Totalny luz na Kończystym i Trzydniowiańskim...;) maj 2012
: 2013-12-14, 22:02
Pogoda za oknem nie nastraja mnie optymistycznie. Brak słońca sprawia, że popadam w melancholię. W takich chwilach oglądam zdjęcia z Tatr. I mimo że za nimi tęsknię, to jednak wspomnienia wywołują uśmiech na mojej twarzy. Dziś otworzyłam plik zatytułowany "Tatry maj 2012". A tam... same perełeczki Zdjęcia krokusów, szczytowanie na Kończystym i Trzydniowiańskim, Nosal, Kopieniec, leżakowanie na Hali Stoły. Ech... Wiosna na całego. Śniegu tyle "co kot napłakał". To jedne z moich ulubionych zdjęć. Wszystkiego nie da się opisać. Z każdym dniem mam bardzo miłe wspomnienia.
Kiedyś obiecałam, że pomęczę Was wspomnieniami (póki nigdzie się nie wybiorę), więc słowa dotrzymuję Wybieram więc dziś dzień najbardziej "stadny" Sobota i wędrówka na Trzydniowiański i Kończysty z Basią i Tomkiem, Anią, Mariuszem, Piotrkiem i Magdą.
Spóźnieni, zaspani docieramy do wylotu Chochołowskiej "partiami". Z Anią tłuczemy się busem z dworca i czekamy 40 minut na resztę towarzystwa, która dociera samochodem. Byłyśmy pewne, że oni na nas poczekają. Na szczęście zjawiają się tuż przed odjazdem ciuchci, więc wszyscy się w nią ładujemy, żeby nadrobić te kilka minut, które jesteśmy w plecy.
Tak właściwie to już nie pamiętam po kolei co działo się tego dnia, więc dużo pisać nie będę. W każdym razie było dużo nowych znajomości, luzu, śmiechu, wygłupów, ale także i refleksji. Nastała moda na amarantowy Nie zabrakło krokusowego szaleństwa, siostry Wandy i kilku innych zabawnych sytuacji.
Nie mam chyba więcej natchnienia, więc czas na zdjęcia.
Na dobry początek krokusy
Tomasz i jego harem
I na zakończenie krokusy
I mały bonus... Iva brunetka
Dziękuję za uwagę i przepraszam za zakłócanie spokoju.
Kiedyś obiecałam, że pomęczę Was wspomnieniami (póki nigdzie się nie wybiorę), więc słowa dotrzymuję Wybieram więc dziś dzień najbardziej "stadny" Sobota i wędrówka na Trzydniowiański i Kończysty z Basią i Tomkiem, Anią, Mariuszem, Piotrkiem i Magdą.
Spóźnieni, zaspani docieramy do wylotu Chochołowskiej "partiami". Z Anią tłuczemy się busem z dworca i czekamy 40 minut na resztę towarzystwa, która dociera samochodem. Byłyśmy pewne, że oni na nas poczekają. Na szczęście zjawiają się tuż przed odjazdem ciuchci, więc wszyscy się w nią ładujemy, żeby nadrobić te kilka minut, które jesteśmy w plecy.
Tak właściwie to już nie pamiętam po kolei co działo się tego dnia, więc dużo pisać nie będę. W każdym razie było dużo nowych znajomości, luzu, śmiechu, wygłupów, ale także i refleksji. Nastała moda na amarantowy Nie zabrakło krokusowego szaleństwa, siostry Wandy i kilku innych zabawnych sytuacji.
Nie mam chyba więcej natchnienia, więc czas na zdjęcia.
Na dobry początek krokusy
Tomasz i jego harem
I na zakończenie krokusy
I mały bonus... Iva brunetka
Dziękuję za uwagę i przepraszam za zakłócanie spokoju.