Zostanę kiedyś kuracjuszem w tej miejscowości.
I znowu białe typy. Po prawej element Tatr Polskich.
Ta pokryta drzewami piramida to Rabsztyn. Nie poszliśmy na niego ponieważ w tym roku jeszcze z dwa razy wrócimy w Pieniny.
Przestrzeń się powiększa. I pierwsze ludzie piesze. Wcześniej mijała nas dwa razy biegaczka. W dwie strony.
Przyszedł czas co by rzucić okiem na pewien znany szczyt. Z innymi w okolicy.
Po lewej trójkątna Macelowa. Z przodu Golica. Pomiędzy nimi Łysina. Nad wszystkim czuwają Trzy Korony. Które mają pięć turni szczytowych.
Poszerzamy widok o np ( na prawo ) Zamkową Górę, Sokolicę, Czerteż. I pokonane Łaźne Skałki.
Co by nie chodzić za długo po polanach postanowiliśmy skręcić w prawo.
Auuuu !!! Tatry nad grzbietem Wysokiego Wierchu.
Chciałem zabrać na pamiątkę drogowskaz ale był nieporęczny.
Zabrałem co innego.
W Pieninach lubią samotne drzewa.
Tak wygląda Wysoki Wierch z okolic szczytu Durbaszki.
Pojawia się element beskidzko - żywiecki.
Na prawo od powyższych łąk, w 2012 roku, miała miejsce straszna tragedia. Jeden piorun zabił cztery osoby.
Idziemy dalej. Po naszej lewej leżakuje Beskid Sądecki.
Przed nami końcówka potyczki z pienińskimi szczytami.
Brzoza znalazła oparcie w iglakach.
Jesteśmy na Borsuczynach. Rozpoczynamy szarżę.
Pod Wiedniem husarze atakowali w dół.
Okolice Kapralowej Wysokiej. Ostatnie metry boju.
Czy widzisz te skały na zboczu ?
Cel wzięty - Wysoka, najwyższy szczyt Pienin, 1050 m. Na pierwszy widokowy ogień idą Trzy Korony.
Tatry nad Magurą Spiską.
Ładne mają tutaj polanki.
Trochę się zaczęło kłębić nad Tatrami. Po prawej widoczny Kozi Wierch.
Pięknie wcięta Dolina Szeroka w Tatrach Bielskich.
Po lewicy zalesionego zbocza Haligowskie Skały. Na drugim tle Żar.
Nowa Góra twarzą w twarz z Trzema Koronami.
Chmury atakują za Lodowych.
To oni. Dzielna Trójka Grzbietowa.
Ze łzami w oczach żegnamy się ze szczytem.
Schodzimy na Polanę pod Wysoką. Ładna skała jest nad nią.
W tle Radziejowa.
Tyle się ostało z "wzorcowej bacówki". Na polanie widać też inne ślady cywilizacji, np kamienne koryta. I ta polana była kiedyś zamieszkana.
Widać skały Wąwozu Homole.
I tutaj lubią samotne drzewa,
Nie poszliśmy przez Homole. Zeszliśmy Bukowinkami do Jaworek.
W planach mieliśmy powrót busem do Szczawnicy. Plan bardzo szybko się zrealizował. A to dlatego, że Krzysztof Zdobywca sprintem pognał za ruszającym z przystanku busem. Myśmy dołączyli i wręcz przegoniliśmy ustrojstwo na kołach. Nie miał szans - musiał się zatrzymać.
Wysiadamy w miasteczku i za pomocą nóg własnych docieramy do parkingu.
Po drodze po łyku.
Auto stało.
A my po prostu się cieszyliśmy z tej trasy. Wspaniała pogoda, eleganckie towarzystwo. Dla Kolegów większość trasy to nowość, ja pierwszy raz byłem w Orlicy i na Szafranówce. Około 19 km w nogach. W sam raz na piątkowe wyjście w teren.
Dziękuję za uwagę.
Idźcie w Pieniny - to są piękne góry, hale, wąwozy, miejscowości i zabytki.
