Długi weekend w Liptowie
: 2025-07-07, 19:12
Dzień 1:
W drodze do Liptowskiego Mikulasza
1. Muzeum Wsi Liptowskiej w Pribylinie
Skansen znajdujący się u podnóża Tatr Zachodnich gromadzi budynki z terenu Liptowa, w dużej części pochodzące z terenów zalanych przez sztuczny zbiornik Liptovska Mara, choć znajdują się tu również rekonstrukcje budynków, ale wykonane z autentycznych starych materiałów. Nawet kibelek prezentuje się stylowo z zewnątrz
W środku oczywiście kafelki, słowacki sanepid czuwa.
Przy wejściu znajduje się budynek starej karczmy, w której obecnie działa restauracja. Pod koniec wycieczki idę tam na obiad, pewnym dysonansem jest dla mnie podanie go w plastikowych naczyniach, myślałem że ten zwyczaj minął wraz z COVID-em, tym bardziej że na terenie skansenu jest bieżąca woda. Dziwne.

po lewej karczma

kibelek
Możemy znaleźć w skansenie liczne wiejskie domostwa, warsztat kowala, szkołę, budynek straży pożarnej. Wszystkie one są wyposażone w sprzęty domowego użytku i niezbędne narzędzia, które to można obejrzeć po wejściu do sieni poszczególnych domów - same pomieszczenia można oglądać tylko przez bramkę. Ekspozycja jest ciekawa i różnorodna, można zapoznać z codziennym życiem mieszkańców Liptowa, zastanawia mnie tylko jedna rzecz: w domach są bardzo niskie stropy. 100 lat temu ludzie byli niższi, ale aż tak? Pewnie tak się budowało, a niską chatę też było łatwiej ogrzać zimą.







budynek straży pożarnej

szkoła z zewnątrz

szkoła w środku

Dwa duże obiekty dominujące zdecydowanie w zabudowie to kamienny wczesnogotycki kościół pw. Marii Dziewicy oraz renesansowo-gotycki dwór przeniesiony ze wsi Pariżovice. Dwór (kasztel) jest najstarszą zachowaną ziemiańską siedzibą w Liptowie i związany jest z królem Maciejem Korwinem, a w kościele można podziwiać fragmenty pierwotnych malowideł ściennych z XIV i XV wieku. Szkoda, że nie można ich zwiedzić wewnątrz bez przewodnika (wejścia są zabezpieczone kratą), zwłaszcza fragment kościoła widziany zza kraty wygląda potencjalnie interesująco.



Kościół jest otoczony niskim murem. Nie jest kościół warowny w rozumieniu siedmiogrodzkim, niemniej pewne skojarzenia przywodzi. Znajdujący się za murem niewielki cmentarz oraz stojący przy wejściu przydrożny krzyż z ukrzyżowanym Jezusem tworzą klimat tego miejsca.




Za kościołem znajduje się druga część ekspozycji poświęcona działającej od czasów I wojny światowej kolejce wąskotorowej zwanej Považską Lesną Železnicą. Kursowała ona u podnóża tutejszych gór z licznymi odgałęzieniami do dolin, a łączna długość torów wynosiła 107 km. Jej głównym celem był transport drewna z okolicznych lasów, transportowała też żwir z Doliny Świdowskiej. W 1932 roku został uruchomiony transport osobowy na odcinku Liptowski Hradok – Liptowska Tepliczka. Szczyt popularności i wydajności kolejka osiągnęła w latach pięćdziesiątych XX wieku, ale jak wiele tego typu kolejek wąskotorowych, nie wytrzymała konkurencji z transportem drogowym. Sukcesywnie były wyłączane jej różne fragmenty, a ostatecznie została zlikwidowana w 1972 roku. Tory oraz tabor kolejowy niszczały i były rozkradane, ale w latach 2002-2003 część taboru oraz tory kolejowe długości niecałego kilometra przeniesiono na tyły skansenu i uruchomiono w 2004 turystyczne przejazdy tą kolejką.
Początkowa stacja kolejki zwie się Dedina. Wg informacji na rozkładzie jazdy wiszącym przy peronie kolejka kursuje od czerwca do września w soboty i niedziele, a dodatkowo w wakacje w piątki. Dziś jest czwartek, wprawdzie święto (Boże Ciało), niemniej wg rozkładu kolejka dziś nie jeździ. Niemniej udaje mi, bo zgodnie z rozkładem jazdy przyjeżdża - jeden wagonik i mała spalinowa lokomotywa. Na razie jestem sam, pani „konduktorka" mówi, że jak zbierze się kilka osób, to kolejka pojedzie. Mam szczęście, bo za chwilę dociera mała grupa i w piątkę wyruszamy na przejażdżkę do drugiej stacji.



