Wycieczka na Nosal
: 2024-06-24, 17:33
Dobry wieczór.
Rok się zbliża do połowy. Ruch turystyczny ok, człek porusza się od morderczych Karkonoszy do milusich Niskich. Bywał w innych częściach Sudetów, w kolejnych Beskidach, w Pieninach, Gorcach, Fatrach, a nawet w Tatrach. Tylko, że w tych Tatrach to tak nie za wiele razy.
Tak więc trzeba było ruszyć w Tatry. Co by nie szarżować za bardzo, jako cel obraliśmy delikatny szczyt Nosal. Tak mi znajomi mówili ... "Nosal, znasz, na pewno wyjdziesz, my też". No dobrze. Znam, byłem, wiem że widoki z niego są ładne. Wsiadamy w auto i w miarę szybko jesteśmy w Zakopanem i szybka tura na wierzchołek. Łatwe, prawda ?
Taaa ...
Towarzystwo zaczyna szukać chętnych. "Muszą być osoby pewne, weterany, chodzące wcześniej po Alpach, Karpatach i innych gadach". "Degustujące i potrafiące wytrwać w wspólnym gronie kilka dni". "Upał ma być nie straszny, przewyższenia niegroźne, skała nie może przeszkadzać".
Trochę mnie to zmroziło. Tak to za młodu szykowałem się na demoniczne szczyty w groźnych Alpach.
Nic to. Dalej byłem zaciekawiony. "To byśmy lecieli z Krakowa. Bagaż trzeba przemyśleć, sprzęt mądrze przygotować". Pamiętam, że co do sprzętu to na Nosalu miałem kiedyś dwa kieliszki i buteleczkę. "Pięć osób ? Tak, łatwiej będzie nam auto wynająć". Oooo ... Coś te Tatry się lekko zmieniły.
Mimo lekkiego szoku zgadzam się na wyjazd. Skład osobowy : Gosia, Jola, Jarek, Tadek i ja. Jarek to Jarron, ja to Dobromił. Klasyczny skład młodzieżowy - jest jedna osoba młodsza ode mnie.
Od słowa do słowa, od dnia do dnia dotarliśmy do 14 czerwca tego roku. Jedziemy w Tatry. Tylko czemu w stronę Krakowa ...
'To nowa droga, krótsza. Będziemy szybko".
Aha ...
Jedziemy, po prawicy widzimy Klasztor Kamedułów i "zamek" na Przegorzałach. Gdzie my jedziemy ? "Przez Balice będzie najszybciej" No dobrze, nie liczy się droga, liczy się zdobycie celu. A Nosal warty jest poświęcenia.
Taaa ... Oddajemy auto na parking i udajemy się do sporego budynku z dużą ilością osób mocno obładowanych bagażami. Wszyscy na Nosal ? No nie do końca.
W okolicach godziny 17 pakujemy się do ... samolotu. W sumie to latałem nad Tatrami balonem , to mogę i samolotem.
Ustrojstwo stało na płycie.
Wchodzimy. Zasiadam w rzędzie 30, miejsca A. Ha ! Toż to przy oknie ! Będę widział Tatry !
Złośliwy samolot opóźnił start o 60 minut. A tam, Tatry nie uciekną.
I polecieliśmy. Okno w Boeingu 737 - 800 było lekko "zaciemnione" ale coś dało się zobaczyć.
Reklama przewoźnika.
Zbliżamy się do lądowania.
W sumie to nie wiedziałem, że w Zakopanem otwarli lotnisko cywilne. Bo Poprad to nie był.
Wita nas z 26 stopni, błękitne niebo, piękna roślinność i radosny chaos. Czy uwierzycie, że zamiast do Zakopanego ten wredny pilot uprowadził nas do Salonik ! ? ! ?
Jestem znokautowany.
Okazuje się , że to był spisek. Zostałem wywieziony na zatracenie do Grecji. Nie wiem dlaczego ...
Złośliwce nawet załatwiły wynajęte auto co by mnie po okolicy wozić. Zawieźli do niejakiej Katerini.
"Tutaj będziemy leżakować. I wiedz, chamie, że jesteśmy w Macedonii ! I to Środkowej".
Więzienie wyglądało strasznie. Trzy sypialnie, dwie łazienki, dwie jadalnie i jedna weranda ze stołem. Do tortur. Pierwszej nocy byłem torturowany przez kilka godzin.
Gdy wreszcie pozwolono mi się udać na spoczynek to miałem straszliwe sny. Widziałem morze. Dwa i pół kilometra od więzienia. Cudem przeżyłem tę noc.
