Bardzo ładna pogoda w sobotę.
: 2023-03-08, 19:42
Dobry wieczór.
Od kilku lat początkiem marca udajemy się w celach towarzyskich do Murowańca. Przy okazji udzielamy się turystycznie. Zawsze na bardzo wysokim poziomie.
W tym roku przybyliśmy do celu w piątek wieczorem, 3 marca. Z Kuźnic przez Boczań, Skupniów Upłaz, Przełęcz między Kopami i Rówień Królowa.
Wybitny fotograf Prezes wykonał kilka zdjęć za pomocą telefonu komórkowego. Liczę że je zamieści.
Powstaliśmy w sobotę bardzo radośni i ambitnie nastawieni do działalności pieszej. Do składu Prezes i Dobromił dołączyli ( z Brzezin, mniej ambitni niż my ) Gutek, Taś i debiutant Krzysztof. Nie zapomni tego debiutu ...
Bez zbędnej zwłoki ruszyliśmy z kopyta przez śniegi. W stronę dolnej stacji kolejki "narciarskiej".
Fotograficzny zestaw obowiązkowy.
Czyż nie piękne cienie ?
Dość wcześnie pojawił się Sokół. Ważna postać tego dnia.
Należy im się mandat za porysowanie śniegu.
Obok stacji odbijamy w lewo ( inaczej niż latem ) i ruszamy w bój. Karb zadrżał. Dodam tylko, że Joziny z Brzezin trochę nas wyprzedziły. Tak przy okazji to ta grań w tle mi się podoba.
Pośrednia Turnia mogłaby bez większych zmian w wyglądzie dostać zatrudnienie w Egipcie. Wzruszyliśmy się z Prezesem - pierwszy raz na Turni byliśmy w marcu 2009. Potem jeszcze cztery razy nogi moje tam wstąpiły.
Jak w Mazurach - jezior tu sporo. W tle moje marzenie górskie ...
I jeszcze raz.
Ostatnie metry do celu. Jak zwykle ubezpieczam tyły. Na przełęczy jest już Prezes, Krzysztof ( Gutek i Taś wybrali inny cel ) i pewna osoba, która jeszcze tego dnia się pojawi.
Byli tacy co przychodzili od Czarnego Stawu. Gąsienicowego, a nie Kieżmarskiego.
1853 m.
To po prawej to zbocze Kościelca.
Żółta Turnia pod niebem się bieli.
Niebieska Turnia paruje.
I przyszedł czas na zejście z Karbu i przerwę na herbatę.
Tylko nie od razu.
Z dziesięć minut po zejściu z przełęczy Prezes usłyszał wołanie po prawej. Była to prośba o pomoc. Od razu skierowaliśmy się we trzech w stronę głosu. Po pewnym czasie zobaczyliśmy na śniegu dziewczynę, którą spotkaliśmy na Karbie. Wypadek narciarski. Dość krwawy. Pomogliśmy jej i poczekaliśmy z nią na przybycie Sokoła.
Oto on.
Oczywiście był to koniec zdjęć z lądowania. Dosłownie wbiliśmy się w śnieg trzymając narty, jej kijki i nasze kijki. Dość ciekawe wrażenie mieć kilka metrów nad głową stojący w zawisie śmigłowiec. Głowę odważyłem się podnieść dopiero jak warkot silnika trochę się oddalił. Obok nas byli już dwaj TOPR - owcy, trzeci docierał z noszami. Pożegnaliśmy się i ... poszliśmy na herbatę.
Z herbaciarni mieliśmy dobry widok na akcję nawracającego Sokoła.
Życzymy narciarce zdrowia.
A my ruszyliśmy do schroniska. Czyż nie pięknie porysowane stoki ?
Na Kościelcu lud tłumnie się udzielał.
Tutaj luda mało.
Straszne nachylenie stoku.
Sokół już wrócił i dalej krążył. Niższy wizualnie Kościelec jest wyższy.
Za grani Małego Kościelca wyłaniają się Granaty. I porąbany Wierch pod Fajki.
Zbliża się do lądowania.
Sielankowa turystyka śnieżna.
Miałem przyjemność być na czterech szczytach z tej fotografii.
Chwila odpoczynku.
I powrót.
Tego dnia w Gąsienicowej było kilka wypadków narciarskich.
Do zobaczenia.
Szeroka Gąsienicowa.
Polski Jalovec.
Wróciliśmy do schroniska.
Gutek, Taś i Krzysiek posiedzieli z nami przed schroniskiem, wymieniliśmy się wrażeniami ( Taś wszedł na Kościelca ) i zaplanowaliśmy takie trasy, że świat oszalał.
Tej trasy i debiutu w Tatrach Krzysiek nie zapomni.
Wieczorem spotkaliśmy się w szerszym gronie.
Niedziela powitała nas mrokiem. Wróciliśmy przez Boczań i inne gady.
Wyprawa została zakończona w jadłodajni w Kuźnicach. Odmówiłem rumu.
Co do turystyki - było fajnie, świetny pogodowo jeden dzień - wystarczy.
Ale o wiele ważniejszym tematem jest udzielona narciarce pomoc. Mam wrażenie że jakby Prezes nie usłyszał jako pierwszy to by inni się znaleźli i do niej podeszli. Pomóc trzeba. Bo kto wie czy kiedyś ktoś z nas takiej, doraźnej, pomocy nie będzie potrzebował.
Dobranoc.
P.s. Tak swoją drogą to marzec w górach jest fajny ... rok temu lądowaliśmy na zboczach Barańca, w tym śmigłowiec chciał nam urwać łeb.
