Diablęta i wiedźma w Górach Świętokrzyskich
: 2019-05-28, 16:40
W sumie to cierpię na chroniczny brak czasu, ale dawno nic nie wrzucałam, więc podzielę się relacją i fotkami (pewnie bardziej fotkami) z fajnej wycieczki mojej klasy w Góry Świętokrzyskie.
Trzy razy pod rząd organizowałam wycieczki w góry. W tym roku szkolnym od września uczniowie moi zarzekali się,że nie chcą gór, a jak przyszło do konkretów to stwierdzili,że jednak chcą, ale Góry Świętokrzyskie i najlepiej,żeby chodzenia po górach było niewiele. Skorzystałam więc z pomocy zaprzyjaźnionego biura turystycznego i wspólnie z właścicielką obmyślałyśmy co i jak.
Początek maja nie zapowiadał się optymistycznie pod względem pogody. Nawet zwykle niewtrącający się w moje sprawy mąż krytykował,że kto to jeździ na wycieczki z początkiem maja.Nie wiem, jakim cudem, ale pogoda udała nam się super. Pierwszego i trzeciego dnia świeciło słoneczko i było całkiem ciepło. Środkowy dzień był gorszy, bo wiało(przecie to kieleckie, więc musi)i było dość zimno, ale deszczu zero.
Pierwszy dzień tak w skrócie.
Najpierw Jaskinia Raj, z której fotek nie mam, bo ich robić nie wolno. Później przechodzimy spacerkiem do Centrum Neandertalczyka. Słuchawki na uszy i każdy zwiedza w swoim tempie. Tam już fotki robić wolno, ale nie za bardzo jest co fotografować.
Kolejnym punktem są ruiny średniowiecznego zamku w Chęcinach.Chłopców najbardziej interesują narzędzia tortur na dziedzińcu, więc każdy obowiązkowo robi fotkę w dybach. Dziewczyny podziwiają krajobraz, ja zresztą podobnie. Z jednej strony ładna panorama gór, z drugiej widok na Chęciny. W punkcie centralnym kościół parafialny.
Po zakończeniu zwiedzania schodzimy w dół i przy kramach jest pierwszy postój na zakup pamiątek.Później wsiadamy w naszego busika i jedziemy do miejscowości Sabat Krajno do Parku Rozrywki i Miniatur. Najpierw dziesięciominutowy seans w kinie 6D. Trzymamy się foteli, które chwieją się i trzęsą. Dziewczyny piszczą, bo wyłażące z ekranu kościotrupy i duchy wyciągają po nie swoje piszczele. Ogólnie sporo fajnych emocji. Później z przewodnikiem idziemy zwiedzać. Jeszcze wcześniej wdajemy się w dyskusję z papugą, która miauczy i szczeka. Jeśli chodzi o sam park, położony jest bardzo ładnie, bo na wysokim pagórku, z widoczkami na góry. Makiety zabytków z całego świata. Zasadnicza różnica między parkiem z Krajna, a tym z Inwałdu jest taka,że tu nie ma makiet polskich budowli.Podobają nam się też altanki, w których można przyjemnie posiedzieć, ale my już nie za bardzo mamy na to czas.
Stamtąd do naszego ośrodka mamy tylko kilka kilometrów. Po obiadokolacji młodzież bierze piłę i idzie na podwórko. Do późnego wieczora grają w siatkówkę. Zostawiam ich pod opieką koleżanek i idę powłóczyć się po okolicy.W zasadzie nic ciekawego tam nie ma, taka zwykła kielecka wieś, nawet domów niewiele w pobliżu.
Dzień drugi. Rano po śniadaniu przyjeżdża do nas przewodnik. Zastanawiamy się trochę nad planem dnia, czy czegoś nie zmienić, bo jest dość zimno i mocno wieje. W dodatku ciemne chmury niczego dobrego nie wróżą, ale jak się okazuje , wszystko udaje się super zrealizować.Najpierw do miejscowości Święta Katarzyna. Idziemy chwilę szlakiem w kiedunku Łysicy, dokładnie do kapliczki i źródełka św. Franciszka.