Poranek był mordercą. Słońce, dziwne rośliny, szubrawcy ucieszeni.
"I co, bydlawcze ? Tatr ci się zachciało ? Nosala ? No to go będziesz miał".
Zadrżałem. Dla uspokojenia atmosfery udaliśmy się do sklepu spożywczego. Był około 200 metrów od "apartamentu". I, o dziwo, był doskonale zaopatrzony. Nawet były napoje o nazwie "wino". Nabyliśmy. Ja dla otarcia łez.
"Pakujemy się. Dość tego siedzenia. Pakuj do plecaka trzy litry wody i kask. I inne niezbędne elementy". Trzy litry ? Tyle to ja w tygodniu wypijam. Czy mam być wysłany na pustynię ? Na szczęście widzę, że i oprawcy biorą tyle wody i kaski na okrutne łby.
Ruszamy wynajętym autem. Podobno mamy wyjechać na 1050 m n.p.m. , a obecnie jesteśmy na około 24 metry nad poziomem morza. Egejskiego z imienia.
"Patrz w prawo !".
Patrzę.
"Tam jest Nosal. Bądź dzielny".
Ło curva ...
Wznosimy się autem jak balonem. Tylko inaczej kończymy - parkujemy przed ustrojstwem o nazwie Prionia. Bar, parking, stacja ratunkowa i źródło wody. Ludzie wręcz z niego chlali tak jakby to była ostatnia woda przed ... No właśnie przed czym !
"Chciałeś Nosal to idź. Jak dojdziesz do budynków z tabliczką "schronisko Spilios Agapitos" to się zatrzymaj. Tam śpimy".
Poszliśmy.
To Jarron.
Piknik pod Wiszącą Skałą.
To dlatego tak chlali z tego źródła.
Spotkaliśmy ptactwo.
Inne ustrojstwo.
Małp zielonych nie było.
Były za to drzewa rosnące bardzo wysoko.
Bydlak się ukrył.
Dolina się zbiega.
Las się kończy.
Ha ! Nie jest źle, widać cel dnia.
"Czy widzisz ten grzebień na zboczu ? Tam cel twój się kryje wśród chmur".
Trochę tutaj biało.
Po 3 godzinach i 32 minutach wkraczamy na płaskowyż zwany Balkonem. Tam bytuje schronisko Spilios Agapitos. Leżakuje ono tam od 1931 i jest pierwszym schroniskiem zbudowanym w masywie ... Nazwa jest tak straszna, że teraz nie odważę się jej napisać.
Czy widzicie drzewa ? Jesteśmy na 2 100 m ( taka informacja jest na tabliczce na ścianie jednego z budynków schroniska, podobno wg najnowszych pomiarów powinno być 2 060 m ).
Dla równowagi rzut oka na 0 metrów nad poziomem morza - Morze Egejskie przy Litochoro.
Pracownicy.
Schronisko jest bardzo ciekawie zbudowane. To kilka budynków opartych na kamiennych murach, miejsce na namioty, wielkie zbiorniki na wodę. I jednoznaczne zasady przebywania tam.
"Ciesz się !".
Cieszyłem się.
Po zapoznaniu sie z kulinariami, zasadami, piesami i widokami zostajemy wprowadzeni na pokoje. Znaczy się jeden pokój 6 - osobowy w bocznym budynku. Jako szósty leżakował tam osobnik angielskojęzyczny wspominający bieganie po Krakowie. Jako sportowiec , a nie pijak.
Do pomieszczeń schroniska można wejść tylko w klapkach lub sandałach ( poza pierwszą salą będącą barem i miejscem przechowywania zbędnych, przy ataku na ... Nosal, rzeczy ). Cena noclegu to 13 euro z Alpen, 18 bez. Serdecznie pozdrawiam PTTK. O godzinie 22 wyłączają generator prądu - latarki zalecane. Łazienki są ciekawe. Bez podziału na niewiasty i chłopaków, "małyszówki", woda w umywalkach radośnie zimna.
Jako przykładni turyści wypijamy pięć rodzajów napoi z baru i około ... 21 udajemy się na spoczynek. Jednak co Nosal to Nosal.
Tak kończy się 15 czerwca tego roku. Ja dalej jestem w szoku. Jak mogłem tak się podejść ! Owszem, lubię utwór muzyczny "Aleksander the Great" ale żeby od razu wylądować w historycznej Macedonii ? Boję się co te szubrawce wymyślą w niedzielę ...
