W krainie zamków, ostrzyc i rzeźbionych skał (2022, 2023)
Z miejscowości Provodin tuptamy ku skałom i jaskiniom. Horyzonty mają tu fajnie najeżone.
Z oddali jakby coś nadciągało...
Ptactwo obserwuje nas z zainteresowaniem.
Stare napisy wykute w omszałej przydrożnej skale. Pewnie data budowy drogi.
A w ogóle to fajna ta droga. Niby asfalt, a taki jednak przyjemny!
Skałka w cieniowanych kolorach.
Docieramy do miejsca, gdzie spora część lasu jest ogrodzona płotem. Wiszą na nim tabliczki "obora Velky Dub". Dalsze obserwacje sugerują, że jest to miejsce hodowli rogacizny. Są to chyba daniele. Tu pewnie je rozmnażają, podkarmiają. Czy później je wypuszczają do lasu na wolność czy przeznaczają na szaszłyki? Tego już nie wiemy. Ale różnych sympatycznych jegomości możemy spotkać łażąc wzdłuż ogrodzenia. Takie czeskie safari!!
Portrecik
Z daleka myśleliśmy, że to chatka. A to jakiś luksusowy paśnik!
Podchodzimy do skalnej bramy. Tak się ona prezentuje z oddali:
Gładka, pomarańczowa ściana z dziwnymi otworami.
Szczyt porosły korzeniowiskiem.
Skalna brama w pełnej krasie.
Pnie sosen są tutaj jakieś inne niż zwykle. Jak skóra węża!
Zapewne już wspominałam, że bardzo sobie cenię te okolice ze względu na tradycje ogniskowe. Gdzie się nie ruszyć to widać ślady po minionych biwakach. Tu np. w takowej pięknej scenerii. Ale nie zostajemy tu - mamy w planie jeszcze lepszą miejscówkę!
Zza drzew przygląda się nam główny cel dzisiejszej wędrówki.
Tak, tak... To nie złudzenie! Miejsce, do którego zmierzamy gapi się nas swoimi czarnymi oczodołami!
W sumie to nie jedyna skała, która dziś na mnie patrzyła
Tak docieramy do jaskini. Mają tu jakieś pradawne malunki naskalne! Słonie, bawoły!
Solidnie okopcone sufity przypominają, że niejedno ognisko tu płonęło, napełniając okolice zapachem wędzonki. Palenisk jest kilka - do wyboru do koloru! Drewno też przygotowane dla kolejnych, coby nie zamokło. Ale póki co zwiedzamy, zaglądamy w różne zaułki grot, pieczar i skalnych nisz.
Czyżby tu żyły niedźwiedzie szablozębne? Ale tabliczka stara i leży gdzieś w kącie - więc może już wymarły i nie są groźne dla turystów?
W końcu i my zasiadamy z kiełbachą na patyku a ciepły blask odbija się w skalnych ścianach, napełniając okolice przyjemnym trzaskiem i aromatem. Miło się siedzi popijając herbatkę z termosa i nalewkę, przegryzając grzankami i chrzęszczącą w zębach kiełbaską, która chwilę wcześniej nurknęła w popiół.
Za "oknami" wiatr huśta rudymi pniami sosen. Są takie chwile, które chciałoby się by trwały jak najdłużej!
Ile tu siedzimy ciężko powiedzieć. Chyba nawet nie wiemy - nie było powodu gapić sie na zegarek. Napewno długo...
Tuptamy dalej. Po drodze szybka zmiana szaty roślinnej. Gęsty, młody brzeziniak smaga nas po pyskach.
A chwilę później bujne paprociowisko. Trochę już podeschłe, no jesień w końcu mamy...
Tak w sumie to chyba się całkiem dobrze maskujemy w tutejszych okolicach
Wędrując przez wioski mijamy przydomowe ozdoby. Nie tylko krasnale mogą strzec obejścia
Nieco upiorne aniołki o kolebiących się na wietrze główkach. Jak widać jedna bujała się za bardzo
Skład opału na czarną godzinę.
Architektura drewniana trzymająca się bardziej w kupie.
I takowa w formie naskalnej.
Urokliwa studnia. Prawie jak w Mołdawii!
A ten pomniczek to nie pamiętam gdzie dokładnie był. Gdzieś po drodze jak jechaliśmy busiem. U nas zapewne by się nie ostał...
cdn
Z oddali jakby coś nadciągało...
Ptactwo obserwuje nas z zainteresowaniem.
Stare napisy wykute w omszałej przydrożnej skale. Pewnie data budowy drogi.
A w ogóle to fajna ta droga. Niby asfalt, a taki jednak przyjemny!
Skałka w cieniowanych kolorach.
Docieramy do miejsca, gdzie spora część lasu jest ogrodzona płotem. Wiszą na nim tabliczki "obora Velky Dub". Dalsze obserwacje sugerują, że jest to miejsce hodowli rogacizny. Są to chyba daniele. Tu pewnie je rozmnażają, podkarmiają. Czy później je wypuszczają do lasu na wolność czy przeznaczają na szaszłyki? Tego już nie wiemy. Ale różnych sympatycznych jegomości możemy spotkać łażąc wzdłuż ogrodzenia. Takie czeskie safari!!
Portrecik
Z daleka myśleliśmy, że to chatka. A to jakiś luksusowy paśnik!
Podchodzimy do skalnej bramy. Tak się ona prezentuje z oddali:
Gładka, pomarańczowa ściana z dziwnymi otworami.
Szczyt porosły korzeniowiskiem.
Skalna brama w pełnej krasie.
Pnie sosen są tutaj jakieś inne niż zwykle. Jak skóra węża!
Zapewne już wspominałam, że bardzo sobie cenię te okolice ze względu na tradycje ogniskowe. Gdzie się nie ruszyć to widać ślady po minionych biwakach. Tu np. w takowej pięknej scenerii. Ale nie zostajemy tu - mamy w planie jeszcze lepszą miejscówkę!
Zza drzew przygląda się nam główny cel dzisiejszej wędrówki.
Tak, tak... To nie złudzenie! Miejsce, do którego zmierzamy gapi się nas swoimi czarnymi oczodołami!
W sumie to nie jedyna skała, która dziś na mnie patrzyła
Tak docieramy do jaskini. Mają tu jakieś pradawne malunki naskalne! Słonie, bawoły!
Solidnie okopcone sufity przypominają, że niejedno ognisko tu płonęło, napełniając okolice zapachem wędzonki. Palenisk jest kilka - do wyboru do koloru! Drewno też przygotowane dla kolejnych, coby nie zamokło. Ale póki co zwiedzamy, zaglądamy w różne zaułki grot, pieczar i skalnych nisz.
Czyżby tu żyły niedźwiedzie szablozębne? Ale tabliczka stara i leży gdzieś w kącie - więc może już wymarły i nie są groźne dla turystów?
