Sulovski tryptyk jesienny
: 2017-10-19, 09:57
Jesień w tym roku kiepska, ale okna pogodowe się zdarzają. Przed weekendem prognozy były optymistyczne, ale dopiero od poniedziałku. Namówiłem Ukochaną na wzięcie 3 dni urlopu. W sobotę pojechaliśmy w Śląski w większym gronie - nie padało. W niedzielę udzielaliśmy się towarzysko w Krakowie, słońce coś tam nawet świeciło. Wieczorem w domu patrzę - piszą, że będzie żyleta. Trochę szkoda takiej żylety na marne jednodniówki. No to może w Sulowskie Wierchy pojechać? Odkąd tam byliśmy wiosną 2012 zawsze obiecuję sobie, że trzeba wrócić, najlepiej jesienią. Mijają lata i jakoś nic z tego nie wychodzi, więc może taki spontan byłby dobrym pomysłem. Pojechaliśmy
część 1 - Zygfryd i Pyskata Kaczka
Wstaliśmy jak do pracy. Droga minęła szybko. Kwaterę fajną trafiliśmy. Na początek spokojna trasa na Žibrid (867) - najwyższy szczyt Sulowskich Wierchów dostępny znakowanym szlakiem. Idziemy sobie, jest przyjemnie.
Ścieżka na sedlo Patúch (621).
Są kolory
A potem w las i do góry.
Zaczynają się wapienne wychodnie.
I widoki.
Sulowskie Wierchy w całej okazałości.
Las mieszany, tak jak się spodziewałem jesień to dobra pora roku na przyjazd w te strony.
Zbliżamy się do szczytu.
Zdobyty
Podczas poprzedniego pobytu w Sulowskich, mimo, że spędziliśmy tu aż 8 dni, jakoś opuściliśmy Žibrid. Był 2x w planach, ale za każdym razem brakowało czasu. Dlatego teraz od niego zaczęliśmy.
Wyżej już się nie dało wyjść.
Schodzimy.
Wróciliśmy się na sedlo Patúch i zaczęliśmy podchodzić na grzbiet Kečki.
Ostre podejście z początku.
A potem "niekończąca" się seria szczytów o podobnej wysokości z punktami widokowymi.
Zaliczaliśmy je nieśpiesznie po kolei.
Można powiedzieć - nudy
Na przemian w widokami jesienny las i tak ciągle w kółko... to może daruję sobie komentarz
I w ten oto sposób doszliśmy na najwyższy szczyt grzbietu Kečka (822) inaczej nazywany Pyskatá Kačka. Tam postanowiliśmy podziwiać zachód słońca.
A zachód był dość ciekawy taki lekko zamglony.
Dzięki temu kolory zrobiły się całkowicie odjechane.
Słoneczka już dogasa blask.
Na koniec zaszliśmy z najbliższej przełęczy bezszlakowo. Stromizna straszliwa, ale daliśmy radę.
Można powiedzieć, że po jasnemu (bo bez użycia czołówek) wróciliśmy na kwaterę. Patrząc na to co nas czeka kolejnego dnia...
C.D.N.
część 1 - Zygfryd i Pyskata Kaczka
Wstaliśmy jak do pracy. Droga minęła szybko. Kwaterę fajną trafiliśmy. Na początek spokojna trasa na Žibrid (867) - najwyższy szczyt Sulowskich Wierchów dostępny znakowanym szlakiem. Idziemy sobie, jest przyjemnie.
Ścieżka na sedlo Patúch (621).
Są kolory
A potem w las i do góry.
Zaczynają się wapienne wychodnie.
I widoki.
Sulowskie Wierchy w całej okazałości.
Las mieszany, tak jak się spodziewałem jesień to dobra pora roku na przyjazd w te strony.
Zbliżamy się do szczytu.
Zdobyty
Podczas poprzedniego pobytu w Sulowskich, mimo, że spędziliśmy tu aż 8 dni, jakoś opuściliśmy Žibrid. Był 2x w planach, ale za każdym razem brakowało czasu. Dlatego teraz od niego zaczęliśmy.
Wyżej już się nie dało wyjść.
Schodzimy.
Wróciliśmy się na sedlo Patúch i zaczęliśmy podchodzić na grzbiet Kečki.
Ostre podejście z początku.
A potem "niekończąca" się seria szczytów o podobnej wysokości z punktami widokowymi.
Zaliczaliśmy je nieśpiesznie po kolei.
Można powiedzieć - nudy
Na przemian w widokami jesienny las i tak ciągle w kółko... to może daruję sobie komentarz
I w ten oto sposób doszliśmy na najwyższy szczyt grzbietu Kečka (822) inaczej nazywany Pyskatá Kačka. Tam postanowiliśmy podziwiać zachód słońca.
A zachód był dość ciekawy taki lekko zamglony.
Dzięki temu kolory zrobiły się całkowicie odjechane.
Słoneczka już dogasa blask.
Na koniec zaszliśmy z najbliższej przełęczy bezszlakowo. Stromizna straszliwa, ale daliśmy radę.
Można powiedzieć, że po jasnemu (bo bez użycia czołówek) wróciliśmy na kwaterę. Patrząc na to co nas czeka kolejnego dnia...
C.D.N.