Mój Beskidzie chmurnooki !!!
: 2022-03-04, 09:58
Darz Bór !
Zima się kończy. Pastwiska wychodzą spod śniegu. Kwiatki kwitną. Debile szykują się do wypalania traw.
Trzeba korzystać z zimy i iść w góry.
Człek się starzeje i nieczęsto się przemieszcza. Marzec a tu tylko półtora wyjścia w ulubione góry Forumowiczów. Co prawda ostatnio dwa razy je widziałem z daleka ( ze Śląskiego pięknie, z Gorców nie bardzo ) ale to nie to samo co uduchowione wejście w nie.
Tylko gdzie ?
Byłem w tym roku na najbardziej demonicznej górze tego pasma - Czubiku. Wiadomo, że się go nie przebije ale podjąć wyzwanie warto. Jest tam straszliwa góra o nazwie Beskid.
Ruszyliśmy do boju.
Wyjazd o 4.30 w składzie dwuosobowym. Inni nie mogli. W planach były Brzeziny, w praktyce zaparkowaliśmy obok Ronda Kuźnickiego. O 6.40 wkraczamy na żółty szlak idący na Przełęcz między Kopami przez Dolinę Jaworzynki.
Na zakręcie wita nas ławka.
Zaczyna się odcinek pod górę. I pierwszy punkt widokowy.
Luda mało. Na szczęście później będzie ich więcej.
Wkraczamy na Rówień Królowa.
Kozi Wierch się ukrywa.
I tak oto pojawia się przed nami Hala Gąsienicowa.
Wkraczamy do schroniska. Jest inne niż było.
Po zasłużonym odpoczynku ruszamy w stronę Kasprowego.
Kilka miłych typów w okolicy.
Żółta Turnia, Wierch pod Fajki i Granaty w tle. Mały Kościelec, Kościelec i zamaskowany Zadni Kościelec. I Zawratowa Turnia idąca w stronę Świnicy.
Jako turyści rozsądni udaliśmy się na kolejkę.
Cena przejazdu 20 zł.
Opuszczamy kanapę i udajemy się w lewo. Przed nami Beskid.
Jest to groźne Bydlę. Z szacunku zakładamy raki i wyciągamy czekany. Witamy się też z kolegą z Barwałdu. Razem dotrzemy do celu.
Po prawej Krywań się wynosi ponad chmurkę.
Niżne Tatry też są ponad chmurami.
Beskid ...
Zdobyliśmy Go !
I dopadło nas szaleństwo. Zamiast zawrócić i iść do baru na Kasprowym to poszliśmy dalej ...
Przed nami straszliwa Przełęcz Liliowe. Zwana też w pewnych kręgach Przełęczą Liliowa. Robi ona za granicę pomiędzy Zachodnimi i Wysokimi.
To niższe po prawej jest wyższe od tego po lewej.
Panie i Panowie !
Beskid !
Do tego Pilsko, Babia, Giewont i Kasprowy.
Wyraźna przewaga zieleni.
Pewno z tej zieleni szaleństwo nas nie odpuszcza. Idziemy dalej.
Są też narciarze i ciekawe chmury.
Zamiast baru Świnicka Przełęcz ... Aaaaaa !!!
Padliśmy na śnieg.
Mimo tego ochłodzenia szaleństwo nas nie opuściło. Z góry zszedł tubylczy turysta i poinformował nas , że na pobliską górę wyjście jest łatwe. Aaaaa !!!
Nawet latawiec nas nie przekonał ...
To przed nami nazywa się Świnica. Poddaliśmy się i ruszyliśmy na jej niższy szczyt ... Aaaa !!!
Trzeba było tam zostać ... Świnicka Przełęcz u stóp Pośredniej Turni.
Skały jak zębate stwory.
Giewont na to patrzy, łez ma pełne oczy ...
I po co nam to było ? ... !!!
Niżne są przyjemniejsze !
Cały czas pod górę !
Stary Turysta.
Przerażający Trawers nad Przepaścią.
Grań Hrubego z Hrubym.
W ramach szaleństwa opuściliśmy Polskę.
Niby blisko a jednak daleko ...
Ostatnie metry szaleństwa ...
I tak to idąc na Beskid ( 2012 m ) weszliśmy na zimowy szczyt Świnicy ( 2291 m ). Tak to bywa ...
Czekan w śnieg, plecak na śnieg, czas na odpoczynek.
I rzut oka na okolicę.
Widać np Granaty pod chmurą.
I Lodowy nad chmurą. Jest też Kozi Wierch.
Po środku Kopy Liptowskie.
Cicha Dolina. I szaleniec.
W oddali Staroleśny.
Od Lodowego do Staroleśnego.
Na szczyt wtoczyłem się o 11.20. O 11.38 rozpoczęliśmy staczanie się.
A tutaj mamy Wrótka w śniegu.
W dobrym stylu pokonaliśmy Przerażający Trawers.
I po to wyszliśmy na szczyt żeby teraz schodzić ...
Mogliśmy tam zostać ...
Kolejnym razem pójdziemy na te łagodne pagórki !
Na Przełęczy zaśpiewaliśmy :
Ma Świnico chmurnooka !
Pytaj o mnie gór z wysoka !
Pytaj o mnie Tatrów strasznych !
I napijmy się !
I poszliśmy dalej.
Zbocze o nachyleniu 76 stopni.
Na Giewont nie poszliśmy.
Ty Świno !
Beskid jest przerażający ...
Pisząc w skrócie - skręciliśmy w prawo.
Tam nas pognało szaleństwo ...
Bardzo ładny cień.
Bardzo ładne szczyty.
Rano też stały w tym miejscu.
Schronisko czekało. Miejsce przy stole było wolne. Piwo zimne.
Trzeba jednak było wracać.
Widok z Równi.
Ptak.
Mur Koszystej.
I Bialskie dla smaku.
Pa !
Z Karczmiska udajemy się w prawo, niebieskim szlakiem.
I równym krokiem młodych stóp.
Byliśmy w takiej formie, że na parking udaliśmy się pieszo.
Koniec !
21 i pół kilometra. 1250 m w górę. 9 godzin i 40 minut na szlaku. Warto było.
Dziękuję !
Zima się kończy. Pastwiska wychodzą spod śniegu. Kwiatki kwitną. Debile szykują się do wypalania traw.
Trzeba korzystać z zimy i iść w góry.
Człek się starzeje i nieczęsto się przemieszcza. Marzec a tu tylko półtora wyjścia w ulubione góry Forumowiczów. Co prawda ostatnio dwa razy je widziałem z daleka ( ze Śląskiego pięknie, z Gorców nie bardzo ) ale to nie to samo co uduchowione wejście w nie.
Tylko gdzie ?
Byłem w tym roku na najbardziej demonicznej górze tego pasma - Czubiku. Wiadomo, że się go nie przebije ale podjąć wyzwanie warto. Jest tam straszliwa góra o nazwie Beskid.
Ruszyliśmy do boju.
Wyjazd o 4.30 w składzie dwuosobowym. Inni nie mogli. W planach były Brzeziny, w praktyce zaparkowaliśmy obok Ronda Kuźnickiego. O 6.40 wkraczamy na żółty szlak idący na Przełęcz między Kopami przez Dolinę Jaworzynki.
Na zakręcie wita nas ławka.
Zaczyna się odcinek pod górę. I pierwszy punkt widokowy.
Luda mało. Na szczęście później będzie ich więcej.
Wkraczamy na Rówień Królowa.
Kozi Wierch się ukrywa.
I tak oto pojawia się przed nami Hala Gąsienicowa.
Wkraczamy do schroniska. Jest inne niż było.
Po zasłużonym odpoczynku ruszamy w stronę Kasprowego.
Kilka miłych typów w okolicy.
Żółta Turnia, Wierch pod Fajki i Granaty w tle. Mały Kościelec, Kościelec i zamaskowany Zadni Kościelec. I Zawratowa Turnia idąca w stronę Świnicy.
Jako turyści rozsądni udaliśmy się na kolejkę.
Cena przejazdu 20 zł.
Opuszczamy kanapę i udajemy się w lewo. Przed nami Beskid.
Jest to groźne Bydlę. Z szacunku zakładamy raki i wyciągamy czekany. Witamy się też z kolegą z Barwałdu. Razem dotrzemy do celu.
Po prawej Krywań się wynosi ponad chmurkę.
Niżne Tatry też są ponad chmurami.
Beskid ...
Zdobyliśmy Go !
I dopadło nas szaleństwo. Zamiast zawrócić i iść do baru na Kasprowym to poszliśmy dalej ...
Przed nami straszliwa Przełęcz Liliowe. Zwana też w pewnych kręgach Przełęczą Liliowa. Robi ona za granicę pomiędzy Zachodnimi i Wysokimi.
To niższe po prawej jest wyższe od tego po lewej.
Panie i Panowie !
Beskid !
Do tego Pilsko, Babia, Giewont i Kasprowy.
Wyraźna przewaga zieleni.
Pewno z tej zieleni szaleństwo nas nie odpuszcza. Idziemy dalej.
Są też narciarze i ciekawe chmury.
Zamiast baru Świnicka Przełęcz ... Aaaaaa !!!
Padliśmy na śnieg.
Mimo tego ochłodzenia szaleństwo nas nie opuściło. Z góry zszedł tubylczy turysta i poinformował nas , że na pobliską górę wyjście jest łatwe. Aaaaa !!!
Nawet latawiec nas nie przekonał ...
To przed nami nazywa się Świnica. Poddaliśmy się i ruszyliśmy na jej niższy szczyt ... Aaaa !!!
Trzeba było tam zostać ... Świnicka Przełęcz u stóp Pośredniej Turni.
Skały jak zębate stwory.
Giewont na to patrzy, łez ma pełne oczy ...
I po co nam to było ? ... !!!
Niżne są przyjemniejsze !
Cały czas pod górę !
Stary Turysta.
Przerażający Trawers nad Przepaścią.
Grań Hrubego z Hrubym.
W ramach szaleństwa opuściliśmy Polskę.
Niby blisko a jednak daleko ...
Ostatnie metry szaleństwa ...
I tak to idąc na Beskid ( 2012 m ) weszliśmy na zimowy szczyt Świnicy ( 2291 m ). Tak to bywa ...
Czekan w śnieg, plecak na śnieg, czas na odpoczynek.
I rzut oka na okolicę.
Widać np Granaty pod chmurą.
I Lodowy nad chmurą. Jest też Kozi Wierch.
Po środku Kopy Liptowskie.
Cicha Dolina. I szaleniec.
W oddali Staroleśny.
Od Lodowego do Staroleśnego.
Na szczyt wtoczyłem się o 11.20. O 11.38 rozpoczęliśmy staczanie się.
A tutaj mamy Wrótka w śniegu.
W dobrym stylu pokonaliśmy Przerażający Trawers.
I po to wyszliśmy na szczyt żeby teraz schodzić ...
Mogliśmy tam zostać ...
Kolejnym razem pójdziemy na te łagodne pagórki !
Na Przełęczy zaśpiewaliśmy :
Ma Świnico chmurnooka !
Pytaj o mnie gór z wysoka !
Pytaj o mnie Tatrów strasznych !
I napijmy się !
I poszliśmy dalej.
Zbocze o nachyleniu 76 stopni.
Na Giewont nie poszliśmy.
Ty Świno !
Beskid jest przerażający ...
Pisząc w skrócie - skręciliśmy w prawo.
Tam nas pognało szaleństwo ...
Bardzo ładny cień.
Bardzo ładne szczyty.
Rano też stały w tym miejscu.
Schronisko czekało. Miejsce przy stole było wolne. Piwo zimne.
Trzeba jednak było wracać.
Widok z Równi.
Ptak.
Mur Koszystej.
I Bialskie dla smaku.
Pa !
Z Karczmiska udajemy się w prawo, niebieskim szlakiem.
I równym krokiem młodych stóp.
Byliśmy w takiej formie, że na parking udaliśmy się pieszo.
Koniec !
21 i pół kilometra. 1250 m w górę. 9 godzin i 40 minut na szlaku. Warto było.
Dziękuję !