Banówka w niebanalny sposób na koniec tatrzańskiej jesieni
: 2023-10-19, 11:16
Zachęcony relacją forumowicza Prezesa, którego zainspirowała relacja forumowicza 100, postanowiłem wybrać się na Banówkę. Pomysł średni, bo dojazd daleki, góry wysokie, zimno i w ogóle.
Kładąc się spać uczuliłem Tobiego, żeby nie budził przed 3:30. Niestety nie poskutkowało. 2:30 pies mnie trąca nosem, on chyba funkcjonuje w innej strefie czasowej. Skrytykowałem jego głupotę i kazałem wracać do siebie. To był największy błąd tego dnia. Zamknąłem oko i godzina minęła w momencie.
Jedziemy do Bobroveckiej Vápenicy. Po drodze miejscami mgły jak mleko. Trzeba objechać całe Tatry, przed 8:00 meldujemy się na miejscu. Słońce już wstało, ale wciąż nisko.
Mroźny poranek, Ukochana ubiera na siebie wszystko co ma.
Na szczęście szybko wchodzimy w strefę słońca i robi się przyjemnie.
Na podejście wybraliśmy wariant idący górą. Liczyłem na jakieś widoki i nie zawiodłem się.
Droga szeroka, dla pojazdów mechanicznych. Nabieranie wysokości szło sprawnie.
Mgiełki w dole utrzymywały się długo.
Niby jesteśmy tam gdzie chodzić nie wolno, a po drodze takie źródełka, tabliczki wskazujące kierunek... rozumiem, że to wszystko dla prawdziwych ludzi gór
Docieramy do chatki. Jest opanowana przez 2 rodziny, z 5 dzieci i psem. Częstujemy ich mini-pączkami, aby pomyśleli, że fajni są turyści z Polski. Potem oni w zamian częstują nas kiełbaską z ogniska. Miła atmosfera
Kosówkowym "premium duktem" wychodzimy na Trnác. Spójrzcie jakie nieprzebyte morze kosówki po prawej.
Pierwszy widok na nasz cel. Jest śnieg, a my nie mamy raczków!
Idziemy w górę. Piękne widoki wstecz, na zachód: Babki, Chocz, Mała Fatra.
Przed nami Ráztoka.
Wstecz, z Siwym po prawej.
Nasz cel, Banówka z lewej i Príslop z prawej.
Zaczyna się jakiś magiczny kolorkowy moment.
Obieramy kierunek północny, w kierunku głównej grani.
Po drodze zaliczamy wszystkie szczyty, nic nie obchodzimy bokiem. Widok z Jałowieckiej Kopy na Baraniec.
Schodzimy na Jałowiecką Przełęcz, gdzie dołącza szlak.
Potem straszne podejście. Na miejscu wydawało mi się, że to tylko takie złudzenie, ale teraz sprawdziłem, że ma prawie 300 metrów w pionie, więc ma prawo się dłużyć.
Widok na wschód. Ta najbardziej ośnieżona góra to Bystra.
Jeszcze kawałek do szczytu.
W dole dolina Parichvost - tamtędy będziemy schodzić.
Kozice zainteresowane Tobim. Kilka sekund później skoczyły w przepaść.
Ciekawy kadr na Rohacze.
Pachoł i Banówka.
W końcu szczytujemy. Podczas wędrówki nie śledziłem czasu. Tutaj Ukochana mnie zaalarmowała, że wg tego co jej obiecałem na dole powinniśmy już rozpocząć schodzenie z przełęczy. No cóż. Jak do tego doszło - nie wiem.
Widok w stronę Tatr Wysokich.
Bardzo ciekawy kadr. Na miejscu zidentyfikowałem, że to wielkie z prawej to Czerwone Wierchy, a to małe z lewej, które zlewa się z Giewontem to Wołowiec. W domu wpatrując się w to zdjęcie uznałem, że to jednak niemożliwe, żeby Wołowiec był taki malutki. A jednak po weryfikacji okazało się, że dobrze rozpoznałem za pierwszym razem.
Mamy do pokonania jeszcze trochę oblodzony najtrudniejszy technicznie odcinek do Banówki.
Oblodzone trawki.
Szczytujemy, w końcu. Tobi 5-ty raz na Banówce. Dzisiejszego dnia spotkaliśmy 2 psy na szlaku, oba szły luzem.
Schodzimy na przełęcz.
Przed nami mocno strome zejście do doliny.
Na szczęście szlak robi przyjemne zygzaki.
Obłędny kolor trawek.
W ogóle obłędne kolory.
Na koniec dnia słońce schowało się za rzadkimi chmurkami dając bardzo rozproszone światło.
A potem pozostał długi powrót doliną.
Niestety nie zapytałem na FB o której robi się ciemno i nas zaskoczyło.
Zaskoczyły nas też naprawdę niebanalne mostki.
Zrobiłem 423 zdjęcia - rekord
p.s.
A gdybyśmy posłuchali rano Tobiego i wstali godzinę wcześniej, to nie brakło by nam dnia, nawet mimo bardzo wolnego tempa
Kładąc się spać uczuliłem Tobiego, żeby nie budził przed 3:30. Niestety nie poskutkowało. 2:30 pies mnie trąca nosem, on chyba funkcjonuje w innej strefie czasowej. Skrytykowałem jego głupotę i kazałem wracać do siebie. To był największy błąd tego dnia. Zamknąłem oko i godzina minęła w momencie.
Jedziemy do Bobroveckiej Vápenicy. Po drodze miejscami mgły jak mleko. Trzeba objechać całe Tatry, przed 8:00 meldujemy się na miejscu. Słońce już wstało, ale wciąż nisko.
Mroźny poranek, Ukochana ubiera na siebie wszystko co ma.
Na szczęście szybko wchodzimy w strefę słońca i robi się przyjemnie.
Na podejście wybraliśmy wariant idący górą. Liczyłem na jakieś widoki i nie zawiodłem się.
Droga szeroka, dla pojazdów mechanicznych. Nabieranie wysokości szło sprawnie.
Mgiełki w dole utrzymywały się długo.
Niby jesteśmy tam gdzie chodzić nie wolno, a po drodze takie źródełka, tabliczki wskazujące kierunek... rozumiem, że to wszystko dla prawdziwych ludzi gór
Docieramy do chatki. Jest opanowana przez 2 rodziny, z 5 dzieci i psem. Częstujemy ich mini-pączkami, aby pomyśleli, że fajni są turyści z Polski. Potem oni w zamian częstują nas kiełbaską z ogniska. Miła atmosfera
Kosówkowym "premium duktem" wychodzimy na Trnác. Spójrzcie jakie nieprzebyte morze kosówki po prawej.
Pierwszy widok na nasz cel. Jest śnieg, a my nie mamy raczków!
Idziemy w górę. Piękne widoki wstecz, na zachód: Babki, Chocz, Mała Fatra.
Przed nami Ráztoka.
Wstecz, z Siwym po prawej.
Nasz cel, Banówka z lewej i Príslop z prawej.
Zaczyna się jakiś magiczny kolorkowy moment.
Obieramy kierunek północny, w kierunku głównej grani.
Po drodze zaliczamy wszystkie szczyty, nic nie obchodzimy bokiem. Widok z Jałowieckiej Kopy na Baraniec.
Schodzimy na Jałowiecką Przełęcz, gdzie dołącza szlak.
Potem straszne podejście. Na miejscu wydawało mi się, że to tylko takie złudzenie, ale teraz sprawdziłem, że ma prawie 300 metrów w pionie, więc ma prawo się dłużyć.
Widok na wschód. Ta najbardziej ośnieżona góra to Bystra.
Jeszcze kawałek do szczytu.
W dole dolina Parichvost - tamtędy będziemy schodzić.
Kozice zainteresowane Tobim. Kilka sekund później skoczyły w przepaść.
Ciekawy kadr na Rohacze.
Pachoł i Banówka.
W końcu szczytujemy. Podczas wędrówki nie śledziłem czasu. Tutaj Ukochana mnie zaalarmowała, że wg tego co jej obiecałem na dole powinniśmy już rozpocząć schodzenie z przełęczy. No cóż. Jak do tego doszło - nie wiem.
Widok w stronę Tatr Wysokich.
Bardzo ciekawy kadr. Na miejscu zidentyfikowałem, że to wielkie z prawej to Czerwone Wierchy, a to małe z lewej, które zlewa się z Giewontem to Wołowiec. W domu wpatrując się w to zdjęcie uznałem, że to jednak niemożliwe, żeby Wołowiec był taki malutki. A jednak po weryfikacji okazało się, że dobrze rozpoznałem za pierwszym razem.
Mamy do pokonania jeszcze trochę oblodzony najtrudniejszy technicznie odcinek do Banówki.
Oblodzone trawki.
Szczytujemy, w końcu. Tobi 5-ty raz na Banówce. Dzisiejszego dnia spotkaliśmy 2 psy na szlaku, oba szły luzem.
Schodzimy na przełęcz.
Przed nami mocno strome zejście do doliny.
Na szczęście szlak robi przyjemne zygzaki.
Obłędny kolor trawek.
W ogóle obłędne kolory.
Na koniec dnia słońce schowało się za rzadkimi chmurkami dając bardzo rozproszone światło.
A potem pozostał długi powrót doliną.
Niestety nie zapytałem na FB o której robi się ciemno i nas zaskoczyło.
Zaskoczyły nas też naprawdę niebanalne mostki.
Zrobiłem 423 zdjęcia - rekord
p.s.
A gdybyśmy posłuchali rano Tobiego i wstali godzinę wcześniej, to nie brakło by nam dnia, nawet mimo bardzo wolnego tempa