Śladami Filipa II Macedońskiego
: 2016-08-30, 21:41
Tego jakim cudem wpadliśmy na pomysł aby wybrać się na najwyższy szczyt Bałkanów, jak trafiliśmy do Bułgarii i co nas spotykało każdego dnia na miejscu nie sposób opisać. A przynajmniej mi brak talentu aby opisać to wszystko w jakiejś strawnej dla innych formie. Musicie mi uwierzyć na słowo - było ciekawie! Nie rozpisując się więc zbyt wiele przejdę do konkretów...
Musała (2925 m n.p.m.)
Taksiarz, z którym ugadujemy się na kurs dzień wcześniej czeka na nas o 5.30 pod hotelem.
W Bułgarii jeszcze ciemna noc. Na ulicach nie widać żywej duszy.
Podjeżdżamy jakieś 10 kilometrów z Samokov'a do Borovets'a.
Gość podwozi nas pod sam wylot szlaku.
Płacimy 15 lewa, nakładamy czołówki i w drogę!
Początek podejścia to szeroka szutrówka, która monotonnie pnie się w górę przez las.
Mariusz standardowo sunie pierwszy a mi idzie się jakoś kiepsko.
Po łbie snują się nawet myśli, że dojdę do schroniska i chrzanię ten cały interes.
Gdy robi się jasno we łbie myśli też jakieś takie bardziej optymistyczne.
W końcu wychodzimy z lasu i z szutrowej drogi skręcamy na ścieżkę wijącą się przez kosówkę.
Po prawej mamy wyciągi i stoki narciarskie w pobliżu Yastrebets'a (2369 m n.p.m.).
Pojawia się też po raz pierwszy nasz cel:
Po jakichś 3 godzinach od startu dochodzimy do schroniska Musała (2389 m n.p.m.):
Robimy przerwę na żarcie i picie.
Okoliczności przyrody psuje syf wokół: zardzewiałe twory leżakopodobne, nadpalone śmieci, niewykończone budynki.
Mimo tego całego burdelu wokół góry i tak są piękne:
Potworek przy schronisku:
Po chwili regeneracji ciśniemy dalej.
Idzie mi się zdecydowanie lepiej. Już wiem, że będzie dobrze - damy radę!
Przebijamy się do kotlinki z dwoma jeziorami.
Mniejszym:
I większym:
W końcu docieramy do schronu Ledeno Ezero (ok 2720 m n.p.m.):
Ze schronu na szczyt już tylko rzut beretem.
Całą drogę widać jak na dłoni: kawałek grzbietem, potem trawers i na koniec krótko granią.
Widok z grani ku północy:
Na szczycie jesteśmy ok 11:
Widoki z wierzchołka przypominają klimat znany z Tatr Zachodnich:
Na szczycie podobnie jak przy schronisku kupa zardzewiałego żelaza, budynki szpecące krajobraz i jakaś infrastruktura meteorologiczna.
Potworki na szczycie:
Odpoczywamy, zagadujemy ludzi o jakieś ciekawe opcje zejścia ze szczytu i w końcu decydujemy się wracać częściowo drogą podejścia.
Schodzimy nad Ledenoto Ezero.
Widok kojarzy mi się jakoś z Capim Stawem i Hrubym Wierchem:
Szlak na Musałę prowadzi tą granią:
Nie zwlekając schodzimy w okolicę schroniska Musała i tam robimy chwilę przerwy nad jeziorem.
Decydujemy się przebić na sąsiedni grzbiet aby nie wracać cały czas drogą podejścia.
Potem będę pluł sobie w brodę żeśmy wpadli na ten idiotyczny pomysł!
Po kilkunastu minutach odpoczynku ruszamy w drogę.
Na początku okazało się, że szlak żółty to jednak szlak zielony.
Trawersujemy zbocza Deno (2790 m n.p.m.) wznosząc się jakieś 150 metrów w górę.
Mariusz decyduje, że zaliczy po drodze jeszcze Shatar (2495 m n.p.m.) i ciśnie do przodu.
Ja już nie mam motywacji na tego typu ekscesy więc idę wolniej i czekam w umówionym miejscu.
Shatar (szlak trawersuje wierzchołek kilkadziesiąt metrów od szczytu):
Po drodze mijamy widok na Saragyolski Ezera:
Stąd przyszliśmy:
Tam musimy zejść:
Mariusz schodzi do mnie ze szczytu i ruszamy w dół.
