Kaniony, jaskinie i ciepłe źródła - Armenia cz.6

Relacje z gór całego świata, niepasujące do pozostałych działów.
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6264
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Kaniony, jaskinie i ciepłe źródła - Armenia cz.6

Postautor: buba » 2013-10-22, 11:10

Tej czesci relacji mialo nie byc.. A przynajmniej byla spora szansa ze tych zdjec nie bedzie.. Ale los okazal sie przychylny i zdjecia sie uratowaly!

Z mężem Nadii jedziemy do Halidzor.

Obrazek

Obrazek

Stad do Tatew ma jezdzic linowa kolejka, ponoc to najdluzsza na swiecie taka podniebna trasa... Mam w oczach jeszcze gruzinskie wagoniki z Cziatury, dzialajace jako miejskie tramwaje.. W Armenii wszystko jest fajne, wiec pewnie i ta kolejka bedzie?
Niestety.. Kolejka akurat nie jest.. Sluzy tylko i wylacznie turystom, ktorych dowoza tu calymi autokarami.. Wagoniki sa nowe, wsciekle szczelne. Zapach, szum klimatyzacji i ogolna atmosfera przywodzi na mysl jedynie sterylne dygestoria,ktore pamietam ze studiow... do przechowywania wirusow lub toksycznych gazow.. Tylko tam nie przebywalam nigdy w srodku... Tu dodatkowo jest jakas magiczna skrzynka ktora blyska swiatelkami i pretensjonalny kobiecy glos gada po angielsku.. Obsluge kolejki stanowia mlode dziewczeta z przyklejonym do twarzy usmiechem, ktore chyba musialy przechodzic ostrzejszy casting niz modelki..
Widoki troche rekompensuja zawód spowodowany kolejka..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Coz.. Moze chociaz ta druga ormianska kolejka linowa na trasie Alaverdi- Sanahin bedzie fajniejsza? Ponoc wozi robotnikow z fabryki.. Ale to juz nie w tym roku...

Na straganach w Tatew nabywamy wino z jezyn, nalewke malinowa i okragly slodki placek.

Obrazek

Tutejszy klasztor ladnie polozony ale tłum wokol potworny. Ciezko zrobic zdjecie zeby nie miec na nim 4 plecow i 5 kuprow

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Fajne tu maja rzezbione drzwi

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jakis praworzadny zachodni turysta probuje mnie pouczac ze w kosciele powinnam sie owinac w chuste, zdjac kapelusz, itp Staram sie go ignorowac, udawac ze nie rozumiem co mowi ale jest strasznie upierdliwy. Zamiast zająć sie zwiedzaniem czy robieniem zdjec to za mna łazi i truje.. Chyba pewnego zwrotu trzeba sie nauczyc nie tylko po ormiansku (do taksowkarzy ktorzy nie rozumieja slowa "nie") ale takze po angielsku na okolicznosc zwiedzania zbyt turystycznych miejsc..

Wnetrze kosciola wypelnia blask swieczek i dym kadzidel z lampki ktora macha dwoch zakapturzonych mnichow. Przez okno wpadaja promienie slonca, podswietlajac wybrane fragmenty scian, odbijaja sie tez w jeziorkach stopionych swiec.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Schodzimy pieszo serpentynami szutrowej drogi w strone dna kanionu rzeki Worotan. Dziwne tu sa te gory- na wysokie skały wpelza las, krzaki czepiaja sie stromych zboczy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tłumy marudnych turystow poznikaly jak zly sen- wszyscy szybuja tam na nitce pod niebem, w strone swoich hoteli i autokarow. (na samej gorze zdjecia widac wagonik!)

Obrazek

Wieczor schodzi powoli w wąwozy i robi sie coraz bardziej pusto. Coraz bardziej wąwoz jest nasz..

Na dalekim przeciwleglym zboczu majacza ruiny jakis podluznych zabudowan. Nie mam pojecia jak sie tam mozna dostac i ile czasu mogloby to zabrac.

Obrazek

Na samym dnie kanionu, w otoczeniu pionowych skał, niedaleko Diabelskiego Mostu gdzie dzis zmierzamy, widac tez spore ruiny. To chyba to miejsce o ktorym opowiadal nam Paweł! Mial tu byc jakis sredniowieczny uniwersytet, zarosly lianami dzikich pnączy. (choc ten obiekt bardziej przypomina kosciolek ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Stad wyglada ze niełatwo tam dotrzec. Idzie jakas sciezka z glownej drogi w dol ale potem przechodzi w urwisko.. Mocno sie zastanawiamy z toperzem czy nie warto by jutro isc TAM a nie jechac pod Aragats.. Ale nie mowimy tego glosno- chlopaki by nam chyba łby urwaly..

