Ze Szlachtowej do Leśnicy
: 2015-07-27, 12:03
Po nocnych burzach miała być piękna niedziela. Miała być...
Budzimy się przed szóstą. Niebo w chmurach. Jedziemy. Niebo w chmurach. Szczawa-kropi. Krościenko-pada. Szczawnica-leje. Humory do bani. W milczeniu jemy śniadanie w naszej ulubionej przytulnej knajpce. Pijemy herbatę.Wychodzę co chwilę sprawdzać pogodę. Przed dziesiątą ustaje. Chmury podnoszą się. Bus. Prawie pusty. Kierunek Szlachtowa. Wysiadamy.
Żółty szlak.Idziemy. Dwie tony błota, pierwsza pod jednym butem, druga pod drugim. Łąka. Czyścimy buty, żeby można iść w nich dalej. Zmierzamy w stronę Wysokiego Wierchu. Puściutko. Pewnie trzeba być maniakiem,żeby w taką pogodę wyłazić w góry.
Zbliżenie na Trzy Korony
Na Przehybę
Na Jarmutę
I jeszcze na zabudowania Szlachtowej z cerkwią przekształconą w kościół rzymskokatolicki
Zbliżamy się do Wysokiego Wierchu.
Dalej żółtym, w dół na słowacką stronę w kierunku Przełęczy pod Tokarnią czyli Lesnickego Sedla. I gdy tak schodzimy, staje się cud. Chmury rozstępują się, odsłania się błękitne niebo i zaczyna świecić słońce.Taką pogodę mamy już do samego końca wycieczki. A szlak w tej części jest bardzo widokowy.
Rabsztyn
W dole zabudowania wsi Wielki Lipnik
I już z góry patrzymy na Lesnické sedlo
Dostrzegamy zarys Tatr, niestety nad nimi dzisiaj mgła.
Pasą się baranki.Sielanka.
I już jesteśmy na Przełęczy. Jest tutaj parking, są ławki dla turystów i budka z pamiątkami, piwem i...kofolą! No to nabywam- wiadomo.Od razu dwie butelki.
Miły Słowak prowadzący budkę wychodzi z nami pogadać.No to sobie rozmawiamy jakieś 20 minut.Później ruszamy dalej czerwonym szlakiem. A na tym szlaku to jest tak:
Przed wejściem do lasu miejsce na odpoczynek. Zresztą po słowackiej stronie co kawałek można spotkać ławki. Siadamy na małą chwilkę.Kanapki, kofola.
Dalej szlak prowadzi przez las. Monotonnie dość-raz trochę w górę , raz w dół. Po drodze kilka formacji skalnych, raczej niezbyt ciekawych. Jedna z nich:
Później skręcamy na szlak zielony. Idziemy lasem, głównie w błocie. Nareszcie wychodzimy na otwartą przestrzeń i dostrzegamy zabudowania wsi Leśnica. Szlak w pewnym miejscu się urywa i nie wiadomo co dalej, bo są dwie drogi. Wybieramy oczywiście tę niewłaściwą, która zaprowadza nas w pole. Idziemy przez łąkę to tej właściwej drogi i po chwili jesteśmy w Leśnicy.
Zrobili nowy szyld.
I wyremontowali Chatę Pieniny. Nie podoba nam się.
Na szlaku nie spotkaliśmy ani jednej osoby, a tu całe tłumy. Robimy zakupy w sklepiku, który przenieśli do małego budynku obok i znikamy. Wracamy Drogą Pienińską, jak dla mnie najbardziej męczący fragment dzisiejszej wycieczki. Zatrzymujemy się jeszcze na koniec na mostku nad Grajcarkiem. Słońce właśnie schowało się za chmuty, ale teraz to guzik nas to obchodzi.
Po obiadku, a właściwie kolacji ruszamy do domu. I fajnie było.
Budzimy się przed szóstą. Niebo w chmurach. Jedziemy. Niebo w chmurach. Szczawa-kropi. Krościenko-pada. Szczawnica-leje. Humory do bani. W milczeniu jemy śniadanie w naszej ulubionej przytulnej knajpce. Pijemy herbatę.Wychodzę co chwilę sprawdzać pogodę. Przed dziesiątą ustaje. Chmury podnoszą się. Bus. Prawie pusty. Kierunek Szlachtowa. Wysiadamy.
Żółty szlak.Idziemy. Dwie tony błota, pierwsza pod jednym butem, druga pod drugim. Łąka. Czyścimy buty, żeby można iść w nich dalej. Zmierzamy w stronę Wysokiego Wierchu. Puściutko. Pewnie trzeba być maniakiem,żeby w taką pogodę wyłazić w góry.
Zbliżenie na Trzy Korony
Na Przehybę
Na Jarmutę
I jeszcze na zabudowania Szlachtowej z cerkwią przekształconą w kościół rzymskokatolicki
Zbliżamy się do Wysokiego Wierchu.
Dalej żółtym, w dół na słowacką stronę w kierunku Przełęczy pod Tokarnią czyli Lesnickego Sedla. I gdy tak schodzimy, staje się cud. Chmury rozstępują się, odsłania się błękitne niebo i zaczyna świecić słońce.Taką pogodę mamy już do samego końca wycieczki. A szlak w tej części jest bardzo widokowy.
Rabsztyn
W dole zabudowania wsi Wielki Lipnik
I już z góry patrzymy na Lesnické sedlo
Dostrzegamy zarys Tatr, niestety nad nimi dzisiaj mgła.
Pasą się baranki.Sielanka.
I już jesteśmy na Przełęczy. Jest tutaj parking, są ławki dla turystów i budka z pamiątkami, piwem i...kofolą! No to nabywam- wiadomo.Od razu dwie butelki.
Miły Słowak prowadzący budkę wychodzi z nami pogadać.No to sobie rozmawiamy jakieś 20 minut.Później ruszamy dalej czerwonym szlakiem. A na tym szlaku to jest tak:
Przed wejściem do lasu miejsce na odpoczynek. Zresztą po słowackiej stronie co kawałek można spotkać ławki. Siadamy na małą chwilkę.Kanapki, kofola.
Dalej szlak prowadzi przez las. Monotonnie dość-raz trochę w górę , raz w dół. Po drodze kilka formacji skalnych, raczej niezbyt ciekawych. Jedna z nich:
Później skręcamy na szlak zielony. Idziemy lasem, głównie w błocie. Nareszcie wychodzimy na otwartą przestrzeń i dostrzegamy zabudowania wsi Leśnica. Szlak w pewnym miejscu się urywa i nie wiadomo co dalej, bo są dwie drogi. Wybieramy oczywiście tę niewłaściwą, która zaprowadza nas w pole. Idziemy przez łąkę to tej właściwej drogi i po chwili jesteśmy w Leśnicy.
Zrobili nowy szyld.
I wyremontowali Chatę Pieniny. Nie podoba nam się.
Na szlaku nie spotkaliśmy ani jednej osoby, a tu całe tłumy. Robimy zakupy w sklepiku, który przenieśli do małego budynku obok i znikamy. Wracamy Drogą Pienińską, jak dla mnie najbardziej męczący fragment dzisiejszej wycieczki. Zatrzymujemy się jeszcze na koniec na mostku nad Grajcarkiem. Słońce właśnie schowało się za chmuty, ale teraz to guzik nas to obchodzi.
Po obiadku, a właściwie kolacji ruszamy do domu. I fajnie było.