Vtáčnik
: 2014-10-22, 11:49
Dość spontaniczny wypad w przedostatnie pasmo górskie na Słowacji, w którym jeszcze nie byłam.
Pozostały mi jeszcze góry Tokajsko-Slanskie, ale to trochę daleko jak na 2 dni.
Natomiast Vtáčnik (po polsku tłumaczony jako "Ptasznik", ale mi się nie podoba) jest w odległości drogowej około 230 km od Zabrza i Katowic, prawie wprost na południe.
Tak więc w sobotę o 6.45 startujemy w trzy dzielne kobiety z Zabrza, spod A1.
Po drodze uwieczniłam taką ciekawostkę na koleżanki liczniku kilometrów:
.
Jadąc przepisowo i z obowiązkową przerwą na kawę jesteśmy na miejscu - to jest przed schroniskiem chata pod Končitou w odległości około 4 km od wsi Kamenec pod Vtáčnikom (w rejonie Prewidzy) o godz. 10.30.
Szybko zanosimy bagaże do przydzielonego nam sympatycznego pokoju z łazienką (cena 10 euro), zmieniamy obuwie i około 11 wychodzimy w góry z zamiarem wejścia ścieżką przyrodniczą na najwyższy szczyt pasma, nazywający się tak samo jak ono, czyli Vtáčnik (1346 m n.p.m.).
Później koleżanka się dziwiła "nie wiedziałam, że tak daleko na południu są jeszcze tak duże góry". Faktycznie jest to chyba najbardziej wysunięte w tym rejonie na południe pasmo górskie przekraczające w wielu miejscach 1200 m n.p.m.
Pasmo ma pochodzenie wulkaniczne, stąd występujące w wielu miejscach skały andezytowe (takie jak u nas tylko na trzech górach w całej Polsce).
Zaplanowana trasa ma około 20 km długości i 1000 m przewyższenia. Na początek podchodzimy na główny szczyt masywu ścieżką przyrodniczą.
Już na samym początku wita nas takich "historyczny" obrazek, zwracam uwagę na umiejętnie zaklejoną gwiazdę:
Zaczynają się też dość "zabytkowe" tablice ścieżki przyrodniczej.
W dolnej części podejścia bukowy las jest raczej "wrześniowy" niż "październikowy".
A nieco wyżej już po prostu łysy:
Pogoda jest bardzo przyjemna i sprzyjająca wędrówce - chłodno, ale nie zimno i słonecznie. Chociaż nie ma specjalnej widoczności to w oddali widać Rokoš (1009) m n.p.m. w Górach Strażowskich.
Nie spiesząc się pokonujemy leśnymi drogami kolejne metry w górę.
Spiętrzenie grzbietu już nie daleko od szczytu, tu dołączył się szlak niebieski, ale jego oznakowanie pozostawia wiele do życzenia. To już znacznie lepiej widoczne są żółte "kropy" nie wiadomo co oznaczające.
Blisko szczytu bukowy las przybiera dziwne, uformowane przez wiatr formy.
Szkoda tylko, że te wszystkie buki są już bezlistne. Musiało tu dość mocno wiać.
I w końcu po około 3,5 godz. podejścia wchodzimy na szczyt, a na nim spotykamy wesołą grupę rowerzystów górskich.
Rowerzyści mówią, że po polsku znają tylko słowo "szukać".
Widok ze szczytu jest dość rozległy, tylko te lasy poniżej mają już kolorki "listopadowe".
Obowiązkowo pisujemy się do "książki wierzchołkowej".
I zaczynamy zejście inna trasą, bo pozostało nam już niewiele dnia.
Kolejnym szczytem, który osiągamy idąc głównym grzbietem pasma jest Kláštorská skala (1279 m n.p.m.). Tu spotykamy pierwsze na trasie wycieczki andezytowe skałki:
Nie są one może jakoś przesadnie wysokie, ale mają ciekawe i nie spotykane u nas kształty
Zejście prowadzi dalej głównym grzbietem - szlakiem czerwonym aż do żółtego
A gdzieś na horyzoncie Góry Szczawnickie
Słońce barwi trawy na ciepłe kolory, w oddali szczyt Vtáčnik na którym byłyśmy 2 godziny wcześniej.
A za doliną Górnej Nitry - Góry Strażowskie
Już po zachodzie słońca spotykamy w lesie całą rozległą grupę skał, których grzbietem schodzimy.
A tu widok na położony wprost na południe szczyt Veľký Tribeč (830 m n.p.m.) w paśmie górskim Tribeč. Tam byłam już ponad 10 lat temu, w 2004 roku.
I jeszcze widok na pobliski Buchlov (1040 m n.p.m.)
Dalej schodzimy godzinę już całkiem po ciemku dość nieprzyjemną, bardzo kamienistą a jednocześnie podmokłą drogą leśną. Następnie forsujemy bez mostka potok i na koniec idziemy jeszcze około 6 km leśną drogą noszącą lekkie ślady asfaltu.
W schronisku jesteśmy o 20.55, a bufet miał być czynny tylko do 21.
Na szczęście pani nie robi ceregieli, tylko sprzedaje nam zarówno piwo jak i "kapustovą polievkę", jak i pstrąga.