W końcu i my zasiadamy z kiełbachą na patyku a ciepły blask odbija się w skalnych ścianach, napełniając okolice przyjemnym trzaskiem i aromatem. Miło się siedzi popijając herbatkę z termosa i nalewkę, przegryzając grzankami i chrzęszczącą w zębach kiełbaską, która chwilę wcześniej nurknęła w popiół.
Za "oknami" wiatr huśta rudymi pniami sosen. Są takie chwile, które chciałoby się by trwały jak najdłużej!
Ile tu siedzimy ciężko powiedzieć. Chyba nawet nie wiemy - nie było powodu gapić sie na zegarek. Napewno długo...
Tuptamy dalej. Po drodze szybka zmiana szaty roślinnej. Gęsty, młody brzeziniak smaga nas po pyskach.
A chwilę później bujne paprociowisko. Trochę już podeschłe, no jesień w końcu mamy...
Tak w sumie to chyba się całkiem dobrze maskujemy w tutejszych okolicach
Wędrując przez wioski mijamy przydomowe ozdoby. Nie tylko krasnale mogą strzec obejścia
Nieco upiorne aniołki o kolebiących się na wietrze główkach. Jak widać jedna bujała się za bardzo
Skład opału na czarną godzinę.
Architektura drewniana trzymająca się bardziej w kupie.
I takowa w formie naskalnej.
Urokliwa studnia. Prawie jak w Mołdawii!
A ten pomniczek to nie pamiętam gdzie dokładnie był. Gdzieś po drodze jak jechaliśmy busiem. U nas zapewne by się nie ostał...
cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Adrian pisze:Mogliście się przez chwilę poczuć jak jaskiniowcy w tych grotach
No zupełnie! Nawet lasy były bogate w dziczyznę jak za dawnych czasów!
A jaskiniowcy to w tych rejonach to zyli jak książęta - sale z kolumnadą, no i jaki wybór miejscówek!
Ostatnio zmieniony 2024-01-19, 22:02 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Jaskinie, skalne miasta i pozostałości zamków. Okolice Vojtechova (Pokličky, Nedamy). Więcej w relacji:
https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... ce_16.html
https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... ce_16.html
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
I znów ruszamy w skalne labirynty, w poszukiwaniu jaskiń i innych tajnych przejść. Przyznam, że nie bardzo potrafię (zwłaszcza pół roku później pisząc relację) odtworzyć jaką dokładnie trasą szliśmy. Były po drodze różne szlaki, częściowo tuptaliśmy widocznymi ścieżkami, ale też nieraz nas zdryfowało jak oczy poniosą i nurkowaliśmy w co bardziej rokujące skalne załomy, wąwozy i chaszcze. Jak widać chodzenie bez mapy ma swoje prawa. Nie zawsze wiesz dokąd idziesz i potem nie pamiętasz, gdzie byłes
Mogę jedynie powiedzieć, że było to gdzieś nad Svojkovem
Relacja i więcej zdjęć:
https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... i-nad.html
Mogę jedynie powiedzieć, że było to gdzieś nad Svojkovem
Relacja i więcej zdjęć:
https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... i-nad.html
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: W krainie zamków, ostrzyc i rzeźbionych skał (2022, 2023)
Wiosna tego roku przyszła wcześnie. Marzec był ciepły, spora część kwietnia również. Ba! Już w lutym czuć było wiosenny zew - nawet w górskich okolicach. Wydawało się, że ostatni tydzień kwietnia to będzie już prawdziwe lato! A tu dup! Drastyczne ochłodzenie, noce z przymrozkami. Właśnie wtedy, gdy mieliśmy zaplanowany wyjazd do Czech... Nie ma wyjścia. Trzeba wyciągać ciepłe kurtki, ładować do busia dodatkowe koce, bo wychodzi, że przynajmniej przez część wyjazdu będziemy mieć temparatury prawie zimowe. Niech to k... szlag! Ale może chociaż w terenie będzie zupełnie pusto? Bo jednak mało takich desperatów, zwłaszcza jak zaraz potem są przepowiednie na ciepłą i pogodną majówkę...
Jedziemy, jedziemy, a na wieczór już kolejny raz meldujemy się w okolicach Pekelnych Dołów.
Mijamy lubiane miejsca - np. rudą jaskinie piaszczystą.
Brzegi pobliskiego strumienia porastają młode pędy paprociowisk. Niestety wilgotna ziemia nie pachnie dziś wiosną. Za zimno...
Przebijamy się przez mroczne lasy.
Celem jest pewna znana z poprzednich wypadów skałka, coby obczaić co tam słychać.
Zasiadamy przy ogniu, aby z lekka się podwędzić, ogrzać i przekąsić po bułeczce.
Na główną część wieczoru planujemy jednak inne miejsce - duże biwakowisko pod skałami. Jest ono bardzo popularne wśród lokalsów i zazwyczaj jest zajęte - a przynajmniej zawsze było, gdy my się tu kręciliśmy. Dziś jednak jest szansa - raz że nie weekend, a dwa że pizga tak okrutnie, że mam ochotę się zwinąć w rulonik jak te wszystkie biedne listki i kwiatki, które mijamy po drodze.
Aby choć trochę się rozgrzać biegamy, skaczemy, robimy idiotyczne miny, a słonko sobie powoli zachodzi za lasem.
Od doliny potoku ciągnie chłodem. Chyba idzie Buka, no dosłownie mamy takie wrażenie!! Co chwilę się za siebie oglądamy czy nikogo nie dotyka zimnymi paluszkami! Jedyna nadzieja w ognisku i skałach! Bo ogień będzie płonął z jednej strony, ale odbijając się od skał będzie ogrzewał grotę i z pozostałych kierunków. No chyba musi to tak działać, bo w innym przypadku to jaskiniowcy jak nic by wygineli już pierwszej zimy
Po drodze mijamy różne ciekawe konstrukcje. Tu np. się zastanawiamy czy będzie to wiata czy raczej taras??
Przywitanie z totemem
i można sunąć pod skalne nawisy!
Spore tutejsze jaskinie służą celom biwakowym. Super sprawa taka naturalna wiata turystyczna! I jaka trwała!
Wieczór mija w blasku ciepłych płomieni. Z początku gdzieś w oddali pohukują sowy. Z czasem podchodzą coraz bliżej i bliżej. Może też wabi je ciepło, zapach gotowanej strawy albo urok tej magicznej chwili?
Na nocleg wracamy do busia. Z zewnątrz mu nie robiłam zdjęć, ale był z lekka oszroniony... Dobrze że koty dobrze grzeją! Zwłaszcza te rude!
Zaglądamy też do jaskini zwanej Pusté kostely, w której byliśmy już chyba 2 albo 3 razy.
Ale dopiero teraz w jej najdalszych zaułkach odnajdujemy ciekawe ścienne malowidło. W pierwszym porywie robimy sobie wesołe zdjęcie...