Wracamy tą samą drogą i idziemy zwiedzać klasztor sióstr bernardynek, a w zasadzie tylko kościół, bo do klasztoru wstępu nie ma nikt.siostry obowiązuje surowa klauzura.
Nieopodal klasztoru znajduje się Muzeum Minerałów, w drodze do którego mijamy stare schronisko PTK.
Zwiedzanie Muzeum Minerałów jest sprawą bardzo fajną, bo oprócz typowego oprowadzania przewodnik pokazuje jak wygląda szlifowanie kamieni szlachetnych.Poza tym w pierwszym pomieszczeniu znajduje się spore stoisko z biżuterią, więc dziewczyny kupują sobie kolczyki, wisiorki i inne drobiazgi, ja oczywiście również ( ładne wyroby, ale dosyć drogie).
Wracamy na parking i wyruszamy do Nowej Słupii, skąd idziemy na Łysą Górę czy jak kto woli na Święty Krzyż.
Zwiedzanie klasztoru trwa krótko i udajemy się na platformę widokową, żeby zobaczyć gołoborze.Kolejka jak przed wyjściem na Trzy Korony, czekamy z pół godziny i wreszcie możemy podziwiać widoki.
Schodzimy niebieską ścieżką dydaktyczną do Huty Szklanej. Tam przy parkingu dłuższy postój i zakup następnych pamiątek.W moim plecaku ląduje świecąca i skrzecząca czarownica, będzie do kompletu z tą , którą kupiłam w tym samym miejscu jakieś 6 lat temu. W karczmie obok zjadamy smaczny obiad i ruszamy do Osady Średniowiecznej, w której uczniowie mają okazję zobaczyć , jak dawniej żyli i pracowali ludzie. Odwiedzamy chatę kowala, garncarza, tkaczki, zielarki... Na koniec degustacja podpłomyków z żurawiną.
Wczesnym wieczorkiem wracamy do ośrodka. Po krótkim odpoczynku mamy ognisko, a w zasadzie całą imprezę z ciastami, racuchami i innymi smakołykami.
Resztę wrzucę w wolnej chwili
Trzy razy pod rząd organizowałam wycieczki w góry. W tym roku szkolnym od września uczniowie moi zarzekali się,że nie chcą gór, a jak przyszło do konkretów to stwierdzili,że jednak chcą, ale Góry Świętokrzyskie i najlepiej,żeby chodzenia po górach było niewiele. Skorzystałam więc z pomocy zaprzyjaźnionego biura turystycznego i wspólnie z właścicielką obmyślałyśmy co i jak.
Początek maja nie zapowiadał się optymistycznie pod względem pogody. Nawet zwykle niewtrącający się w moje sprawy mąż krytykował,że kto to jeździ na wycieczki z początkiem maja.Nie wiem, jakim cudem, ale pogoda udała nam się super. Pierwszego i trzeciego dnia świeciło słoneczko i było całkiem ciepło. Środkowy dzień był gorszy, bo wiało(przecie to kieleckie, więc musi)i było dość zimno, ale deszczu zero.
Pierwszy dzień tak w skrócie.
Najpierw Jaskinia Raj, z której fotek nie mam, bo ich robić nie wolno. Później przechodzimy spacerkiem do Centrum Neandertalczyka. Słuchawki na uszy i każdy zwiedza w swoim tempie. Tam już fotki robić wolno, ale nie za bardzo jest co fotografować.
Kolejnym punktem są ruiny średniowiecznego zamku w Chęcinach.Chłopców najbardziej interesują narzędzia tortur na dziedzińcu, więc każdy obowiązkowo robi fotkę w dybach. Dziewczyny podziwiają krajobraz, ja zresztą podobnie. Z jednej strony ładna panorama gór, z drugiej widok na Chęciny. W punkcie centralnym kościół parafialny.
Po zakończeniu zwiedzania schodzimy w dół i przy kramach jest pierwszy postój na zakup pamiątek.Później wsiadamy w naszego busika i jedziemy do miejscowości Sabat Krajno do Parku Rozrywki i Miniatur. Najpierw dziesięciominutowy seans w kinie 6D. Trzymamy się foteli, które chwieją się i trzęsą. Dziewczyny piszczą, bo wyłażące z ekranu kościotrupy i duchy wyciągają po nie swoje piszczele. Ogólnie sporo fajnych emocji. Później z przewodnikiem idziemy zwiedzać. Jeszcze wcześniej wdajemy się w dyskusję z papugą, która miauczy i szczeka. Jeśli chodzi o sam park, położony jest bardzo ładnie, bo na wysokim pagórku, z widoczkami na góry. Makiety zabytków z całego świata. Zasadnicza różnica między parkiem z Krajna, a tym z Inwałdu jest taka,że tu nie ma makiet polskich budowli.Podobają nam się też altanki, w których można przyjemnie posiedzieć, ale my już nie za bardzo mamy na to czas.
Stamtąd do naszego ośrodka mamy tylko kilka kilometrów. Po obiadokolacji młodzież bierze piłę i idzie na podwórko. Do późnego wieczora grają w siatkówkę. Zostawiam ich pod opieką koleżanek i idę powłóczyć się po okolicy.W zasadzie nic ciekawego tam nie ma, taka zwykła kielecka wieś, nawet domów niewiele w pobliżu.
Dzień drugi. Rano po śniadaniu przyjeżdża do nas przewodnik. Zastanawiamy się trochę nad planem dnia, czy czegoś nie zmienić, bo jest dość zimno i mocno wieje. W dodatku ciemne chmury niczego dobrego nie wróżą, ale jak się okazuje , wszystko udaje się super zrealizować.Najpierw do miejscowości Święta Katarzyna. Idziemy chwilę szlakiem w kiedunku Łysicy, dokładnie do kapliczki i źródełka św. Franciszka.
Wracamy tą samą drogą i idziemy zwiedzać klasztor sióstr bernardynek, a w zasadzie tylko kościół, bo do klasztoru wstępu nie ma nikt.siostry obowiązuje surowa klauzura.
Nieopodal klasztoru znajduje się Muzeum Minerałów, w drodze do którego mijamy stare schronisko PTK.
Zwiedzanie Muzeum Minerałów jest sprawą bardzo fajną, bo oprócz typowego oprowadzania przewodnik pokazuje jak wygląda szlifowanie kamieni szlachetnych.Poza tym w pierwszym pomieszczeniu znajduje się spore stoisko z biżuterią, więc dziewczyny kupują sobie kolczyki, wisiorki i inne drobiazgi, ja oczywiście również ( ładne wyroby, ale dosyć drogie).
Wracamy na parking i wyruszamy do Nowej Słupii, skąd idziemy na Łysą Górę czy jak kto woli na Święty Krzyż.
Zwiedzanie klasztoru trwa krótko i udajemy się na platformę widokową, żeby zobaczyć gołoborze.Kolejka jak przed wyjściem na Trzy Korony, czekamy z pół godziny i wreszcie możemy podziwiać widoki.
Schodzimy niebieską ścieżką dydaktyczną do Huty Szklanej. Tam przy parkingu dłuższy postój i zakup następnych pamiątek.W moim plecaku ląduje świecąca i skrzecząca czarownica, będzie do kompletu z tą , którą kupiłam w tym samym miejscu jakieś 6 lat temu. W karczmie obok zjadamy smaczny obiad i ruszamy do Osady Średniowiecznej, w której uczniowie mają okazję zobaczyć , jak dawniej żyli i pracowali ludzie. Odwiedzamy chatę kowala, garncarza, tkaczki, zielarki... Na koniec degustacja podpłomyków z żurawiną.
Wczesnym wieczorkiem wracamy do ośrodka. Po krótkim odpoczynku mamy ognisko, a w zasadzie całą imprezę z ciastami, racuchami i innymi smakołykami.
Resztę wrzucę w wolnej chwili