13.08.2015. "Nie" dla przygód w Pieninach
: 2015-08-14, 18:12
W tych rejonach byłam do tej pory dwa razy. Pierwszy - wiosną, z moimi uczniami - wtedy goniła nas burza i deszcz. Drugi - podczas zlotu. Każdy obfitował w przygody. Tym razem jednak przygód nie było. Doszukuję się tutaj spisku
Wycieczkę zaczęłam dosyć późno, jako że planowałam nocować, a droga, którą zaplanowałam na ten dzień była dosyć krótka. Jeszcze w autobusie zastanawiałam się dokąd iść, bo planów było kilka, ale ostatecznie pojechałam do Jaworek i stamtąd ruszyłam do Wąwozu Homole.
Tutaj grzecznie przeskakiwałam z mostka na mostek, chociaż spokojnie można było iść obok nich, gdyż stan wody jest bardzo mały. Niektórzy ludzie szli na przełaj Ja jako miłośnik kładek byłam nieugięta
Czasem na mostkach, które mają być ułatwieniem, pojawiały się białe, bufiaste utrudnienia, które trzeba było zgrabnie omijać!
Czasem z mostków wskakiwałam na urocze ścieżynki, aby iść dalej do celu.
Przeciskając się między tłumami turystów, podziwiałam także skały.
Wszystko po to, by dotrzeć tutaj...
Było spoooro ludzi. Dopiero na szlaku na Wysoką zaczęło się przerzedzać, ale mimo wszystko dość mocna grupa parła pod górę. Ja konsekwentnie w sandałach Pełne buty miałam przywiązane do plecaka i w razie czego miałam je zmienić, ale pamiętałam, że szlak jest dosyć przyzwoity Przebiorę się w treki, jak skończą się upały!
Po drodze mijałam bazę namiotową, ale herbata i kawa mnie nie interesowały, więc nie wstępowałam.
Tutaj zaczęły się pierwsze widoki, ale słabe. Widać, że temperatury zdecydowanie nie sprzyjają widoczności Nie mam szczęścia do Wysokiej!
Parłam więc naprzód.
Ale mimo wszystko co jakiś czas obracałam się, żeby obejrzeć to, co mam za plecami, a przy okazji napić się wody, której wzięłam chyba jakby za mało.
Zaczęły się pojawiać pierwsze chmury Było ich co niemiara!
Nie pamiętałam, że na Wysoką jest aż tyle drogi W towarzystwie jednak inaczej się idzie niż samemu... Oszukałam więc pewnego pana, mówiąc mu, że maksymalnie pół godziny będzie jeszcze dreptał, po czym szliśmy chyba pełną godzinę ;-p
Ale nareszcie pojawiły się pierwsze sygnały zbliżającego się szczytu!
Aż w końcu dotarłam na miejsce! Widoczność była tak średnia, że wyjście na Wysoki Wierch już sobie odpuściłam. Resztę rzeczy będę sobie odpuszczać w dalszej drodze
Pamiątkowe zdjęcie z widokiem na Tatry
Zamulone Trzy Korony
...i idę dalej! Na razie ku Szafranówce! Chmury coraz większe!
Las coraz gęstszy!
Leniuch coraz bardziej się nasila!
...a Trzy Korony niezmiennie tak samo zamglone
Pod Durbaszką jeszcze nie odbijałam, trochę za wcześnie. Kawałek jeszcze przejdę.
Zastanawiałam się, czy nie zejść do Szlachtowej...
...ale grzecznie kroczyłam dalej niebieskim szlakiem.
Nawet zwierzęta tego dnia były jakieś takie leniwe.
Postanowiłam jednak dotrzeć na Palenicę, a stamtąd do Szczawnicy. Poszłam zatem dalej.
Szafranówka już blisko!
Tutaj też na nowo pojawiły się tłumy, których wcześniej na szlaku nie było. Nie bez powodu! W końcu można tu wyjechać kolejką!
Ja zatrzymałam się tylko na zimne "piwo", które wlało mi się w 15 minut :o
Stąd ruszyłam już na dół. Jeden z turystów martwił się o moje kolana, gdyż zejście jest bardzo strome. Ostatecznie zignorowałam ów pana i ruszyłam. Zejście od górnej stacji do dolnej zajęło mi 15 minut. Po co ci ludzie jadą? ;p
Na dole przy rzece tłumy kąpały się w wodzie. Jeszcze nie wiedzieli, że zaraz poleci na nich woda z góry
Do Szczawnicy dotarłam ja. Dotarł też deszcz. Nie padał długo, ale jak widać deszcz mnie lubi. Z początkowymi planami nocowania wygrała jednak potrzeba towarzystwa, więc czym prędzej wróciłam do domu, do rodziny
Zwyczajnie Wysoka
Wycieczkę zaczęłam dosyć późno, jako że planowałam nocować, a droga, którą zaplanowałam na ten dzień była dosyć krótka. Jeszcze w autobusie zastanawiałam się dokąd iść, bo planów było kilka, ale ostatecznie pojechałam do Jaworek i stamtąd ruszyłam do Wąwozu Homole.