Ave.
P.s. 1. Jakoś tak wyszło, że w drodze powrotnej jakieś góry się bieliły.
P.s. 2. To była moja trzynasta wycieczka w pierwszym kwartale roku 2024.
Idzie wiosna. Zima się oddala. Lato za rogiem. Jesień odpoczywa.
Po zremisowanym pojedynku z czeskim rysiem nabraliśmy wiatru w turystyczne żagle. W trzech Zdobywców zaplanowaliśmy wycieczkę w ciekawe góry. Przy okazji koledzy zapragnęli zdeptać najwyższą skałę w tamtej okolicy.
Co nam z tego wyszło ?
Bardzo fajna wyprawa.
W piątek , 29 marca tego roku, powstajemy radośni. Wg wszelkich wróżek pogodowych ma być cudnie. Chociaż różnie z tymi wizjami bywa ... Czyż nie, Rumburaku Cieszyński ?
Z pewnymi przygodami przekraczamy granicę w Korbielowie i ruszamy na południe. Znacie miły utwór muzyczny "South of heaven" ?
Takie widoki mają Słowacy na swoich drogach.
Patrzymy w bok, a tutaj takie typy.
Kominy Tylkowe na przedzie.
Od Giewontów do Bystrej. Pośrodku bielą się Czerwone Wierchy.
Tak. Na zdjęciu jest Czubik. Jak i też np. Raczkowa Czuba vel Jakubina i Starorobociańcki ( po słowacku Klin ). Drugi i trzeci szczyt Tatr Zachodnich pod względem wysokości.
Tak szybko pędziliśmy, że z rozpędu wpadliśmy na Gerlacha.
Czy też wg Was samotne drzewa są piękne ?
Wołowiec, Rohacz, Trzy Kopy na środku.
Podium Zachodnich. Ładnie widać też Niżnią Bystrę vel Zadnią Kopę.
Samotna brzoza patrzy na prawie całe Tatry Bielskie i piękne zestawienie szczytów w Wysokich. Lodowy udaje najwyższego. Łomnica po lewej. Obok niej dwa trójkątne ( z tego ujęcia ) Pyszne Durnie. Nad drzewem Jaworowy Mur czyli zwięczenie wspaniałej Doliny Jaworowej.
Fajne, nie ?
Jak widać po tym fotograficznym wstępie nasza wycieczka będzie w Małych Pieninach.
Po ponad dwóch godzinach dojeżdżamy do Szczawnicy ( Niżnej ). Pięknego miasteczka znanego tutaj z wielu ciekawych relacji. Pięknego miasteczka wstawionego pomiędzy Beskid Sądecki i Pieniny. Tego dnia nogi nasze poniosły nas w Pieniny. Te Małe.
Parkujemy na eleganckim parkingu w okolicy Dunajca.
Dla uwiarygodnienia moich słów zamieszczam zdjęcie rzeczonej rzeki.
Bulwarem nadrzecznym udajemy się w stronę odbicia do schroniska Orlica. W Pieninach schronisk za dużo nie ma więc warto je wszystkie odwiedzić.
Czekali na nas.
Czekali już od 1932 roku.
Wkraczamy do środka i przez najbliższe minuty mądrze rozmawiamy. Np o sprawach samochodowych. To tak na pierwszy odpoczynek.
Posileni duchowo ruszamy w bój. Z niebieskimi znakami na drzewach i skałach.
Pierwsze metry za schroniskiem. Jeszcze płaskie.
Ha ! Na tych strasznie stromych schodach i naturalnych podejściach zachowały się relikty jesieni.
Wkraczamy w zieleń. Mają tutaj strasznie zdziczałe krety.
Wchodzimy na grzbiet.
Wita nas taki widok. Widać Trzy Korony, Czertezik i Kurnikową Skałę.
Idziemy dalej na niebiesko. Po prawej mamy ( ogólnie mówiąc ) Słowację, po lewej Polskę.
Zostajemy zaskoczeni takimi typkami.
