3 x Kolejka i Goryczkowe ...
: 2021-09-27, 17:43
Powitać.
Trasa modyfikowana w trakcie trwania, dla żony
Przejście zajęło nam jakieś osiem godzin …
https://mapa-turystyczna.pl/route/2o1n
Plan był taki, musimy w końcu przepuścić pisowskie pieniądze …
Pogoda jak na życzenie, dawno nie byliśmy wszyscy razem w Tatrach, więc wszystko się ładnie zgrało, mało tego Iza zaoferowała, że wyjedziemy kolejką na Kasprowy (pierwszy raz)
Przyjazd w sobotę popołudniu, wyjście na "miasto" coś zszamać, zakupić serki i z powrotem na stancję.
Rano pobudka jakoś po 5.00, bo spać się nie dało, więc przygotowania ruszyły chwilę wcześniej niż było w planie, ale w końcu ruszamy w stronę ronda w Kuźnicach i dalej busikiem pod stację kolejki.
Czekamy jakieś 20 minut, ludzi sporo, jakieś wykłócanie się o maseczki z grupką młodzieży, która przybiegła na ostatnią chwilę, później w wagoniku powtórka dyskusji z kierownikiem, gnojom się wydaje że nic nie muszą !
Jazda wagonikiem jest fajna, przynajmniej dla mnie i młodej, Iza nie lubi takich extremów
Wysiadamy i szok, ani grama wiatru i tak jest prawie przez cały czas trwania wycieczki, dopiero na Kopie leciutko zawiało.
Słońce mocno świeci zza wierzchołków, powodując przegrupowanie w garderobie, aż do momentu kiedy można było iść w koszulce
Była szansa na fotki kozic, ale helikopter TOPR-u wszystkie przegonił, udało się jedynie z daleka coś uchwycić w biegu.
Szliśmy podziwiając widoki jesiennych Tatr, szliśmy na spotkanie w tych jesiennych okolicznościach, na spotkanie z Łukaszem, a Kopa była jeszcze tak daleko …!
Kiedy w końcu docieram na Kondracką Kopę, Łukasz ze swoją ekipą już tam czekają od 15 minut, mam nadzieję że nas nie przeklinali za przymusową przerwę
Przywitaliśmy się, w końcu po wielu latach wirtualnej znajomości udało się poznać w realu
Chwilę później dołączają moje dziewczyny, które zostały troszkę z tyłu, krótka pogawędka i każdy rusza w swoją stronę, znaczy się my się rozsiadamy, a ekipa Dobromiła rusza w drogę.
Miło było poznać, pozdro.
Księżyc wysoko na niebie, nie krępuje się że już dzień.
Słońce zacina z nad wierchów
Leciał, leciał aż doleciał
Pędzące stado !
Gwiazdy na niebie
Giewont z przyczajki
Zawijasami Goryczkowymi ...
Zbliża się noc.
"Jakie to jest piękne" ...
Wzorowy Człowiek z Żywca i rodzina z Cieszyna
No i poszli sobie.
Następny krok, to wejście na Giewont, pod warunkiem że nie będzie kolejki idziemy wolno, widoki nie pozwalają iść szybciej, no bo jak !? Kiedy wkoło tak cudnie.
Im bliżej Giewontu, tym frekwencja na szlaku większa.
Lądujemy na przełęczy i zaczynamy leżing, pod krzyżem coraz większy sznureczek dusz … Giewont miał być jak zawsze dodatkiem do całości, więc ciśnienia nie było żeby się pchać w ten tłum, to leżymy sobie jeszcze chwilę, a co
Moje Dziewuchy
Piękny zachodni kolos ...
Kolejka nr. 3
Nadszedł czas zejścia, "Zadni Mnich" wspomniał coś że będzie ślisko, ale słowo ślisko nie oddaje tego jak było ślisko ! Pierwszy raz mieliśmy coś takiego na szlaku, lodowisko pod nogami
W skupieniu pokonywaliśmy kolejne metry, czekając na rychły koniec tej katorgi, chcą nas chyba wykańczać po kolei, taka selekcja naturalna, Tatry się bronią przed najeźdźcami z zewnątrz
W końcu docieramy na Strążyską, ludzi sporo, ale nam się udaje wbić do herbaciarni i kolejka akurat tylko na kilka osób.
Po wyjściu w burzliwych okolicznościach następuje zmiana planu, ja idę pod sikawkę zobaczyć czy woda nadal leci, leci
A dziewczyny czekają na mnie gdzieś przy mostku, dalej ruszamy wszyscy razem do wylotu Doliny Strążyskiej.
Okazuje się że jeżdżą busy i autobusy, a do odjazdu kolejnego pozostało 30 minut, więc lecimy zjeść coś na szybko, udaję nam się idealnie z podjazdem autobusu
Uradowani pomyślnie zakończonym dniem, ruszyliśmy w drogę powrotną. O kur*a, takiego powrotu jeszcze nigdy ewer nie miałem, najpierw Czarny Dunajec, jakieś 10-15 minut, później Jabłonka kolejne 10 minut, ale apogeum było w Żywcu, od zjazdu z góry przy stacji aż do McDonalda, nie wiem ile to trwało ale ze 40 minut na bank ! Pis Wykończy ten kraj rozdając bony i pieniądze na lewo i prawo, za Tuska tego nie było
Schodzimy, krzyżyk powoli znika.
Wchodzimy w śliski i zdradliwy las
Podczas zejścia ładnych widoków też sporo
Już prawie cywilizacja
Ci od tęczy atakują krzyż
Ciągle leci ...
W pięknym miejscu postawili herbaciarnie
Na sam koniec, na do widzenia ...
I taka to była wycieczka
Trasa modyfikowana w trakcie trwania, dla żony
Przejście zajęło nam jakieś osiem godzin …
https://mapa-turystyczna.pl/route/2o1n
Plan był taki, musimy w końcu przepuścić pisowskie pieniądze …
Pogoda jak na życzenie, dawno nie byliśmy wszyscy razem w Tatrach, więc wszystko się ładnie zgrało, mało tego Iza zaoferowała, że wyjedziemy kolejką na Kasprowy (pierwszy raz)
Przyjazd w sobotę popołudniu, wyjście na "miasto" coś zszamać, zakupić serki i z powrotem na stancję.
Rano pobudka jakoś po 5.00, bo spać się nie dało, więc przygotowania ruszyły chwilę wcześniej niż było w planie, ale w końcu ruszamy w stronę ronda w Kuźnicach i dalej busikiem pod stację kolejki.
Czekamy jakieś 20 minut, ludzi sporo, jakieś wykłócanie się o maseczki z grupką młodzieży, która przybiegła na ostatnią chwilę, później w wagoniku powtórka dyskusji z kierownikiem, gnojom się wydaje że nic nie muszą !
Jazda wagonikiem jest fajna, przynajmniej dla mnie i młodej, Iza nie lubi takich extremów
Wysiadamy i szok, ani grama wiatru i tak jest prawie przez cały czas trwania wycieczki, dopiero na Kopie leciutko zawiało.
Słońce mocno świeci zza wierzchołków, powodując przegrupowanie w garderobie, aż do momentu kiedy można było iść w koszulce
Była szansa na fotki kozic, ale helikopter TOPR-u wszystkie przegonił, udało się jedynie z daleka coś uchwycić w biegu.
Szliśmy podziwiając widoki jesiennych Tatr, szliśmy na spotkanie w tych jesiennych okolicznościach, na spotkanie z Łukaszem, a Kopa była jeszcze tak daleko …!
Kiedy w końcu docieram na Kondracką Kopę, Łukasz ze swoją ekipą już tam czekają od 15 minut, mam nadzieję że nas nie przeklinali za przymusową przerwę
Przywitaliśmy się, w końcu po wielu latach wirtualnej znajomości udało się poznać w realu
Chwilę później dołączają moje dziewczyny, które zostały troszkę z tyłu, krótka pogawędka i każdy rusza w swoją stronę, znaczy się my się rozsiadamy, a ekipa Dobromiła rusza w drogę.
Miło było poznać, pozdro.
Księżyc wysoko na niebie, nie krępuje się że już dzień.
Słońce zacina z nad wierchów
Leciał, leciał aż doleciał
Pędzące stado !
Gwiazdy na niebie
Giewont z przyczajki
Zawijasami Goryczkowymi ...
Zbliża się noc.
"Jakie to jest piękne" ...
Wzorowy Człowiek z Żywca i rodzina z Cieszyna
No i poszli sobie.
Następny krok, to wejście na Giewont, pod warunkiem że nie będzie kolejki idziemy wolno, widoki nie pozwalają iść szybciej, no bo jak !? Kiedy wkoło tak cudnie.
Im bliżej Giewontu, tym frekwencja na szlaku większa.
Lądujemy na przełęczy i zaczynamy leżing, pod krzyżem coraz większy sznureczek dusz … Giewont miał być jak zawsze dodatkiem do całości, więc ciśnienia nie było żeby się pchać w ten tłum, to leżymy sobie jeszcze chwilę, a co
Moje Dziewuchy
Piękny zachodni kolos ...
Kolejka nr. 3
Nadszedł czas zejścia, "Zadni Mnich" wspomniał coś że będzie ślisko, ale słowo ślisko nie oddaje tego jak było ślisko ! Pierwszy raz mieliśmy coś takiego na szlaku, lodowisko pod nogami
W skupieniu pokonywaliśmy kolejne metry, czekając na rychły koniec tej katorgi, chcą nas chyba wykańczać po kolei, taka selekcja naturalna, Tatry się bronią przed najeźdźcami z zewnątrz
W końcu docieramy na Strążyską, ludzi sporo, ale nam się udaje wbić do herbaciarni i kolejka akurat tylko na kilka osób.
Po wyjściu w burzliwych okolicznościach następuje zmiana planu, ja idę pod sikawkę zobaczyć czy woda nadal leci, leci
A dziewczyny czekają na mnie gdzieś przy mostku, dalej ruszamy wszyscy razem do wylotu Doliny Strążyskiej.
Okazuje się że jeżdżą busy i autobusy, a do odjazdu kolejnego pozostało 30 minut, więc lecimy zjeść coś na szybko, udaję nam się idealnie z podjazdem autobusu
Uradowani pomyślnie zakończonym dniem, ruszyliśmy w drogę powrotną. O kur*a, takiego powrotu jeszcze nigdy ewer nie miałem, najpierw Czarny Dunajec, jakieś 10-15 minut, później Jabłonka kolejne 10 minut, ale apogeum było w Żywcu, od zjazdu z góry przy stacji aż do McDonalda, nie wiem ile to trwało ale ze 40 minut na bank ! Pis Wykończy ten kraj rozdając bony i pieniądze na lewo i prawo, za Tuska tego nie było
Schodzimy, krzyżyk powoli znika.
Wchodzimy w śliski i zdradliwy las
Podczas zejścia ładnych widoków też sporo
Już prawie cywilizacja
Ci od tęczy atakują krzyż
Ciągle leci ...
W pięknym miejscu postawili herbaciarnie
Na sam koniec, na do widzenia ...
I taka to była wycieczka