Kukurydza na plaży
: 2022-07-16, 22:01
Cóż, miałem trochę fotek wrzucić w „Co ostatnio sfotografowaliśmy” ale było by ich za dużo naraz, niech więc będzie coś w rodzaju relacji z wakacji.
A tegoroczne wakacje wypadły w kraju, w którym dominują wczasowicze z Polski.
Przyznaję, że przez lata wzbraniałem się przed południowymi kierunkami – bo gorąco, bo palmy, bo co to w ogóle za klimaty. Ale w końcu ze 3 lata temu dałem się przekonać i rodzinnie ruszyliśmy do Chorwacji. Było całkiem nieźle.
W tym roku więc powtórka. Miejsce to samo, bo sporo jeszcze do zobaczenia zostało, tak więc za bazę służy Makarska. Miasteczko idealne, ponieważ oprócz części typowo wczasowej ma ładny kawałeczek starego miasta. I oczywiście jest w tak popularnym miejscu cały, międzynarodowy przekrój postaci – od bicepsiastych, wyżelowanych nawet w wodzie kolesi, po Janusze z brzuchem, owłosionymi plecami i skacowanym spojrzeniem. Od atrakcyjnych dziewczyn w skąpych strojach, po starsze i mocno zmięte już babcie, które opalają się topless. Wieczorami na ulice wychodziła jeszcze jedna grupa – królowe dyskotek. Nie zawsze pierwszej urody ale wypacykowane, z ustami nabrzmiałymi i chodzące przeważnie w trójkach.
Wyjazd mimo wszystko miał też, oprócz typowego zwiedzania okolicy, aspekt górski. Z resztą cały ten wyjazd uznać można za górski, bo miasteczko jest położone na zboczach gór Biokovo, więc poruszanie się po nim to ciągłe podejścia. Podejrzewam, że w ciągu dnia podczas zwykłego poruszania się zrobiłem większą sumę podejść niż przez miesiąc u nas w Beskidach.
Zacznijmy więc od gór. Gór Biokovo, bo to one górują nad miastem i tworzą niesamowitą ścianę, która jakby miała się za chwilę zwalić na budynki. Widok z dołu, od czoła, od strony miasteczka i morza jest niesamowity.
Góra Trzech Krzyży. Prawdę mówiąc popierdółka nad Makarską i będąca zakończeniem Biokova, ale wrażenia po wyjściu na nią są niesamowite. I wyleźliśmy. Akurat wiał silny wiatr (bura) więc mimo niewielkiej wysokości, ale za to przepaścistych miejsc, efekt jest jakby się na jakimś Mount itp. stało. Nie jest to jednak problem - syn jak zawsze daje radę, córa w swoim stylu powoli ale do celu, żona z lękiem przestrzeni ma doznania wzmocnione. Ja jedynie odczuwam poalkoholowy pot. Tutejsze piwo to słabe brzęczki, więc żeby coś odczuć wypić na wieczór trzeba sporo. Ale jak się jeszcze to piwo przepije rakiją to jakoś idzie poczuć moc. Ta moc w zasadzie towarzyszy mi co wieczór
Pod górą jest Sanktuarium Veprić, więc jak już schodzić to tam, bo droga inna a i coś się przy okazji zobaczy. W sanktuarium akurat była msza po polsku...
Góry Biokovo. Wysoko w górach zrobiono taras widokowy, zawieszony nad przepaścią z przeszklonym dnem. Wrażenie zarąbiste. Ludziska różnie reagują – jedni robią w portki, inni się zachwycają. Nazywa się to Skywalk.
Sveti Jure- szczyt najwyższy gór Biokovo, na którym już raz byłem.
To nie jest tak, że tam wyleźliśmy z Makarskiej z buta . Sam bym poszedł, ale rodzinki bym na taką katorgę nie skazał, bo padła by mi po drodze z powodu przegrzania i pragnienia. W jedną stronę to z 7 godzin jest bez grama cienia.
Cała zabawa polegała na tym, że bus podwoził mocno krętymi drogami w różne miejsca w górach i się je miało pod ręką. Taki bajer . W dodatku busiarz w kilku miejscach częstował rakiją i innymi specyfikami , więc całkiem na poziomie cała akcja była. Szczyt nie jest jakiś wysoki, ma 1762 czyli coś jak Babia ale wrażenia zupełnie inne. Czuć tą przestrzeń i wysokość zdecydowanie bardziej intensywnie, szczególnie podczas wietrznego dnia, a taki wtedy był.
