Dzień 3
Po wczorajszym upalnym dniu, nadszedł dzień odpoczynku …
Tak więc dziewczyny odpoczywały, a ja się rano pozbierałem i poszedłem dokończyć robotę, ruszyłem zobaczyć górny wodospad Martuljkov.
Dzień zapowiadał się bardzo fajny, kolejny gorący, więc trzymając się blisko wody powinno być dobrze !?
Poranne światło w wąwozie wydaje się być przyjemniejsze niż popołudniowe, jakoś tak przyjemniej dla oka …
Bez większych ceregieli przelatuje przez dolną część wąwozu, jeden mostek, schody i drugi mostek, korzystam z bryzy dolnego wodospadu i lecę dalej !
poranek jeak zwykle jest bombowyzaglądam nad rzekę, ha! tu to dopiero jest zajefajnie Przy rozejściu do chaty i kaplicy skręcam w prawo, zajrzę tam na powrocie, to dobry ruch, bo spora grupka niemieckich turystów idzie właśnie do chaty, a ja samotnie poleciałem dalej.
Mijam wyschnięte koryto rzeki, pełne białych dużych kamieni, wody brak, za to widać to co sprawia największą frajdę, a do tego szczyt na który pójdę, już nie mogę się na niego doczekać, na razie przekładam wyjście troszkę nerwowo, że w końcu mi czasu zabraknie …
Przez pobojowisko po wycince i burzach, wchodzę w końcu w las, fajny las, pełen brązowych liści i wystających białych skałek, oznakowanie jest takie że nie idzie znaleźć ścieżki, gubią się dosłownie wszyscy ( jak wracałem to ludzie szukali drogi rozpierzchnięci po całym lesie
)
W kilku miejscach podejście przez las ubezpieczone jest stalowymi linami i chyba nawet jakaś klamra była ? To musi być jakiś hardkorowy las, że tak go ubezpieczyli
resztki mgiełek, czy porannych chmur, jak zwał tak zwał Słychać jakiś szum, to chyba już !?
Staję nad stromym ubezpieczonym liną i klamrami zejściem, tu akurat dobrze że są ! W dole widać stalowy mostek, myślę sobie ale zajebiście i do tego jestem tutaj sam
Schodzę na dół, jest fajnie, jest pięknie !
Fajnie też prezentował się kominek którym się wchodzi pod wodospad, lekko mnie przerażał szczerze mówiąc, ale jak już tu przylazłem to wstyd by było nie wejść
Zapinam plecak, przewieszam aparat przez ramię i idę, mokry i ciasny ten kominek, adrenalina działa, jestem !
Z góry wszystko wydaje się malutkie, mostek ledwo widać, ludzie którzy zaczynali się schodzić byli malutcy.
Stoję przed wysokim wodospadem twarzą w twarz, w jednym miejscu wieje gorące powietrze, a metr w lewo i wieje lodowate powietrze, ciekawe ?
Nie jestem w stanie ująć całego wodospadu, a na panoramę też byłem za blisko i wychodziła zniekształcona.
Wodospad spada z łomotem rozbijając się o piękną błękitną taflę, bajkowo to wygląda
po lewej jest krótki kominekwysokomój niemiecki kolego od fotki Schodzę zanim wszyscy zaczną się pchać do góry …
Na koniec przyjaźnie nastawiony Niemiec widząc jak walczę z ustawianiem aparatu do selfi, zaproponował że zrobi mi foto, miło z jego strony, podziękowałem i ruszyłem w drogę powrotną.
tu widać ludzi przechodzących kominkiem na górę A to je jo Kawałek wyżej w lesie musiałem przysiąść i w końcu coś zjeść, bo ssało mnie już niemiłosiernie !
Klimat tego lasu był mocno Fatrzański, a może to Fatrzański ma klimat Alpejski ?
Tym razem na rozejściu skręcam w stronę kaplicy, po jakiś prowizorycznych kładkach i kamieniach przeskakuję potok, który w tym miejscu jest całkiem rwący.
Jest kaplica, szkoda że akurat teraz nad góry naszły chmury i zrobiło się trochę ponuro …
Odwracam się i widzę zachmurzone szczyty, a u ich stóp wielka polana, całkiem ładnie tu
a w druga stronę jest bacówka, fajna drewniana z klimatem !
Jest koryto w którym ciągle leci woda, można się ochłodzić i obmyć twarz.
Przez szeroki duży most przechodzę z powrotem na drugi brzeg rzeki Martulijskiej Bystrzycy.
niema żartów Da się iść inną ścieżką niż przyszedłem, więc wybieram inny wariant, tam spotykam małżeństwo Polaków z którymi rozmawiam przez całą drogę powrotną schodzę praktycznie pod sam dom
Fajny to był wypad, wodospad był wart zobaczenia z bliska.
Cdn.