Moda na starocie - Rysy '12
: 2013-12-27, 20:31
Widzę, że nastała tendencja na odkopywanie, a jako że ostatnio nigdzie nie byłam, to wygrzebałam swoją wycieczkę na Rysy z września 2012 r.
Jak tylko dowiedziałam się, że jest plan, to poszłam do kolegów, pouśmiechać się do nich ładnie, aby mnie zabrali ze sobą. Uświadomiłam, że wpłynie to znacząco na spowolnienie tempa wycieczki, ale chyba wtedy jeszcze nie do końca zdawali sobie sprawę z tego, co to w rzeczywistości oznacza :>
Postanowiliśmy pojechać dzień wcześniej, przenocować w schronisku, pobiesiadować trochę, a następnego dnia rano ruszyć już spod Morskiego Oka na Rysy. I tak właśnie zrobiliśmy. Wieczorem przyjechaliśmy właściwie tylko na kolację. Mogliśmy sobie posiedzieć nad Mokiem bez tłumów. Później nagle na stole znalazła się Moravska malinówka, Limoncelli, a następnie jakiś bimber, krupnik i wiele innych. Cudowne rozmnożenie. Uświadomiliśmy osoby, które były w górach po raz pierwszy, że nie żartujemy - pobudka naprawdę jest o 5.00.
Ostatecznie po docuceniu kolegów, wyszliśmy na szlak dopiero o 7.00. Szło się bardzo przyjemnie, bez tłumów. Ja dzięki mojemu zawrotnemu tempu, poznałam milion nowych ludzi na szlaku (samych takich, którzy mnie mijali ).
Szlak Moko - Czarny Staw pod Rysami - Bula pod Rysami - Rysy według mnie w ogóle trudny nie jest. Łańcuchy chwilami, nawet długimi chwilami są zbędne, ale czasem zdarzyło nam się je wykorzystać. Dotarliśmy na górę przed południem i tam urządziliśmy dwugodzinny biwak - niektórzy poszli spać, inni gadali, podziwiali widoki. Co kto lubi Poszliśmy na słowacki szczyt, dlatego że na polskim było jakieś 32873278322 ludzi Co dziwne, na słowacki nikt nie szedł, więc byliśmy tam sami
Najgorzej było ze schodzeniem. Po 1. wyszedł na jaw mocno skrywany przez naszych dwóch kolegów debiutantów lęk wysokości (ostatecznie postanowili nigdy więcej nie chodzić w góry, teraz jeżdżą po nich tylko na rowerach ). Po 2. straszne tłumy parły na górę, co trochę utrudniało schodzenie, mimo że omijaliśmy łańcuchy, zostawiając je do dyspozycji wychodzącym.
Po zejściu na dół, obeszliśmy Morskie Oko drugą stroną i znaleźliśmy sobie jakieś chaszcze, w których się zaszyliśmy, posiedzieliśmy tam troszkę w spokoju, żeby nazbierać sił na przemieszczanie się asfaltem (na to zawsze brakuje mi sił:P). Do domu jechaliśmy straaaasznie długo, ale w końcu dotarliśmy. Największą atrakcją było wspominanie nocy, podczas której dużo się działo, niekoniecznie dobrego
Poniżej kilka zdjęć (pogoda jak zazwyczaj podczas moich wycieczek - żyleta . Pora niezbyt odpowiednia na robienie zdjęć, bo pełne słońce, więc wyszło jak wyszło):
Tutaj album: https://plus.google.com/photos/11771189 ... 1460762497
Jak tylko dowiedziałam się, że jest plan, to poszłam do kolegów, pouśmiechać się do nich ładnie, aby mnie zabrali ze sobą. Uświadomiłam, że wpłynie to znacząco na spowolnienie tempa wycieczki, ale chyba wtedy jeszcze nie do końca zdawali sobie sprawę z tego, co to w rzeczywistości oznacza :>
Postanowiliśmy pojechać dzień wcześniej, przenocować w schronisku, pobiesiadować trochę, a następnego dnia rano ruszyć już spod Morskiego Oka na Rysy. I tak właśnie zrobiliśmy. Wieczorem przyjechaliśmy właściwie tylko na kolację. Mogliśmy sobie posiedzieć nad Mokiem bez tłumów. Później nagle na stole znalazła się Moravska malinówka, Limoncelli, a następnie jakiś bimber, krupnik i wiele innych. Cudowne rozmnożenie. Uświadomiliśmy osoby, które były w górach po raz pierwszy, że nie żartujemy - pobudka naprawdę jest o 5.00.
Ostatecznie po docuceniu kolegów, wyszliśmy na szlak dopiero o 7.00. Szło się bardzo przyjemnie, bez tłumów. Ja dzięki mojemu zawrotnemu tempu, poznałam milion nowych ludzi na szlaku (samych takich, którzy mnie mijali ).
Szlak Moko - Czarny Staw pod Rysami - Bula pod Rysami - Rysy według mnie w ogóle trudny nie jest. Łańcuchy chwilami, nawet długimi chwilami są zbędne, ale czasem zdarzyło nam się je wykorzystać. Dotarliśmy na górę przed południem i tam urządziliśmy dwugodzinny biwak - niektórzy poszli spać, inni gadali, podziwiali widoki. Co kto lubi Poszliśmy na słowacki szczyt, dlatego że na polskim było jakieś 32873278322 ludzi Co dziwne, na słowacki nikt nie szedł, więc byliśmy tam sami
Najgorzej było ze schodzeniem. Po 1. wyszedł na jaw mocno skrywany przez naszych dwóch kolegów debiutantów lęk wysokości (ostatecznie postanowili nigdy więcej nie chodzić w góry, teraz jeżdżą po nich tylko na rowerach ). Po 2. straszne tłumy parły na górę, co trochę utrudniało schodzenie, mimo że omijaliśmy łańcuchy, zostawiając je do dyspozycji wychodzącym.
Po zejściu na dół, obeszliśmy Morskie Oko drugą stroną i znaleźliśmy sobie jakieś chaszcze, w których się zaszyliśmy, posiedzieliśmy tam troszkę w spokoju, żeby nazbierać sił na przemieszczanie się asfaltem (na to zawsze brakuje mi sił:P). Do domu jechaliśmy straaaasznie długo, ale w końcu dotarliśmy. Największą atrakcją było wspominanie nocy, podczas której dużo się działo, niekoniecznie dobrego
Poniżej kilka zdjęć (pogoda jak zazwyczaj podczas moich wycieczek - żyleta . Pora niezbyt odpowiednia na robienie zdjęć, bo pełne słońce, więc wyszło jak wyszło):
Tutaj album: https://plus.google.com/photos/11771189 ... 1460762497