Gdy przyglądamy się mu dłużej, robi się nam jednak jakoś odrobinkę nieswojo. Zwłaszcza tak w ciemności i w szczelnym otoczeniu wilgotnych ścian. Jakoś tak z lekka zimno na plechach... Bo jakby coś stamtąd własnie wyłaziło? Albo przynajmniej chciało tego dokonać? Jak duchy uwięzione i wołające o pomoc? I to wszystko jakby lazło z jednej szczeliny? Może ona jednak czasem się otwiera? Kiedyś były tu kamieniołomy, gdzie pozyskiwano piasek, używany potem w okolicznych fabrykach luster. Może jakiś robotników tu wtedy zasypało? Inne źródła mówią o zamieszkujących tu w średniowieczu mnichach. Może ich tu pochowano?? Wyobraźnia pracuje w takich miejscach
I temu wszystkiemu ze spokojem przyglądają się różne okazy rogacizny, jakby czekając na pragnących wyjść...
Ciekawe kto jest autorem rysunku, kiedy ono powstało i czy stała za tym jakaś historia...
W tej jaskini chyba bym jednak nie chciała nocować Ale teraz nie trzeba o tym myśleć. Mamy piękny (acz chłodny) poranek i wzywają nas kolejne niezwykle miejsca!
Pozdrawiamy!!!! Tacy byliśmy w kwietniu 2024!!
cdn
Jedziemy, jedziemy, a na wieczór już kolejny raz meldujemy się w okolicach Pekelnych Dołów.
Mijamy lubiane miejsca - np. rudą jaskinie piaszczystą.
Brzegi pobliskiego strumienia porastają młode pędy paprociowisk. Niestety wilgotna ziemia nie pachnie dziś wiosną. Za zimno...
Przebijamy się przez mroczne lasy.
Celem jest pewna znana z poprzednich wypadów skałka, coby obczaić co tam słychać.
Zasiadamy przy ogniu, aby z lekka się podwędzić, ogrzać i przekąsić po bułeczce.
Na główną część wieczoru planujemy jednak inne miejsce - duże biwakowisko pod skałami. Jest ono bardzo popularne wśród lokalsów i zazwyczaj jest zajęte - a przynajmniej zawsze było, gdy my się tu kręciliśmy. Dziś jednak jest szansa - raz że nie weekend, a dwa że pizga tak okrutnie, że mam ochotę się zwinąć w rulonik jak te wszystkie biedne listki i kwiatki, które mijamy po drodze.
Aby choć trochę się rozgrzać biegamy, skaczemy, robimy idiotyczne miny, a słonko sobie powoli zachodzi za lasem.
Od doliny potoku ciągnie chłodem. Chyba idzie Buka, no dosłownie mamy takie wrażenie!! Co chwilę się za siebie oglądamy czy nikogo nie dotyka zimnymi paluszkami! Jedyna nadzieja w ognisku i skałach! Bo ogień będzie płonął z jednej strony, ale odbijając się od skał będzie ogrzewał grotę i z pozostałych kierunków. No chyba musi to tak działać, bo w innym przypadku to jaskiniowcy jak nic by wygineli już pierwszej zimy
Po drodze mijamy różne ciekawe konstrukcje. Tu np. się zastanawiamy czy będzie to wiata czy raczej taras??
Przywitanie z totemem
i można sunąć pod skalne nawisy!
Spore tutejsze jaskinie służą celom biwakowym. Super sprawa taka naturalna wiata turystyczna! I jaka trwała!
Wieczór mija w blasku ciepłych płomieni. Z początku gdzieś w oddali pohukują sowy. Z czasem podchodzą coraz bliżej i bliżej. Może też wabi je ciepło, zapach gotowanej strawy albo urok tej magicznej chwili?
Na nocleg wracamy do busia. Z zewnątrz mu nie robiłam zdjęć, ale był z lekka oszroniony... Dobrze że koty dobrze grzeją! Zwłaszcza te rude!
Zaglądamy też do jaskini zwanej Pusté kostely, w której byliśmy już chyba 2 albo 3 razy.
Ale dopiero teraz w jej najdalszych zaułkach odnajdujemy ciekawe ścienne malowidło. W pierwszym porywie robimy sobie wesołe zdjęcie...
Gdy przyglądamy się mu dłużej, robi się nam jednak jakoś odrobinkę nieswojo. Zwłaszcza tak w ciemności i w szczelnym otoczeniu wilgotnych ścian. Jakoś tak z lekka zimno na plechach... Bo jakby coś stamtąd własnie wyłaziło? Albo przynajmniej chciało tego dokonać? Jak duchy uwięzione i wołające o pomoc? I to wszystko jakby lazło z jednej szczeliny? Może ona jednak czasem się otwiera? Kiedyś były tu kamieniołomy, gdzie pozyskiwano piasek, używany potem w okolicznych fabrykach luster. Może jakiś robotników tu wtedy zasypało? Inne źródła mówią o zamieszkujących tu w średniowieczu mnichach. Może ich tu pochowano?? Wyobraźnia pracuje w takich miejscach
I temu wszystkiemu ze spokojem przyglądają się różne okazy rogacizny, jakby czekając na pragnących wyjść...
Ciekawe kto jest autorem rysunku, kiedy ono powstało i czy stała za tym jakaś historia...
W tej jaskini chyba bym jednak nie chciała nocować Ale teraz nie trzeba o tym myśleć. Mamy piękny (acz chłodny) poranek i wzywają nas kolejne niezwykle miejsca!
Pozdrawiamy!!!! Tacy byliśmy w kwietniu 2024!!
cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: W krainie zamków, ostrzyc i rzeźbionych skał (2022, 2023)
Zimny kwiecień w środku lata
Rysunek rzeczywiście wygląda fajnie, jak taki prehistoryczny.
Wyobraźnia potrafi wkręcić niezłe filmy człowiekowi, dobrze że poszliście spać do busia, kto wie co się tam czai
Rysunek rzeczywiście wygląda fajnie, jak taki prehistoryczny.
Wyobraźnia potrafi wkręcić niezłe filmy człowiekowi, dobrze że poszliście spać do busia, kto wie co się tam czai
Re: W krainie zamków, ostrzyc i rzeźbionych skał (2022, 2023)
Adrian pisze: dobrze że poszliście spać do busia, kto wie co się tam czai
I napewno bylo cieplej!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: W krainie zamków, ostrzyc i rzeźbionych skał (2022, 2023)
Wycieczkę zaczynamy w miejscowości Sloup, która zapewne jest znana z zamku malowniczo wkomponowanego w skałę.
Rok temu zrobiliśmy mu zdjęcie bardziej z góry, bo akurat wędrowaliśmy po okolicznych skałkach.