Pociąg jedzie wolno, wagon się niemiłosiernie trzęsie, klimat co się zowie.

Końcowa stacja kolejki zwana Depo to jednocześnie mini-ekspozycja kolejowa, znajduje się tu kilka starych lokomotyw oraz plansze opisujące historię starej kolejki wąskotorowej.




Do skansenu wracam pieszo, drogą prowadzącą mniej więcej równolegle do torów kolejowych.

Po drodze zaglądam na znajdujące się niewielkie jezioro i absolutnie niepotrzebnie wybudowaną przy nim wieżę widokową, z której nie widać nic, bo wszystko przysłaniają drzewa.


Na koniec jeszcze stary młyn - aktualnie w rekonstrukcji, czyli nieudostępniony do zwiedzania, wspominany na wstępie obiad w tutejszej restauracji i koniec zwiedzania.

2. Liptowski Hradok
Niewielkie miasteczko (ok. 7 tys. mieszkańców). Nie ma tu wiele do zwiedzania, w centrum miasta znajduje się arboretum, ale podobno żadna rewelacja. Głównym powodem, dla którego przyjeżdżam tutaj, jest widokowa skałka znajdująca się przy rondzie oraz leżące pod nią niewielkie jeziorko i zamek. Ze skałki widać Tatry, Góry Choczańskie i niewielką część Tatr Niżnych.





Jeziorko jest ładnie zagospodarowane, jest alejka parkowa i kilka ławeczek. Przy jeziorze stoi pomnik upamiętniający pochodzących stąd poległych w I (zdecydowana większość) i II wojnie światowej oraz wykonany z żelaza model katedry gotyckiej, a na jeziorze znajdują się dwie wyspy, z czego na mniejszej, skalistej stoi kapliczka św. Jana Nepomucena.






Po drugiej jeziora znajduje się niewielki zamek, datujący swą historię od XIV wieku, od XVIII wieku będący siedzibą różnych urzędów. Obecnie jest własnością prywatną, mieści się w nim niewielki hotel. Wg aktualnych informacji obiekt można zwiedzać raz w tygodniu, w sobotę, wejścia grupowe są o godzinach 10, 12, 14, ewentualnie w grupie ponad 20 osób po wcześniejszym umówieniu z obsługą hotelu.


Przy rondzie znajduje się też budynek zwany Villa Vitalis, zdecydowanie popadający w ruinę

3. Liptowski Jan
Niewielka słowacka wieś o stosunkowo bogatej historii oraz o uzdrowiskowej teraźniejszości. We wsi można obejrzeć 17 dworów i kaszteli ziemiańskich, zachowanych w różnym stanie. Niektóre są odremontowane, a niektóre puste, ogrodzone i niedostępne.


W centrum wsi znajduje się kościół św. Jana Chrzciciela, pierwotnie zbudowany w XIV wieku w stylu gotyckim, potem wielokrotnie przebudowywany (ostatni raz po pożarze w 1907 roku). Z zewnątrz wygląda ładnie, ale prawdziwym skarbem jest jego wnętrze - stare, można by powiedzieć, lekko zaniedbane, z licznymi malowidłami ściennymi. Kościół wygląda na stale otwarty i dobrze, bo to wnętrze naprawdę ma niezły klimat. Przy tym kościele znajduje się płatny parking (5 euro za dzień), płatny przez internet (na szczęście można zapłacić w sąsiednim Centrum Informacji Turystycznej). Płatne przez internet parkingi to coraz częstszy widok na Słowacji, na szczęście tu jeszcze można zaoszczędzić 5 euro parkując za darmo przy pobliskim kościele ewangelickim.