Dobranoc.
Rok się zbliża do połowy. Ruch turystyczny ok, człek porusza się od morderczych Karkonoszy do milusich Niskich. Bywał w innych częściach Sudetów, w kolejnych Beskidach, w Pieninach, Gorcach, Fatrach, a nawet w Tatrach. Tylko, że w tych Tatrach to tak nie za wiele razy.
Tak więc trzeba było ruszyć w Tatry. Co by nie szarżować za bardzo, jako cel obraliśmy delikatny szczyt Nosal. Tak mi znajomi mówili ... "Nosal, znasz, na pewno wyjdziesz, my też". No dobrze. Znam, byłem, wiem że widoki z niego są ładne. Wsiadamy w auto i w miarę szybko jesteśmy w Zakopanem i szybka tura na wierzchołek. Łatwe, prawda ?
Taaa ...
Towarzystwo zaczyna szukać chętnych. "Muszą być osoby pewne, weterany, chodzące wcześniej po Alpach, Karpatach i innych gadach". "Degustujące i potrafiące wytrwać w wspólnym gronie kilka dni". "Upał ma być nie straszny, przewyższenia niegroźne, skała nie może przeszkadzać".
Trochę mnie to zmroziło. Tak to za młodu szykowałem się na demoniczne szczyty w groźnych Alpach.
Nic to. Dalej byłem zaciekawiony. "To byśmy lecieli z Krakowa. Bagaż trzeba przemyśleć, sprzęt mądrze przygotować". Pamiętam, że co do sprzętu to na Nosalu miałem kiedyś dwa kieliszki i buteleczkę. "Pięć osób ? Tak, łatwiej będzie nam auto wynająć". Oooo ... Coś te Tatry się lekko zmieniły.
Mimo lekkiego szoku zgadzam się na wyjazd. Skład osobowy : Gosia, Jola, Jarek, Tadek i ja. Jarek to Jarron, ja to Dobromił. Klasyczny skład młodzieżowy - jest jedna osoba młodsza ode mnie.
Od słowa do słowa, od dnia do dnia dotarliśmy do 14 czerwca tego roku. Jedziemy w Tatry. Tylko czemu w stronę Krakowa ...
'To nowa droga, krótsza. Będziemy szybko".
Aha ...
Jedziemy, po prawicy widzimy Klasztor Kamedułów i "zamek" na Przegorzałach. Gdzie my jedziemy ? "Przez Balice będzie najszybciej" No dobrze, nie liczy się droga, liczy się zdobycie celu. A Nosal warty jest poświęcenia.
Taaa ... Oddajemy auto na parking i udajemy się do sporego budynku z dużą ilością osób mocno obładowanych bagażami. Wszyscy na Nosal ? No nie do końca.
W okolicach godziny 17 pakujemy się do ... samolotu. W sumie to latałem nad Tatrami balonem , to mogę i samolotem.
Ustrojstwo stało na płycie.
Wchodzimy. Zasiadam w rzędzie 30, miejsca A. Ha ! Toż to przy oknie ! Będę widział Tatry !
Złośliwy samolot opóźnił start o 60 minut. A tam, Tatry nie uciekną.
I polecieliśmy. Okno w Boeingu 737 - 800 było lekko "zaciemnione" ale coś dało się zobaczyć.
Reklama przewoźnika.
Zbliżamy się do lądowania.
W sumie to nie wiedziałem, że w Zakopanem otwarli lotnisko cywilne. Bo Poprad to nie był.
Wita nas z 26 stopni, błękitne niebo, piękna roślinność i radosny chaos. Czy uwierzycie, że zamiast do Zakopanego ten wredny pilot uprowadził nas do Salonik ! ? ! ?
Jestem znokautowany.
Okazuje się , że to był spisek. Zostałem wywieziony na zatracenie do Grecji. Nie wiem dlaczego ...
Złośliwce nawet załatwiły wynajęte auto co by mnie po okolicy wozić. Zawieźli do niejakiej Katerini.
"Tutaj będziemy leżakować. I wiedz, chamie, że jesteśmy w Macedonii ! I to Środkowej".
Więzienie wyglądało strasznie. Trzy sypialnie, dwie łazienki, dwie jadalnie i jedna weranda ze stołem. Do tortur. Pierwszej nocy byłem torturowany przez kilka godzin.
Gdy wreszcie pozwolono mi się udać na spoczynek to miałem straszliwe sny. Widziałem morze. Dwa i pół kilometra od więzienia. Cudem przeżyłem tę noc.
