Dwa okna, czyli powrót na ojczyste szlaki
: 2023-11-05, 12:00
Pierwszy dzień listopada najchętniej spędzam w górach, stało się tak również w tym roku. Akurat były niezłe prognozy.
Czwarty dzień listopada był nieplanowanym oknem pogodowym, które zwyczajnie trzeba było wykorzystać.
Obydwa dni ze względu na dość wymagające warunki w wyższych partiach poświęciłem na niewymagające, ale przyjemne spacery w polskiej części Tatr.
1.11
Wyjazd 4 rano. Na drodze pusto. Bardzo dobrze. Na parkingu w Chochołowskiej jeszcze niewiele samochodów. No to idziemy, jest rześko. Najpierw odwiedzam jedną z ciekawych bocznych odnóg Chochołowskiej, w której jeszcze nie byłem i o której z wiadomych powodów nie będę się rozpisywał.
Później Ścieżką nad Reglami spaceruję do Kościeliskiej. Totalnie pusto, spotykam raptem kilka osób na szlaku. W Tatrach Polskich to nie jest norma.
W Kościeliskiej już lekki tłumek, nic to, nadal jest przyjemnie. Schronisko omijam szerokim łukiem i funduję sobie szybkie podejście na Iwaniacką Przełęcz, na której z powodu szybkiego podejścia spędzam nieco czasu 😉. Na dół bez sensacji, do parkingu i powrót.
4.11
Okno pogodowe – co robić, trzeba jechać. Tym razem na drugi koniec naszej części Tatr. Dojazd na Palenicę bez przygód, wczesnym rankiem widać, że wielu chce wykorzystać to okienko.
Jest chłodno, więc idzie się sprawnie. Skręcamy do Pięciu Stawów. Na czarnym szlaku pojawia się lód i śnieg, ale pod górę da radę iść bez sensacji, pomimo, że idę w podejściówkach, które od pewnego czasu zbliżają się do statusu opon slick. Na skale nadal trzymają genialnie 😉
Pod schroniskiem wyłania się słońce, fajnie w nim posiedzieć, ale ławeczki są pokryte zamarzniętym śniegiem. Mam ze sobą tajną broń w postaci podkładki pod siedzenie z Decathlonu, która nawet w takich warunkach działa genialnie. Słoneczko, herbatka, bardzo przyjemnie.
Ale pora iść dalej. Generalnie jest biało i ślisko, więc dalsza podróż w moich slickach wygląda tak sobie, na szczęście mam drugą tajną broń w postaci łańcuchów na buty. IMO w takich warunkach są lepsze od raczków, nie mają zębów, które w warunkach zmiennych skała / lód / śnieg potrafią być niewygodne. A już do biegania są znacznie lepsze, gdyby ktoś szukał rozwiązania: https://yaktrax.com/chains-traction-dev ... s-5-6.html
Idę na Świstówkę, pogoda nadal bardzo przyjemna. Widoki boskie. Tary Bielskie wolne od śniegu.
Zaczyna padać, wyżej drobny śnieg, niżej deszczyk.
Schodzę nad staw i już wiem, dlaczego ładnych kilka lat nie byłem w Morskim Oku i dlaczego przez następnych kilka lat nie będę. To miejsce jest zwyczajnie stracone z punktu widzenia chęci przebywania w górach, a nie uczestnictwa w pochodzie komercji.
Dzida asfaltem na dół i do domu. Po powrocie odkryłem pierwsze przetarcie gumy w podeszwach butów na wylot (do pianki), co tylko świadczy o tym, że były użytkowane zgodnie w przeznaczeniem. Kupiłem już następne 😉
Czwarty dzień listopada był nieplanowanym oknem pogodowym, które zwyczajnie trzeba było wykorzystać.
Obydwa dni ze względu na dość wymagające warunki w wyższych partiach poświęciłem na niewymagające, ale przyjemne spacery w polskiej części Tatr.
1.11
Wyjazd 4 rano. Na drodze pusto. Bardzo dobrze. Na parkingu w Chochołowskiej jeszcze niewiele samochodów. No to idziemy, jest rześko. Najpierw odwiedzam jedną z ciekawych bocznych odnóg Chochołowskiej, w której jeszcze nie byłem i o której z wiadomych powodów nie będę się rozpisywał.
Później Ścieżką nad Reglami spaceruję do Kościeliskiej. Totalnie pusto, spotykam raptem kilka osób na szlaku. W Tatrach Polskich to nie jest norma.
W Kościeliskiej już lekki tłumek, nic to, nadal jest przyjemnie. Schronisko omijam szerokim łukiem i funduję sobie szybkie podejście na Iwaniacką Przełęcz, na której z powodu szybkiego podejścia spędzam nieco czasu 😉. Na dół bez sensacji, do parkingu i powrót.
4.11
Okno pogodowe – co robić, trzeba jechać. Tym razem na drugi koniec naszej części Tatr. Dojazd na Palenicę bez przygód, wczesnym rankiem widać, że wielu chce wykorzystać to okienko.
Jest chłodno, więc idzie się sprawnie. Skręcamy do Pięciu Stawów. Na czarnym szlaku pojawia się lód i śnieg, ale pod górę da radę iść bez sensacji, pomimo, że idę w podejściówkach, które od pewnego czasu zbliżają się do statusu opon slick. Na skale nadal trzymają genialnie 😉
Pod schroniskiem wyłania się słońce, fajnie w nim posiedzieć, ale ławeczki są pokryte zamarzniętym śniegiem. Mam ze sobą tajną broń w postaci podkładki pod siedzenie z Decathlonu, która nawet w takich warunkach działa genialnie. Słoneczko, herbatka, bardzo przyjemnie.
Ale pora iść dalej. Generalnie jest biało i ślisko, więc dalsza podróż w moich slickach wygląda tak sobie, na szczęście mam drugą tajną broń w postaci łańcuchów na buty. IMO w takich warunkach są lepsze od raczków, nie mają zębów, które w warunkach zmiennych skała / lód / śnieg potrafią być niewygodne. A już do biegania są znacznie lepsze, gdyby ktoś szukał rozwiązania: https://yaktrax.com/chains-traction-dev ... s-5-6.html
Idę na Świstówkę, pogoda nadal bardzo przyjemna. Widoki boskie. Tary Bielskie wolne od śniegu.
Zaczyna padać, wyżej drobny śnieg, niżej deszczyk.
Schodzę nad staw i już wiem, dlaczego ładnych kilka lat nie byłem w Morskim Oku i dlaczego przez następnych kilka lat nie będę. To miejsce jest zwyczajnie stracone z punktu widzenia chęci przebywania w górach, a nie uczestnictwa w pochodzie komercji.
Dzida asfaltem na dół i do domu. Po powrocie odkryłem pierwsze przetarcie gumy w podeszwach butów na wylot (do pianki), co tylko świadczy o tym, że były użytkowane zgodnie w przeznaczeniem. Kupiłem już następne 😉