Góry Choczańskie

Relacje z gór całego świata, niepasujące do pozostałych działów.
Awatar użytkownika
Malgo Klapković
Posty: 2482
Rejestracja: 2013-07-06, 22:45

Postautor: Malgo Klapković » 2014-04-07, 14:24

Tak sobie myślę... że chyba lepiej będzie jak tam nigdy nie pojadę ;) Ale bardzo miło obejrzeć to na zdjęciach :)
Awatar użytkownika
Basia Z.
Posty: 3550
Rejestracja: 2013-09-06, 22:41
Lokalizacja: Chorzów

Postautor: Basia Z. » 2014-04-07, 15:10

Malgo Klapković pisze:Tak sobie myślę... że chyba lepiej będzie jak tam nigdy nie pojadę ;)


Ale dlaczego ???
Awatar użytkownika
Malgo Klapković
Posty: 2482
Rejestracja: 2013-07-06, 22:45

Postautor: Malgo Klapković » 2014-04-07, 15:32

Nie lubię chodzić po śliskich drabinkach, to raczej skaza psychiczna ;) Prawda jest taka, że boję się wody i nie lubię wędrować po szlakach biegnących w korycie potoku albo obok wodospadu, dostaję wtedy strasznych schiz i nie mogę się ruszyć z miejsca. A już po Słowackim Raju i wcześniej Dierach moja schiza się tylko pogłębiła :rol
Awatar użytkownika
Basia Z.
Posty: 3550
Rejestracja: 2013-09-06, 22:41
Lokalizacja: Chorzów

Postautor: Basia Z. » 2014-04-07, 15:47

Malgo Klapković pisze:Nie lubię chodzić po śliskich drabinkach, to raczej skaza psychiczna ;) Prawda jest taka, że boję się wody i nie lubię wędrować po szlakach biegnących w korycie potoku albo obok wodospadu, dostaję wtedy strasznych schiz i nie mogę się ruszyć z miejsca. A już po Słowackim Raju i wcześniej Dierach moja schiza się tylko pogłębiła :rol


Wydaje mi się, że po prostu miałaś dotychczas bardzo złego przewodnika.
Jeżeli w ogóle przeszłaś - to znaczy, że nie masz lęku przestrzeni, bo gdybyś miała - to byś nie przeszła.
Ktoś Cię zapewne poganiał, denerwował się na Ciebie, cała grupa musiała czekać.
To nie sprzyja spokojnemu przejściu.
Idąc wolniej i spokojniej, rozmawiając i po prostu patrząc pod nogi (nie myśląc o tym co w dole) da się spokojnie przejść takie odcinki, tym bardziej że nie są obiektywnie trudne ani niebezpieczne.
Masz rację - to tkwi w psychice ale daje się pokonać.
Awatar użytkownika
Malgo Klapković
Posty: 2482
Rejestracja: 2013-07-06, 22:45

Postautor: Malgo Klapković » 2014-04-07, 16:12

Sama jestem sobie winna, chodzę wolno jak żółw :P
Awatar użytkownika
Basia Z.
Posty: 3550
Rejestracja: 2013-09-06, 22:41
Lokalizacja: Chorzów

Postautor: Basia Z. » 2014-04-07, 17:59

Malgo Klapković pisze:Sama jestem sobie winna, chodzę wolno jak żółw :P


Oj nie denerwuj mnie !

Każdy chodzi w swoim tempie i każde jest dobre.
Powinno się zawsze dostosowywać tempo marszu do najwolniejszego uczestnika wycieczki a na dodatek nie powinno mu się dawać w jakikolwiek sposób odczuć, ze jest "gorszy" i grupa przez niego opóźnia marsz.

Trasę trzeba tak zaplanować aby dostosować ją dla wszystkich.

Bo wycieczka jest dla wszystkich, nie tylko dla tych najszybszych.

Kiedyś przez jakiś czas chodziłam po górach z koleżanką, która wymyślała bardzo długie trasy i zawsze gnała do przodu i nie czekała na resztę (a grupa liczyła raptem 4-5 osób). Kiedyś się na nią już bardzo wkurzyłam, bo byłam tego dnia chora i szłam rzeczywiście bardzo powoli, a była piękna pogoda, wyjazd był krótki i szkoda mi było całkowicie tracić dnia. Szłyśmy na Demianowską Południcę, gdzie podejście jest bardzo strome. Było mi bardzo przykro, że na mnie nie czekają, chociaż o to prosiłam i mówiłam, że źle się czuję.
Od tej wycieczki całkowicie przestałam z nią jeździć.
Inna koleżanka pojechała z nią w Czeski Raj i tamta wymyśliła takie trasy, po 14 godzin szybkiego marszu codziennie, że ta druga na tej wycieczce rozwaliła sobie kolano, które potem pół roku leczyła.

