Gdzie Wład i Nicolae mówią "Dobranoc"
: 2020-04-08, 12:10
Rumunia chodziła za mną już od pewnego czasu ale wciąż coś nie wypalało. A to nie było ekipy, a to termin nie pasował. Na szczęście cierpliwość popłaca! W połowie lipca 2018 roku w końcu się udało. Podróż przez Słowację i Węgry to nic ciekawego. Za to po wjeździe do Rumunii jesteśmy w innym świecie. Miejscami bieda i syf, miejscami wioski pełne cygańskich pałaców, w Siedmiogrodzie przeurocze zagrody niemieckich osadników.
Na pierwsze dni bazę zakładamy w Braszowie. Hotel w centrum, niedaleko sklepy, knajpki a w przyległych domach... kury i świnie :wink:
Dzień 1 - Bucegi
Pierwotny plan zakładał dojazd do Busteni i wjazd na górski grzbiet kolejką (taki luzik na rozgrzewkę). Okazuje się jednak, że kolejka nie działa i plan od razu pali na panewce. Ale nie ma co się załamywać! Od południa na grzbiet można dojechać samochodem tak więc szybko organizujemy transport kołowy i po jakiejś godzinie jesteśmy już na wysokogórskim płaskowyżu.
Startujemy z około dwóch tysięcy nad poziomem morza i idziemy w kierunku Baba Mare (2292 m n.p.m.). Oczywiście wszystko bez trudności.
Widoki z okolic szczytu:
Wokół szczytu porozrzucane są różnej wielkości eoliczne (erozja wiatrowa) formy skalne:
Nasza dalsza trasa prowadzi na północ w kierunku szczytu i schroniska Omu (2505 m n.p.m.). Trasa wciąż bez trudności.
Otoczenie szlaku:
Jakieś pół godziny marszu i jesteśmy w okolicach szczytu. Pod wierzchołkiem małe schronisko a sam szczyt to kilkunastometrowa wyślizgana skała z wbitym prętem. Warząc za i przeciw postanawiam odpuścić wierzchołek i skoncentrować się na tym co wokół. A tam...
Vf Bucura Dumbrava (po prawej):
Stadko osłów:
Costila (2498 m n.p.m.):
Widok na zachód:
Cóż pozostaje powoli zbierać się w dół. Do Busteni czeka nas około 1600 metrów zejścia doliną rzeki Valea Cerbului. Oj będzie bolało!
Przy drodze trafiamy jeszcze na stado owiec:
No i zaczynamy zakosami schodzić w dolinę:
Poza tym, że kolana standardowo dostają w tyłek i droga dłuży się niemiłosiernie zejście jest w miarę bezproblemowe (a na mapie zaznaczyli nawet jakieś drabinki!). Po dotarciu do Busteni jesteśmy może nie zmordowani ale nogi dają znać o sobie. To była dobra rozgrzewka i dobry pomysł na początek w rumuńskich górach!
Dzień 2 - Turnu (1923 m n.p.m.)
W kolejnym dniu planujemy wyjazd w masyw Piatra Crauiului. Im bliżej jesteśmy miasteczka Zarnesti tym piękniej prezentuje się wapienny grzbiet. Za miasteczkiem skręcamy w dolinę rzeki Riul Mare i po chwili jesteśmy już na szlaku. Najpierw musimy dostać się do schroniska Curmatura.
Po drodze odsłaniają się widoki na "nasz" grzbiet:
W schronisku robimy sobie z pół godziny przerwy - odpoczynek i konsumpcja szturmżarcia. Teraz szybkie podejście na przełęcz Curmatura Pietrei Craiului i zaczyna się zabawa. Pierwsze trudności zaczynają się dosłownie kilkadziesiąt metrów za przełęczą - kominek, wąski żleb, dziura w skałach. Zwał jak zwał. Grunt, że trzeba zrobić ogromniasty krok do łańcucha. Nie wygląda to źle. Robię krok, sięgam do łańcucha po drugiej stronie, łapię go i... Plecak przeważa mnie w tył i lecę w dół! Aaa! Noga uderza o skałę ale udaje mi się utrzymać ostatkiem sił na łańcuchu. Podciągam się i jestem po drugiej stronie. Noga rozwalona. Ale ze mnie bałwan! Jak można było tak zlekceważyć to miejsce! Nauczka na przyszłość!
Dalej trudności wcale nie ustępują. Tyle, że sztucznych ułatwień brak i działamy już tylko w skale. Po pierwszym szoku zaczyna się piękne parcie do góry. To co najlepszego w górach!
Widok na grzbiet Piatra Mica:
Szlak delikatnie się kładzie. Mniej już jest skał, więcej lawirowanie między kosówkami. W końcu po kilkudziesięciu minutach jestem na wierzchołku Turnu!
Widoki całkiem przyjemne:
Po kilkunastu minutach odpoczynku ruszamy dalej. Trawersujemy południowo-zachodnią grań a po jakimś czasie odbijamy ostro w dół i wracamy do schroniska Curmatura. Tu kolejna przerwa - tym razem tankujemy rumuńskie piwo. Należało się! Ze schroniska znaną już trasą wracamy w dolinę i wracamy do Braszowa.
Były fajne widoki. Były emocje. Było piwo. Dzień na plus!
Dzień 3 - Braszów
Jesteśmy już parę dni w tym Braszowie ale po powrotach z gór nasza eksploracja miasta ograniczała się do knajpek i sklepów w okolicach hotelu. Tego dnia chcemy obejrzeć historyczne centrum miasta. Większość atrakcji znajduje się w okolicach runku - tam więc ruszamy.
Ratusz:
Otoczenie rynku:
Biserica Neagra - czyli Czarny Kościół:
Colegiul National Andrei Saguna:
Jeden z wielu przykładów sztuki sakralnej z Braszowa:
Bastionul Tesatorilor:
Czarny Kościół z Promenada de sub Tampa:
Na dokładniejsze zwiedzanie nie mamy czasu. Zmieniamy miejsce naszej bazy - ruszamy w kierunku Gór Fogaraskich!
cdn
Na pierwsze dni bazę zakładamy w Braszowie. Hotel w centrum, niedaleko sklepy, knajpki a w przyległych domach... kury i świnie :wink:
Dzień 1 - Bucegi
Pierwotny plan zakładał dojazd do Busteni i wjazd na górski grzbiet kolejką (taki luzik na rozgrzewkę). Okazuje się jednak, że kolejka nie działa i plan od razu pali na panewce. Ale nie ma co się załamywać! Od południa na grzbiet można dojechać samochodem tak więc szybko organizujemy transport kołowy i po jakiejś godzinie jesteśmy już na wysokogórskim płaskowyżu.
Startujemy z około dwóch tysięcy nad poziomem morza i idziemy w kierunku Baba Mare (2292 m n.p.m.). Oczywiście wszystko bez trudności.
Widoki z okolic szczytu:
Wokół szczytu porozrzucane są różnej wielkości eoliczne (erozja wiatrowa) formy skalne:
Nasza dalsza trasa prowadzi na północ w kierunku szczytu i schroniska Omu (2505 m n.p.m.). Trasa wciąż bez trudności.
Otoczenie szlaku:
Jakieś pół godziny marszu i jesteśmy w okolicach szczytu. Pod wierzchołkiem małe schronisko a sam szczyt to kilkunastometrowa wyślizgana skała z wbitym prętem. Warząc za i przeciw postanawiam odpuścić wierzchołek i skoncentrować się na tym co wokół. A tam...
Vf Bucura Dumbrava (po prawej):
Stadko osłów:
Costila (2498 m n.p.m.):
Widok na zachód:
Cóż pozostaje powoli zbierać się w dół. Do Busteni czeka nas około 1600 metrów zejścia doliną rzeki Valea Cerbului. Oj będzie bolało!
Przy drodze trafiamy jeszcze na stado owiec:
No i zaczynamy zakosami schodzić w dolinę:
Poza tym, że kolana standardowo dostają w tyłek i droga dłuży się niemiłosiernie zejście jest w miarę bezproblemowe (a na mapie zaznaczyli nawet jakieś drabinki!). Po dotarciu do Busteni jesteśmy może nie zmordowani ale nogi dają znać o sobie. To była dobra rozgrzewka i dobry pomysł na początek w rumuńskich górach!
Dzień 2 - Turnu (1923 m n.p.m.)
W kolejnym dniu planujemy wyjazd w masyw Piatra Crauiului. Im bliżej jesteśmy miasteczka Zarnesti tym piękniej prezentuje się wapienny grzbiet. Za miasteczkiem skręcamy w dolinę rzeki Riul Mare i po chwili jesteśmy już na szlaku. Najpierw musimy dostać się do schroniska Curmatura.
Po drodze odsłaniają się widoki na "nasz" grzbiet:
W schronisku robimy sobie z pół godziny przerwy - odpoczynek i konsumpcja szturmżarcia. Teraz szybkie podejście na przełęcz Curmatura Pietrei Craiului i zaczyna się zabawa. Pierwsze trudności zaczynają się dosłownie kilkadziesiąt metrów za przełęczą - kominek, wąski żleb, dziura w skałach. Zwał jak zwał. Grunt, że trzeba zrobić ogromniasty krok do łańcucha. Nie wygląda to źle. Robię krok, sięgam do łańcucha po drugiej stronie, łapię go i... Plecak przeważa mnie w tył i lecę w dół! Aaa! Noga uderza o skałę ale udaje mi się utrzymać ostatkiem sił na łańcuchu. Podciągam się i jestem po drugiej stronie. Noga rozwalona. Ale ze mnie bałwan! Jak można było tak zlekceważyć to miejsce! Nauczka na przyszłość!
Dalej trudności wcale nie ustępują. Tyle, że sztucznych ułatwień brak i działamy już tylko w skale. Po pierwszym szoku zaczyna się piękne parcie do góry. To co najlepszego w górach!
Widok na grzbiet Piatra Mica:
Szlak delikatnie się kładzie. Mniej już jest skał, więcej lawirowanie między kosówkami. W końcu po kilkudziesięciu minutach jestem na wierzchołku Turnu!
Widoki całkiem przyjemne:
Po kilkunastu minutach odpoczynku ruszamy dalej. Trawersujemy południowo-zachodnią grań a po jakimś czasie odbijamy ostro w dół i wracamy do schroniska Curmatura. Tu kolejna przerwa - tym razem tankujemy rumuńskie piwo. Należało się! Ze schroniska znaną już trasą wracamy w dolinę i wracamy do Braszowa.
Były fajne widoki. Były emocje. Było piwo. Dzień na plus!
Dzień 3 - Braszów
Jesteśmy już parę dni w tym Braszowie ale po powrotach z gór nasza eksploracja miasta ograniczała się do knajpek i sklepów w okolicach hotelu. Tego dnia chcemy obejrzeć historyczne centrum miasta. Większość atrakcji znajduje się w okolicach runku - tam więc ruszamy.
Ratusz:
Otoczenie rynku:
Biserica Neagra - czyli Czarny Kościół:
Colegiul National Andrei Saguna:
Jeden z wielu przykładów sztuki sakralnej z Braszowa:
Bastionul Tesatorilor:
Czarny Kościół z Promenada de sub Tampa:
Na dokładniejsze zwiedzanie nie mamy czasu. Zmieniamy miejsce naszej bazy - ruszamy w kierunku Gór Fogaraskich!
cdn