Fajnie widać obniżenie Szerokiej Przełęczy Bielskiej i dwa najwyższe szczyty Bielskich. Po prawej - Płaczliwa i Hawrań. Sam nie wiem jak tam wszedłem.
A tutaj zestaw najwyższych z Wysokich. Druga Łomnica, trzeci Lodowy, kolejny Durny. I "malutkie" przy nich Baranie Rogi.
Na środku Golica.
Ściany Nowego Wierchu są tak strome, że śnieg nie ma szans na nich osiąść.
No fajnie ale nie przyjechaliśmy tutaj żeby oglądać jakieś pobielone skały w oddali.
Do pracy, Bydlacy !
Pod górę.
Czy widzicie błysk w lewym oku Krzysztofa Zdobywcy ?
Szafranówka zdobyta. To był piękny początek naszej potyczki z pienińskimi szczytami.
Wymiana uprzejmości.
Dla odmiany - w dół.
Kolejny szczyt wzięty. Ma on podejrzaną nazwę - Witkula.
Wychodzimy na otwarty, pastwiskowy teren. Z szerokimi widokami. Np na Mogielice.
Pojawia się miejscowy zwierz. Z daleka wyglądał jak lis. Z bliska jak pies. Spogląda na niego Jarmuta z przekaźnikiem.
W tych okolicach niebieski szlak skręcił w prawo, wszedł w las i trawersował zbocze. Ale nie z nami takie numery, Bruner. Nasze czujne oczy wypatrzyły ścieżkę idąca w stronę prześwitu na grzbiecie.
I tak rozpoczęła się przygoda z Łaźnymi Skałami.
Płaczliwa Skała po prawej jak strażnik na straży Tatr.
Jatki nad lasem. Nad Jatkami np wyraźnie wcięta Barania Przełęcz.
Tam zaprowadzą nas nasze nogi.
Po pierwszym rzuceniu oczyma na okolicę poszliśmy na wschód. Jarosław Zdobywca był zachwycony.
Krzysztof Zdobywca przewodził. Sympatyczne urwisko.
Dobromił Zdobywca uwieczniał sytuację.
No dobrze. Na prawo nie bardzo, dalej na wschód też się za bardzo nie dało.
Tak dla ochłodzenia. Po prawej Lodowy z Małym Lodowym. Sam nie wiem jak na nie wszedłem.
Ostatni bliski rzut oka na grań Łaźnych Skał.
Jak się rzekło zostało nam zejście w lewo, zboczem do szlaku niebieskiego. Jakoś nikt nie zaproponował powrotu granią do punktu wyjścia.
Tak więc schodzimy. Liście umilają zejście.
Zastosowałem doskonały styl przemieszczania się. Z doskoku od drzewa do drzewa co by się na nich oprzeć. Taaa ... Okazało się, że niektóre z tych drzew są tam jako pułapki - nie są ukorzenione. No i sobie malowniczo poleciałem po spotkaniu z takowym. W ramach zemsty spalę tam kiedyś las.
Pa !
Po osiągnięciu szlaku kierujemy się w stronę widocznych za drzew ławeczek. Czas na zasłużony odpoczynek.
Tam byliśmy. Czy widzicie jak pięknie mieszają się iglaki z liściastymi ?
Kolejnym razem poprosimy o zdjęcie trójkowe na skale.
Taka ciekawostka.
Tatry podane na stół.
Pakujemy się i dalej w teren.
Plus / minus w tych okolicach zaczynają się tereny przez wieki zamieszkane przez Łemków. Ruś Szlachtowska. Jak wiadomo wojenne i powojenne wichry wszystko zmieniły. Zostały po nich zwykle łąki i wspomnienia. Tak samo jak w np pienińskiej Dolinie Białej Wody.
Łaźne Skałki i ławka wypoczynkowa.
Zostanę kiedyś kuracjuszem w tej miejscowości.
I znowu białe typy. Po prawej element Tatr Polskich.
Ta pokryta drzewami piramida to Rabsztyn. Nie poszliśmy na niego ponieważ w tym roku jeszcze z dwa razy wrócimy w Pieniny.
