Widokowa Orawa
: 2024-11-11, 23:03
Po udanej sobocie w paśmie Policy nabrałem chęci na coś oryginalnego w niedzielę - nieznane tereny na słowackiej Orawie.
Jedziemy do miejscowości Oravský Biely Potok, parkujemy przy cmentarzu. Po drodze pogoda była okropna, wszystko w mgłach, przymrozki do -7 stopni. Jednak pod sam koniec wyjechaliśmy z mgieł i nagle pogoda zrobiła się śliczniusia. Pełne słońce, jesienne kolorki i mróz.
Najpierw idziemy żołtym szlakiem na Bane (943 m).
Modrzewie dają radę.
Sporo widać. Pasmo Policy, gdzie byliśmy wczoraj - Okrąglica, Urwanica, a z mgieł wyłania się Uhlisko (860 m), gdzie kiedyś byliśmy z Sebastianem.
Mała Fatra.
A my sobie idziemy na Kopec.
Widoki obniżają tempo marszu
Kopec (1251 m) - najwyższa góra wycieczki - widoków brak, jak na Czuplu
Ale kawałek dalej pojawiają się Tatry.
Po drodze robimy postój w bacówce.
Fajne miejsce. Na stole leżą batoniki i karteczka, z której wynika, że można się częstować. Przeterminowane zaledwie 3 miesiące, więc biorę nieśmiało jednego - przepyszny, choć Ukochana twierdzi, że trochę zjełczały. Już miałem iść po drugiego, ale przyszli ludzie, więc się pohamowałem.
Jeden koleś mówił coś o piwie i wszedł w wysokie trawy, po chwili pojawił się z dwoma sześciopakami. Zostałem poczęstowany Piwo czekało od lata. Było zmrożone, ale pod bacówką, gdzie opierało się słońce zrobiło się upalnie, więc piwko smakowało wybornie.
Zrobiło się przyjemnie, że aż nie chciało się opuszczać tego miejsca. Koleś częstował piwem wszystkich, którzy przechodzili obok. Słowacka gościnność przebija polską
No ale trzeba było iść dalej...
C.D.N.
Jedziemy do miejscowości Oravský Biely Potok, parkujemy przy cmentarzu. Po drodze pogoda była okropna, wszystko w mgłach, przymrozki do -7 stopni. Jednak pod sam koniec wyjechaliśmy z mgieł i nagle pogoda zrobiła się śliczniusia. Pełne słońce, jesienne kolorki i mróz.
Najpierw idziemy żołtym szlakiem na Bane (943 m).
Modrzewie dają radę.
Sporo widać. Pasmo Policy, gdzie byliśmy wczoraj - Okrąglica, Urwanica, a z mgieł wyłania się Uhlisko (860 m), gdzie kiedyś byliśmy z Sebastianem.
Mała Fatra.
A my sobie idziemy na Kopec.
Widoki obniżają tempo marszu
Kopec (1251 m) - najwyższa góra wycieczki - widoków brak, jak na Czuplu
Ale kawałek dalej pojawiają się Tatry.
Po drodze robimy postój w bacówce.
Fajne miejsce. Na stole leżą batoniki i karteczka, z której wynika, że można się częstować. Przeterminowane zaledwie 3 miesiące, więc biorę nieśmiało jednego - przepyszny, choć Ukochana twierdzi, że trochę zjełczały. Już miałem iść po drugiego, ale przyszli ludzie, więc się pohamowałem.
Jeden koleś mówił coś o piwie i wszedł w wysokie trawy, po chwili pojawił się z dwoma sześciopakami. Zostałem poczęstowany Piwo czekało od lata. Było zmrożone, ale pod bacówką, gdzie opierało się słońce zrobiło się upalnie, więc piwko smakowało wybornie.
Zrobiło się przyjemnie, że aż nie chciało się opuszczać tego miejsca. Koleś częstował piwem wszystkich, którzy przechodzili obok. Słowacka gościnność przebija polską
No ale trzeba było iść dalej...
C.D.N.