Tutaj grzecznie przeskakiwałam z mostka na mostek, chociaż spokojnie można było iść obok nich, gdyż stan wody jest bardzo mały. Niektórzy ludzie szli na przełaj Ja jako miłośnik kładek byłam nieugięta
Czasem na mostkach, które mają być ułatwieniem, pojawiały się białe, bufiaste utrudnienia, które trzeba było zgrabnie omijać!
Czasem z mostków wskakiwałam na urocze ścieżynki, aby iść dalej do celu.
Przeciskając się między tłumami turystów, podziwiałam także skały.
Wszystko po to, by dotrzeć tutaj...
Było spoooro ludzi. Dopiero na szlaku na Wysoką zaczęło się przerzedzać, ale mimo wszystko dość mocna grupa parła pod górę. Ja konsekwentnie w sandałach Pełne buty miałam przywiązane do plecaka i w razie czego miałam je zmienić, ale pamiętałam, że szlak jest dosyć przyzwoity Przebiorę się w treki, jak skończą się upały!
Po drodze mijałam bazę namiotową, ale herbata i kawa mnie nie interesowały, więc nie wstępowałam.
Tutaj zaczęły się pierwsze widoki, ale słabe. Widać, że temperatury zdecydowanie nie sprzyjają widoczności Nie mam szczęścia do Wysokiej!
Parłam więc naprzód.
Ale mimo wszystko co jakiś czas obracałam się, żeby obejrzeć to, co mam za plecami, a przy okazji napić się wody, której wzięłam chyba jakby za mało.
Zaczęły się pojawiać pierwsze chmury Było ich co niemiara!
Nie pamiętałam, że na Wysoką jest aż tyle drogi W towarzystwie jednak inaczej się idzie niż samemu... Oszukałam więc pewnego pana, mówiąc mu, że maksymalnie pół godziny będzie jeszcze dreptał, po czym szliśmy chyba pełną godzinę ;-p
Ale nareszcie pojawiły się pierwsze sygnały zbliżającego się szczytu!
Aż w końcu dotarłam na miejsce! Widoczność była tak średnia, że wyjście na Wysoki Wierch już sobie odpuściłam. Resztę rzeczy będę sobie odpuszczać w dalszej drodze
Pamiątkowe zdjęcie z widokiem na Tatry
Zamulone Trzy Korony
...i idę dalej! Na razie ku Szafranówce! Chmury coraz większe!
Las coraz gęstszy!
Leniuch coraz bardziej się nasila!
...a Trzy Korony niezmiennie tak samo zamglone
Pod Durbaszką jeszcze nie odbijałam, trochę za wcześnie. Kawałek jeszcze przejdę.
Zastanawiałam się, czy nie zejść do Szlachtowej...
...ale grzecznie kroczyłam dalej niebieskim szlakiem.
Nawet zwierzęta tego dnia były jakieś takie leniwe.
Postanowiłam jednak dotrzeć na Palenicę, a stamtąd do Szczawnicy. Poszłam zatem dalej.
Szafranówka już blisko!
Tutaj też na nowo pojawiły się tłumy, których wcześniej na szlaku nie było. Nie bez powodu! W końcu można tu wyjechać kolejką!
Ja zatrzymałam się tylko na zimne "piwo", które wlało mi się w 15 minut :o
Stąd ruszyłam już na dół. Jeden z turystów martwił się o moje kolana, gdyż zejście jest bardzo strome. Ostatecznie zignorowałam ów pana i ruszyłam. Zejście od górnej stacji do dolnej zajęło mi 15 minut. Po co ci ludzie jadą? ;p
Na dole przy rzece tłumy kąpały się w wodzie. Jeszcze nie wiedzieli, że zaraz poleci na nich woda z góry
Do Szczawnicy dotarłam ja. Dotarł też deszcz. Nie padał długo, ale jak widać deszcz mnie lubi. Z początkowymi planami nocowania wygrała jednak potrzeba towarzystwa, więc czym prędzej wróciłam do domu, do rodziny
Zwyczajnie Wysoka