Przestrzeń się powiększa. I pierwsze ludzie piesze. Wcześniej mijała nas dwa razy biegaczka. W dwie strony.
Przyszedł czas co by rzucić okiem na pewien znany szczyt. Z innymi w okolicy.
Po lewej trójkątna Macelowa. Z przodu Golica. Pomiędzy nimi Łysina. Nad wszystkim czuwają Trzy Korony. Które mają pięć turni szczytowych.
Poszerzamy widok o np ( na prawo ) Zamkową Górę, Sokolicę, Czerteż. I pokonane Łaźne Skałki.
Co by nie chodzić za długo po polanach postanowiliśmy skręcić w prawo.
Auuuu !!! Tatry nad grzbietem Wysokiego Wierchu.
Chciałem zabrać na pamiątkę drogowskaz ale był nieporęczny.
Zabrałem co innego.
W Pieninach lubią samotne drzewa.
Tak wygląda Wysoki Wierch z okolic szczytu Durbaszki.
Pojawia się element beskidzko - żywiecki.
Na prawo od powyższych łąk, w 2012 roku, miała miejsce straszna tragedia. Jeden piorun zabił cztery osoby.
Idziemy dalej. Po naszej lewej leżakuje Beskid Sądecki.
Przed nami końcówka potyczki z pienińskimi szczytami.
Brzoza znalazła oparcie w iglakach.
Jesteśmy na Borsuczynach. Rozpoczynamy szarżę.
Pod Wiedniem husarze atakowali w dół.
Okolice Kapralowej Wysokiej. Ostatnie metry boju.
Czy widzisz te skały na zboczu ?
Cel wzięty - Wysoka, najwyższy szczyt Pienin, 1050 m. Na pierwszy widokowy ogień idą Trzy Korony.
Tatry nad Magurą Spiską.
Ładne mają tutaj polanki.
Trochę się zaczęło kłębić nad Tatrami. Po prawej widoczny Kozi Wierch.
Pięknie wcięta Dolina Szeroka w Tatrach Bielskich.
Po lewicy zalesionego zbocza Haligowskie Skały. Na drugim tle Żar.
Nowa Góra twarzą w twarz z Trzema Koronami.
Chmury atakują za Lodowych.
To oni. Dzielna Trójka Grzbietowa.
Ze łzami w oczach żegnamy się ze szczytem.
Schodzimy na Polanę pod Wysoką. Ładna skała jest nad nią.
W tle Radziejowa.
Tyle się ostało z "wzorcowej bacówki". Na polanie widać też inne ślady cywilizacji, np kamienne koryta. I ta polana była kiedyś zamieszkana.
Widać skały Wąwozu Homole.
I tutaj lubią samotne drzewa,
Nie poszliśmy przez Homole. Zeszliśmy Bukowinkami do Jaworek.
W planach mieliśmy powrót busem do Szczawnicy. Plan bardzo szybko się zrealizował. A to dlatego, że Krzysztof Zdobywca sprintem pognał za ruszającym z przystanku busem. Myśmy dołączyli i wręcz przegoniliśmy ustrojstwo na kołach. Nie miał szans - musiał się zatrzymać.
Wysiadamy w miasteczku i za pomocą nóg własnych docieramy do parkingu.
Po drodze po łyku.
Auto stało.
A my po prostu się cieszyliśmy z tej trasy. Wspaniała pogoda, eleganckie towarzystwo. Dla Kolegów większość trasy to nowość, ja pierwszy raz byłem w Orlicy i na Szafranówce. Około 19 km w nogach. W sam raz na piątkowe wyjście w teren.
Dziękuję za uwagę.
Idźcie w Pieniny - to są piękne góry, hale, wąwozy, miejscowości i zabytki.
Ave.
P.s. 1. Jakoś tak wyszło, że w drodze powrotnej jakieś góry się bieliły.
P.s. 2. To była moja trzynasta wycieczka w pierwszym kwartale roku 2024.