Obok kościoła, w małym białym domku znajduje się niewielkie muzeum górnictwa i kowalstwa (Podzemie Pod Veżami). Wejście do muzeum tylko w grupie o pełnej godzinie. Dziś grupę tworzę tylko ja.




Główną atrakcją wsi, do której zmierza najwięcej turystów, jest położony niedaleko od kościoła naturalny basen z wodą termalną. Woda ma temperaturę 19-23 stopni, nie jest zbyt gorąca jak na źródła termalne, ale zawiera w sobie liczne związki siarki mające bogate właściwości lecznicze, pomagające m.in. w leczeniu chorób skóry, czy stawów.
Podłużny zbiornik ma kilkanaście metrów długości, znajduje się tam nawet niewielkie naturalne jacuzzi z bąbelkami, woda ze zbiornika wpływa do potoku przepływającego przez wieś, a wokół basenu jest sporo miejsca do leżenia na trawie. Silny zapach siarkowodoru wyczuwalny już kilkadziesiąt metrów od basenu, z czasem staje się coraz mniej uciążliwy. Obok basenu jest też ujęcie wody, gdzie można nabrać ją do picia.


Po drugiej stronie potoku na wzgórzu stoi niewielka (jak to na Słowacji) wieża widokowa, z której można oglądać wieś i okolicę z góry.


Dalej na południe znajduje się nowsza, uzdrowiskowa część wsi z hotelami, pensjonatami oraz pamiętający lata minione kompleks basenów termalnych z wodą o temperaturze 27-28 stopni Celcjusza (bez szału).
W Liptowskim Mikulaszu jestem wieczorem. Taki mam widok z okna:

c.d.n.
W drodze do Liptowskiego Mikulasza
1. Muzeum Wsi Liptowskiej w Pribylinie
Skansen znajdujący się u podnóża Tatr Zachodnich gromadzi budynki z terenu Liptowa, w dużej części pochodzące z terenów zalanych przez sztuczny zbiornik Liptovska Mara, choć znajdują się tu również rekonstrukcje budynków, ale wykonane z autentycznych starych materiałów. Nawet kibelek prezentuje się stylowo z zewnątrz
Przy wejściu znajduje się budynek starej karczmy, w której obecnie działa restauracja. Pod koniec wycieczki idę tam na obiad, pewnym dysonansem jest dla mnie podanie go w plastikowych naczyniach, myślałem że ten zwyczaj minął wraz z COVID-em, tym bardziej że na terenie skansenu jest bieżąca woda. Dziwne.
po lewej karczma
kibelek
Możemy znaleźć w skansenie liczne wiejskie domostwa, warsztat kowala, szkołę, budynek straży pożarnej. Wszystkie one są wyposażone w sprzęty domowego użytku i niezbędne narzędzia, które to można obejrzeć po wejściu do sieni poszczególnych domów - same pomieszczenia można oglądać tylko przez bramkę. Ekspozycja jest ciekawa i różnorodna, można zapoznać z codziennym życiem mieszkańców Liptowa, zastanawia mnie tylko jedna rzecz: w domach są bardzo niskie stropy. 100 lat temu ludzie byli niższi, ale aż tak? Pewnie tak się budowało, a niską chatę też było łatwiej ogrzać zimą.
budynek straży pożarnej
szkoła z zewnątrz
szkoła w środku
Dwa duże obiekty dominujące zdecydowanie w zabudowie to kamienny wczesnogotycki kościół pw. Marii Dziewicy oraz renesansowo-gotycki dwór przeniesiony ze wsi Pariżovice. Dwór (kasztel) jest najstarszą zachowaną ziemiańską siedzibą w Liptowie i związany jest z królem Maciejem Korwinem, a w kościele można podziwiać fragmenty pierwotnych malowideł ściennych z XIV i XV wieku. Szkoda, że nie można ich zwiedzić wewnątrz bez przewodnika (wejścia są zabezpieczone kratą), zwłaszcza fragment kościoła widziany zza kraty wygląda potencjalnie interesująco.
Kościół jest otoczony niskim murem. Nie jest kościół warowny w rozumieniu siedmiogrodzkim, niemniej pewne skojarzenia przywodzi. Znajdujący się za murem niewielki cmentarz oraz stojący przy wejściu przydrożny krzyż z ukrzyżowanym Jezusem tworzą klimat tego miejsca.
Za kościołem znajduje się druga część ekspozycji poświęcona działającej od czasów I wojny światowej kolejce wąskotorowej zwanej Považską Lesną Železnicą. Kursowała ona u podnóża tutejszych gór z licznymi odgałęzieniami do dolin, a łączna długość torów wynosiła 107 km. Jej głównym celem był transport drewna z okolicznych lasów, transportowała też żwir z Doliny Świdowskiej. W 1932 roku został uruchomiony transport osobowy na odcinku Liptowski Hradok – Liptowska Tepliczka. Szczyt popularności i wydajności kolejka osiągnęła w latach pięćdziesiątych XX wieku, ale jak wiele tego typu kolejek wąskotorowych, nie wytrzymała konkurencji z transportem drogowym. Sukcesywnie były wyłączane jej różne fragmenty, a ostatecznie została zlikwidowana w 1972 roku. Tory oraz tabor kolejowy niszczały i były rozkradane, ale w latach 2002-2003 część taboru oraz tory kolejowe długości niecałego kilometra przeniesiono na tyły skansenu i uruchomiono w 2004 turystyczne przejazdy tą kolejką.
Początkowa stacja kolejki zwie się Dedina. Wg informacji na rozkładzie jazdy wiszącym przy peronie kolejka kursuje od czerwca do września w soboty i niedziele, a dodatkowo w wakacje w piątki. Dziś jest czwartek, wprawdzie święto (Boże Ciało), niemniej wg rozkładu kolejka dziś nie jeździ. Niemniej udaje mi, bo zgodnie z rozkładem jazdy przyjeżdża - jeden wagonik i mała spalinowa lokomotywa. Na razie jestem sam, pani „konduktorka" mówi, że jak zbierze się kilka osób, to kolejka pojedzie. Mam szczęście, bo za chwilę dociera mała grupa i w piątkę wyruszamy na przejażdżkę do drugiej stacji.
Pociąg jedzie wolno, wagon się niemiłosiernie trzęsie, klimat co się zowie.
Końcowa stacja kolejki zwana Depo to jednocześnie mini-ekspozycja kolejowa, znajduje się tu kilka starych lokomotyw oraz plansze opisujące historię starej kolejki wąskotorowej.