Nie warto jeździć w góry z takimi ludźmi, dlatego trasy zazwyczaj wymyślam sobie sama. Nie upieram się też nigdy aby jakąś trasę za wszelką ceną skończyć, zawsze są jakieś możliwe "warianty".
Awatar użytkownika
Tępy dyszel
Posty: 2924
Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
Lokalizacja: Tychy

Postautor: Tępy dyszel » 2014-04-07, 19:48

Ja mam podobnie. Chodzę bardzo powoli bo kondycja beznadziejna, dlatego wole sam. Wtedy nikt mnie nie pogania, popędza itd. Odpoczywam, gdzie ja chcę, ile chce i gdzie chce......Ma to sporo plusów. Zresztą i tak nikt nie chce ze mną jeździć :hih :hih

Choć zauważyłem, że brak kondycji nie oznacza od razu braku wytrzymałości. Jeśli ,,trzeba" mogę iść w ciągu jednego dnia 35 - 40 km, w 12-14 godzin. Znacznie wolniej od czasów mapowych, no ale co z tego ???
Ostatnio zmieniony 2014-04-07, 19:49 przez Tępy dyszel, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
nes_ska
Posty: 2931
Rejestracja: 2013-10-09, 15:58
Lokalizacja: Brzesko

Postautor: nes_ska » 2014-04-07, 20:00

Ja też się zazwyczaj wlokę niemiłosiernie, dlatego wolę iść sama, niż biec za kimś, bo wtedy umieram na astmę (:P), a jak patrzyłam na Twoje ostatnie czasy, Dyszlu, to wydawało mi się, że całkiem sprawnie Ci to idzie:)
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Awatar użytkownika
ceper
Posty: 8598
Rejestracja: 2014-01-02, 11:33

Postautor: ceper » 2014-04-07, 20:05

Popieram Dyszla - solo = wolność i swoboda na szlaku, nocuję też tam, gdzie mi odpowiada (niekoniecznie obiekty z klimatem - jak mawiał Pudelek - broniący klimatu "Samotni").
A tereny malownicze, które będę musiał też odwiedzić.
Obecnie planuję raczej doliny (np. Dolina Baryczy), później Beskid Żywiecki, powrót do Słowackiego Raju, na wakacje "sudeckiego włóczykija" i przy okazji niewykluczona piąta KGP
Ostatnio zmieniony 2014-04-07, 20:06 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Wiolcia
Posty: 3549
Rejestracja: 2013-07-13, 19:14
Kontakt:

Postautor: Wiolcia » 2014-04-07, 20:12

Małgo, ja też średnio przepadam za drabinkami, ale to raczej z powodu lęku wysokości. Ale w tym przypadku nie ma się czego bać - drabinka jest już w wyższej części i tam nie ma wody. Woda jest niżej i trzeba rzeczywiście pokonać jeden łańcuch wzdłuż skały, ale nie jest to nic trudnego. Nie ma żadnego porównania ze Słowackim Rajem, gdzie też miałam pietra na tych drabinkach.
Na pewno spokojnie dałabyś radę.
A co do chodzenia wolnego i solo, to ostatnio też to niekiedy praktykuję. Plus jest taki, że mogę iść, gdzie mi się podoba, wybrać szlak, na który ktoś inny kręciłby nosem i wrócić się do jakiejś atrakcji, która niekoniecznie przypadłaby komuś do gustu.
Ale są też minusy samotnego chodzenia i na dłuższą metę wolałabym jednak w towarzystwie.
Awatar użytkownika
Tępy dyszel
Posty: 2924
Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
Lokalizacja: Tychy

Postautor: Tępy dyszel » 2014-04-07, 20:13

Wiolcia pisze:Ale są też minusy samotnego chodzenia

Jakie ?
Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 10966
Rejestracja: 2013-07-06, 21:45
Lokalizacja: Żywiec-Sienna
Kontakt:

Postautor: Piotrek » 2014-04-07, 20:18

Można wpaść do dziury ...i amba :)

Ja to generalnie tak pół na pół, zależy też sporo od nastroju. Sam idąc nie nudzę się i jest mi przyjemnie ale nie mam nic przeciwko towarzystwu. Z Dobromiłem się dobrze łazi, choć ostatnio mamy problem organizacyjny - z mojej jak by nie patrzeć winy :rol
Ostatnio zmieniony 2014-04-07, 20:19 przez Piotrek, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Wiolcia
Posty: 3549
Rejestracja: 2013-07-13, 19:14
Kontakt:

Postautor: Wiolcia » 2014-04-07, 20:24

Tępy dyszel pisze:
Wiolcia pisze:Ale są też minusy samotnego chodzenia

Jakie ?


Płeć na przykład. Spotkani mężczyźni i babcie w przysiółkach dziwią się, że tak sama chodzę i czy się nie boję? Ponadto zawsze coś się może stać - ostatnio poślizgnęłam się na żwirku i łapiąc równowagę "nadszarpnęłam" kolano. Na szczęście lekko, choć do dzisiaj boli, ale jakby było coś poważniejszego, to lepiej kogoś przy sobie mieć.
Ale nic to. Dla mnie ostatnio zmorą są kundle wiejskie i górsko-przysiółkowe. Z kimś czułabym się raźniej, a tak to jestem sama wystawiona na ich atak. Zazwyczaj nie gryzą, ale raz jeden chapsnął mnie lekko za nogę.
No i nie ma do kogo ust otworzyć (poza rozmowami z autochtonami) - na dłuższą metę nudno by mi było.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 30 gości