Chleb i Stoh
: 2021-09-30, 21:45
Po odbytej dzień wcześniej wycieczce w mało znane rejony Małej Fatry, opisanej w poprzedniej relacji, przyszła pora na fatrzańskie klasyki. Wycieczka granią Małej Fatry to pomysł na świetną i mało męczącą wycieczkę, zwłaszcza że na górę można wyjechać kolejką gondolową pokonującą 770 metrów przewyższenia.
Legenda mówi, że ktoś kiedyś wychodził do góry zielonym szlakiem prowadzącym mniej więcej wzdłuż wyciągu. Ja jednak nie widzę sensu w mozolnym podchodzeniu piechotą na grań, szkoda na to zdrowia, sił i czasu, które można lepiej spożytkować na górze.
Kolejka jedzie kilka minut, po wyjściu na taras przy górnej stacji można rozkoszować się widokami. Jest chłodno, w końcu to dość wysoko, ale chmurek jest dokładnie tyle, ile trzeba i tyle ich pozostanie przez prawie cały dzień. Kawa jest tu droga, jak na słowackie warunki - moje ulubione cappuccino kosztuje 2,50 EUR, ale przecież płaci się też za miejsce, więc nie mogę sobie tu jej odmówić.
widok z tarasu na dzisiejszą trasę
Mały i Wielki Rozsutec
Stoh
Boboty
Górna stacja kolejki znajduje się tuż pod Snilowską Przełęczą. Stamtąd trasy wycieczkowe się rozdzielają: można iść w zachodnią stronę, na Wielki Krywań, a potem dalej np. na Mały Krywań i na Suchy, można też iść we wschodnim kierunku na Chleb, Hromowe i Stoha. Na Snilowskiej Przełęczy ubieram się cieplej, bo rano jest chłodno (wyjechałem na górę pierwszym kursem o 9:00).
Wielki Krywań
Wielka Fatra
Aż do Południowych Skał ta część grani Małej Fatry oferuje znikome trudności: podejścia są krótkie, można powiedzieć, że „prawie" maszeruje się po płaskim. Na Chleb, podobnie jak na Wielki Krywań, maszerują grupki turystów, ale ktoś przyzwyczajony do widoku tłumów wylewających się z kolejki na Kasprowy Wierch może być zaskoczony ich małą ilością i spokojem panującym na szlaku.
Velka Luka
Wielki Rozsutec i Stoh
szlak na Chleb
Chleb jest świetnym punktem widokowym. Na wschodzie widać dziś unoszące się nad poranną mgłą Tatry, częściowo skryte w chmurach, a na północy Wielką Raczę, szczyt graniczny z Beskidzie Żywieckim, z którego najlepiej widać Małą Fatrę z Polski. Kilka osób wędruje z psami - na Słowacji, w odróżnieniu od Polski, na terenie parków narodowych można chodzić z tymi zwierzętami. Jeden z nich wykazuje wyraźne zainteresowanie moimi kanapkami, ale są one wegetariańskie, więc po obwąchaniu traci na nie ochotę.
Tatry i Wielki Chocz po prawej
Wielka Fatra, w dole Chata Pod Chlebem
dalsza część grani Małej Fatry - dzisiejszej trasy
Tatry
Wielki Krywań
Obserwacja ze szczytu: taki konik polny gówno zje i żyje, a jeszcze poruchać przy tym może.
Spora część turystów kończy wycieczkę na Chlebie, na dalsze wierzchołki podążają nieliczni zapaleńcy, w tym ja.
rude borowiny pod Chlebem
Chleb
Tatry chowają się całe w chmurach, wystaje tylko jeden szczyt - wg Sokoła jest to Banikow, a on jest dobry w te klocki, więc pewnie tak jest.
Na Hromowym słońce zaczyna mocniej przygrzewać, pora ubrać krótkie spodenki. Będzie już grzać do końca dnia. Cieszę się pięknym wrześniowym dniem, świetnymi widokami i ciszą. Szata roślinna wokół szlaku będzie teraz się zmieniać, w miejsce licznych rudych borowin pojawią się wysokie żółte trawy, tak charakterystyczne dla jesiennych połonin.
Wielki Krywań
Wierzchołki Tatr już całe chmurach, łącznie z Banikowem.
Sip
Krawiarskie, Baraniarki i Sokolie
Południowy Gruń i Steny
głęboko wcięte doliny pod granią
Z wielu miejsc na szlaku widać charakterystyczny skalny wierzchołek Wielkiego Rozsutca. Obok niego znajduje się obły, trawiasty Stoh, góra o podobnej wysokości. Dwie góry położone obok siebie, a o tak skrajnie różnym wyglądzie.
panorama Doliny Vratnej
Docieram na Południowy Gruń. Można sobie tu skrócić trasę granią - zejść w dół do Chaty Na Gruni i stamtąd żółtym szlakiem dostać się do dolnej stacji kolejki. Zejście do Chaty to jedno z najbardziej stromych szlaków tutaj, a konkurencję ma sporą. Dwa lata temu schodziłem tędy po opadach deszczu, było sporo błotka i prawdę powiedziawszy, raki na butach nie byłyby wtedy przesadą. Zejść się udało, okupiłem to złamanym kijkiem - naprawdę jest stromo.