Mamy stąd jeszcze jakieś 1000 metrów zejścia do Borovets'a.
Nogi wchodzą już w dupę. Do tego zaczynają na mnie polować muchy wszelkich kolorów i rozmiarów.
W miejscu gdzie mapa wskazywała wodę - sucho.
Schodzimy dalej. Idę już jak automat robiąc krok za krokiem.
Wychodzimy w końcu na ostatnią prostą do zejścia przy jakichś stokach narciarskich.
Tu już kompletnie odcina mi prąd. W końcu jakoś doczłapuję się na dół, łapiemy busa do Samokov'a i kupujemy zasłużony browar.
Najwyższy szczyt Bułgarii i całych Bałkanów padł!
Po wejściu na Musałę poświęciłem się jakże zajmującym aktywnościom polegającym na konsumpcji lokalnych browarów, rakiji oraz żarcia.
Informacje praktyczne:
1. Z lotniska w Sofii pod szlak na Musałę komunikacją publiczną można dojechać za niecałe 8 lewów (ok 17 zł). Najpierw metro na stację Joliot-Curie (1,6 lewa). Kilkaset metrów na południowy wschód od stacji znajduje się sofijski dworzec południowy. Tam łapiemy busa do Samokov'a (5 lewów), a tam z kolei busa do Borovets'a (1,6 lewa). Busy z Sofii i Samokov'a odjeżdżają co ok 30 minut.
2. Startując z Borovets'a robimy na Musałę ok 1500 metrów przewyższenia. Leszcze mogą sobie ułatwić wejście wjeżdżając kolejką na Yastrebets (2369 m n.p.m.) ale takiego wejścia oczywiście nie uznajemy
3. Cała trasa z odpoczynkami zajęła nam trochę ponad 5 godzin.
4. Na trasie znajdowały się 3 schroniska (Musała, Ledeno Ezero, schronisko na szczycie) gdzie można było kupić coś do picia i żarcia.
5. Cała trasa nie przedstawia żadnych trudności technicznych.
6. Znajomość języka angielskiego jest bardzo różna ale z młodymi ludźmi zwykle da się dogadać na przyzwoitym poziomie.
Bonusy
Sofijski autobusowy dworzec południowy:
Samokov:
Kawałek Podlasia na bułgarskiej prowincji:
Bułgarska myśl technologiczna:
Typowy bułgarski blok mieszkalny:
Typowy bułgarski kiosk ruchu:
Musała (2925 m n.p.m.)
Taksiarz, z którym ugadujemy się na kurs dzień wcześniej czeka na nas o 5.30 pod hotelem.
W Bułgarii jeszcze ciemna noc. Na ulicach nie widać żywej duszy.
Podjeżdżamy jakieś 10 kilometrów z Samokov'a do Borovets'a.
Gość podwozi nas pod sam wylot szlaku.
Płacimy 15 lewa, nakładamy czołówki i w drogę!
Początek podejścia to szeroka szutrówka, która monotonnie pnie się w górę przez las.
Mariusz standardowo sunie pierwszy a mi idzie się jakoś kiepsko.
Po łbie snują się nawet myśli, że dojdę do schroniska i chrzanię ten cały interes.
Gdy robi się jasno we łbie myśli też jakieś takie bardziej optymistyczne.
W końcu wychodzimy z lasu i z szutrowej drogi skręcamy na ścieżkę wijącą się przez kosówkę.
Po prawej mamy wyciągi i stoki narciarskie w pobliżu Yastrebets'a (2369 m n.p.m.).
Pojawia się też po raz pierwszy nasz cel:
Po jakichś 3 godzinach od startu dochodzimy do schroniska Musała (2389 m n.p.m.):
Robimy przerwę na żarcie i picie.
Okoliczności przyrody psuje syf wokół: zardzewiałe twory leżakopodobne, nadpalone śmieci, niewykończone budynki.
Mimo tego całego burdelu wokół góry i tak są piękne:
Potworek przy schronisku:
Po chwili regeneracji ciśniemy dalej.
Idzie mi się zdecydowanie lepiej. Już wiem, że będzie dobrze - damy radę!
Przebijamy się do kotlinki z dwoma jeziorami.
Mniejszym:
I większym:
W końcu docieramy do schronu Ledeno Ezero (ok 2720 m n.p.m.):
Ze schronu na szczyt już tylko rzut beretem.
