Krów Ci u nich dostatek - Wysokie Taury
: 2017-08-21, 12:24
Darz Krowa !!!
Grüss Gott !!!
Witajcie Szuje !!!
Wakacji nadszedł koniec. Po dwóch wizytach w Tatrach Słowackich, jednej w Śląskim i jednej w Żywieckim przyszedł czas na odwiedzenie zwierzów obcych. Wschodniotyrolskich krówek zamieszkujących Taury Wysokie.
Wyjechaliśmy z Żywca 12 sierpnia o godzinie 4.10 rano. Co prawda było jasno jak za dnia ale to nie słońce oświetlało naszą drogę - to radosna burza udzielająca się od Kamesznicy do Czadcy. Dziękujemy - było miło. Jak już burza zmęczyła się to w blasku wstającego dnia zameldowaliśmy się w Austrii - witani radosnymi wiatrakami. Wiatraków było całe stado , a nawet legion, a nas dziewięcioro. Siedmioro to weterani, wyjadacze, spijacze, wilki szlakowe, cymbały i oszołomy. Tzn. byli już w Alpach Austriackich. Dla dwojga był to debiut w tych terenach. Zapłacili. Jechaliśmy na zmianę w deszczu, chmurach bezdeszczowych, niebie bezchmurnym, deszczu słonecznym. I w taki to sposób docieramy do gminy Prägraten am Großvenediger. Parkujemy, po przebyciu płatnej i pięknie krętej drogi, na parkingu Bodenalm (1688 m ). Tam nasz stary Star ze Starachowic rodem zamieszka na cztery dni.
Czas na założenie na siebie plecaczków.
Wszyscy przyrzekli, że nie rozbiją plecaków. Ruszyliśmy !!! Przed nami widokowy szlak do Nilljochhütte ( 1990 m ) - pierwszego schroniska na naszej wycieczce.
Cały czas czujemy się lekko dziwnie ... Wzdłuż szlaków lecą przewody ... Krowy je omijają więc my też ... W sumie z Austrii pochodzi od groma zbrodniarzy wojennych, członków załóg austriacko - niemieckich obozów zagłady więc ich potomkom zostało zamiłowanie do drutów ...
Poza drutami częstym motywem są też kołowrotki przy przejściach na wolny teren. Co by bydlątko boże - krówka - nie przeszło.
Na kilkanaście minut zalegamy na tarasie schroniska.
Mieli tam dużą balię do kąpania ale nie skorzystaliśmy.
Odliczamy w szeregu, wychodzi dziewięć sztuk czyli bez strat własnych. Chcąc nie chcąc musimy iść - Bonn-Matreier Hütte ( 2750 m ) czeka z noclegiem.
Pogoda staje się gorsza, zaczyna się psuć od głowy znaczy się deszcz zaczyna padać. Przed samym schroniskiem deszcz przeszedł w śnieg. Szlak zakosami nabiera wysokości, mijamy liczne pola z pasącymi się krówkami, liczne zagrody, potoki i widoki. Co prawda widoki były raczej z tyłu ale ponure, przednie widoki też były fajne.
Od pewnego czasu widzimy na grzbiecie nasz cel - Bonn-Matreier Hütte. Blisko, blisko, co raz dalej. Takie to złośliwe bydle.
Jest !!!
Schronisko wita nas ciepłem, piesem i czekającym pokojem.
Pokój był ośmioosobowy ale bez problemu zmieściliśmy się.
Nabyliśmy elegancki, trzydaniowy posiłek ( dwa dania w formie gorącego "szwedzkiego stołu" ), posiedzieliśmy w pięknej jadalni i udaliśmy się na piętro do pokoju. Dla jednej osób z naszego grona to był rekord wysokości
Dobranoc.
Grüss Gott !!!
Witajcie Szuje !!!
Wakacji nadszedł koniec. Po dwóch wizytach w Tatrach Słowackich, jednej w Śląskim i jednej w Żywieckim przyszedł czas na odwiedzenie zwierzów obcych. Wschodniotyrolskich krówek zamieszkujących Taury Wysokie.
Wyjechaliśmy z Żywca 12 sierpnia o godzinie 4.10 rano. Co prawda było jasno jak za dnia ale to nie słońce oświetlało naszą drogę - to radosna burza udzielająca się od Kamesznicy do Czadcy. Dziękujemy - było miło. Jak już burza zmęczyła się to w blasku wstającego dnia zameldowaliśmy się w Austrii - witani radosnymi wiatrakami. Wiatraków było całe stado , a nawet legion, a nas dziewięcioro. Siedmioro to weterani, wyjadacze, spijacze, wilki szlakowe, cymbały i oszołomy. Tzn. byli już w Alpach Austriackich. Dla dwojga był to debiut w tych terenach. Zapłacili. Jechaliśmy na zmianę w deszczu, chmurach bezdeszczowych, niebie bezchmurnym, deszczu słonecznym. I w taki to sposób docieramy do gminy Prägraten am Großvenediger. Parkujemy, po przebyciu płatnej i pięknie krętej drogi, na parkingu Bodenalm (1688 m ). Tam nasz stary Star ze Starachowic rodem zamieszka na cztery dni.
Czas na założenie na siebie plecaczków.
Wszyscy przyrzekli, że nie rozbiją plecaków. Ruszyliśmy !!! Przed nami widokowy szlak do Nilljochhütte ( 1990 m ) - pierwszego schroniska na naszej wycieczce.
Cały czas czujemy się lekko dziwnie ... Wzdłuż szlaków lecą przewody ... Krowy je omijają więc my też ... W sumie z Austrii pochodzi od groma zbrodniarzy wojennych, członków załóg austriacko - niemieckich obozów zagłady więc ich potomkom zostało zamiłowanie do drutów ...
Poza drutami częstym motywem są też kołowrotki przy przejściach na wolny teren. Co by bydlątko boże - krówka - nie przeszło.
Na kilkanaście minut zalegamy na tarasie schroniska.
Mieli tam dużą balię do kąpania ale nie skorzystaliśmy.
Odliczamy w szeregu, wychodzi dziewięć sztuk czyli bez strat własnych. Chcąc nie chcąc musimy iść - Bonn-Matreier Hütte ( 2750 m ) czeka z noclegiem.
Pogoda staje się gorsza, zaczyna się psuć od głowy znaczy się deszcz zaczyna padać. Przed samym schroniskiem deszcz przeszedł w śnieg. Szlak zakosami nabiera wysokości, mijamy liczne pola z pasącymi się krówkami, liczne zagrody, potoki i widoki. Co prawda widoki były raczej z tyłu ale ponure, przednie widoki też były fajne.
Od pewnego czasu widzimy na grzbiecie nasz cel - Bonn-Matreier Hütte. Blisko, blisko, co raz dalej. Takie to złośliwe bydle.
Jest !!!
Schronisko wita nas ciepłem, piesem i czekającym pokojem.
Pokój był ośmioosobowy ale bez problemu zmieściliśmy się.
Nabyliśmy elegancki, trzydaniowy posiłek ( dwa dania w formie gorącego "szwedzkiego stołu" ), posiedzieliśmy w pięknej jadalni i udaliśmy się na piętro do pokoju. Dla jednej osób z naszego grona to był rekord wysokości
Dobranoc.