Vosać 1421– fajny szczyt. Jak człowiek kąpie się w morzu to on właśnie góruje nad głowami, z reszta jest widoczny praktycznie z każdego miejsca. Na szczycie jest małe niby-schronisko i … niesamowite widoki . Miejsce rewelacyjne.
Ogólnie muszę przyznać, że wrażenie wysokości, wielkości, przestrzeni jest w tych górach zdecydowanie bardziej intensywne niż w Beskidach. Ale to efekt braku lasów. Góry tutejsze to skały z niską roślinnością, więc wszystko wydaje się być bardziej wysokie.
Młody Dzik napiera.
Operatpr Lumixa doczekał się zdjęcia
W schronisku okazuje się, że można parę rzeczy zamówić, a nawet są noclegi. Miejscówka naprawdę rewelacyjna i idealna na kimanko, gdyby się wybrać pieszo z samego dołu z Makarskiej. Akurat po 6 godzinach podejścia baza, żeby na następny dzień iść dalej.
Bez czekana, raków i w trampkach. Skandal i skrajna nieodpowiedzialność .
Roślinki różne i ładne ale jednak troche inne od naszych, choć podobieństwa są i można snuć przypuszczenia.
Na zboczach pasą się dzikie konie.
Cerkiew Sv. Ivana.
Nic specjalnego ale było pod górkę i w większości w słońcu, co dawało po czapie.
Powyżej miasta, na zboczach gór, jest kilka przysiółków wysoko położonych. Jednym z nich jest Makar i bardzo ładna cerkiew, która się tam znajduje, czyli cerkiew Sv. Ivana. Bardzo ładne miejsce, poza tym z trasy sporo widoków na morze i góry, więc dość atrakcyjne wyjście.
A przy okazji natrafiam na szlak, który z Makarskiej wyprowadza na samą górę gór czyli Sveti Jure. Tutejsze szlaki mam wrażenie są bardzo skromnie oznakowane. Czerwone kółeczka się czasem pojawiają i to nie za często. U nas to jest jednak bardziej rozwinięte, zdecydowanie lepiej oznakowane i zorganizowane ale widocznie Chorwatom wystarczy tak jak jest. Może zakładają, że turystów nie trzeba prowadzić za rączkę na każdym kroku.
Obok też jakieś sympatyczne ruinki ale wleźć sie nie dało niestety
Spaleni słońcem
Osejava. To taki uroczy półwysep, albo nawet pół-półwysep, pomiędzy Makarską a Tupeći. Tu teren bardziej wyżynny ma charakter ale jednocześnie bardzo ciekawy, bo niby idzie się terenem falistym, to jednak ciągle jakieś urwiska, kluczenie między brzegiem, a lądem. Ponownie kapitalne widoki na Adriatyk i góry Biokovo. Przyroda jest tu interesująca, totalnie egzotyczna w swoim wyglądzie w stosunku do naszej – co nie powinno dziwić ale jednak jest to zaskakujące na żywo wrażenie.
Tu też rodzina rozpada się w pewnym momencie na dwie grupki – córa z żoną idą trasą łagodniejszą, my z synem atakujemy przepaścistą ścieżkę nadbrzeżną i różne zejścia i podejścia. Straciły baby na tym sporo atrakcji ale kto tam za babami nadąży.
Fajrant ojciec.
Półwysep Sv. Petar.
Spacerownik dla wczasowiczów, którzy jednak w większości chodzą do pomnika, a tymczasem przejście całego półwyspu to niezwykle ciekawe. Uderzające są ujęcia na Biokovską ścianę gór, które ciągle zachwycają.
Na początku spacerku, jak i na końcu, czyli na odcinkach bliższych plażom, jak wszędzie wylegują się setki półnagich, piersiastych ciał, co niewątpliwie podnosi atrakcyjność krajobrazu. Nie żebym się przyglądał z jęzorem na wierzchu i robił zdjęcia szparom jak Sprocket, ale fakt odnotować trzeba
Roślinność jak z programu "Maja w ogrodzie" . Jakieś agawy, kaktusy wszelakie się pojawiają, wielbłądów jednak brak.
