Pienińsko-beskidzka trzydniówka
: 2016-06-28, 11:06
To w zasadzie była wycieczka mojej czwartej klasy.Program autorski wychowawczyni
. I trochę nerwów, jak z pogodą, bo prognozy były różne, trochę kombinacji, jak to wymyślić,żeby było fajnie, miło, atrakcyjnie i żeby mi się dzieciaki do gór nie zniechęciły.
Do Jaworek przyjeżdżamy chwilę po dziesiątej. Pogoda taka sobie, ale bez deszczu. Szybkie rozpakowywanie bagaży, przebieranie się i busik zawozi nas do Szczawnicy. A stamtąd żółtym szlakiem wiadomo gdzie
Najpierw więc Bryjarka i moje niekończące się opowieści o szczytach Beskidu Sądeckiego i o tym skąd na Bryjarce wziął się krzyż.
Później powrót na szlak i dalej w górę aż do wiadomego schroniska.
Gospodarz wita nas bardzo miło. kupujemy odznaki , dzieciaki zamawiają lody. robimy sobie dłuższy postój. Z coraz większym niepokojem jednak spoglądam na niebo, bo zaczynają nadciągać coraz ciemniejsze chmury. Wracamy do Szczawnicy, a po drodze chmury rozłażą się i wychodzi słoneczko.
Zatrzymujemy się na Placu Dietla, odwiedzamy pijalnię i robimy sobie dłuższy spacerek Drogą Pienińską. Na koniec rekreacja w parku, a potem busik zawozi nas do Jaworek. Po obiadokolacji dzieciaki odpoczywają w pokojach, a ja zostawiam koleżankę na posterunku, a sama idę na spacer do Czarnej Wody. A tam cichutko, milutko i takie widoki:
Nadchodząca burza przegania mnie jednak z tego uroczego miejsca, więc wracam do mojej dość krzykliwej piętnastki, która jednak na szczęście szybko zasypia. I tak całkiem przyjemnie mija nam pierwszy dzień wycieczki.
Do Jaworek przyjeżdżamy chwilę po dziesiątej. Pogoda taka sobie, ale bez deszczu. Szybkie rozpakowywanie bagaży, przebieranie się i busik zawozi nas do Szczawnicy. A stamtąd żółtym szlakiem wiadomo gdzie
Najpierw więc Bryjarka i moje niekończące się opowieści o szczytach Beskidu Sądeckiego i o tym skąd na Bryjarce wziął się krzyż.
Gospodarz wita nas bardzo miło. kupujemy odznaki , dzieciaki zamawiają lody. robimy sobie dłuższy postój. Z coraz większym niepokojem jednak spoglądam na niebo, bo zaczynają nadciągać coraz ciemniejsze chmury. Wracamy do Szczawnicy, a po drodze chmury rozłażą się i wychodzi słoneczko.
Zatrzymujemy się na Placu Dietla, odwiedzamy pijalnię i robimy sobie dłuższy spacerek Drogą Pienińską. Na koniec rekreacja w parku, a potem busik zawozi nas do Jaworek. Po obiadokolacji dzieciaki odpoczywają w pokojach, a ja zostawiam koleżankę na posterunku, a sama idę na spacer do Czarnej Wody. A tam cichutko, milutko i takie widoki:
Nadchodząca burza przegania mnie jednak z tego uroczego miejsca, więc wracam do mojej dość krzykliwej piętnastki, która jednak na szczęście szybko zasypia. I tak całkiem przyjemnie mija nam pierwszy dzień wycieczki.