Mijamy tez przydrozny grob. Stolik z kieliszkami, obok napoczeta butelka wodki. Przechodzi nam przez mysl zeby sie napic z duchem. Moze mu nalejemy naszej malinowki albo wina? Ale postac z pomnika jakos tak dziwnie swidruje w nas oczami.. Moze woli jak odwiedzaja go tylko przyjaciele i rodzina? Moze woli byc dzis sam? Jednak idziemy dalej bez popasu..

Obrazek

Obrazek

Schodzimy po schodkach w strone rzeki. Na drodze przeblyskiwalo jeszcze slonce. Tu wsrod wysokich skal od dawna czai sie mrok i wilgotny powiew nadchodzacego wieczoru.

Obrazek

Sa tu dwa baseny napelniane woda z cieplych zrodel.

Obrazek

Kawalek rownej skaly pod namioty tez sie znajdzie.

Postanawiamy zwiedzac jaskinie na raty. Nie bardzo da sie tam isc z plecakami. Ktos musi zostac pilnowac calego majdanu.. Ja i toperz idziemy zwiedzac pierwsi.

Czepiajac sie korzeni, gałęzi i stalowej liny zlazimy po skale w dol. Jest tez kawalek drabinki. No to pierwsza w zyciu ferrata zaliczona ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Skaly wygladaja tu jak zastygla w sekundzie lawa. Zatrzymala sie, skamieniala, ale jakby kiedys znow miala poplynac dalej...

Obrazek

Nizej znow jest kilka cieplych basenikow, tym razem juz utworzonych naturalnie. Ze skal zwieszaja sie pnacza. Zewszad wyplywaja cieple wodospady

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dnem kanionu, po sporych głazach wali spieniony potok. Zgodnie z poradami Pawła i Nadii trzeba wlezc do niego i dalej isc brod. Potok jest lodowaty.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kawalek dalej widac wlot do jaskini skad wyplywa potoczek. Cieplutki!

Obrazek

Obrazek


Skaczemy po kamieniach, wpadamy w głebokie buniory, przepelzamy przez naniesione przez rzeke kłody.

Obrazek

Obrazek

U wejscia do jaskini mozna jedynie stanac i otworzyc z zachwytu gębe.. Pawel nie koloryzowal.. Z jego opowiesci to mialo byc nieziemskie miejsce.. Ale chyba przeszlo jeszcze nasze oczekiwania i wyobrazenia... Kolorowe sciany, kapiaca z sufitu woda. Kilka naturalnych basenow. Dziwne nacieki, kielichy z ktorych bija fontanny cieplej mineralnej wody o slonawym smaku. Siedzisz sobie kuprem w cieplej wodzie a dolem, za kotara z bluszczy szumi po kamulcach wzburzona woda potoku..

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie wiem ile czasu spedzilismy w tej jaskini, bo czas plynal tam jakos inaczej. Zdjecia sa pomieszane, z wieczora i z rana. Bo rankiem poszlismy tam ponownie.

Jak wracamy na gore nad baseny to Piotrek i Mlody juz biesiaduja z miejscowymi. Wahe, Artiom i Ararat postanowili spedzic tu dzisiejszy wieczor. Sa szaszlyki, ryby, ser, warzywa i tutowka.

Obrazek

Toperz i Wahe wpadaja na pomysl aby przeniesc biesiade do basenu. Na poczatku siedza tam sami.

Obrazek

Obrazek

Potem dolacza cala gromada. Robie im zdjecia.

Obrazek

Obrazek

Jednak troche zal ,ze mnie na zdjeciu nie ma. Ustawiam aparat na samowyzwalaczu na brzegu basenu. Lampka juz miga, biegne do reszty ekipy. Nie wiem czemu tak wychodzi ze biegnac potracam reka aparat ktory natychmiast nurkuje w basenie...
Wszyscy krzycza "wyjmij baterie", "wyjmij karte"! Najpierw to ja musze wylowic aparat. Woda nie jest zbyt przejrzysta, siega po pas i jest juz prawie calkiem ciemno. Udaje sie wylowic ociekajaca, bulgoczaca skrzyneczke, ktorej masa chyba sie podwoila.. Wycieram karte w chusteczke, chowam w bezpieczne miejsce.. Moze do rana wyschnie.. Aparat ukladam na skale. Jemu to juz chyba nic nie pomoze... Ide szukac zapasowego aparatu. Zawsze takowy woze.. Nigdy sie jeszcze dotychczas nie przydal, ale licho widac nie spi.. Stary aparat ma strasznie upaćkany i porysowany obiektyw. Ale trudno, grunt ze robi zdjecia.. Tez mam zdjecie w basenie

