Darz Thrash na Szlaku !
Nasza radosna gromadka dotarła do Vrutky. Tuż po godzinie ósmej. Piesy przywitały się z okolicą, ludzie skomentowali pogodę i ruszyliśmy. Na niebiesko / zielono w kierunku Kamiennej Doliny.
Weszliśmy w las i od razu pokonaliśmy przeprawę wodną.
Droga tak wąska, że strach było iść.
Osiągnęliśmy polankę.
Taaaa ... Tutaj przeszliśmy na tylko niebieski szlak. początek był miły. Był miły. Był miły. Będę to powtarzał do końca. Alicja może to potwierdzić.
Pewien czas później, na Przełęczy Okopy zaśpiewaliśmy Organizatorowi w podzięce :
"Prezes to świnia,
i on dobrze o tym wie ..."
Po wyjściu z tej miłej rynny pokazały się lasy.
Tunele.
Na te malownicze murawy i skałki nie poszliśmy. Były na prawo od Przełęczy Okopy.
Jak Okopy to i my się okopaliśmy - zasłużona przerwa. Prezes próbuje przeprosić za poranną rozgrzewkę i częstuje herbatą z termosu. Chwilowo wybaczamy.
Czy wyglądają groźnie ?
W międzyczasie dochodzi do rozmowy z Glorią. M.in w jej wyniku dostałem nowe miano - Dwudziestoletni Wuefista. Amen.
Przyszedł czas na zakończenie wypoczynku. Mincol wzywał !
Czy wyglądam radośnie ?
Zdjęcie pożegnalne.
Rozciągnięty peleton udał się w stronę szczytu Mincol. Jednego z chyba siedmiu o takiej nazwie na Słowacji.
Z tego lasu po prawej wyszliśmy. Ładna grań w tle.
"Czy widzisz te maszty na szczycie,
Tam cel twój się kryje wśród gór"
Ale po drodze był jeszcze Mincol ( 1364 m ).
Rzut okiem wstecz i ruszamy na żółto i czerwono.
Później wstąpiliśmy na szlak czerwony ...
Dzikie obyczaje na nim panują.
Ciekawy odcinek.
Na Długiej Łące pasły się zające.
Piękne chmury, borówki, góry i inne ...
Ciekawy szlak turystyczny.
I tak oto dotarliśmy na Krizava ( 1457 m ). Sporo tam budynków.
Nie pokażę Wam ich
Pokażę góry.
Chwila na promocję trasy.
Skoro pokonaliśmy Długą Łąkę to wypadało udać się na Wielką.
Z gór w góry.
Lubią tutaj maszty.
Velka Luka wzięta ! 1476 m czyli najwyższy szczyt Małej Fatry Luczniańskiej.
Widok szczytowy.
Na widocznego w oddali Klaka idzie się stąd 9 godzin.
Wyżej tego dnia nie byliśmy - czas na schronisko.
Ponad godzinę przerwy. Prezes dalej nas błagał o wybaczenie.
Wybaczyliśmy.
Widok z żółtego szlaku.
Przydatny cień.
Podobno ktoś tędy wszedł.
Korzystając ze skrótów szliśmy tak szybko jak rośnie inflacja w Polsce. Pieso nadawał tempo.
W pewnym momencie Gutek i ja skręciliśmy z żółtego i poszliśmy zobaczyć element historyczny.
Ci co nie poszli to nie mieli takich widoków.
Pomnik ku czci dwóch Francuzów poległych na początku 45 roku.
Wracamy do miejsca rozejścia.
Miły dla oka element skalny.
Dziki to kraj. I bardzo dobrze traktujący swą przeszłość.
Koniec trasy to była piękna jazda na krechę i ścinanie zakrętów. Tak plus minus z 25 minut i 17 sekund na tym zaoszczędziliśmy.
Ostatnie proste miejsce !
Bus czekał, pies szczekał. Wszyscy dotarli w zdrowiu i w pełnej świadomości.
Bardzo mi się tam podobało - kolejna majowa wycieczka w 100 % będąca dla mnie nowością
W drodze powrotnej doszło w busie do narady zarządu Klubu Zdobywcy.
Dziękuję za uwagę !