Ale dziś te przyjemności nie dla mnie, z Południowego Grunia schodzę na Stohową Przełęcz, z której czeka mnie mozolne, liczące 380 metrów podejście na Stoh. Tu żółte trawy dominują w krajobrazie, podobnie jak ja znajdującej się z boku grani Ośnicy. Kto nie był, to polecam - góra rzadko odwiedzana, a bardzo ciekawa.
Gołe zbocza Stoha to pamiątka po prowadzonym tu dawniej na szeroką skalę wypasem owiec. Teraz zachodnie zbocza Stoha porasta karłowata jarzębina, której widziane z daleka regularne kształty pod wierzchołkiem przywodzą na myśl sztuczne nasadzenia.
Wielka Fatra
Słyszałem, że tym podejściem na Stoh można straszyć dzieci. Fakt, jest sporo do podejścia, jest stromo (najbardziej stromy odcinek jest na początku, w lesie), ale nie z takimi podejściami miałem do czynienia na Słowacji. Pamiętam wyjście na Strażow, gdzie szedłem w lesie na palcach, tak było stromo, pamiętam wejście na Lodową Przełęcz od południa, po stromym, osypującym się zboczu, tu przynajmniej idzie się wygodną, ubitą ścieżką, a po wczorajszym przetarciu na Skalkach idzie mi się bardzo dobrze. Z tego co wiem, to po deszczach ścieżki dojściowe na Stoh lubią być błotniste, ale dziś mam do czynienia tylko z lekką zmiękła ziemią w lesie, a nad lasem idzie się po suchym. Prawdziwy szczęściarz ze mnie.
Dla chcących ominąć wierzchołek tej góry został wytyczony żółty szlak trawersujący go, ale naprawdę szkoda sobie nim głowę zawracać, bo na Stoha wejść warto.
Wierzchołek Stoha jest rozległy, warto zatrzymać się na podejściu i rozejrzeć, bo widoki są inne niż z samej góry. Na Stohu jestem po raz pierwszy w życiu. Na pozostałych szczytach grani bywałem już kilkukrotnie, ale ze Stohem nie było mi po drodze aż do dzisiaj. Jest bardzo przyjemne popołudnie, można się położyć na wygrzanej słońcem trawie i poodpoczywać - teraz mam już tylko z górki, ale najpierw oczywiście szczytowa sesja foto.
Tatry już całkowicie odsłonione
Niskie Tatry
grań Małej Fatry
Wielka Fatra
wierzchołek Wielkiego Rozsutca
Duży fragment zejścia ze Stoha na Przełęcz Medziholie prowadzi łąkami. Potem ścieżka chowa się w lesie i podobnie jak po drugiej stronie Stoha ten leśny kawałek szlaku jest najbardziej stromy. Dobrze, że na trasie zalega bardzo mało błota.
Na Przełęcz Medziholie docieram po południu. Prawie wszystkie chmury na niebie dodające kolorytu krajobrazowi zniknęły, mam teraz w górze czysty błękit.
Ośnica
Cztery osoby wybierają się o tej porze na Wielkiego Rozsutca nocować na szczycie i zapewne oglądać stamtąd wschód słońca, przy zejściu ze Stoha spotkałem też jedną osobę wędrującą na górę też na nocowanie. Pamiętam, że jak trzy lata temu byłem na Wielkim Rozsutcu, to też na szczycie spotkałem osoby nocujące tam - to najwyraźniej popularna (choć na pewno nie masowa) forma zwiedzania tej góry.
Z Medziholia schodzę do Stefanowej głównie lasem. W jednym miejscu ścieżka wychodzi na otwartą przestrzeń z widokiem na grań Małej Fatry.
Coraz bliżej Stefanowej, słońce schodzi coraz niżej, w końcu chowa się za Sokolie.
W cieniu momentalnie robi się chłodno. Gdy docieram na parking w Stefanowej, to wydaje się, że całe dzisiejsze słońce chyba tu nie docierało, bo robi się nagle zimno jak w lodówce. Na szczęście mam przypięty tu rano rower, którym błyskawicznie (w ciągu kilku minut) mogę zjechać z górki do Terchowej, nie musząc czekać na rzadko kursujące autobusy lub schodzić o zmroku asfaltową drogą. Teraz z przyjemnością zjadam ciepłą kolację (trochę mnie jednak przewiało na tym rowerze).
Po dwóch fajnych wycieczkach na początek wakacji w Terchowej w trzeci dzień odpoczywam, by w kolejny wstać o 2:30 i udać się na wschód słońca na Cerenowej Skale, o czym będziecie mogli przeczytać w następnym wpisie. Na razie tylko zajawka: