Małe
: 2019-10-24, 17:17
Dobry wieczór.
A październik był piękny tego roku …
Po zwiedzeniu Białych Karpat przenieśliśmy się w Małe Karpaty. W miejscowości Smolenice mieliśmy zamówiony nocleg. Brzmiało dumnie – apartament. Często w takich przypadkach takie określenie nie za bardzo odpowiada rzeczywistości. A tu było po prostu elegancko, od prysznicy, przez kuchnię, miejsce pod grill do pokoi.
Zameldowaliśmy się tam 12 października pod wieczór. Zapoznanie zakończyliśmy o godzinie 1.35.
Niedziela powitała nas dobra pogodą. Nie czekając ruszyliśmy radosną piątką na szlak. Na początek musieliśmy przejść spory kawałek przez miejscowość. W oczy rzuciła nam się spora ilość pomników.
Na zakończenie części pomnikowej przeszliśmy obok kościoła i weszliśmy w piękny park z zamkiem. Zamek ładny z daleka. Ponoć to osobnik bardzo młody – zbudowany w XIX i XX wieku na fundamentach gotyckich. W parku czuliśmy się jak w Parku Żywieckim. I tam i u nas przez park przebiegają szlaki niebieski i żółty.
Z parku weszliśmy w bardzo monotonny , nudny „jak każdy program nacjonalistyczny” szlak przez las. Kurwa, toż to było tragiczne i denerwujące. Płasko, zero widoków, drzewostan jednolity, ludzi brak. Byli tylko dwaj biegacze.
Na szczęście po pewnym czasie zaczęło się podejście do najwyższy szczyt Małych Karpat – Zaruby. Las się zmienił, pojawiły się zwierzęta, skały, widoki na przyszłość.
Na szczycie był też, jak widać, krzyż.
A od szczytu zaczął się Raj. Mrok, skały, dzikie drzewa, liście w pięknych barwach, mgły, dzikie pudle, wampiry, duchy z pobliskiego zamku.
Rzeczony zamek to ładnie zachowana ruina XIII – wiecznej fortecy Ostry Kamień. Sporo takich w okolicy.
Po zwiedzeniu ( i śniadaniu wśród resztek murów ) stoczyliśmy się co by znaleźć szlak do Jaskini Driny. Po drodze mieliśmy piękne korzenie i trochę zwężeń skalnych.
Jaskinia ma określone godziny pracy, w niedzielę ostatnich gości przyjmuje o 14:30. A myśmy na odbicie szlaku do jaskini dotarli o 14:12. Do boju o bilety wypuściliśmy najbardziej żwawego osobnika. Zdążył, kupił 5 biletów wstępu i jeden bilet na fotografię.
Zdjęcia jakie są to są ale jaskinia warta obejrzenia.
Trasa okrężna, wyszliśmy na plac przed wejściem i skalistym zboczem, w górę ruszyliśmy w stronę Smolnic. Auto czekało.
Drodzy Państwo – serdecznie polecam te tereny. Blisko nie jest ale warto.
A październik był piękny tego roku …
Po zwiedzeniu Białych Karpat przenieśliśmy się w Małe Karpaty. W miejscowości Smolenice mieliśmy zamówiony nocleg. Brzmiało dumnie – apartament. Często w takich przypadkach takie określenie nie za bardzo odpowiada rzeczywistości. A tu było po prostu elegancko, od prysznicy, przez kuchnię, miejsce pod grill do pokoi.
Zameldowaliśmy się tam 12 października pod wieczór. Zapoznanie zakończyliśmy o godzinie 1.35.
Niedziela powitała nas dobra pogodą. Nie czekając ruszyliśmy radosną piątką na szlak. Na początek musieliśmy przejść spory kawałek przez miejscowość. W oczy rzuciła nam się spora ilość pomników.
Na zakończenie części pomnikowej przeszliśmy obok kościoła i weszliśmy w piękny park z zamkiem. Zamek ładny z daleka. Ponoć to osobnik bardzo młody – zbudowany w XIX i XX wieku na fundamentach gotyckich. W parku czuliśmy się jak w Parku Żywieckim. I tam i u nas przez park przebiegają szlaki niebieski i żółty.
Z parku weszliśmy w bardzo monotonny , nudny „jak każdy program nacjonalistyczny” szlak przez las. Kurwa, toż to było tragiczne i denerwujące. Płasko, zero widoków, drzewostan jednolity, ludzi brak. Byli tylko dwaj biegacze.
Na szczęście po pewnym czasie zaczęło się podejście do najwyższy szczyt Małych Karpat – Zaruby. Las się zmienił, pojawiły się zwierzęta, skały, widoki na przyszłość.
Na szczycie był też, jak widać, krzyż.
A od szczytu zaczął się Raj. Mrok, skały, dzikie drzewa, liście w pięknych barwach, mgły, dzikie pudle, wampiry, duchy z pobliskiego zamku.
Rzeczony zamek to ładnie zachowana ruina XIII – wiecznej fortecy Ostry Kamień. Sporo takich w okolicy.
Po zwiedzeniu ( i śniadaniu wśród resztek murów ) stoczyliśmy się co by znaleźć szlak do Jaskini Driny. Po drodze mieliśmy piękne korzenie i trochę zwężeń skalnych.
Jaskinia ma określone godziny pracy, w niedzielę ostatnich gości przyjmuje o 14:30. A myśmy na odbicie szlaku do jaskini dotarli o 14:12. Do boju o bilety wypuściliśmy najbardziej żwawego osobnika. Zdążył, kupił 5 biletów wstępu i jeden bilet na fotografię.
Zdjęcia jakie są to są ale jaskinia warta obejrzenia.
Trasa okrężna, wyszliśmy na plac przed wejściem i skalistym zboczem, w górę ruszyliśmy w stronę Smolnic. Auto czekało.
Drodzy Państwo – serdecznie polecam te tereny. Blisko nie jest ale warto.