Całą drogę widać jak na dłoni: kawałek grzbietem, potem trawers i na koniec krótko granią.
Widok z grani ku północy:
Na szczycie jesteśmy ok 11:
Widoki z wierzchołka przypominają klimat znany z Tatr Zachodnich:
Na szczycie podobnie jak przy schronisku kupa zardzewiałego żelaza, budynki szpecące krajobraz i jakaś infrastruktura meteorologiczna.
Potworki na szczycie:
Odpoczywamy, zagadujemy ludzi o jakieś ciekawe opcje zejścia ze szczytu i w końcu decydujemy się wracać częściowo drogą podejścia.
Schodzimy nad Ledenoto Ezero.
Widok kojarzy mi się jakoś z Capim Stawem i Hrubym Wierchem:
Szlak na Musałę prowadzi tą granią:
Nie zwlekając schodzimy w okolicę schroniska Musała i tam robimy chwilę przerwy nad jeziorem.
Decydujemy się przebić na sąsiedni grzbiet aby nie wracać cały czas drogą podejścia.
Potem będę pluł sobie w brodę żeśmy wpadli na ten idiotyczny pomysł!
Po kilkunastu minutach odpoczynku ruszamy w drogę.
Na początku okazało się, że szlak żółty to jednak szlak zielony.
Trawersujemy zbocza Deno (2790 m n.p.m.) wznosząc się jakieś 150 metrów w górę.
Mariusz decyduje, że zaliczy po drodze jeszcze Shatar (2495 m n.p.m.) i ciśnie do przodu.
Ja już nie mam motywacji na tego typu ekscesy więc idę wolniej i czekam w umówionym miejscu.
Shatar (szlak trawersuje wierzchołek kilkadziesiąt metrów od szczytu):
Po drodze mijamy widok na Saragyolski Ezera:
Stąd przyszliśmy:
Tam musimy zejść:
Mariusz schodzi do mnie ze szczytu i ruszamy w dół.
Mamy stąd jeszcze jakieś 1000 metrów zejścia do Borovets'a.
Nogi wchodzą już w dupę. Do tego zaczynają na mnie polować muchy wszelkich kolorów i rozmiarów.
W miejscu gdzie mapa wskazywała wodę - sucho.
Schodzimy dalej. Idę już jak automat robiąc krok za krokiem.
Wychodzimy w końcu na ostatnią prostą do zejścia przy jakichś stokach narciarskich.
Tu już kompletnie odcina mi prąd. W końcu jakoś doczłapuję się na dół, łapiemy busa do Samokov'a i kupujemy zasłużony browar.
Najwyższy szczyt Bułgarii i całych Bałkanów padł!
Po wejściu na Musałę poświęciłem się jakże zajmującym aktywnościom polegającym na konsumpcji lokalnych browarów, rakiji oraz żarcia.
Informacje praktyczne:
1. Z lotniska w Sofii pod szlak na Musałę komunikacją publiczną można dojechać za niecałe 8 lewów (ok 17 zł). Najpierw metro na stację Joliot-Curie (1,6 lewa). Kilkaset metrów na południowy wschód od stacji znajduje się sofijski dworzec południowy. Tam łapiemy busa do Samokov'a (5 lewów), a tam z kolei busa do Borovets'a (1,6 lewa). Busy z Sofii i Samokov'a odjeżdżają co ok 30 minut.
2. Startując z Borovets'a robimy na Musałę ok 1500 metrów przewyższenia. Leszcze mogą sobie ułatwić wejście wjeżdżając kolejką na Yastrebets (2369 m n.p.m.) ale takiego wejścia oczywiście nie uznajemy
3. Cała trasa z odpoczynkami zajęła nam trochę ponad 5 godzin.
4. Na trasie znajdowały się 3 schroniska (Musała, Ledeno Ezero, schronisko na szczycie) gdzie można było kupić coś do picia i żarcia.
5. Cała trasa nie przedstawia żadnych trudności technicznych.
6. Znajomość języka angielskiego jest bardzo różna ale z młodymi ludźmi zwykle da się dogadać na przyzwoitym poziomie.
Bonusy
Sofijski autobusowy dworzec południowy:
Samokov:
Kawałek Podlasia na bułgarskiej prowincji:
Bułgarska myśl technologiczna:
Typowy bułgarski blok mieszkalny:
Typowy bułgarski kiosk ruchu: