wyjazd narciarski na Kotelnicę
: 2018-01-09, 19:21
Przyszła zima, a wraz z nią jednodniowe rodzinne wyjazdy narciarskie na Podtatrze. Ja, jako jedyny z naszej czteroosobowej rodziny nie złapałem bakcyla narciarskiego, niemniej chętnie się na takie wycieczki wybieram, zawsze miło jest spędzić dzień na świeżym, zimowym powietrzu i zrobić sobie mały spacer po okolicy. Jako że wyjazdy są zwykle w rejon Białki Tatrzańskiej, zawsze jest okazja do nacieszenia oczu górskimi widokami i realizacji pasji fotograficznej.
Tym razem pojechaliśmy na Kotelnicę w Białce Tatrzańskiej. Kotelnica jest fajnym miejscem na wycieczki, oprócz bardzo rozbudowanej sieci wyciągów narciarskich oferuje możliwość spaceru grzbietem w stronę południową, poprzez Jankulakowski Wierch i Wysoki Wierch oraz widoki na Gorce, Pieniny i Tatry z dominującymi w ich pejzażu z tego miejsca Tatrami Bielskimi.
Tego dnia warunki narciarskie na Kotelnicy były dobre, te stoki są zawsze dobrze i profesjonalnie przygotowane, co widać zwłaszcza, jak się popatrzy na leżącą po drugiej stronie Białki trasę na Litwince Grapie. Pogoda rano była „interesująca", chmury się ciekawie układały nad Tatrami. Na grzbiecie Kotelnicy śniegu było mało, dominowało błotko i rozrzucony po polach nawóz naturalny.
Jak wspomniałem wcześniej, o poranku nad Tatrami chmury układały się w interesujący sposób, postanowiłem zmierzyć się z tematem i pokazać pejzaż tatrzański w dramatyczny sposób, przywodzący na myśl scenerię z „Władcy Pierścieni" lub „Gry o Tron".
wał chmur nad Lubaniem
Później chmury zakryły już niebo w sposób bardziej jednolity, w ciągu dnia zaczęło dodatkowo lekko mżyć, pogoda się zrobiła w sam raz na siedzenie w karczmie, co również może być miłe
na górnej stacji wyciągu na Kotelnicę
Jako że to był koniec grudnia, to i dzień był krótki. Moi narciarze kupili sobie sześciogodzinne karnety, co oznaczało, że zakończą jazdę już po zmroku, przy sztucznym oświetleniu. Ja, gdy już zaczynało zmierzchać, zacząłem schodzić z Kotelnicy wzdłuż głównego wyciągu. Po wcześniejszych opadach nie było już śladu, niebo się lekko zaróżowiło, na stoku włączono sztuczne oświetlenie. Jak wspominałem wielokrotnie w poprzednich wpisach, lubię te minuty, gdzie dzień miesza się z nocą i noc ze dniem - są one wspaniałym momentem na wykonanie interesujących fotografii. Zresztą, nie odkrywam Ameryki, o tzw. złotej i niebieskiej godzinie można poczytać w każdym poradniku fotografii krajobrazowej. I tym razem zakończenie dnia było efektowne.
Termy Bania, na drugim planie stok na Litwince Grapie
Sebastian Słota
serdecznie zapraszam na mojego bloga, link w profilu