Do skansenu wracam pieszo, drogą prowadzącą mniej więcej równolegle do torów kolejowych.
Po drodze zaglądam na znajdujące się niewielkie jezioro i absolutnie niepotrzebnie wybudowaną przy nim wieżę widokową, z której nie widać nic, bo wszystko przysłaniają drzewa.
Na koniec jeszcze stary młyn - aktualnie w rekonstrukcji, czyli nieudostępniony do zwiedzania, wspominany na wstępie obiad w tutejszej restauracji i koniec zwiedzania.
2. Liptowski Hradok
Niewielkie miasteczko (ok. 7 tys. mieszkańców). Nie ma tu wiele do zwiedzania, w centrum miasta znajduje się arboretum, ale podobno żadna rewelacja. Głównym powodem, dla którego przyjeżdżam tutaj, jest widokowa skałka znajdująca się przy rondzie oraz leżące pod nią niewielkie jeziorko i zamek. Ze skałki widać Tatry, Góry Choczańskie i niewielką część Tatr Niżnych.
Jeziorko jest ładnie zagospodarowane, jest alejka parkowa i kilka ławeczek. Przy jeziorze stoi pomnik upamiętniający pochodzących stąd poległych w I (zdecydowana większość) i II wojnie światowej oraz wykonany z żelaza model katedry gotyckiej, a na jeziorze znajdują się dwie wyspy, z czego na mniejszej, skalistej stoi kapliczka św. Jana Nepomucena.
Po drugiej jeziora znajduje się niewielki zamek, datujący swą historię od XIV wieku, od XVIII wieku będący siedzibą różnych urzędów. Obecnie jest własnością prywatną, mieści się w nim niewielki hotel. Wg aktualnych informacji obiekt można zwiedzać raz w tygodniu, w sobotę, wejścia grupowe są o godzinach 10, 12, 14, ewentualnie w grupie ponad 20 osób po wcześniejszym umówieniu z obsługą hotelu.
Przy rondzie znajduje się też budynek zwany Villa Vitalis, zdecydowanie popadający w ruinę
3. Liptowski Jan
Niewielka słowacka wieś o stosunkowo bogatej historii oraz o uzdrowiskowej teraźniejszości. We wsi można obejrzeć 17 dworów i kaszteli ziemiańskich, zachowanych w różnym stanie. Niektóre są odremontowane, a niektóre puste, ogrodzone i niedostępne.
W centrum wsi znajduje się kościół św. Jana Chrzciciela, pierwotnie zbudowany w XIV wieku w stylu gotyckim, potem wielokrotnie przebudowywany (ostatni raz po pożarze w 1907 roku). Z zewnątrz wygląda ładnie, ale prawdziwym skarbem jest jego wnętrze - stare, można by powiedzieć, lekko zaniedbane, z licznymi malowidłami ściennymi. Kościół wygląda na stale otwarty i dobrze, bo to wnętrze naprawdę ma niezły klimat. Przy tym kościele znajduje się płatny parking (5 euro za dzień), płatny przez internet (na szczęście można zapłacić w sąsiednim Centrum Informacji Turystycznej). Płatne przez internet parkingi to coraz częstszy widok na Słowacji, na szczęście tu jeszcze można zaoszczędzić 5 euro parkując za darmo przy pobliskim kościele ewangelickim.
Obok kościoła, w małym białym domku znajduje się niewielkie muzeum górnictwa i kowalstwa (Podzemie Pod Veżami). Wejście do muzeum tylko w grupie o pełnej godzinie. Dziś grupę tworzę tylko ja.
Główną atrakcją wsi, do której zmierza najwięcej turystów, jest położony niedaleko od kościoła naturalny basen z wodą termalną. Woda ma temperaturę 19-23 stopni, nie jest zbyt gorąca jak na źródła termalne, ale zawiera w sobie liczne związki siarki mające bogate właściwości lecznicze, pomagające m.in. w leczeniu chorób skóry, czy stawów.
Podłużny zbiornik ma kilkanaście metrów długości, znajduje się tam nawet niewielkie naturalne jacuzzi z bąbelkami, woda ze zbiornika wpływa do potoku przepływającego przez wieś, a wokół basenu jest sporo miejsca do leżenia na trawie. Silny zapach siarkowodoru wyczuwalny już kilkadziesiąt metrów od basenu, z czasem staje się coraz mniej uciążliwy. Obok basenu jest też ujęcie wody, gdzie można nabrać ją do picia.
Po drugiej stronie potoku na wzgórzu stoi niewielka (jak to na Słowacji) wieża widokowa, z której można oglądać wieś i okolicę z góry.
Dalej na południe znajduje się nowsza, uzdrowiskowa część wsi z hotelami, pensjonatami oraz pamiętający lata minione kompleks basenów termalnych z wodą o temperaturze 27-28 stopni Celcjusza (bez szału).
W Liptowskim Mikulaszu jestem wieczorem. Taki mam widok z okna:
c.d.n.