2022.06.03: Grześ (Tatry Zachodnie)
: 2022-06-14, 16:08
Trasa: Siwa Polana (915) - Polana Huciska (984) - schronisko na Polanie Chochołowskiej (1148) - Bobrowiecka przełęcz (1356) - Grześ (1653) - kaplica św. Jana Chrzciciela na Polanie Chochołowskiej - Polana Huciska (984) - Siwa Polana (915)
Maksymalne przewyższenie: 738 m,
Suma wzniesień: ok. 960 m
Dystans: 20,8 km
Całkowity czas wycieczki: 5 h. 15 min.
Mapka trasy:
Profil trasy:
Źródło:
https://mapa-turystyczna.pl/#49.23437/19.93864/10
Wycieczka w dzień powszedni. To czyni różnicę, zarówno pogodową jak i frekwencyjną na szlaku.
Pierwotnie plan był inny. Plan się zmienił - podczas wyjazdu. W Żywcu dostałem olśnienia
A że miałem do dyspozycji samochód (do godz.17) więc....Tatry. W które bardzo trudno logistycznie mi się dostać, więc tym bardziej trzeba skorzystać.
Zanim na dobre zaczerpnąłem tatrzańskiego powietrza, zubożałem o 15 zł (parking) i dodatkowo 8 zł (bilet wstępu).
Niestety jak się okazało, nie ma możliwości wypożyczenia roweru i oddania go choćby w okolicy dawnego schroniska Blaszyńskich więc ,,kupa". Pomijając cenę (55 zł) jest to bardzo istotny minus, względem tego co było parę lat temu. Muszę przemierzyć całą Dolinę Chochołowską z ,,buta" w obie strony.
Siwa Polana wita mnie ,,lampą".
Pisząc w skrócie - odcinek do Polany Huciska jest nudny jak flaki z olejem. Ciekawiej się robi powyżej, a już szczególnie ciekawie dochodząc do Polany Chochołowskiej.
Z lewej potężny Wołowiec, na prawo od niego Rakoń.
Jest i Grześ na środku - rzadko będący celem głównym wycieczki. Rzadko, co nie oznacza nigdy.
W schronisku nie zabawiam długo.
Krótka przerwa i zmierzam szlakiem żółtym na Grzesia. Jego pierwsza część to obraz nędzy i rozpaczy. Ścieżka poryta ciężkim sprzętem, bardzo zdewastowana, wyraźne odgłosy ów sprzętu. Ot ,,proekologiczna" działalność w ramach lex szyszko i Wspólnoty 8 wsi czy jak ich tam zwał....
Odbijam na Bobrowiecką Przełęcz. Prawdopodobnie b. rzadko odwiedzane miejsce i niesłusznie. Widok mocno ograniczony ale ten co jest, to kanon gatunku.
Z lewej Jamborowy Wierch w masywie Bobrowca, sam Bobrowiec z prawej. Mają w sobie coś niesamowitego...
Idzie się bardzo dobrze, nie za łagodnie, nie za stromo, w sam raz. Nie czuję żadnych trudów.
Jarząbczy ,,wymiata" Za nim z lewej czai się Jakubina. Lekko z prawej charakterystyczna Łopata.
Od Wołowca, poprzez Trzy Kopy, po Pacholę. Dostrzegam mix trzech pór roku naraz
Z Grzesią c.d. - z prawej Salatyny.
W końcu Brestowa i po prawej szczyty Magury Orawskiej.
Oj, powiem Wam, że zachwytów mych nie ma końca...Rzadko mam okazję bywać w Tatrach więc ów zachwyt siłą rzeczą jest spotęgowany.
Od lewej Kominiarski Wierch, za nim Czerwone Wierchy, bliżej z prawej Ornak. A całkiem po prawej m. in. Bystra (dalej) i Starorobociański Wierch.
Wiem, w tym stylu już było ale co za dużo Tatr to...zdrowo
Grześ ,,ukrzyżowany"
Osobita.
Pomimo bardzo dobrej pogody, widoczność średnia - Babia Góra w ledwo widocznym zarysie.
Mój ulubieniec - Bobrowiec. Moim zdaniem zarówno jako góra sama w sobie jak i widokowo, jest dużo ciekawsza od Osobitej.
Zbliżając się do Doliny Chochołowskiej....
,,Podziwiam" wycinkę drzew u stóp rezerwatu ścisłego. I nasuwa mi się taka oto refleksja - samotny, kulturalny turysta w masywie Bobrowca - niemal zbrodnia, ciężki sprzęt, poryte drogi, hałas, spaliny - spoko, super....Czytając na tablicy edukacyjnej o tym, że TPN ze Wspólnotą Leśną 8 Wsi....,,współpracuje w zakresie przebudowy drzewostanu świerkowego" dochodzę do wniosku, że to zwykły bełkot ,,szyty” hipokryzją.
Wiem, też już był ale piękny ci on więc nie mogłem się oprzeć…
Pocztówkowy klasyk - Kominiarski Wierch z Polany Chochołowskiej a w zasadzie spod kaplicy św. Jana Chrzciciela, małej i skromnej....
Czas mnie goni więc wracam...zejście bez większej historii...znów z ,,buta" przez całą dolinę.
Macie tu na do widzenia straszną, groźną i mroczną Klinową Czubę nad Polaną Huciska.
Podsumowując - mogę się silić na wielkie uduchowione teksty o tym, jak mnie cieszy pierwsza w tym roku wycieczka w Tatry. Mogę ale nie umiem a nawet gdybym umiał, to i po co ?
Pewne rzeczy się po prostu widzi, czuje, odbiera zmysłami po swojemu i żadne słowa tego nie oddadzą. Było zajebiście i tylko tyle i aż tyle napiszę.
Z Bogiem.
Maksymalne przewyższenie: 738 m,
Suma wzniesień: ok. 960 m
Dystans: 20,8 km
Całkowity czas wycieczki: 5 h. 15 min.
Mapka trasy:
Profil trasy:
Źródło:
https://mapa-turystyczna.pl/#49.23437/19.93864/10
Wycieczka w dzień powszedni. To czyni różnicę, zarówno pogodową jak i frekwencyjną na szlaku.
Pierwotnie plan był inny. Plan się zmienił - podczas wyjazdu. W Żywcu dostałem olśnienia
A że miałem do dyspozycji samochód (do godz.17) więc....Tatry. W które bardzo trudno logistycznie mi się dostać, więc tym bardziej trzeba skorzystać.
Zanim na dobre zaczerpnąłem tatrzańskiego powietrza, zubożałem o 15 zł (parking) i dodatkowo 8 zł (bilet wstępu).
Niestety jak się okazało, nie ma możliwości wypożyczenia roweru i oddania go choćby w okolicy dawnego schroniska Blaszyńskich więc ,,kupa". Pomijając cenę (55 zł) jest to bardzo istotny minus, względem tego co było parę lat temu. Muszę przemierzyć całą Dolinę Chochołowską z ,,buta" w obie strony.
Siwa Polana wita mnie ,,lampą".
Pisząc w skrócie - odcinek do Polany Huciska jest nudny jak flaki z olejem. Ciekawiej się robi powyżej, a już szczególnie ciekawie dochodząc do Polany Chochołowskiej.
Z lewej potężny Wołowiec, na prawo od niego Rakoń.
Jest i Grześ na środku - rzadko będący celem głównym wycieczki. Rzadko, co nie oznacza nigdy.
W schronisku nie zabawiam długo.
Krótka przerwa i zmierzam szlakiem żółtym na Grzesia. Jego pierwsza część to obraz nędzy i rozpaczy. Ścieżka poryta ciężkim sprzętem, bardzo zdewastowana, wyraźne odgłosy ów sprzętu. Ot ,,proekologiczna" działalność w ramach lex szyszko i Wspólnoty 8 wsi czy jak ich tam zwał....
Odbijam na Bobrowiecką Przełęcz. Prawdopodobnie b. rzadko odwiedzane miejsce i niesłusznie. Widok mocno ograniczony ale ten co jest, to kanon gatunku.
Z lewej Jamborowy Wierch w masywie Bobrowca, sam Bobrowiec z prawej. Mają w sobie coś niesamowitego...
Idzie się bardzo dobrze, nie za łagodnie, nie za stromo, w sam raz. Nie czuję żadnych trudów.
Jarząbczy ,,wymiata" Za nim z lewej czai się Jakubina. Lekko z prawej charakterystyczna Łopata.
Od Wołowca, poprzez Trzy Kopy, po Pacholę. Dostrzegam mix trzech pór roku naraz
Z Grzesią c.d. - z prawej Salatyny.
W końcu Brestowa i po prawej szczyty Magury Orawskiej.
Oj, powiem Wam, że zachwytów mych nie ma końca...Rzadko mam okazję bywać w Tatrach więc ów zachwyt siłą rzeczą jest spotęgowany.
Od lewej Kominiarski Wierch, za nim Czerwone Wierchy, bliżej z prawej Ornak. A całkiem po prawej m. in. Bystra (dalej) i Starorobociański Wierch.
Wiem, w tym stylu już było ale co za dużo Tatr to...zdrowo
Grześ ,,ukrzyżowany"
Osobita.
Pomimo bardzo dobrej pogody, widoczność średnia - Babia Góra w ledwo widocznym zarysie.
Mój ulubieniec - Bobrowiec. Moim zdaniem zarówno jako góra sama w sobie jak i widokowo, jest dużo ciekawsza od Osobitej.
Zbliżając się do Doliny Chochołowskiej....
,,Podziwiam" wycinkę drzew u stóp rezerwatu ścisłego. I nasuwa mi się taka oto refleksja - samotny, kulturalny turysta w masywie Bobrowca - niemal zbrodnia, ciężki sprzęt, poryte drogi, hałas, spaliny - spoko, super....Czytając na tablicy edukacyjnej o tym, że TPN ze Wspólnotą Leśną 8 Wsi....,,współpracuje w zakresie przebudowy drzewostanu świerkowego" dochodzę do wniosku, że to zwykły bełkot ,,szyty” hipokryzją.
Wiem, też już był ale piękny ci on więc nie mogłem się oprzeć…
Pocztówkowy klasyk - Kominiarski Wierch z Polany Chochołowskiej a w zasadzie spod kaplicy św. Jana Chrzciciela, małej i skromnej....
Czas mnie goni więc wracam...zejście bez większej historii...znów z ,,buta" przez całą dolinę.
Macie tu na do widzenia straszną, groźną i mroczną Klinową Czubę nad Polaną Huciska.
Podsumowując - mogę się silić na wielkie uduchowione teksty o tym, jak mnie cieszy pierwsza w tym roku wycieczka w Tatry. Mogę ale nie umiem a nawet gdybym umiał, to i po co ?
Pewne rzeczy się po prostu widzi, czuje, odbiera zmysłami po swojemu i żadne słowa tego nie oddadzą. Było zajebiście i tylko tyle i aż tyle napiszę.
Z Bogiem.