Niedaleko zamku stoi jakaś całkiem na pierwszy rzut oka przyjemna baza domków. Tzn. fajnie wygląda to dziś - w zimny, kwietniowy środek tygodnia, gdy okolica jest pusta. Niewykluczone, że w letni weekend można uciekać stąd z wrzaskiem...
Zagłębiamy się w lasy, a okoliczne skały wyraźnie noszą ślady ludzkiej obróbki.
Wkrótce przed nami ukazuje się jaskinia Velká Cikánská. Ponoć nazwy tych dwóch pobliskich jaskiń faktycznie mają coś wspólnego z Cyganami, że niby dawnymi czasy takowi lubili koczować w owych grotach podczas swoich objazdówek. W sumie się im nie dziwie - miejsca nadają się do tego idealnie!
Wnętrza jaskini są mroczne, a sufity i ściany zapodają wspomnieniem niejednego ogniska.
Każdy po swojemu spędza czas w jaskini
Nieopodal przepływa sobie przyjemny potoczek.
Czyżby to sugiestia, że brodzić należy tylko w gumiakach?
Klimaty trochę jak na naszych, odrzańskich starorzeczach!
A krzaki tworzą pergolę nad głowami.
Mijamy urokliwy mostek żelazny i rozważamy czy zrobili go z torów wąskotorówki czy raczej z drabiny??
Kawałek dalej czai się nasz główny cel - jaskinia Malá Cikánská. Skubana przygląda nam się z ukosa...
Włazi się przez oko. Jedno lub drugie - do wyboru!
To miejsce zdecydowanie podoba się nam bardziej od poprzedniego i jednogłośnie stwierdzamy, że tu zapodamy sobie mały biwaczek!
Pierwsze co zwraca uwagę w tutejszych pomieszczeniach to ścienne malowidła stylizowane na prehistoryczną twórczość jaskiniową. Są zatem biegnące konie (albo jednorożce ) bawoły, bydlęta, sceny polowań czy całkiem dorodny mamut!
Miękka skała wybitnie przyciągnęła też miłosników rzeźbiarstwa.
Ściany czy sufity wyraźnie noszą ślady obróbki. Nie wiem czy maszynowej czy mozolnego walenia dłutem, ale samo to się zdecydowanie nie wypłukało. Pewnie podobnie jak i w innych okolicznych miejscach wydobywano tu piasek.
Jak przystało na siedlisko ludzi pierwotnych - pod jednym z filarów jest dogodne miejsce ogniskowe, z którego nie omieszkamy skorzystać!
O tym marzyliśmy od dawna (tzn. od rana) Życiodajne ciepło! Trzask płomieni! Zapach dymu i ociekająca serem grzanka! I herbatka! Piękna sprawa!
Na dalszej trasie również nie brakuje skał, wąwozów, rozpadlin i dziwnych wnęk o nieznanym nam przeznaczeniu.
cdn
Rok temu zrobiliśmy mu zdjęcie bardziej z góry, bo akurat wędrowaliśmy po okolicznych skałkach.
Niedaleko zamku stoi jakaś całkiem na pierwszy rzut oka przyjemna baza domków. Tzn. fajnie wygląda to dziś - w zimny, kwietniowy środek tygodnia, gdy okolica jest pusta. Niewykluczone, że w letni weekend można uciekać stąd z wrzaskiem...
Zagłębiamy się w lasy, a okoliczne skały wyraźnie noszą ślady ludzkiej obróbki.
Wkrótce przed nami ukazuje się jaskinia Velká Cikánská. Ponoć nazwy tych dwóch pobliskich jaskiń faktycznie mają coś wspólnego z Cyganami, że niby dawnymi czasy takowi lubili koczować w owych grotach podczas swoich objazdówek. W sumie się im nie dziwie - miejsca nadają się do tego idealnie!
Wnętrza jaskini są mroczne, a sufity i ściany zapodają wspomnieniem niejednego ogniska.
Każdy po swojemu spędza czas w jaskini
Nieopodal przepływa sobie przyjemny potoczek.
Czyżby to sugiestia, że brodzić należy tylko w gumiakach?
Klimaty trochę jak na naszych, odrzańskich starorzeczach!
A krzaki tworzą pergolę nad głowami.
Mijamy urokliwy mostek żelazny i rozważamy czy zrobili go z torów wąskotorówki czy raczej z drabiny??
Kawałek dalej czai się nasz główny cel - jaskinia Malá Cikánská. Skubana przygląda nam się z ukosa...
Włazi się przez oko. Jedno lub drugie - do wyboru!
To miejsce zdecydowanie podoba się nam bardziej od poprzedniego i jednogłośnie stwierdzamy, że tu zapodamy sobie mały biwaczek!
Pierwsze co zwraca uwagę w tutejszych pomieszczeniach to ścienne malowidła stylizowane na prehistoryczną twórczość jaskiniową. Są zatem biegnące konie (albo jednorożce ) bawoły, bydlęta, sceny polowań czy całkiem dorodny mamut!
Miękka skała wybitnie przyciągnęła też miłosników rzeźbiarstwa.
Ściany czy sufity wyraźnie noszą ślady obróbki. Nie wiem czy maszynowej czy mozolnego walenia dłutem, ale samo to się zdecydowanie nie wypłukało. Pewnie podobnie jak i w innych okolicznych miejscach wydobywano tu piasek.
Jak przystało na siedlisko ludzi pierwotnych - pod jednym z filarów jest dogodne miejsce ogniskowe, z którego nie omieszkamy skorzystać!
O tym marzyliśmy od dawna (tzn. od rana) Życiodajne ciepło! Trzask płomieni! Zapach dymu i ociekająca serem grzanka! I herbatka! Piękna sprawa!
Na dalszej trasie również nie brakuje skał, wąwozów, rozpadlin i dziwnych wnęk o nieznanym nam przeznaczeniu.
cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: W krainie zamków, ostrzyc i rzeźbionych skał (2022, 2023)
Z miejscowości Sloup wyłazimy również na skały po przeciwległej stronie doliny. Po drodze mijamy całkiem miłą drewnianą zabudowę wioski.
Fajnie udekorowana skrzynka pocztowa.
Wiata dla turystów z omszałym dachem świetnie maskuje się na tle świeżych, wiosennych listków.
Na górę prowadzą drewniane schody. Nie lubię takich udogodnień na szlaku, ale te przynajmniej nie psują widoku. I w sumie bardziej można je zakwalifikować jako tor przeszkód niż wygodę dla leniuchów.
A i korzenie postanowiły pokazać, że to one tu rządzą!
Jaskinia, do której zmierzamy, została wykuta w skale ponoć w XVIII wieku.
Pustelnik Samuel wyrzeźbił sobie tu całkiem solidne mieszkanko i zasiedlił go na kilkanście lat. Jedno co trzeba przyznać to widoki miał zacne!