CDN
A tegoroczne wakacje wypadły w kraju, w którym dominują wczasowicze z Polski.
Przyznaję, że przez lata wzbraniałem się przed południowymi kierunkami – bo gorąco, bo palmy, bo co to w ogóle za klimaty. Ale w końcu ze 3 lata temu dałem się przekonać i rodzinnie ruszyliśmy do Chorwacji. Było całkiem nieźle.
W tym roku więc powtórka. Miejsce to samo, bo sporo jeszcze do zobaczenia zostało, tak więc za bazę służy Makarska. Miasteczko idealne, ponieważ oprócz części typowo wczasowej ma ładny kawałeczek starego miasta. I oczywiście jest w tak popularnym miejscu cały, międzynarodowy przekrój postaci – od bicepsiastych, wyżelowanych nawet w wodzie kolesi, po Janusze z brzuchem, owłosionymi plecami i skacowanym spojrzeniem. Od atrakcyjnych dziewczyn w skąpych strojach, po starsze i mocno zmięte już babcie, które opalają się topless. Wieczorami na ulice wychodziła jeszcze jedna grupa – królowe dyskotek. Nie zawsze pierwszej urody ale wypacykowane, z ustami nabrzmiałymi i chodzące przeważnie w trójkach.
Wyjazd mimo wszystko miał też, oprócz typowego zwiedzania okolicy, aspekt górski. Z resztą cały ten wyjazd uznać można za górski, bo miasteczko jest położone na zboczach gór Biokovo, więc poruszanie się po nim to ciągłe podejścia. Podejrzewam, że w ciągu dnia podczas zwykłego poruszania się zrobiłem większą sumę podejść niż przez miesiąc u nas w Beskidach.
Zacznijmy więc od gór. Gór Biokovo, bo to one górują nad miastem i tworzą niesamowitą ścianę, która jakby miała się za chwilę zwalić na budynki. Widok z dołu, od czoła, od strony miasteczka i morza jest niesamowity.
Góra Trzech Krzyży. Prawdę mówiąc popierdółka nad Makarską i będąca zakończeniem Biokova, ale wrażenia po wyjściu na nią są niesamowite. I wyleźliśmy. Akurat wiał silny wiatr (bura) więc mimo niewielkiej wysokości, ale za to przepaścistych miejsc, efekt jest jakby się na jakimś Mount itp. stało. Nie jest to jednak problem - syn jak zawsze daje radę, córa w swoim stylu powoli ale do celu, żona z lękiem przestrzeni ma doznania wzmocnione. Ja jedynie odczuwam poalkoholowy pot. Tutejsze piwo to słabe brzęczki, więc żeby coś odczuć wypić na wieczór trzeba sporo. Ale jak się jeszcze to piwo przepije rakiją to jakoś idzie poczuć moc. Ta moc w zasadzie towarzyszy mi co wieczór
Pod górą jest Sanktuarium Veprić, więc jak już schodzić to tam, bo droga inna a i coś się przy okazji zobaczy. W sanktuarium akurat była msza po polsku...
Góry Biokovo. Wysoko w górach zrobiono taras widokowy, zawieszony nad przepaścią z przeszklonym dnem. Wrażenie zarąbiste. Ludziska różnie reagują – jedni robią w portki, inni się zachwycają. Nazywa się to Skywalk.
Sveti Jure- szczyt najwyższy gór Biokovo, na którym już raz byłem.
To nie jest tak, że tam wyleźliśmy z Makarskiej z buta . Sam bym poszedł, ale rodzinki bym na taką katorgę nie skazał, bo padła by mi po drodze z powodu przegrzania i pragnienia. W jedną stronę to z 7 godzin jest bez grama cienia.
Cała zabawa polegała na tym, że bus podwoził mocno krętymi drogami w różne miejsca w górach i się je miało pod ręką. Taki bajer . W dodatku busiarz w kilku miejscach częstował rakiją i innymi specyfikami , więc całkiem na poziomie cała akcja była. Szczyt nie jest jakiś wysoki, ma 1762 czyli coś jak Babia ale wrażenia zupełnie inne. Czuć tą przestrzeń i wysokość zdecydowanie bardziej intensywnie, szczególnie podczas wietrznego dnia, a taki wtedy był.