Około 23 idziemy spać.
Pozostały mi jeszcze góry Tokajsko-Slanskie, ale to trochę daleko jak na 2 dni.
Natomiast Vtáčnik (po polsku tłumaczony jako "Ptasznik", ale mi się nie podoba) jest w odległości drogowej około 230 km od Zabrza i Katowic, prawie wprost na południe.
Tak więc w sobotę o 6.45 startujemy w trzy dzielne kobiety z Zabrza, spod A1.
Po drodze uwieczniłam taką ciekawostkę na koleżanki liczniku kilometrów:
.
Jadąc przepisowo i z obowiązkową przerwą na kawę jesteśmy na miejscu - to jest przed schroniskiem chata pod Končitou w odległości około 4 km od wsi Kamenec pod Vtáčnikom (w rejonie Prewidzy) o godz. 10.30.
Szybko zanosimy bagaże do przydzielonego nam sympatycznego pokoju z łazienką (cena 10 euro), zmieniamy obuwie i około 11 wychodzimy w góry z zamiarem wejścia ścieżką przyrodniczą na najwyższy szczyt pasma, nazywający się tak samo jak ono, czyli Vtáčnik (1346 m n.p.m.).
Później koleżanka się dziwiła "nie wiedziałam, że tak daleko na południu są jeszcze tak duże góry". Faktycznie jest to chyba najbardziej wysunięte w tym rejonie na południe pasmo górskie przekraczające w wielu miejscach 1200 m n.p.m.
Pasmo ma pochodzenie wulkaniczne, stąd występujące w wielu miejscach skały andezytowe (takie jak u nas tylko na trzech górach w całej Polsce).
Zaplanowana trasa ma około 20 km długości i 1000 m przewyższenia. Na początek podchodzimy na główny szczyt masywu ścieżką przyrodniczą.
Już na samym początku wita nas takich "historyczny" obrazek, zwracam uwagę na umiejętnie zaklejoną gwiazdę:
Zaczynają się też dość "zabytkowe" tablice ścieżki przyrodniczej.
W dolnej części podejścia bukowy las jest raczej "wrześniowy" niż "październikowy".
A nieco wyżej już po prostu łysy:
Pogoda jest bardzo przyjemna i sprzyjająca wędrówce - chłodno, ale nie zimno i słonecznie. Chociaż nie ma specjalnej widoczności to w oddali widać Rokoš (1009) m n.p.m. w Górach Strażowskich.
Nie spiesząc się pokonujemy leśnymi drogami kolejne metry w górę.
Spiętrzenie grzbietu już nie daleko od szczytu, tu dołączył się szlak niebieski, ale jego oznakowanie pozostawia wiele do życzenia. To już znacznie lepiej widoczne są żółte "kropy" nie wiadomo co oznaczające.
Blisko szczytu bukowy las przybiera dziwne, uformowane przez wiatr formy.
Szkoda tylko, że te wszystkie buki są już bezlistne. Musiało tu dość mocno wiać.
I w końcu po około 3,5 godz. podejścia wchodzimy na szczyt, a na nim spotykamy wesołą grupę rowerzystów górskich.
Rowerzyści mówią, że po polsku znają tylko słowo "szukać".
Widok ze szczytu jest dość rozległy, tylko te lasy poniżej mają już kolorki "listopadowe".
Obowiązkowo pisujemy się do "książki wierzchołkowej".
I zaczynamy zejście inna trasą, bo pozostało nam już niewiele dnia.
Kolejnym szczytem, który osiągamy idąc głównym grzbietem pasma jest Kláštorská skala (1279 m n.p.m.). Tu spotykamy pierwsze na trasie wycieczki andezytowe skałki:
Nie są one może jakoś przesadnie wysokie, ale mają ciekawe i nie spotykane u nas kształty
Zejście prowadzi dalej głównym grzbietem - szlakiem czerwonym aż do żółtego
A gdzieś na horyzoncie Góry Szczawnickie
Słońce barwi trawy na ciepłe kolory, w oddali szczyt Vtáčnik na którym byłyśmy 2 godziny wcześniej.
A za doliną Górnej Nitry - Góry Strażowskie
Już po zachodzie słońca spotykamy w lesie całą rozległą grupę skał, których grzbietem schodzimy.
A tu widok na położony wprost na południe szczyt Veľký Tribeč (830 m n.p.m.) w paśmie górskim Tribeč. Tam byłam już ponad 10 lat temu, w 2004 roku.
I jeszcze widok na pobliski Buchlov (1040 m n.p.m.)
Dalej schodzimy godzinę już całkiem po ciemku dość nieprzyjemną, bardzo kamienistą a jednocześnie podmokłą drogą leśną. Następnie forsujemy bez mostka potok i na koniec idziemy jeszcze około 6 km leśną drogą noszącą lekkie ślady asfaltu.
W schronisku jesteśmy o 20.55, a bufet miał być czynny tylko do 21.
Na szczęście pani nie robi ceregieli, tylko sprzedaje nam zarówno piwo jak i "kapustovą polievkę", jak i pstrąga.
Około 23 idziemy spać.