Wnętrza są nawet całkiem przestronne. Ciekawe, że pustelnik zrobił takie wysokie stropy? Chyba że bardziej cenił przestrzeń niż ciepło?
Na ścianach są dwie tablice, na których znajdują się niemieckie napisy - chyba dotyczące historii tego miejsca.
Miękka skała zachęcała też innych do pozostawiania napisów i rysunków.
A na szczyt skałek prowadzą wszelakiej maści schodki wykute w kamiennym zboczu.
Nie przestają mnie zachwycać tutejsze korzeniowiska. Głęboko się nie mogą wgryźć w ziemię, więc pełzają po powierzchni jak stada węży!
A i struktura skał upodobniła się do okoliczności i postanowiła wtopić w tło.
I tu mają swoją skalną pokręconą sosenkę!
Wśród skał tylko wiatr hula (faktycznie idealne miejsce dla pustelnika), acz tereny u podnóża to do bardzo dzikich nie należą - wszędzie wioski, miasteczka, szosy...
Można sobie pozoomować kościoły i pałace.
Stolik wkomponowany w piachy i korzeniowiska dobrze nadaje się do wyciągnięcia termosów. Był już plan dokonania tego na szczycie, ale raz że tam duł lodowaty wiatr, a dwa że termosy nie wiedziec czemu wykazywały dużą chęć do stoczenia się w dół
W taki lodowaty dzień nie ma nic lepszego nad herbatkę z sokiem i cytryną!
Inne skałki też mają całkiem fajne kształty!
A wieczorem odwiedzamy naszą ulubioną Drevenke.
Będą nam więc towarzyszyły pociągi!
Kolejnego dnia ruszamy wzdłuż parkanu kojarzącego się z dawnymi (i już opuszczonymi) bazami wojskowymi.
W sumie to może kiedyś tu coś było w ten deseń? Takowych zabudowań się tam dopatrzyliśmy...
Pogoda dziś jest taka wyraźnie, żeby się przeziębić. Jak wyjdzie słońce to robi się gorąco. Jak się schowa za chmurę - natychmiast pojawia się lodowaty wiatr, a temperatura leci na łeb na szyje o 10 stopni. A te chmury to na niebie chyba grają w berka! Co chwilę więc się zatrzymujemy, aby zdjąć lub ubrać swetry. Czasem dosłownie co 50 metrów. Bardzo irytująca taka aura - jakby się coś z nami drażniło! Tu chyba toperz własnie patrzy w niebo, próbując zrozumieć i przewidzieć stan zachmurzenia na kolejne 5 minut.
A rogacizny się na nas patrzą jak na debili, bo mają jedno futro wmontowane i wyrąbane na wszelakie przebieranki.
Znalezione kijaszki mogą służyć do zwiększenia stabilności podczas wędrówki...
No ale nie tylko!
Ciekawy korzeń ozdabiający pobocza naszych ścieżek.
Spora część trasy wiedzie przez smutny krajobraz - pobojowisko, które kiedyś było lasem...
Łażąc po kolejnych wąwozach.
Takie widoki towarzyszą nam na wycieczkach po okolicy.
I co najważniejsze - w kolejnych dniach odrobinę się ociepla!
Więc i wszystko zaczyna pachnieć prawdziwą wiosną!
cdn
Fajnie udekorowana skrzynka pocztowa.
Wiata dla turystów z omszałym dachem świetnie maskuje się na tle świeżych, wiosennych listków.
Na górę prowadzą drewniane schody. Nie lubię takich udogodnień na szlaku, ale te przynajmniej nie psują widoku. I w sumie bardziej można je zakwalifikować jako tor przeszkód niż wygodę dla leniuchów.
A i korzenie postanowiły pokazać, że to one tu rządzą!
Jaskinia, do której zmierzamy, została wykuta w skale ponoć w XVIII wieku.
Pustelnik Samuel wyrzeźbił sobie tu całkiem solidne mieszkanko i zasiedlił go na kilkanście lat. Jedno co trzeba przyznać to widoki miał zacne!
Wnętrza są nawet całkiem przestronne. Ciekawe, że pustelnik zrobił takie wysokie stropy? Chyba że bardziej cenił przestrzeń niż ciepło?
Na ścianach są dwie tablice, na których znajdują się niemieckie napisy - chyba dotyczące historii tego miejsca.
Miękka skała zachęcała też innych do pozostawiania napisów i rysunków.
A na szczyt skałek prowadzą wszelakiej maści schodki wykute w kamiennym zboczu.
Nie przestają mnie zachwycać tutejsze korzeniowiska. Głęboko się nie mogą wgryźć w ziemię, więc pełzają po powierzchni jak stada węży!
A i struktura skał upodobniła się do okoliczności i postanowiła wtopić w tło.
I tu mają swoją skalną pokręconą sosenkę!
Wśród skał tylko wiatr hula (faktycznie idealne miejsce dla pustelnika), acz tereny u podnóża to do bardzo dzikich nie należą - wszędzie wioski, miasteczka, szosy...
Można sobie pozoomować kościoły i pałace.
Stolik wkomponowany w piachy i korzeniowiska dobrze nadaje się do wyciągnięcia termosów. Był już plan dokonania tego na szczycie, ale raz że tam duł lodowaty wiatr, a dwa że termosy nie wiedziec czemu wykazywały dużą chęć do stoczenia się w dół
W taki lodowaty dzień nie ma nic lepszego nad herbatkę z sokiem i cytryną!
Inne skałki też mają całkiem fajne kształty!
A wieczorem odwiedzamy naszą ulubioną Drevenke.
Będą nam więc towarzyszyły pociągi!
Kolejnego dnia ruszamy wzdłuż parkanu kojarzącego się z dawnymi (i już opuszczonymi) bazami wojskowymi.
W sumie to może kiedyś tu coś było w ten deseń? Takowych zabudowań się tam dopatrzyliśmy...
Pogoda dziś jest taka wyraźnie, żeby się przeziębić. Jak wyjdzie słońce to robi się gorąco. Jak się schowa za chmurę - natychmiast pojawia się lodowaty wiatr, a temperatura leci na łeb na szyje o 10 stopni. A te chmury to na niebie chyba grają w berka! Co chwilę więc się zatrzymujemy, aby zdjąć lub ubrać swetry. Czasem dosłownie co 50 metrów. Bardzo irytująca taka aura - jakby się coś z nami drażniło! Tu chyba toperz własnie patrzy w niebo, próbując zrozumieć i przewidzieć stan zachmurzenia na kolejne 5 minut.
A rogacizny się na nas patrzą jak na debili, bo mają jedno futro wmontowane i wyrąbane na wszelakie przebieranki.
Znalezione kijaszki mogą służyć do zwiększenia stabilności podczas wędrówki...
No ale nie tylko!
Ciekawy korzeń ozdabiający pobocza naszych ścieżek.