Vosać 1421– fajny szczyt. Jak człowiek kąpie się w morzu to on właśnie góruje nad głowami, z reszta jest widoczny praktycznie z każdego miejsca. Na szczycie jest małe niby-schronisko i … niesamowite widoki . Miejsce rewelacyjne.
Ogólnie muszę przyznać, że wrażenie wysokości, wielkości, przestrzeni jest w tych górach zdecydowanie bardziej intensywne niż w Beskidach. Ale to efekt braku lasów. Góry tutejsze to skały z niską roślinnością, więc wszystko wydaje się być bardziej wysokie.
Młody Dzik napiera.
Operatpr Lumixa doczekał się zdjęcia
W schronisku okazuje się, że można parę rzeczy zamówić, a nawet są noclegi. Miejscówka naprawdę rewelacyjna i idealna na kimanko, gdyby się wybrać pieszo z samego dołu z Makarskiej. Akurat po 6 godzinach podejścia baza, żeby na następny dzień iść dalej.
Bez czekana, raków i w trampkach. Skandal i skrajna nieodpowiedzialność .
Roślinki różne i ładne ale jednak troche inne od naszych, choć podobieństwa są i można snuć przypuszczenia.
Na zboczach pasą się dzikie konie.
Cerkiew Sv. Ivana.
Nic specjalnego ale było pod górkę i w większości w słońcu, co dawało po czapie.
Powyżej miasta, na zboczach gór, jest kilka przysiółków wysoko położonych. Jednym z nich jest Makar i bardzo ładna cerkiew, która się tam znajduje, czyli cerkiew Sv. Ivana. Bardzo ładne miejsce, poza tym z trasy sporo widoków na morze i góry, więc dość atrakcyjne wyjście.
A przy okazji natrafiam na szlak, który z Makarskiej wyprowadza na samą górę gór czyli Sveti Jure. Tutejsze szlaki mam wrażenie są bardzo skromnie oznakowane. Czerwone kółeczka się czasem pojawiają i to nie za często. U nas to jest jednak bardziej rozwinięte, zdecydowanie lepiej oznakowane i zorganizowane ale widocznie Chorwatom wystarczy tak jak jest. Może zakładają, że turystów nie trzeba prowadzić za rączkę na każdym kroku.
Obok też jakieś sympatyczne ruinki ale wleźć sie nie dało niestety
Spaleni słońcem
Osejava. To taki uroczy półwysep, albo nawet pół-półwysep, pomiędzy Makarską a Tupeći. Tu teren bardziej wyżynny ma charakter ale jednocześnie bardzo ciekawy, bo niby idzie się terenem falistym, to jednak ciągle jakieś urwiska, kluczenie między brzegiem, a lądem. Ponownie kapitalne widoki na Adriatyk i góry Biokovo. Przyroda jest tu interesująca, totalnie egzotyczna w swoim wyglądzie w stosunku do naszej – co nie powinno dziwić ale jednak jest to zaskakujące na żywo wrażenie.
Tu też rodzina rozpada się w pewnym momencie na dwie grupki – córa z żoną idą trasą łagodniejszą, my z synem atakujemy przepaścistą ścieżkę nadbrzeżną i różne zejścia i podejścia. Straciły baby na tym sporo atrakcji ale kto tam za babami nadąży.
Fajrant ojciec.
Półwysep Sv. Petar.
Spacerownik dla wczasowiczów, którzy jednak w większości chodzą do pomnika, a tymczasem przejście całego półwyspu to niezwykle ciekawe. Uderzające są ujęcia na Biokovską ścianę gór, które ciągle zachwycają.
Na początku spacerku, jak i na końcu, czyli na odcinkach bliższych plażom, jak wszędzie wylegują się setki półnagich, piersiastych ciał, co niewątpliwie podnosi atrakcyjność krajobrazu. Nie żebym się przyglądał z jęzorem na wierzchu i robił zdjęcia szparom jak Sprocket, ale fakt odnotować trzeba
Roślinność jak z programu "Maja w ogrodzie" . Jakieś agawy, kaktusy wszelakie się pojawiają, wielbłądów jednak brak.
CDN