Poranek był mordercą. Słońce, dziwne rośliny, szubrawcy ucieszeni.
"I co, bydlawcze ? Tatr ci się zachciało ? Nosala ? No to go będziesz miał".
Zadrżałem. Dla uspokojenia atmosfery udaliśmy się do sklepu spożywczego. Był około 200 metrów od "apartamentu". I, o dziwo, był doskonale zaopatrzony. Nawet były napoje o nazwie "wino". Nabyliśmy. Ja dla otarcia łez.
"Pakujemy się. Dość tego siedzenia. Pakuj do plecaka trzy litry wody i kask. I inne niezbędne elementy". Trzy litry ? Tyle to ja w tygodniu wypijam. Czy mam być wysłany na pustynię ? Na szczęście widzę, że i oprawcy biorą tyle wody i kaski na okrutne łby.
Ruszamy wynajętym autem. Podobno mamy wyjechać na 1050 m n.p.m. , a obecnie jesteśmy na około 24 metry nad poziomem morza. Egejskiego z imienia.
"Patrz w prawo !".
Patrzę.
"Tam jest Nosal. Bądź dzielny".
Ło curva ...
Wznosimy się autem jak balonem. Tylko inaczej kończymy - parkujemy przed ustrojstwem o nazwie Prionia. Bar, parking, stacja ratunkowa i źródło wody. Ludzie wręcz z niego chlali tak jakby to była ostatnia woda przed ... No właśnie przed czym !
"Chciałeś Nosal to idź. Jak dojdziesz do budynków z tabliczką "schronisko Spilios Agapitos" to się zatrzymaj. Tam śpimy".
Poszliśmy.
To Jarron.
Piknik pod Wiszącą Skałą.
To dlatego tak chlali z tego źródła.
Spotkaliśmy ptactwo.
Inne ustrojstwo.
Małp zielonych nie było.
Były za to drzewa rosnące bardzo wysoko.
Bydlak się ukrył.
Dolina się zbiega.
Las się kończy.
Ha ! Nie jest źle, widać cel dnia.
"Czy widzisz ten grzebień na zboczu ? Tam cel twój się kryje wśród chmur".
Trochę tutaj biało.
Po 3 godzinach i 32 minutach wkraczamy na płaskowyż zwany Balkonem. Tam bytuje schronisko Spilios Agapitos. Leżakuje ono tam od 1931 i jest pierwszym schroniskiem zbudowanym w masywie ... Nazwa jest tak straszna, że teraz nie odważę się jej napisać.
Czy widzicie drzewa ? Jesteśmy na 2 100 m ( taka informacja jest na tabliczce na ścianie jednego z budynków schroniska, podobno wg najnowszych pomiarów powinno być 2 060 m ).
Dla równowagi rzut oka na 0 metrów nad poziomem morza - Morze Egejskie przy Litochoro.
Pracownicy.
Schronisko jest bardzo ciekawie zbudowane. To kilka budynków opartych na kamiennych murach, miejsce na namioty, wielkie zbiorniki na wodę. I jednoznaczne zasady przebywania tam.
"Ciesz się !".
Cieszyłem się.
Po zapoznaniu sie z kulinariami, zasadami, piesami i widokami zostajemy wprowadzeni na pokoje. Znaczy się jeden pokój 6 - osobowy w bocznym budynku. Jako szósty leżakował tam osobnik angielskojęzyczny wspominający bieganie po Krakowie. Jako sportowiec , a nie pijak.
Do pomieszczeń schroniska można wejść tylko w klapkach lub sandałach ( poza pierwszą salą będącą barem i miejscem przechowywania zbędnych, przy ataku na ... Nosal, rzeczy ). Cena noclegu to 13 euro z Alpen, 18 bez. Serdecznie pozdrawiam PTTK. O godzinie 22 wyłączają generator prądu - latarki zalecane. Łazienki są ciekawe. Bez podziału na niewiasty i chłopaków, "małyszówki", woda w umywalkach radośnie zimna.
Jako przykładni turyści wypijamy pięć rodzajów napoi z baru i około ... 21 udajemy się na spoczynek. Jednak co Nosal to Nosal.
Tak kończy się 15 czerwca tego roku. Ja dalej jestem w szoku. Jak mogłem tak się podejść ! Owszem, lubię utwór muzyczny "Aleksander the Great" ale żeby od razu wylądować w historycznej Macedonii ? Boję się co te szubrawce wymyślą w niedzielę ...
Dobranoc.