Za rok spotkam się z odrzutowcem.
Od kilku lat początkiem marca udajemy się w celach towarzyskich do Murowańca. Przy okazji udzielamy się turystycznie. Zawsze na bardzo wysokim poziomie.
W tym roku przybyliśmy do celu w piątek wieczorem, 3 marca. Z Kuźnic przez Boczań, Skupniów Upłaz, Przełęcz między Kopami i Rówień Królowa.
Wybitny fotograf Prezes wykonał kilka zdjęć za pomocą telefonu komórkowego. Liczę że je zamieści.
Powstaliśmy w sobotę bardzo radośni i ambitnie nastawieni do działalności pieszej. Do składu Prezes i Dobromił dołączyli ( z Brzezin, mniej ambitni niż my ) Gutek, Taś i debiutant Krzysztof. Nie zapomni tego debiutu ...
Bez zbędnej zwłoki ruszyliśmy z kopyta przez śniegi. W stronę dolnej stacji kolejki "narciarskiej".
Fotograficzny zestaw obowiązkowy.
Czyż nie piękne cienie ?
Dość wcześnie pojawił się Sokół. Ważna postać tego dnia.
Należy im się mandat za porysowanie śniegu.
Obok stacji odbijamy w lewo ( inaczej niż latem ) i ruszamy w bój. Karb zadrżał. Dodam tylko, że Joziny z Brzezin trochę nas wyprzedziły. Tak przy okazji to ta grań w tle mi się podoba.
Pośrednia Turnia mogłaby bez większych zmian w wyglądzie dostać zatrudnienie w Egipcie. Wzruszyliśmy się z Prezesem - pierwszy raz na Turni byliśmy w marcu 2009. Potem jeszcze cztery razy nogi moje tam wstąpiły.
Jak w Mazurach - jezior tu sporo. W tle moje marzenie górskie ...
I jeszcze raz.
Ostatnie metry do celu. Jak zwykle ubezpieczam tyły. Na przełęczy jest już Prezes, Krzysztof ( Gutek i Taś wybrali inny cel ) i pewna osoba, która jeszcze tego dnia się pojawi.
Byli tacy co przychodzili od Czarnego Stawu. Gąsienicowego, a nie Kieżmarskiego.
1853 m.
To po prawej to zbocze Kościelca.
Żółta Turnia pod niebem się bieli.
Niebieska Turnia paruje.
I przyszedł czas na zejście z Karbu i przerwę na herbatę.
Tylko nie od razu.
Z dziesięć minut po zejściu z przełęczy Prezes usłyszał wołanie po prawej. Była to prośba o pomoc. Od razu skierowaliśmy się we trzech w stronę głosu. Po pewnym czasie zobaczyliśmy na śniegu dziewczynę, którą spotkaliśmy na Karbie. Wypadek narciarski. Dość krwawy. Pomogliśmy jej i poczekaliśmy z nią na przybycie Sokoła.
Oto on.
Oczywiście był to koniec zdjęć z lądowania. Dosłownie wbiliśmy się w śnieg trzymając narty, jej kijki i nasze kijki. Dość ciekawe wrażenie mieć kilka metrów nad głową stojący w zawisie śmigłowiec. Głowę odważyłem się podnieść dopiero jak warkot silnika trochę się oddalił. Obok nas byli już dwaj TOPR - owcy, trzeci docierał z noszami. Pożegnaliśmy się i ... poszliśmy na herbatę.
Z herbaciarni mieliśmy dobry widok na akcję nawracającego Sokoła.
Życzymy narciarce zdrowia.
A my ruszyliśmy do schroniska. Czyż nie pięknie porysowane stoki ?
Na Kościelcu lud tłumnie się udzielał.
Tutaj luda mało.
Straszne nachylenie stoku.
Sokół już wrócił i dalej krążył. Niższy wizualnie Kościelec jest wyższy.
Za grani Małego Kościelca wyłaniają się Granaty. I porąbany Wierch pod Fajki.
Zbliża się do lądowania.
Sielankowa turystyka śnieżna.
Miałem przyjemność być na czterech szczytach z tej fotografii.
Chwila odpoczynku.
I powrót.
Tego dnia w Gąsienicowej było kilka wypadków narciarskich.
Do zobaczenia.
Szeroka Gąsienicowa.
Polski Jalovec.
Wróciliśmy do schroniska.
Gutek, Taś i Krzysiek posiedzieli z nami przed schroniskiem, wymieniliśmy się wrażeniami ( Taś wszedł na Kościelca ) i zaplanowaliśmy takie trasy, że świat oszalał.
Tej trasy i debiutu w Tatrach Krzysiek nie zapomni.
Wieczorem spotkaliśmy się w szerszym gronie.
Niedziela powitała nas mrokiem. Wróciliśmy przez Boczań i inne gady.
Wyprawa została zakończona w jadłodajni w Kuźnicach. Odmówiłem rumu.
Co do turystyki - było fajnie, świetny pogodowo jeden dzień - wystarczy.
Ale o wiele ważniejszym tematem jest udzielona narciarce pomoc. Mam wrażenie że jakby Prezes nie usłyszał jako pierwszy to by inni się znaleźli i do niej podeszli. Pomóc trzeba. Bo kto wie czy kiedyś ktoś z nas takiej, doraźnej, pomocy nie będzie potrzebował.
Dobranoc.
P.s. Tak swoją drogą to marzec w górach jest fajny ... rok temu lądowaliśmy na zboczach Barańca, w tym śmigłowiec chciał nam urwać łeb.
Za rok spotkam się z odrzutowcem.