Spacerologia wielkofatrzańska: Ploská - Chyžky - Ostredok -
: 2016-07-18, 23:53
Spacerologia wielkofatrzańska: Liptowskie Revuce- Ploská - Chyžky - Ostredok - Krížna - Liptowskie Revuce (26.05.2016)
Majowa Mała Fatra ( mala-fatra-na-leniwy-weekendzik-7-8-maj-2016-vt2952.htm ) tak mnie jakoś rozochociła fatrzańsko, że w Boże Ciało wylądowałam w Wielkiej Fatrze, na miłej rodzinnej przechadzce, w towarzystwie wujka i cioci, których czasem muszę po górkach przegonić, co by o ich zdrowotność zadbać i swoją cukrzycę, jak mawiam, w górach "zaciukać" heh
A było tak jak widać na załączonych fotosach... co tu dużo pisać... zielono, ciepło, wiosennie...
Trasa mi doskonale znana, za to największą zagadką był dla mnie pewien bajeczny zakątek, do którego podjechaliśmy samochodem w drodze powrotnej.
O tym za chwilkę i ciut dalej.
OSADA WILKOLINIEC - to było zwieńczenie dnia, nawet idąc przez góry tyle się nie "nawzdychałam" patrząc na piękno krajobrazu. Gdy przyjechałam do tej wioski totalnie mnie zamurowało
Tu czas się zatrzymał. Osada wpisana jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO, tworzy żywy skansen słowackiej architektury ludowej. Dla mnie takie miejsca to dosłownie raj na ziemi! Pomijając fakt moich konserwatorskich "zboczeństw" zawodowych, to naprawdę tam aż chce się rozłożyć sztalugę i malować. Najlepiej sami wpadnijcie i oceńcie będąc w okolicy, bo to trzeba zobaczyć na własne oczy! Moje foty nie oddają uroku tego miejsca, ale strzeliłam kilka dokumentacyjnych ujęć:
Dziękuję za uwagę i to by było na tyle, wszyscy szczęśliwie wrócili do domu . Vilkolinec odwiedzę następnym razem ze sztalugą i paletą.
Majowa Mała Fatra ( mala-fatra-na-leniwy-weekendzik-7-8-maj-2016-vt2952.htm ) tak mnie jakoś rozochociła fatrzańsko, że w Boże Ciało wylądowałam w Wielkiej Fatrze, na miłej rodzinnej przechadzce, w towarzystwie wujka i cioci, których czasem muszę po górkach przegonić, co by o ich zdrowotność zadbać i swoją cukrzycę, jak mawiam, w górach "zaciukać" heh
A było tak jak widać na załączonych fotosach... co tu dużo pisać... zielono, ciepło, wiosennie...
Trasa mi doskonale znana, za to największą zagadką był dla mnie pewien bajeczny zakątek, do którego podjechaliśmy samochodem w drodze powrotnej.
O tym za chwilkę i ciut dalej.
OSADA WILKOLINIEC - to było zwieńczenie dnia, nawet idąc przez góry tyle się nie "nawzdychałam" patrząc na piękno krajobrazu. Gdy przyjechałam do tej wioski totalnie mnie zamurowało
Tu czas się zatrzymał. Osada wpisana jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO, tworzy żywy skansen słowackiej architektury ludowej. Dla mnie takie miejsca to dosłownie raj na ziemi! Pomijając fakt moich konserwatorskich "zboczeństw" zawodowych, to naprawdę tam aż chce się rozłożyć sztalugę i malować. Najlepiej sami wpadnijcie i oceńcie będąc w okolicy, bo to trzeba zobaczyć na własne oczy! Moje foty nie oddają uroku tego miejsca, ale strzeliłam kilka dokumentacyjnych ujęć:
Dziękuję za uwagę i to by było na tyle, wszyscy szczęśliwie wrócili do domu . Vilkolinec odwiedzę następnym razem ze sztalugą i paletą.