Obrazek

Nasi ormianscy znajomi bardzo sie przejeli utopionym aparatem. Ponoc tlumaczyli toperzowi, ze to wypadek, ze diewuszka niespecjalnie to zrobila i zeby mnie za to nie bił :twisted:

Potem impreza przenosi sie na przydrozny parking. Tam gdzie z łady płynie skoczna muzyka. Sa tez tance.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nasi znajomi sa z Goris. Probuja nas za wszelka cene wsadzic do samochodu i zawiesc w goscine do siebie do domu. Jeden z nich ma ponoc w Goris knajpe i tam mozemy kontynuowac biesiade (ciekawe czy to ta knajpa z drzewami gdzie bylismy dwa dni temu?)

Udaje nam sie w koncu ich przekonac ze chcemy spac w namiotach wsrod skał. Nie mozemy przeciez powiedziec wprost samej prawdy- ze boimy sie z nimi wsiasc do auta i nie chcemy uczyc sie latac na tutejszych serpentynach

Spi sie dobrze. Nie budzi nas sauna w namiocie, bo mimo ze slonce jest juz wysoko to w waskim przesmyku wciaz jest cien.

Obrazek

Od rana kreci sie tu sporo miejscowych turystow. Wiekszosc z nich jednak konczy zwiedzanie przy basenach, malo kto schodzi po linie do rzeki. Do jaskini nie dociera praktycznie nikt. Jakis facet przychodzi do nas z flaszka. Troche sie bronimy- pic bimber przed sniadaniem? przeciez to sie musi od razu zrobic niedobrze! ale jak tu nie łyknac za przyjazc polsko-ormianska? O dziwo trunek uklada sie w brzuchu calkiem niezle. Domowej roboty sliwowica. Chyba najlepszy napoj spozyty na tym wyjezdzie.

Wsadzam wylowiona karte do zapasowego aparatu. Wykapany aparat to tylko robi bul bul przy zmienie pozycji.. Niestety karta sie nie czyta.. Jest sucha ale aparat wyswietla "card error". Wszystkie zdjecia z Nadia, z hostelu, z Tatew, z wawozu, z jaskini, z ruin w kanionie, wszystko szlag trafil?.. Ogolnie wpadam na dno rozpaczy. W tamtej chwili mam ochote wracac do domu, zamknac sie w kibelku i buczec do konca dni swoich.. Swiat wydaje mi sie podly i zly.. Toperz mnie pociesza ze sa ponoc jakies firmy co odzyskuja zdjecia z kart nawet rozjechanych przez czołgi..

Karta "nie wyschła" rowniez po dwoch, ani po kolejnych dniach.. Codziennie sprawdzalam... A moglam po prostu wlozyc ta karte do aparatu Piotrka albo Młodego.. Sprawa rozwiazala by sie od razu.. Z karta bylo wszystko w porzadku.. Tyle tylko ze byla to moja jedyna karta wielkosci 4GB, pozostale mialam dwojki. A stary aparat po prostu tych wiekszych kart wogole nie czyta..

Dzis opuszczamy wawoz Worotanu i planujemy sunac w strone Aragatsa czyli prawie na drugi kraniec Armenii. Poczatkowo chcielismy jechac stopem ale Nadia nas przekonala ze to nie jest najlepszy pomysl. Czasu mamy juz niewiele a podroz stopem do Biurakanu zajmie nam minimum trzy dni. Polecila nam znajomego taksowkarza. Jest ponoc mily, mozna z nim sie bez problemu dogadac i dla gosci Nadii ma duzo nizsze ceny. Dzwonimy do niego z Diabelskiego Mostu. Dzis wiec bedzie tzw "dzien burżuja" - od rana do wieczora wozimy sie wszedzie taksowka.

CDN
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Kaytek
Posty: 134
Rejestracja: 2013-10-02, 14:59

Postautor: Kaytek » 2013-10-23, 15:40

:o-o
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6264
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2013-12-16, 18:18

"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 22 gości