Czasem gdy otworzę oczy
: 2022-11-01, 20:25
Złota jesień jest gwarantem stabilnego okna pogodowego, co od wielu lat inspiruje mnie do wyjścia w góry. Przetwory na zimę zrobione to pojechałem.
Przyjazny portal w Żlebie Staników, gdzie nie kalkuluje się postawić ciecia w kasie parkowej. 10 minut od parkingów w Kirach (po sezonie 20zł/dzień).
Za mostkiem od razu robi się ostro, jak na podejściu na Stoły, na starcie selekcjonując odwiedzających. Szlak popularny natomiast jest wśród zaawansowanych biegaczy górskich, dla których to mocniejszy trening niż do Doliny za Bramką.
Przez cały dzień spotkałem jedną osobę, a towarzystwa dotrzymywała mi domowa pigwówka.
Echem rozchodziły się odgłosy stawianego szałasu.
Kiedyś granią szedł szlak z Grzesia na Przełęcz Bobrowiecką.
Obecnie oficjalny jest skrót leśną dróżką. Rysiom nigdy nie robiło to większej różnicy.
Przerwę na śniadanie robię na ławie zawsze słoneczej polany Lucna.
Wdałem się w dłuższą rozmowę z napotkanym zielarzem. Podawał słowackie nazwy posegregowanych ziół, których miał już nazbierane z pół torby.
Zszedłem do sezonowo otwieranej Tatliakowej Chaty.
Na tych zboczach wybuchła pułapka w głowie pewnego obgryzacza pióra.
Smutnawo zrobiło się w zacienionej i lodowcowo zagraconej Smutnej Dolinie. Dostępu do przełęczy blokowały dwa płaty wrześniowego śniegu.
Pojawił się odwieczny dylemat czy wyciągnąc raki z plecaka.
Niedźwiadek kumulujący kalorie zapewne od dawna zdawał sobie sprawę z mojej obecności. Miał na mnie wywalone, ale dla pewności i odwzajemnienia uczuć, krzyknąłem mu ze dwa zdania, że tędy schodzę i w dupie mam teoretyczne konwenanse o powolnym wycofywaniu się.
Kontrabandzki nadbagaż wylądował na stole i tak rozpoczął się biesiadny wieczór w towarzystwie wesołych Słowaków. Przygarnąłem lokalizację kilku ciekawych miejscówek do odwiedzenia w przyszłości. Kolejny dzień zaczął się kilka godziny później niż poprzedni. Efekt zimowej zmiany czasu na wino
Na tapecie niedoceniany szlak Otargańców, odbijający niezależnym bytem pionowo z drogi w Niźnej Luce. Na podejściu degustuję otrzymane słowackie słodycze o smaku mieszanki cofoli i anyżu. Partie leśne zagracone są wiatrołomami.
W partiach kosodrzewiny zacząłem wyżerkę dojrzałych borówek brusznicy.
W partiach skalnych są miejsca, gdzie przydają się ręce i płaty śniegu, którymi schładzam rozgrzany kark.
Poza tym piękne widoki, dla których warto tu bywać.
I mniej więcej taka to była wycieczka.
Przyjazny portal w Żlebie Staników, gdzie nie kalkuluje się postawić ciecia w kasie parkowej. 10 minut od parkingów w Kirach (po sezonie 20zł/dzień).
Za mostkiem od razu robi się ostro, jak na podejściu na Stoły, na starcie selekcjonując odwiedzających. Szlak popularny natomiast jest wśród zaawansowanych biegaczy górskich, dla których to mocniejszy trening niż do Doliny za Bramką.
Przez cały dzień spotkałem jedną osobę, a towarzystwa dotrzymywała mi domowa pigwówka.
Echem rozchodziły się odgłosy stawianego szałasu.
Kiedyś granią szedł szlak z Grzesia na Przełęcz Bobrowiecką.
Obecnie oficjalny jest skrót leśną dróżką. Rysiom nigdy nie robiło to większej różnicy.
Przerwę na śniadanie robię na ławie zawsze słoneczej polany Lucna.
Wdałem się w dłuższą rozmowę z napotkanym zielarzem. Podawał słowackie nazwy posegregowanych ziół, których miał już nazbierane z pół torby.
Zszedłem do sezonowo otwieranej Tatliakowej Chaty.
Na tych zboczach wybuchła pułapka w głowie pewnego obgryzacza pióra.
Smutnawo zrobiło się w zacienionej i lodowcowo zagraconej Smutnej Dolinie. Dostępu do przełęczy blokowały dwa płaty wrześniowego śniegu.
Pojawił się odwieczny dylemat czy wyciągnąc raki z plecaka.
Niedźwiadek kumulujący kalorie zapewne od dawna zdawał sobie sprawę z mojej obecności. Miał na mnie wywalone, ale dla pewności i odwzajemnienia uczuć, krzyknąłem mu ze dwa zdania, że tędy schodzę i w dupie mam teoretyczne konwenanse o powolnym wycofywaniu się.
Kontrabandzki nadbagaż wylądował na stole i tak rozpoczął się biesiadny wieczór w towarzystwie wesołych Słowaków. Przygarnąłem lokalizację kilku ciekawych miejscówek do odwiedzenia w przyszłości. Kolejny dzień zaczął się kilka godziny później niż poprzedni. Efekt zimowej zmiany czasu na wino
Na tapecie niedoceniany szlak Otargańców, odbijający niezależnym bytem pionowo z drogi w Niźnej Luce. Na podejściu degustuję otrzymane słowackie słodycze o smaku mieszanki cofoli i anyżu. Partie leśne zagracone są wiatrołomami.
W partiach kosodrzewiny zacząłem wyżerkę dojrzałych borówek brusznicy.
W partiach skalnych są miejsca, gdzie przydają się ręce i płaty śniegu, którymi schładzam rozgrzany kark.
Poza tym piękne widoki, dla których warto tu bywać.
I mniej więcej taka to była wycieczka.