Dobry wieczór
Wielka Racza, pewnie każdy tam był, pewnie nawet więcej niż raz …?
Ale czy byliście od Słowackiej strony, od strony Oszczadnicy ? Ja nie byłem, i przeglądając w końcu mapy, natrafiłem na wieżę widokową, na tyle inną od wszystkich że postanowiłem zobaczyć ją na żywo, z resztą nie tylko tą, ale po kolei.
Oszczadnica to mała wioska leżąca niedaleko Czadcy, zaledwie godzina drogi od Cieszyna, więc grzechem by było nie skorzystać, a dodatkowo trasa na mapie prezentuje się całkiem fajnie.
Tak to wyglądało na mapie :
https://en.mapy.cz/s/lokonekoka
Postanawiam zostawić auto na parkingu pod cmentarzem, słowo pod jest dosłownie, bo cmentarz leży na porządnym kopcu, ale podobno na Słowacji to nic nadzwyczajnego, tak przynajmniej twierdzą kamieniarze, którzy stawiają, jak się okazuje całkiem sporo nagrobków po Słowackiej stronie.
Cały cmentarz przecinają długie białe schody, po których będzie mi dane schodzić na samiutkim końcu
Zaczynam od podziwiania kościoła Wniebowzięcia Marii Panny, bardzo ładny.
Z nad drzew wyłaniała się jeszcze jedna kopuła, myślałem że to jakieś obserwatorium albo coś w tym stylu, ale myliłem się okrutnie
bo dopiero później sprawdziłem, że to jeszcze jeden kościół na wzgórzu, również Marii Panny ale tym razem Kościół Najświętszej Marii Panny Siedmiu Boleści
Porzucam kościoły i ruszam w stronę zieleni, zaczynam od krótkiego podejścia stokiem narciarskim, na jego zboczu jest jakaś taka marna konstrukcja, kiedy podchodzę bliżej okazuje się, że siedzi tam kilka przyjaźnie nastawionych baranów z dzwonkami na szyi, pogłaskałem, podrapałem po łbie i ruszyłem dalej, kiedy odchodziłem patrzyły z żalem
Zostawiłem za sobą w dole miasteczko, po drodze w krótkich odstępach stały tablice i ławeczki, niby nic dziwnego, ale były trzy, albo cztery takie zestawy na odcinku 1 km, w ostatnim jest dostępna woda, która leje się z jakiegoś źródełka, a zaraz powyżej znajduje się spora polana z dużą wiatą, miejscem na ognisko i z wieżą, która przyciągnęła mnie w to miejsce.
Wszystko pachniało jeszcze lakierobejcą, jakby co dopiero zostało oddane do użytku, a wieża …
Jest zaje…ta, wygląda jak z bajki i to takiej fantazy
Posiedziałem chwilę, odpocząłem i ruszyłem dalej, nie umiałem oderwać oczu od tej kontrastowej budowli, jest świetna !
Cisza i spokój, tak bym opisał krótko ten szlak, ale tylko do momentu kiedy doszedłem do centrum pod W. Raczą ? Pełno chat, wyciągi … Zaraz skojarzyło mi się z Palenicą w Pieninach.
Ale w całym tym kolorowym majdanie stała Ona, jakże ładna i robiąca pozytywne wrażenie, śliczna jak poprzednia, wlazłem na nią z przyjemnością
Kiedy się widzi takie cudeńko, to wrzaski i piski przestają być słyszalne
Kręcę się chwilę dookoła, zaglądam pod Kaplicę i ruszam dalej w stronę szczytu, dosłownie kawałem dalej znowu zapada cisza, może nie taka ciiiszszsza, ale zrobiło się miło dla ucha.
Oprócz atrakcji które wabiły wiele osób, znalazło się kilka, które podążały jednak na szczyt, wyrywając się ze szponów zabawy
Mijam dwa wyciągi krzesełkowo - gondolowe, aż strach pomyśleć co by było gdyby działały
Kawałek za ostatnim wyciągiem znajduje się mała skalna dziura (tak się nazywa), nie wiem czy da się wejść do tej dziury ? Ja nie sprawdzałem.
Ruszyłem dalej, idąc planowałem że w schronisku zjem sobie frytki i wypiję zimną zerówkę …
Dochodząc na szczyt Wielkiej Raczy ujrzałem najpierw mało, później troszkę więcej, aż w końcu mnóstwo ludzi
ciężko było się odnaleźć w tym małym tłumie, część ludzi leżała rozrzucona jak zwłoki na pobojowisku, nie dając znaku życia, a przed nimi jeszcze zejście, trochę przerażający widok, ale najgorzej było przy schronisku i w jego środku, odbiłem się od drzwi i najkrócej mówiąc uciekłem stamtąd.
Postanowiłem że spadam, a przerwę zrobię dopiero przy wyciągu, gdzie jest cień, cisza i spokój. Kiedy tak sobie siedziałem popijając świeżo zrobioną kawę, uznałem że wrócę do małpiego gaju i tam coś zjem i napiję się Kofoli, ale ten plan też nie wypalił, bo nie miałem gotówki, a kartą nie było można płacić
Lekko zawiedziony ruszyłem w stronę Przysłopu, gdzie znajduje się Kaplica Niepokalanej. poczęcie Marii Panny, wszędzie ta Maria Panna, się uparli
Od momentu opuszczenia Chat i wyciągów, nie widziałem i nie słyszałem już nikogo, przy kaplicy zrobiłem kolejną przerwę, rozłożyłem się na ławkach, leżałem, siedziałem, chodziłem wkoło kaplicy, oglądając drewniane figury które ją otaczają, za kaplicą znajduje się studnia z pompą, niestety nie sprawdziłem czy jest w niej woda.
Opuściłem Przysłop, od tego momentu zszedłem ze szlaku i ruszyłem leśną ścieżką w stronę Dedovej, sam szczyt to nic szczególnego, ale zapamiętam go na pewno, bo zaraz pod nim zaatakowała mnie żmija, pierwszy raz w życiu spieprzałem przed snejkiem, aż to bydle
ścieżka stawała się coraz bardziej zarośnięta, żeby w końcu po wyjściu na dużą polanę zupełnie się stracić w wysokich trawach, na szczęście to już był sam koniec wycieczki, przez te wysokie trawy lekko skręciłem stopę, całe szczęście mogę chodzić, ale dzisiaj noga daje o sobie znać, nawet lekko kulałem.
Wielka polana była miłym zakończeniem dnia, trawy falowały na wietrze w dole pokazało się już miasteczko, zagroda z bykami, a nad nimi po przeciwnej stronie wzgórza przypominające mi trochę Tuł, pięknie.
Od auta dzieliła mnie już tylko ta polana, no niby tylko polana, ale jak się chwilę później okazało, był jeszcze pastuch i płot ogradzający cmentarz, znalazłem dziurę w płocie, mała była, ale się przecisnąłem
Zleciałem po długich schodach i zakończyłem zmagania z dzisiejszą wycieczką, a właściwie z temperaturą, bo wycieczka była super.
I taka to byłą wycieczka.