Szlakiem trzech siwych ch.jów
: 2021-08-05, 19:55
Turysta przy konfesjonale słyszy: „Synu, zaprawdę twoje grzechy są ciężkie. Jako pokutę zadaję ci wycieczkę do Morskiego Oka w wakacje w środku dnia." Na szczęście ja nie mam tych problemów, mogę jechać w Tatry tam, gdzie nawet w wakacyjny piękny sobotni dzień ludzi jest mało. Tak, wystarczy pojechać w Słowackie Tatry, by nawet w lipcu wędrować w spokoju, z dala od hałaśliwego tłumu, na przykład do Doliny Rohackiej.
Dojeżdżamy do Doliny Rohackiej przed godziną ósmą, na drodze jest pusto, parking wypełniony gdzieś w 1/3 - jaki to miły kontrast w porównaniu z tłumami podążającymi w góry po polskiej stronie Tatr. W Dolinie Rohackiej znajduje się ośrodek narciarski Spalena, są tu wyciągi, które funkcjonują jedynie w sezonie zimowym, ale jeden z nich jest wyciągiem całorocznym, czynnym w wakacje codziennie, a poza sezonem w weekendy. Wyciąg ten wywozi turystów na zbocza Przedniego Salatyna, skąd zielonym szlakiem można dojść na jego grzbiet. Wyciąg krzesełkowy pokonuje różnicę poziomów 460 metrów, która pozwala zaoszczędzić sporo sił i czasu. To dobrze, bo dziś długa wędrówka przed nami.
parking pod stacją narciarską Spalena
Z krzesełka wyciągu fajne widoki.
Salatyn, Brestowa
Rakoń, Wołowiec, Ostry i Płaczliwy Rohacz, Trzy Kopy, Hruba Kopa
Osobita z górnej stacji wyciągu
Za górną stacją wyciągu zanurzamy się w zieleń. W lipcu w Tatrach jest najbardziej zielono, z uwagi na wysokość cykl wegetacji jest opóźniony w stosunku do Beskidów, gdzie wiosna wybucha zielenią na początku maja, a pod koniec lipca trawy na halach zaczynają już żółknąć Wędrujemy tym nowym szlakiem. Ze strony Tatr Wysokich zaczyna się chmurzyć. Widoki są piękne, dużo przestrzeni.
Bobrowiec, Grześ, Kominiarski Wierch, Czerwone Wierchy, Rakoń
Rohacze, Trzy Kopy, Hruba Kopa, Spalona Kopa, Pachoł, Salatyn, Brestowa
Kominiarski Wierch, Giewont, Czerwone Wierchy, Świnica
Brestowa
Szlak w rejonie Brestowej i Salatyna przypomina charakterem Czerwone Wierchy, a to jest według mnie bardzo dobra rekomendacja. Oczywiście o tej porze roku jest tu kwitnąco i zielono, ale w październiku zbocza tych gór pokryją się złotem i czerwienią podobnie jak na Małołączniaku i Kopie Kondrackiej.
grań Przedniego Salatyna
Trzy Kopy, Hruba Kopa, Spalona Kopa, Banówka, Pachoł
Płaczliwy Rohacz, Trzy Kopy, Hruba Kopa
Po wyjściu na grzbiet Przedniego Salatyna aż do Zadniej Przełęczy Salatyńskiej szlak jest łatwy i przyjemny, bez stromizn i trudności. Można rozkoszować się tatrzańskim krajobrazem. Chmury trochę postraszyły, a teraz znowu niebo błękitnieje.
w drodze na Brestową
Brestowa
Siwy Wierch i Wielki Chocz
Dolina Salatyńska
Brestowa, Przedni Salatyn
w drodze na Salatyn
Przedni Salatyn i Osobita
Salatyn
na przednim planie Mały Salatyn, z tyłu Spalona Kopa, Banówka i Pachoł
Mały Salatyn
Babki, Ostra, Siwy Wierch
Salatyn
Spalona Kopa, Trzy Kopy, Pachoł
Dolina Salatyńska, na jej środku Zadni Salatyn
wyciągi Spalena
Pachoł, a za nim jakiś ośnieżony szczyt
W rytm niewielkich podejść i zejść podążamy główną granią Tatr aż do Zadniej Przełęczy Salatyńskiej. Od tego miejsca krajobraz i trudności zmieniają się diametralne. Podejście z przełęczy na Spaloną Kopę prowadzi przez grupę granitowych skał zwanych Skrzyniarkami. Szlak wiedzie pomiędzy tymi skałami, w kilku miejscach przejścia są ubezpieczone łańcuchami. Szlak nie jest dobrze oznaczony, na szczęście trudności i ekspozycja nie są duże, w razie zboczenia ze szlaku można kontynuować wędrówkę trzymając się właściwego kierunku, często jest kilka alternatyw do przejścia danego odcinka. Na szczęście granitowa skała jest bardzo szorstka i dobrze trzyma.
Ostra, Siwy Wierch, Mały Salatyn, Salatyn, Brestowa
Trzy Kopy, Hruba Kopa
Zadnia Salatyńska Dolina
widok spod Spalonej Kopy
podejście na Rohackie Stawy
Płaczliwy Rohacz, Trzy Kopy, Hruba Kopa
Pachoł i Banówka wydają się tak blisko, ale tempo marszu tutaj nie jest zbyt duże. Przejście przez Skrzyniarki i potem podejście na Pachoł, również z fragmentami skalnymi, zajmuje sporo czasu. Dystans naszej wycieczki (13,2 km) może nie wydawać się imponujący, ale w tym przypadku nic on nie mówi o trudnościach trasy, która według mnie jest wymagająca i pochłaniająca dużo czasu.
Banówka i Pachoł
w drodze na Pachoła
panorama spod Pachoła
Na powyższym zdjęciu widać całą naszą przebytą do tej pory trasę.
Banówka, w tyle Baraniec
Jesteśmy już na Pachole. Na jego wierzchołku znajduje się krzyż, którego widok sprawił mi sporo radości, jak rzadko którego. Mocno wieje, na szczęście jest tu zbudowany półkolisty wiatrochron z kamieni, który pozwala zasiąść w ciszy. Wołowiec ma dziś pecha, praktycznie cały dzień jest w cieniu. Nad Niskimi Tatrami widać lasery. Oba zdjęcia wykonane jako czarno - białe, wg mnie lepiej oddają atmosferę tej chwili.
Giewont, Czerwone Wierchy, Wołowiec, Świnica
Banówka wydaje się być blisko, ale jest już popołudnie, jeszcze daleka droga przed nami do parkingu przy stacji narciarskiej. Pierwotnie chcieliśmy tam iść, ale brakuje nam już sił i czasu. Pójdziemy tam innym razem, dziś schodzimy na Przełęcz Banikowską I wracamy przez Zadnią Spaloną Dolinę. Na zejściu na przełęcz kończą się trudności skalne, schodzimy szutrową, osypującą się ścieżką. Zaczyna bardzo mocno wiać i wieje aż do początku zejścia z przełęczy.
Górną częścią doliny schodzimy po piarżysku, dopiero później znajdziemy się wśród bujnej tatrzańskiej lipcowej zieleni.
Rakoń i Wołowiec
Wołowiec, który dziwnym zrządzeniem losu prawie cały dzień był w cieniu, na koniec dnia zostaje oświetlony słońcem. W ogóle na koniec dnia się pięknie wypogadza, robi się tak ładnie jak rano, zwłaszcza w miarę oddalania się od grani Tatr.
Hruba Kopa
ciemiężyca zielona
miłosna górska
Pachoł
Mijamy skrzyżowanie szlaków ze ścieżką prowadzącą nad Rohackie Stawy i kontynuujemy schodzenie wśród zieleni i wzdłuż Rohackiego Potoku. Około pół godziny drogi od dna doliny znajduje się Rohacki Wodospad o wysokości 23 metry. Prowadzi do niego słabo oznaczona ścieżka zaczynająca się mostkiem na potoku. Warto tam zajrzeć, spektakularny widok gwarantowany.
Rohacki Potok
Rohacki Wodospad
Dolina Rohacka
[img]Dnem%20doliny%20prowadzi%20asfaltowa%20droga%20kończąca%20się%20czymś%20na%20kształt%20pętli%20autobusowej.%20Czyżby%20kiedyś%20jeździły%20autobusy,%20podobnie%20jak%20na%20Włosienicę%20przed%20Morskim%20Okiem?%20Na%20drodze%20pusto,%20mijamy%20pojedynczych%20turystów.%20Ponad%20okolicznym%20lasem%20mamy%20kilka%20widoków%20na%20okoliczne%20wierzchołki,%20w%20tym%20na%20będące%20celem%20naszej%20wędrówki%20Brestową%20i%20Salatyn.[/img]
Dochodzimy do krzyżówki Sindlowiec. Jest dość późno, zastanawialiśmy się po drodze, czy będzie czynny bufet przy dolnej stacji wyciągu, który czynny jest tylko do 17. Słowacy mają trochę inny rytm dnia niż Polacy, wiele obiektów obsługi turystów zamyka się dość wcześnie. Na szczęście na polanie jest czynny bufet, zamawiamy jedzenie i picie. Zdążaliśmy w ostatniej chwili, bo o około 19.30, chwilę po obsłużeniu nas, bufet się zamyka. Wracamy na parking i odjeżdżamy do Krakowa. Jesteśmy w domach ok. 22.30, dawno tak późno nie byłem w domu po wycieczce w góry. Chyba faktycznie Banówka była poza naszym zasięgiem.
Co było dla mnie pewnym (choć nie całkowitym) zaskoczeniem, to fakt że pomimo tego, iż były wakacje, do tego weekend (sobota), piękna pogoda, wyciąg krzesełkowy stanowiący spore ułatwienie dla turystów (z którego i my skorzystaliśmy), na szlaku spotkaliśmy mało osób, zwłaszcza jak się porówna z tłumami o tej porze w popularnych miejscach polskich Tatr. Wiadomo, że im bliżej wyciągu tym więcej osób, ale za Salatynami to już były prawdziwe pustki. I niech tak zostanie.