Słoneczny klasyk, czyli carpe diem
: 2024-05-17, 21:48
W zasadzie miałem już inne plany na niedzielę, byłem poumawiany itp. Ale w sobotę rano zobaczyłem prognozę.
No nie można było tego tak zostawić. Z żalem odwołałem wszystko, co trzeba było odwołać i kombinowałem, gdzie by tu… Ciągnęło mnie do Koprowej, ale tam daleko, trzeba wstawać o rakotwórczej godzinie i długo jechać.
Ale na Czerwonych Wierchach nie byłem już dawno. No to…
No to z rana zaparkowałem w Kirach na parkingu TPN-u. Nie ma parkingowego w budce. Można zeskanować kod QR i zapłacić z telefonu na stronie TPN. OK. W sumie nawet lepiej (zasięg jest).
Śniadanie na rozstaju szlaków i dzida do góry przez Adamicę. Podejście jakie jest, każdy widzi. Ale jest chłodno, a mój silnik lubi niskie temperatury, więc idzie się nawet nieźle.
Po drodze coś zaczyna być widać, wyłania się Rycerz. Będzie się wyłaniał jeszcze wiele razy.
Chmury robią widowisko, im wyżej tym więcej widać.
Na Ciemniaku ładnie, na Krzesanicy jeszcze lepiej. Słońce + chmury to jest to.
Walki powietrzne?
Przyroda budzi się do życia
I dalej ładnie.
Naprawdę sympatyczny dzień, ludzi na grani (jak na nasze Tatry) umiarkowana ilość. Kozica jedna.
Remont:
Idziemy więc dalej, Małołączniak, Kopa Kondracka. I na dół. Idzie się na tyle dobrze, że przez chwilę (szczęśliwie krótką) kiełkuje pomysł podejścia na Giewont. Rzut oka na frekwencję podszczytową pozwala otrzeźwieć.
Obiekty latające przemieszczały się nad granią.
No to w dół, do Małej Łąki. Turnia jak zwykle piękna.
Rycerz z innej perspektywy.
Za to kamienie na szlaku wyślizgane jak skałki w podkrakowskich dolinkach, trzeba uważać.
Mała Łąka wiosną, cudo.
Ładnie pięknie, ale trzeba wrócić na parking – najkrótsza droga wiedzie przez Przysłop Miętusi. Piękne miejsce. Leczyłem się tam kiedyś, gdy wydarzenia poprzedniego wieczoru wykluczyły mój udział w porannej wycieczce skiturowej.
I na dół, wystarczy. Bardzo fajny dzień, warto było olać (przepraszam, zmienić) plany.
W porównaniu z Barańcem sprzed tygodnia:
- lepsza pogoda
- nie było żmij
- nogi nie bolą
Dobra zmiana.
No nie można było tego tak zostawić. Z żalem odwołałem wszystko, co trzeba było odwołać i kombinowałem, gdzie by tu… Ciągnęło mnie do Koprowej, ale tam daleko, trzeba wstawać o rakotwórczej godzinie i długo jechać.
Ale na Czerwonych Wierchach nie byłem już dawno. No to…
No to z rana zaparkowałem w Kirach na parkingu TPN-u. Nie ma parkingowego w budce. Można zeskanować kod QR i zapłacić z telefonu na stronie TPN. OK. W sumie nawet lepiej (zasięg jest).
Śniadanie na rozstaju szlaków i dzida do góry przez Adamicę. Podejście jakie jest, każdy widzi. Ale jest chłodno, a mój silnik lubi niskie temperatury, więc idzie się nawet nieźle.
Po drodze coś zaczyna być widać, wyłania się Rycerz. Będzie się wyłaniał jeszcze wiele razy.
Chmury robią widowisko, im wyżej tym więcej widać.
Na Ciemniaku ładnie, na Krzesanicy jeszcze lepiej. Słońce + chmury to jest to.
Walki powietrzne?
Przyroda budzi się do życia
I dalej ładnie.
Naprawdę sympatyczny dzień, ludzi na grani (jak na nasze Tatry) umiarkowana ilość. Kozica jedna.
Remont:
Idziemy więc dalej, Małołączniak, Kopa Kondracka. I na dół. Idzie się na tyle dobrze, że przez chwilę (szczęśliwie krótką) kiełkuje pomysł podejścia na Giewont. Rzut oka na frekwencję podszczytową pozwala otrzeźwieć.
Obiekty latające przemieszczały się nad granią.
No to w dół, do Małej Łąki. Turnia jak zwykle piękna.
Rycerz z innej perspektywy.
Za to kamienie na szlaku wyślizgane jak skałki w podkrakowskich dolinkach, trzeba uważać.
Mała Łąka wiosną, cudo.
Ładnie pięknie, ale trzeba wrócić na parking – najkrótsza droga wiedzie przez Przysłop Miętusi. Piękne miejsce. Leczyłem się tam kiedyś, gdy wydarzenia poprzedniego wieczoru wykluczyły mój udział w porannej wycieczce skiturowej.
I na dół, wystarczy. Bardzo fajny dzień, warto było olać (przepraszam, zmienić) plany.
W porównaniu z Barańcem sprzed tygodnia:
- lepsza pogoda
- nie było żmij
- nogi nie bolą
Dobra zmiana.