W pewnym momencie jednak wyjrzałem przez szybę i zobaczyłem - gdzieś między Kątami Wrocławskimi a Mietkowem - stado saren. Chyba z sześć zwierzaków. I tak od razu pomyślałem, czy ja podczas moich ukraińskich wycieczek - a zebrałoby się już łącznie naprawdę dość dużo dni - widziałem w sumie tyle dzikich zwierząt? Choćby jedną sarnę, jelenia, dzika? Nie przypominam sobie. Jakąś wiewiórkę w Kołomyi, parującą jeszcze "świeżą" niedźwiedzią kupę koło Przełęczy Legionów w Gorganach (ktoś kiedyś powiedział, że prawdopodobieństwo spotkania w górach Ukrainy niedźwiedzia jest większe, niż ujrzenie jelenia!), przybitego gwoździem do ściany cerkwi jeża (!!!), nawet małego lisa (żywego) gdzieś w Bieszczadach to widziałem, ale większych ssaków - ni cholery.
Jedyne - to na tego rodzaju obrazkach. Zresztą z lektury innych Twoich karpackich relacji wiem, że również kolekcjonujesz tego rodzaju fotografie:
To z tej samej serii, chociaż akurat nie ssaki:
No właśnie, i tu moje pytanie. Czy jakiegoś dzikiego zwierzaka widzieliście? Czy ten kot z Trościana był jedynym przedstawicielem miejscowej fauny, z którym mieliście do czynienia?
Drugie pytanie wiąże się z tym oto "alkoholowym" wątkiem:
buba1 pisze: Na kolacje mamy wino "Willa Kryma" (na szczescie lepsze od "Perły Krymu", ktora znajomy kupil na Zakarpaciu i smakowala jak przefermentowane pomyje ).
Przeczytałaś może, o ile tego rodzaju informacje zawarte były na etykietach tych trunków, gdzie zostały one wyprodukowane? Możliwe, że z Krymem mają one tyle wspólnego, co nasza fasolka po bretońsku z Bretanią. Zwłaszcza po 2014 r., w nowej sytuacji politycznej. Przypuszczam, że jest to jakiś miejscowy "okołokarpacki" produkt, zapewne z Zakarpacia lub z ukraińskiej Bukowiny (chociaż i Odessy nie można wykluczyć ), a pojawienie się w nazwie słówka "Krym" jest zabiegiem nazwijmy to socjotechnicznym, nastawionym na wywołanie jakiś sentymentów. Może się jednak mylę i faktycznie jakiś "winny szlak" między Krymem a Ukrainą nadal funkcjonuje?
buba1 pisze: Wioska jest nieduza, luzno rozsiane zabudowania po wzgorzach. Dominuja domy z fajnymi balkonikami.
Te balkoniki to już spora rzadkość. Pamiętam, że gdy jako dziesięciolatek pierwszy raz przyjechałem do rodzinnej wsi mojego Taty (było to w lipcu 1971 r.), to niemal wszystkie w miarę nowe drewniane domy we wsi miały takie ganki. Moje kolejne odwiedziny Jawory i ... nie poznałem domów moich krewnych (też lipiec, ale 1977 r.). Wszystkie te ganki zostały zabudowane, a właściwie zaszklone. Zdjęcia mam z tego drugiego wyjazdu:
Ten sam dom, jednego z kuzynów mojego Taty, w 2015 r.
I inne, które "obowiązkowo" musieliśmy odwiedzić
Tu jakiś dom "nierodzinny", ale w miejscu, w którym przed wojną znajdował się dom ciotki mojego Taty
Niby wszystkie te balkonowerandy na jedno kopyto, ale jakieś takie sympatyczne!
buba1 pisze:Na wielu chałupach sa obrazki. Najczesciej wpisane w koło lub romb. Zwykle przedstawiajace jakies scenki z zycia wsi lub lasu.
Też zauważyłem tego rodzaju aplikacje na ukraińskich domach. Zrobiłem im kilka zdjęć, chociaż byłem przekonany, że mam tych fotografii trochę więcej. Przeglądam swoje zdjęcia i... znajduję tylko trzy takie ujęcia. Może szukałem zbyt pospiesznie, a może - i to chyba jest bardziej prawdopodobne - obecność w pobliżu domu jego mieszkańców powodowała, że nie chciałem przy nich robić fotek szczegółów ich domostw.
To w Biłasowicy pod Pikujem (z 2012 r.)...
... a te dwie aplikacje z Łubnej w Bieszczadach Zachodnich (też 2012 r.)