Czy via ferrata z pieskiem to dobry pomysł?
: 2024-07-29, 00:17
Tytuł to typowy clickbajt
To oczywiście zły pomysł i na tym mógłbym zakończyć wpis... ale jak już zacząłem, to może warto nieco przybliżyć temat.
Przeglądając mapę w poszukiwaniu ciekawych miejsc na wycieczkę mój wzrok padł na północne tereny Małej Fatry Luczańskiej. Jakieś kółko się wyklarowało. Zobaczyłem, że na samym początku jest coś z boku szlaku - Via Ferrata Hoblík. Pomyślałem, że może warto byłoby zobaczyć to ustrojstwo z bliska.
Część I - Via Ferrata Hoblík
Bierzemy urlop na piąteczek i zamiast się wyspać wstajemy o 4 i jedziemy do miejscowości Višňové koło Żyliny. Wchodzimy szeroką drogą w dolinę szlakiem niebieskim.
Z tego szlaku trzeba odbić ścieżką w lewo. Nie ma żadnych oznaczeń. Niczego co wskazywałoby, że jest tam coś ciekawego.
Bardzo strome podejście serpentynkami. Oznaczeń brak, trzeba iść na czuja.
Nabieramy wysokości, po drugiej stronie doliny słońce pięknie oświetla Valientov diel (828 m). Plan był taki, że jak wymiękniemy na ferracie, to spróbujemy tam coś podziałać.
Robi się trochę straszno. Spore przepaście.
Jeden z wariantów ścieżki prowadził do takiej ścianki. Ukochana od razu zaznaczyła, że nie idzie. Tobi poszedł na rekonesans, ale nie udało mu się wyjść, więc ja też odpuściłem. Prawdopodobnie to tylko jakiś punkt widokowy.
Inny wariant ścieżki prowadził pod wielką pionową ścianę.
To było to, stanęliśmy pod via ferratą Hoblík. Są tam dwie drogi. W internecie opisane jako krótkie, ale ciekawe. Wizualnie trudność przerosła moje wyobrażenia. Wcześniej miałem jeszcze pomysł, że może coś tam popróbuję, ale na miejscu nie miałem zamiaru się nawet do tego zbliżać. Raczej nie ma co podchodzić bez sprzętu i umiejętności.
Widok nieco z boku.
Bazując na doświadczeniach z Jury, wiem że często wystarczy poszukać łatwiejszej drogi, żeby gdzieś wyjść. Tutaj było podobnie. Ferraty można obejść. Są nawet liny zabezpieczające. Normalnie ta droga służy do schodzenia tym, którzy wyjdą ferratami.
W ten oto sposób stanęliśmy na górze ferraty.
Tobi sobie mógł spojrzeć co go ominęło
Zresztą Ukochana również
Ja jeszcze zerknąłem na tą teoretycznie prostszą drogę, która nie idzie przewieszką. Myślę, że bez butów wspinaczkowych nie ma co nawet próbować. Czyli to są rzeczy całkowicie nie dla mnie.
Jeszcze widoczek na Valientov diel.
I ostatnie szerokie ujęcie w stronę przewieszki. Nie, to zdecydowanie nie dla nas.
Natomiast coś w sam raz dla nas to próba dojścia na szczyt. Czuliśmy, że jesteśmy już blisko, więc trzeba spróbować. Teren zachęcająco się wypłaszczał
Czy się uda? Czy przeżyliśmy? Czy był wypadek? A może spotkaliśmy niedźwiedzia?
Odpowiedzi na te pytania już w następnej części, dostępnej tylko dla użytkowników premium (czyli tych którzy opłacili składkę na forum).
C.D.N.
To oczywiście zły pomysł i na tym mógłbym zakończyć wpis... ale jak już zacząłem, to może warto nieco przybliżyć temat.
Przeglądając mapę w poszukiwaniu ciekawych miejsc na wycieczkę mój wzrok padł na północne tereny Małej Fatry Luczańskiej. Jakieś kółko się wyklarowało. Zobaczyłem, że na samym początku jest coś z boku szlaku - Via Ferrata Hoblík. Pomyślałem, że może warto byłoby zobaczyć to ustrojstwo z bliska.
Część I - Via Ferrata Hoblík
Bierzemy urlop na piąteczek i zamiast się wyspać wstajemy o 4 i jedziemy do miejscowości Višňové koło Żyliny. Wchodzimy szeroką drogą w dolinę szlakiem niebieskim.
Z tego szlaku trzeba odbić ścieżką w lewo. Nie ma żadnych oznaczeń. Niczego co wskazywałoby, że jest tam coś ciekawego.
Bardzo strome podejście serpentynkami. Oznaczeń brak, trzeba iść na czuja.
Nabieramy wysokości, po drugiej stronie doliny słońce pięknie oświetla Valientov diel (828 m). Plan był taki, że jak wymiękniemy na ferracie, to spróbujemy tam coś podziałać.
Robi się trochę straszno. Spore przepaście.
Jeden z wariantów ścieżki prowadził do takiej ścianki. Ukochana od razu zaznaczyła, że nie idzie. Tobi poszedł na rekonesans, ale nie udało mu się wyjść, więc ja też odpuściłem. Prawdopodobnie to tylko jakiś punkt widokowy.
Inny wariant ścieżki prowadził pod wielką pionową ścianę.
To było to, stanęliśmy pod via ferratą Hoblík. Są tam dwie drogi. W internecie opisane jako krótkie, ale ciekawe. Wizualnie trudność przerosła moje wyobrażenia. Wcześniej miałem jeszcze pomysł, że może coś tam popróbuję, ale na miejscu nie miałem zamiaru się nawet do tego zbliżać. Raczej nie ma co podchodzić bez sprzętu i umiejętności.
Widok nieco z boku.
Bazując na doświadczeniach z Jury, wiem że często wystarczy poszukać łatwiejszej drogi, żeby gdzieś wyjść. Tutaj było podobnie. Ferraty można obejść. Są nawet liny zabezpieczające. Normalnie ta droga służy do schodzenia tym, którzy wyjdą ferratami.
W ten oto sposób stanęliśmy na górze ferraty.
Tobi sobie mógł spojrzeć co go ominęło
Zresztą Ukochana również
Ja jeszcze zerknąłem na tą teoretycznie prostszą drogę, która nie idzie przewieszką. Myślę, że bez butów wspinaczkowych nie ma co nawet próbować. Czyli to są rzeczy całkowicie nie dla mnie.
Jeszcze widoczek na Valientov diel.
I ostatnie szerokie ujęcie w stronę przewieszki. Nie, to zdecydowanie nie dla nas.
Natomiast coś w sam raz dla nas to próba dojścia na szczyt. Czuliśmy, że jesteśmy już blisko, więc trzeba spróbować. Teren zachęcająco się wypłaszczał
Czy się uda? Czy przeżyliśmy? Czy był wypadek? A może spotkaliśmy niedźwiedzia?
Odpowiedzi na te pytania już w następnej części, dostępnej tylko dla użytkowników premium (czyli tych którzy opłacili składkę na forum).
C.D.N.