Spora część trasy wiedzie przez smutny krajobraz - pobojowisko, które kiedyś było lasem...
Łażąc po kolejnych wąwozach.
Takie widoki towarzyszą nam na wycieczkach po okolicy.
I co najważniejsze - w kolejnych dniach odrobinę się ociepla!
Więc i wszystko zaczyna pachnieć prawdziwą wiosną!
cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: W krainie zamków, ostrzyc i rzeźbionych skał (2022, 2023)
Przez chwilę myślałem, że jesteś w okolicach miejscowości Skály w górach stołowych. Widzę, że taki klimacik jest w wielu miejscach.
Świat gór! Aby go nazwać swoim, trzeba zainwestować znacznie więcej niż krótkotrwałą radość oczu. I może dlatego właśnie człowiek naprawdę kochający góry chce znosić trudy, wyrzeczenia i niebezpieczeństwa na ich skalnych szlakach
Re: W krainie zamków, ostrzyc i rzeźbionych skał (2022, 2023)
Coldman pisze:Przez chwilę myślałem, że jesteś w okolicach miejscowości Skály w górach stołowych. Widzę, że taki klimacik jest w wielu miejscach.
Czego jak czego, ale skałek to w Czechach nie brakuje. Moze z racji na ich ilość mają tez do nich normalniejsze podejscie i z kazdego skalnego korytarza czy groty nie robią wściekłego rezerwatu jak u nas?
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: W krainie zamków, ostrzyc i rzeźbionych skał (2022, 2023)
Z okolic Březovic ruszamy szeroką doliną między skałami. Busio zostaje na placyku u wlotu drogi. Mamy nadzieję, że żadne maszyny leśne nie będą go niepokoić.
Bo niestety trochę takowych kręci się w rejonie...
W dolinie stoi mały domek, ale raczej prywatny. Pozamykany.
Dobrze, że jest w miarę sucho - w innym przypadku byśmy tutaj utonęli w bagnach!
Dolina obfituje w dużą ilość powalonych drzew. Część to chyba pozostałość po pracach zrywkowych, a inne wykopyrtnęły się same.
Gdzieniegdzie pnie tworzą okapy dla tutejszych jaskiń.
Niektóre groty służą turystom dla celów biesiadno - ogniskowych. Tutaj nawet są ławeczki i lampa naftowa na stanie! Takie wiaty przy szlaku to ja rozumiem
Kamienne umocnienia potoczku. Wyraźnie widać, że dolina była kiedyś bardziej zagospodarowana.
Jak tylko zajrzeć w las - to wszędzie pełno omszałych skał, takich niegdyś równo wyciętych w dużej części.
Malownicze struktury lokalnych mchów.
Tak i docieramy do jednego z celów dnia dzisiejszego - do dziurawej skały przypominającej skalne miasto.
Akuku!!!
W dawnych czasach w tych rejonach skalne nisze do celów mieszkalnych wykuwali sobie mnisi, rozbójnicy, a czasem i zwykli ludzie, którzy nie mieli innego miejsca dla osiedlenia się. Czasem w skałach powstawały też stajnie, obory i kurniki, sprawiając wrażenie całego skalnego zamczyska. Tutaj w skałach ponoć również mieścił się młyn. Działał do XIX wieku, gdy zniszczyła go powódź.
W latach 80-tych skalne groty używały wojska radzieckie z pobliskiego poligonu, stąd pewnie niektóre zachowane napisy w niemiejscowej czcionce.
Niektóre wejścia stały się dość trudno dostępne ze względu na prace zrywkowe i ogromne piramidy ułożone z pościnanych bel.
Innych strzegą jedynie kolczaste rośliny, co jest irytujące głównie dla kabaczka, bo podrapać sobie nogi to jedno, ale nosek to już mniej przyjemne. Tak to bywa, gdy noski są umiejscowione za nisko
Występuje i taki sposób zabezpieczania wnętrz. Po kiego diabła - nie mam pojęcia. W środku nie ma kompletnie nic.
Malowniczo omszałe ściany.
Większość skalnych pomieszczeń udało się odwiedzić. Nie ma monotonii - są różne kształty, kolory i faktury ścian.
Są też formy wnętrz takie bardziej wyrafinowane - ze schodkami, półeczkami itp
Tu wygląda, że było to coś stajniopodobnego, bo widać wyraźnie jakby koryta do karmienia/pojenia jakiś bydlątek.
Z zewnątrz do wewnątrz i z wewnątrz na zewnątrz.
W jednej z bardziej dogodnych miejscówek mieliśmy okazję przeczekiwać deszcz. Krótki, acz dość obfity. Dobrze więc, że nadszedł akurat gdy mieliśmy taki solidny dach nad głową!
A tu chyba oglądanie się na kleszcze?
Każdy mlecz ma swoją pszczółkę.
Proces powstawania zdjęcia też został utrwalony
A nocleg dla odmiany spędzamy wśród bzu. Na częściowo płytowym placu, gdzie występują hałdy zbrylonego asfaltu.
Są tu też żarnowce, ale to jeszcze nie czas ich kwitnienia, więc skupiamy się na bzach! Jak widać te cudne krzewy czują się świetnie w terenie postindustrialnym! Tak samo jak my! I jak tu nie lubić wiosennych wyjazdów?? Ten cudowny zapach, ten widok - to zapewne rekompensata za te kilka dni marznięcia!
Bo niestety trochę takowych kręci się w rejonie...
W dolinie stoi mały domek, ale raczej prywatny. Pozamykany.
Dobrze, że jest w miarę sucho - w innym przypadku byśmy tutaj utonęli w bagnach!
Dolina obfituje w dużą ilość powalonych drzew. Część to chyba pozostałość po pracach zrywkowych, a inne wykopyrtnęły się same.
Gdzieniegdzie pnie tworzą okapy dla tutejszych jaskiń.
Niektóre groty służą turystom dla celów biesiadno - ogniskowych. Tutaj nawet są ławeczki i lampa naftowa na stanie! Takie wiaty przy szlaku to ja rozumiem
Kamienne umocnienia potoczku. Wyraźnie widać, że dolina była kiedyś bardziej zagospodarowana.
Jak tylko zajrzeć w las - to wszędzie pełno omszałych skał, takich niegdyś równo wyciętych w dużej części.
Malownicze struktury lokalnych mchów.
Tak i docieramy do jednego z celów dnia dzisiejszego - do dziurawej skały przypominającej skalne miasto.
Akuku!!!
W dawnych czasach w tych rejonach skalne nisze do celów mieszkalnych wykuwali sobie mnisi, rozbójnicy, a czasem i zwykli ludzie, którzy nie mieli innego miejsca dla osiedlenia się. Czasem w skałach powstawały też stajnie, obory i kurniki, sprawiając wrażenie całego skalnego zamczyska. Tutaj w skałach ponoć również mieścił się młyn. Działał do XIX wieku, gdy zniszczyła go powódź.
