Białe
: 2019-10-24, 16:28
Dzień dobry w ten piękny dzień.
Kilka lat temu dwójka moich znajomych wpadła na pomysł zdobycia Korony Gór Słowacji. Zabawa trwa, parokrotnie byłem z Nimi w boju. Są już blisko sukcesu, obecnie trwa faza końcowa.
Przyszedł czas na Białe i Male Karpaty – Wielka Jaworzyna ( 970 m ) i Zaruby ( 768 m ).
Wyruszyliśmy z Żywca o poranku. Pięć osób, wszyscy poważni. Do miejscowości Vršatské Podhradie dotarliśmy po 150 minutach jazdy ( ze sporym postojem na granicy w Zwardoniu ). Pierwszym celem dnia był szczyt Chmelowa ( 925 m ), mieszkający bardzo blisko parkingu – byliśmy na nim po 26 minutach przebierania nogami. Jak tam byliśmy to trochę chmur się po okolicy przewijało więc za dużo z niego nie widzieliśmy. Ale nie było źle.
Po powrocie ze szczytu weszliśmy w las, okrążyliśmy skalny masyw, weszliśmy na polankę, ponownie w las, potem na drogę jezdną. I tam zaczeły się piękne widoki.
Piękne ruiny na pięknej skale oraz piękne skały bez ruin. Te ruiny to pamiątka po Vršatecký hrad. Warto odwiedzić, zatrzymać się, zadumać, odpocząć pod murami.
Jako, że co mogło być złupione to już zostało złupione to pojechaliśmy dalej.
Kolejnym celem dnia była Wielka Jaworzyna.
Szczyt sam z siebie nie ciekawy, widoki też pospolite. Ale jak Korona to Korona. I ciekawostka na szczycie – symboliczny cmentarz osób ... rozsypanych w okolicy. Warto też odwiedzić schronisko pod szczytem. Hol przypominał mi Szyndzielnię.
I tak to odwiedziliśmy 12 października Białe Karpaty. Przyszedł czas na Małe Karpaty.
Kilka lat temu dwójka moich znajomych wpadła na pomysł zdobycia Korony Gór Słowacji. Zabawa trwa, parokrotnie byłem z Nimi w boju. Są już blisko sukcesu, obecnie trwa faza końcowa.
Przyszedł czas na Białe i Male Karpaty – Wielka Jaworzyna ( 970 m ) i Zaruby ( 768 m ).
Wyruszyliśmy z Żywca o poranku. Pięć osób, wszyscy poważni. Do miejscowości Vršatské Podhradie dotarliśmy po 150 minutach jazdy ( ze sporym postojem na granicy w Zwardoniu ). Pierwszym celem dnia był szczyt Chmelowa ( 925 m ), mieszkający bardzo blisko parkingu – byliśmy na nim po 26 minutach przebierania nogami. Jak tam byliśmy to trochę chmur się po okolicy przewijało więc za dużo z niego nie widzieliśmy. Ale nie było źle.
Po powrocie ze szczytu weszliśmy w las, okrążyliśmy skalny masyw, weszliśmy na polankę, ponownie w las, potem na drogę jezdną. I tam zaczeły się piękne widoki.
Piękne ruiny na pięknej skale oraz piękne skały bez ruin. Te ruiny to pamiątka po Vršatecký hrad. Warto odwiedzić, zatrzymać się, zadumać, odpocząć pod murami.
Jako, że co mogło być złupione to już zostało złupione to pojechaliśmy dalej.
Kolejnym celem dnia była Wielka Jaworzyna.
Szczyt sam z siebie nie ciekawy, widoki też pospolite. Ale jak Korona to Korona. I ciekawostka na szczycie – symboliczny cmentarz osób ... rozsypanych w okolicy. Warto też odwiedzić schronisko pod szczytem. Hol przypominał mi Szyndzielnię.
I tak to odwiedziliśmy 12 października Białe Karpaty. Przyszedł czas na Małe Karpaty.