Wielka Fatra - Šiprúň
: 2021-09-05, 21:27
Dawno nie byliśmy na Słowacji.
Pojechaliśmy w nieznaną okolicę. Wielka Fatra jest na tyle duża, że wciąż oferuje sporo nowych miejsc. Zaparkowaliśmy w miejscowości Biely Potok pod Ružomberokiem. Przeszliśmy ze 100 metrów od centrum i już byliśmy na odludziu, szliśmy wąską ścieżką stromo do góry. A dookoła słowackie klimaty.
Poranna rosa na grzybie zatrzymała mnie na chwilę.
Przed nami Sidorovo, taka górka, na którą postanowiłem wyjść bez szlaku.
Najpierw postanowiliśmy ją zajść trochę z boku.
Poranne mgły podnosiły się z doliny.
A potem kombinując w górę!
Tych przepaści z dołu nie było widać.
Coraz wyżej.
Tobi dawał radę.
Widok na szczyt.
Szczytujemy. Jest tu czerwony szlak, punkt widokowy bezpieczny, otoczony barierkami. W dole Vlkolínec. Niestety przejrzystość powietrza niezadowalająca, te mgły jakoś się rozmyły i tak miało być już cały dzień.
Z Sidorova schodzimy szlakiem na drugą stronę. Miało to być fajne i przyjemne bo szlakiem. A było wybitnie stromo, męcząco i ślisko (jak na szlak). Sidorovo okazało się naprawdę trudną górką. Na zejściu mamy takie widoki.
Uff... jesteśmy na dole.
Jakieś zagłębie komercji.
Droga, hotele, knajpy.
p.s. kiedyś piwo kosztowało mniej niż 1 Euro, ale to było za Tuska.
Pora znowu ruszyć w górę, tym razem trawiastym stokiem narciarskim.
Po piwku, w zasadzie po 2 idzie mi się jakoś ciężko, ale szybko otrzeźwiają mnie widoki.
Miałem w planie poeksplorować te skałki, ale brakło czasu. Następnym razem im nie odpuścimy
Wielki Chocz.
W dalszej części robi się bardzo spokojnie i już nie tak stromo.
Widok na Niżne Tatry.
Kawałek lasem.
Nabieramy wysokości.
W tle Mała Fatra.
Ostatnie podejście, idziemy na krechę.
Šiprúň. Widok na Niżne Tatry. Najwyższa Veľká Chochuľa.
Poleżeliśmy chwilkę. Chyba nawet się udało zdrzemnąć. Ludzi zero.
Pora wracać.
Jedyny powód do marudzenia - przejrzystość. Przy dobrej widoczności Wielki Chocz prezentowałby się jak na dłoni.
Piękna panorama na Tatry.
Tzn. byłaby piękna, gdyby było je dobrze widać
Osty - rośliny charakterystyczna dla Wielkiej Fatry.
Na zejściu zahaczyliśmy o Vlkolínec. Trochę rozczarował. Za dużo bałaganu jak na wieś muzeum.
Ale trzeba przyznać, że można spotkać miłe detale, jak się poszuka.
Idealnie z końcem dnia schodzimy do auta.
Słowacja jak zawsze zaoferowała ciekawe góry. Ta część Wielkiej Fatry oferuje wspaniałe widoki na okoliczne wyższe góry. Być tutaj przy idealnej przejrzystości byłoby prawdziwą ucztą dla fotografa. Ale żeby nie było, że marudzę... i tak mi się podobało
Pojechaliśmy w nieznaną okolicę. Wielka Fatra jest na tyle duża, że wciąż oferuje sporo nowych miejsc. Zaparkowaliśmy w miejscowości Biely Potok pod Ružomberokiem. Przeszliśmy ze 100 metrów od centrum i już byliśmy na odludziu, szliśmy wąską ścieżką stromo do góry. A dookoła słowackie klimaty.
Poranna rosa na grzybie zatrzymała mnie na chwilę.
Przed nami Sidorovo, taka górka, na którą postanowiłem wyjść bez szlaku.
Najpierw postanowiliśmy ją zajść trochę z boku.
Poranne mgły podnosiły się z doliny.
A potem kombinując w górę!
Tych przepaści z dołu nie było widać.
Coraz wyżej.
Tobi dawał radę.
Widok na szczyt.
Szczytujemy. Jest tu czerwony szlak, punkt widokowy bezpieczny, otoczony barierkami. W dole Vlkolínec. Niestety przejrzystość powietrza niezadowalająca, te mgły jakoś się rozmyły i tak miało być już cały dzień.
Z Sidorova schodzimy szlakiem na drugą stronę. Miało to być fajne i przyjemne bo szlakiem. A było wybitnie stromo, męcząco i ślisko (jak na szlak). Sidorovo okazało się naprawdę trudną górką. Na zejściu mamy takie widoki.
Uff... jesteśmy na dole.
Jakieś zagłębie komercji.
Droga, hotele, knajpy.
p.s. kiedyś piwo kosztowało mniej niż 1 Euro, ale to było za Tuska.
Pora znowu ruszyć w górę, tym razem trawiastym stokiem narciarskim.
Po piwku, w zasadzie po 2 idzie mi się jakoś ciężko, ale szybko otrzeźwiają mnie widoki.
Miałem w planie poeksplorować te skałki, ale brakło czasu. Następnym razem im nie odpuścimy
Wielki Chocz.
W dalszej części robi się bardzo spokojnie i już nie tak stromo.
Widok na Niżne Tatry.
Kawałek lasem.
Nabieramy wysokości.
W tle Mała Fatra.
Ostatnie podejście, idziemy na krechę.
Šiprúň. Widok na Niżne Tatry. Najwyższa Veľká Chochuľa.
Poleżeliśmy chwilkę. Chyba nawet się udało zdrzemnąć. Ludzi zero.
Pora wracać.
Jedyny powód do marudzenia - przejrzystość. Przy dobrej widoczności Wielki Chocz prezentowałby się jak na dłoni.
Piękna panorama na Tatry.
Tzn. byłaby piękna, gdyby było je dobrze widać
Osty - rośliny charakterystyczna dla Wielkiej Fatry.
Na zejściu zahaczyliśmy o Vlkolínec. Trochę rozczarował. Za dużo bałaganu jak na wieś muzeum.
Ale trzeba przyznać, że można spotkać miłe detale, jak się poszuka.
Idealnie z końcem dnia schodzimy do auta.
Słowacja jak zawsze zaoferowała ciekawe góry. Ta część Wielkiej Fatry oferuje wspaniałe widoki na okoliczne wyższe góry. Być tutaj przy idealnej przejrzystości byłoby prawdziwą ucztą dla fotografa. Ale żeby nie było, że marudzę... i tak mi się podobało