W latach 80-tych skalne groty używały wojska radzieckie z pobliskiego poligonu, stąd pewnie niektóre zachowane napisy w niemiejscowej czcionce.
Niektóre wejścia stały się dość trudno dostępne ze względu na prace zrywkowe i ogromne piramidy ułożone z pościnanych bel.
Innych strzegą jedynie kolczaste rośliny, co jest irytujące głównie dla kabaczka, bo podrapać sobie nogi to jedno, ale nosek to już mniej przyjemne. Tak to bywa, gdy noski są umiejscowione za nisko
Występuje i taki sposób zabezpieczania wnętrz. Po kiego diabła - nie mam pojęcia. W środku nie ma kompletnie nic.
Malowniczo omszałe ściany.
Większość skalnych pomieszczeń udało się odwiedzić. Nie ma monotonii - są różne kształty, kolory i faktury ścian.
Są też formy wnętrz takie bardziej wyrafinowane - ze schodkami, półeczkami itp
Tu wygląda, że było to coś stajniopodobnego, bo widać wyraźnie jakby koryta do karmienia/pojenia jakiś bydlątek.
Z zewnątrz do wewnątrz i z wewnątrz na zewnątrz.
W jednej z bardziej dogodnych miejscówek mieliśmy okazję przeczekiwać deszcz. Krótki, acz dość obfity. Dobrze więc, że nadszedł akurat gdy mieliśmy taki solidny dach nad głową!
A tu chyba oglądanie się na kleszcze?
Każdy mlecz ma swoją pszczółkę.
Proces powstawania zdjęcia też został utrwalony
A nocleg dla odmiany spędzamy wśród bzu. Na częściowo płytowym placu, gdzie występują hałdy zbrylonego asfaltu.
Są tu też żarnowce, ale to jeszcze nie czas ich kwitnienia, więc skupiamy się na bzach! Jak widać te cudne krzewy czują się świetnie w terenie postindustrialnym! Tak samo jak my! I jak tu nie lubić wiosennych wyjazdów?? Ten cudowny zapach, ten widok - to zapewne rekompensata za te kilka dni marznięcia!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: W krainie zamków, ostrzyc i rzeźbionych skał (2022, 2023)
Genialne te domki w skale
Re: W krainie zamków, ostrzyc i rzeźbionych skał (2022, 2023)
Suniemy w nasz ulubiony rejon Czech. Po drodze w Mniszku postój na lody! To już tradycja!
W okolice wioski Hvezda dojeżdżamy późnym popołudniem. Osiedlamy się w przyjemnej przydrożnej zatoczce. Pewnie z dwie noce tu spędzimy.
Idziemy połazić. Początkowo łąkami...
Wśród polnych kapliczek...
Kierujemy się w stronę pagóra zwanego Vilhost. Już tu kiedyś byliśmy, no ale nie wszędzie. A tu w każdy załom skalny warto zajrzeć. Skalne gęby zdają się nam bardzo bacznie przyglądać...
Droga u podnóża skał jest kręta i pełna rozpadlin. Czasem pojawia się znikąd jakaś zanikająca ścieżyna i tak samo szybko traci się w szczelinach czy między korzeniami.
Pumeksowate skały.
Różnej wielkości groty i tajne przejścia.
Widać wyraźnie, że to już wieczór. Tak, tak... taki czerwcowy, więc pewnie koło godziny 20. Koniec czerwca - najpiękniejszy czas w roku!
Na szczyt nie wchodzimy. Naszym celem jest pokręcić się po zboczach. A i z nich są całkiem fajne widoki.
W okolicy można też znaleźć skały przekształcone w kaplice/pomniki upamiętniające zmarłe osoby.
Na zakręcie, w przykurzonym lusterku.
Kolejnego dnia idziemy do wioski Hvezda, gdzie są praktycznie same stare domy. W większości zamieszkane - nie wiem czy na stałe czy sezonowo, ale wyraźnie ktoś się nimi zajmuje. Ogrody toną w zieloności. Jest tu bardzo cicho - nie ujadają psy, nie wyją kosiarki, nie łupie muzyka itp.
W ogóle cała miejscowość jest bardzo cienista i pełna starych drzew.
Za wioską droga się kończy. Ruch jest dość znikomy. Wszelakie pełzuny czują się więc swobodnie i na środku szosy.
Gdzie nie spojrzysz to coś się do ciebie uśmiecha.
Mają tu bardzo przyjemną kaplicę. Jej bardzo wielkim plusem są otwarte drzwi.
Stare odrzwia.
Wnętrze jest chłodne i mocno zapodaje aromatem bejcy do drewna i zgasłych świec.
Aniołki, święte obrazy, wyszywanki - wszystkiego po trochu.
Wewnątrz, oprócz wyposażenia typowego, możemy znaleźć list od wdzięcznych turystów, którzy się tu schronili.
Wisi też zdjęcie jakiegoś wesołego kolesia.
Za wioską skręcamy w lasy. Szukamy tu wydrążonych w skałach grot, nisz i innych zagłębień, wyraźnie nie będących naturalnego pochodzenia. Tu cały ten rejon to było kiedyś jedno, wielkie skalne miasto!
Dalej przy drodze też co rusz widzimy ułożone z kamieni wzmocnienia skarp, równo jak od linijki wycięte skały, napisy, wnęki.
Są też dziksze fragmenty wąwozów, o wyglądzie bardziej naturalnym, więc miłośnicy braku ingerencji ludzkiej ręki w krajobraz również znajdą coś dla siebie.
Kapliczka w środku lasu.
Stare, niemieckie napisy wyglądają jakby spłynęły z błotną lawiną (albo inną lawą
Zmierzamy w stronę "zamku".
W miejscu znaczonym na mapach jako "Hrad u Hvezdy" nie znajdujemy żadnych ruin zamku. Jest tylko niewielka górka ze skałką na szczycie. Brak zamku jednak nie przekreśla tego miejsca jako wartego odwiedzenia. Bardzo nam się tu podoba. Pusto, cicho, wiaterek sobie wieje. Nawet jakieś widoczki tu czy ówdzie przezierają.
Jakieś miejsce pamięci. Ale o kim i dlaczego - nie wiemy. Były jakieś napisy, ale zostały wydrapane, inne dodane, też potem skute - cieżko rozkminić co i po co. No ale jak widać ktoś pamięta, kwiatki same nie przyszły.
Mijamy też takowy obiekt, który początkowo bierzemy za kapliczkę, ale chyba raczej był kiedyś przepompownią wody. A może cały czas jest? W środku coś jakby huczało.
Na samym skraju wsi stoi ciekawie wyglądający dom. Od przodu - normalna chałupa. Z tyłu - jak kilkupoziomowa twierdza z piwnicą gigantem.
Na tym zdjęciu dobrze widać jaka jest różnica wysokości - chałupa kontra tylna podmurówka.
Kręcimy się też po innych skałkach w okolicy, gdzieś na zachód od wsi.
Cieniste wąwozy.
Czasem skały i góry nagle znikają - są tylko malownicze lasy i klimat zupełnie jak gdzieś na równinach.
JAGOOOODY!!! Takie ilości, że można w nich wręcz pływać!
Ślady zbrodni się nie ukryją! I od razu widać kto z rodziny najmniej lubi jagody
Nie, grzybków nie jedliśmy żadnych... A jednak niektóre korzenie na nas dziwnie patrzą
Widok na wzgórze z ruinami zamku Ronov - tam byliśmy w zeszłym roku.
Łąkami, polami wracamy pod nasze Vilhosty...
I znów "ostrzyca" z zamkiem wyłania się spomiędzy traw.
Na obrzeżach Hvezdy przy jednym obejściu urzekł nas płot! Cóż za cudna kolekcja!
I znów nie wiadomo kiedy zleciał kolejny dzień. Kolejny długi dzień pełen wrażeń i odkrywania nowych miejsc.
A letnie wieczory wśród czeskich skał mają w sobie tajemniczość i nieodparty urok, który ciągle każe wracać
W okolice wioski Hvezda dojeżdżamy późnym popołudniem. Osiedlamy się w przyjemnej przydrożnej zatoczce. Pewnie z dwie noce tu spędzimy.
Idziemy połazić. Początkowo łąkami...
Wśród polnych kapliczek...
Kierujemy się w stronę pagóra zwanego Vilhost. Już tu kiedyś byliśmy, no ale nie wszędzie. A tu w każdy załom skalny warto zajrzeć. Skalne gęby zdają się nam bardzo bacznie przyglądać...
Droga u podnóża skał jest kręta i pełna rozpadlin. Czasem pojawia się znikąd jakaś zanikająca ścieżyna i tak samo szybko traci się w szczelinach czy między korzeniami.
Pumeksowate skały.
Różnej wielkości groty i tajne przejścia.
Widać wyraźnie, że to już wieczór. Tak, tak... taki czerwcowy, więc pewnie koło godziny 20. Koniec czerwca - najpiękniejszy czas w roku!
Na szczyt nie wchodzimy. Naszym celem jest pokręcić się po zboczach. A i z nich są całkiem fajne widoki.
W okolicy można też znaleźć skały przekształcone w kaplice/pomniki upamiętniające zmarłe osoby.
Na zakręcie, w przykurzonym lusterku.
Kolejnego dnia idziemy do wioski Hvezda, gdzie są praktycznie same stare domy. W większości zamieszkane - nie wiem czy na stałe czy sezonowo, ale wyraźnie ktoś się nimi zajmuje. Ogrody toną w zieloności. Jest tu bardzo cicho - nie ujadają psy, nie wyją kosiarki, nie łupie muzyka itp.
W ogóle cała miejscowość jest bardzo cienista i pełna starych drzew.
Za wioską droga się kończy. Ruch jest dość znikomy. Wszelakie pełzuny czują się więc swobodnie i na środku szosy.
Gdzie nie spojrzysz to coś się do ciebie uśmiecha.
Mają tu bardzo przyjemną kaplicę. Jej bardzo wielkim plusem są otwarte drzwi.
Stare odrzwia.
Wnętrze jest chłodne i mocno zapodaje aromatem bejcy do drewna i zgasłych świec.
Aniołki, święte obrazy, wyszywanki - wszystkiego po trochu.
Wewnątrz, oprócz wyposażenia typowego, możemy znaleźć list od wdzięcznych turystów, którzy się tu schronili.
Wisi też zdjęcie jakiegoś wesołego kolesia.
Za wioską skręcamy w lasy. Szukamy tu wydrążonych w skałach grot, nisz i innych zagłębień, wyraźnie nie będących naturalnego pochodzenia. Tu cały ten rejon to było kiedyś jedno, wielkie skalne miasto!
Dalej przy drodze też co rusz widzimy ułożone z kamieni wzmocnienia skarp, równo jak od linijki wycięte skały, napisy, wnęki.
Są też dziksze fragmenty wąwozów, o wyglądzie bardziej naturalnym, więc miłośnicy braku ingerencji ludzkiej ręki w krajobraz również znajdą coś dla siebie.
Kapliczka w środku lasu.
Stare, niemieckie napisy wyglądają jakby spłynęły z błotną lawiną (albo inną lawą
Zmierzamy w stronę "zamku".
W miejscu znaczonym na mapach jako "Hrad u Hvezdy" nie znajdujemy żadnych ruin zamku. Jest tylko niewielka górka ze skałką na szczycie. Brak zamku jednak nie przekreśla tego miejsca jako wartego odwiedzenia. Bardzo nam się tu podoba. Pusto, cicho, wiaterek sobie wieje. Nawet jakieś widoczki tu czy ówdzie przezierają.
Jakieś miejsce pamięci. Ale o kim i dlaczego - nie wiemy. Były jakieś napisy, ale zostały wydrapane, inne dodane, też potem skute - cieżko rozkminić co i po co. No ale jak widać ktoś pamięta, kwiatki same nie przyszły.
Mijamy też takowy obiekt, który początkowo bierzemy za kapliczkę, ale chyba raczej był kiedyś przepompownią wody. A może cały czas jest? W środku coś jakby huczało.
Na samym skraju wsi stoi ciekawie wyglądający dom. Od przodu - normalna chałupa. Z tyłu - jak kilkupoziomowa twierdza z piwnicą gigantem.
Na tym zdjęciu dobrze widać jaka jest różnica wysokości - chałupa kontra tylna podmurówka.
Kręcimy się też po innych skałkach w okolicy, gdzieś na zachód od wsi.
Cieniste wąwozy.
Czasem skały i góry nagle znikają - są tylko malownicze lasy i klimat zupełnie jak gdzieś na równinach.
JAGOOOODY!!! Takie ilości, że można w nich wręcz pływać!
Ślady zbrodni się nie ukryją! I od razu widać kto z rodziny najmniej lubi jagody
Nie, grzybków nie jedliśmy żadnych... A jednak niektóre korzenie na nas dziwnie patrzą
Widok na wzgórze z ruinami zamku Ronov - tam byliśmy w zeszłym roku.
Łąkami, polami wracamy pod nasze Vilhosty...
I znów "ostrzyca" z zamkiem wyłania się spomiędzy traw.
Na obrzeżach Hvezdy przy jednym obejściu urzekł nas płot! Cóż za cudna kolekcja!
I znów nie wiadomo kiedy zleciał kolejny dzień. Kolejny długi dzień pełen wrażeń i odkrywania nowych miejsc.
A letnie wieczory wśród czeskich skał mają w sobie tajemniczość i nieodparty urok, który ciągle każe wracać
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość