Jeden dzień, dwa ogrody, czyli powrót syna marnotrawnego
: 2021-06-28, 10:25
Dawno nie byłem w Tatrach. Jeszcze dawniej na Słowacji. W końcu zaczęli wpuszczać, wypadało więc wrócić i posypać głowę popiołem. Bez przesadnego spręża, chciałem po prostu być w miejscach, które od dawna uważam za najbliższą mi część tych gór.
Wyjazd 4:30, droga pusta jak rzadko, circa dwie i pół godziny jazdy.
Na przejściu w Jurgowie pusto i głucho. Jakiś kontenerek policji, też pusty.
W Javorinie kilka samochodów. Wkraczam i mi się morda śmieje
Tatry nadal stoją:
Lekko się poobsuwało podczas powodzi tu i ówdzie:
Stan szlaku nie wkazuje na nadmierną frekwencję, spotkałem raptem kilka osób:
TANAP zarządził objazd (być może ze względu na stan mostków, nie sprawdzałem, ale obejście samo w sobie interesujące, sporo powyżej zwykłego przebiegu szlaku).
Tutaj też tłumy nie chadzają:
Pokazał się mur:
I zaraz się schował.
Dotarłem do Jaworowego Ogrodu, mur dalej schowany.
Poleżałem. Nie chciało mi się w chmurach łazić wyżej, wymyśliłem, że odwiedzę drugi ogród, przepiękną polanę w Zadnich Koperszadach. No to na dół do leśniczówki. Czarna Jaworowa też w mroku:
Pod Muraniem weselej, wyszło słońce.
W Koperszadach, jak to w Koperszadach.
Zniszczenia leśne zaczynają dominować.
Żal patrzeć.
Tatrzańska masakra.
W ogrodzie za to cudnie.
Znów poleżałem, jest pusto i bosko.
I wystarczy, na dół. Do samochodu, do sklepu po trofea i do domu. Przez Łysą, Bobrov i Korbielów. Nikt nigdzie nic nie sprawdzał ani nie zatrzymywał.
Wkrótce tu wrócę. Oby już pozostało otwarte, mogę nawet ten cudaczny formularz za każdym razem wypełniać.
Wyjazd 4:30, droga pusta jak rzadko, circa dwie i pół godziny jazdy.
Na przejściu w Jurgowie pusto i głucho. Jakiś kontenerek policji, też pusty.
W Javorinie kilka samochodów. Wkraczam i mi się morda śmieje
Tatry nadal stoją:
Lekko się poobsuwało podczas powodzi tu i ówdzie:
Stan szlaku nie wkazuje na nadmierną frekwencję, spotkałem raptem kilka osób:
TANAP zarządził objazd (być może ze względu na stan mostków, nie sprawdzałem, ale obejście samo w sobie interesujące, sporo powyżej zwykłego przebiegu szlaku).
Tutaj też tłumy nie chadzają:
Pokazał się mur:
I zaraz się schował.
Dotarłem do Jaworowego Ogrodu, mur dalej schowany.
Poleżałem. Nie chciało mi się w chmurach łazić wyżej, wymyśliłem, że odwiedzę drugi ogród, przepiękną polanę w Zadnich Koperszadach. No to na dół do leśniczówki. Czarna Jaworowa też w mroku:
Pod Muraniem weselej, wyszło słońce.
W Koperszadach, jak to w Koperszadach.
Zniszczenia leśne zaczynają dominować.
Żal patrzeć.
Tatrzańska masakra.
W ogrodzie za to cudnie.
Znów poleżałem, jest pusto i bosko.
I wystarczy, na dół. Do samochodu, do sklepu po trofea i do domu. Przez Łysą, Bobrov i Korbielów. Nikt nigdzie nic nie sprawdzał ani nie zatrzymywał.
Wkrótce tu wrócę. Oby już pozostało otwarte, mogę nawet ten cudaczny formularz za każdym razem wypełniać.