Te, Karakorum ! Co ty wiesz o wietrze ? ! ? !
: 2020-12-28, 14:39
Dzień dobry.
Pisząc w skrócie - wiało.
Widzieliśmy latające głowy ( z rękami w zębach ). Słyszeliśmy takie wycie wiatru, że przy nim Zenek jest artystą. Śnieg był tak ostry, że w parę sekund przerabiał kilkutonowy głaz w malutką rzeźbę. Ze śniegu wyczołgiwali się turyści.
Czyli sielanka.
Wczorajsza wycieczka mogła się już skończyć dzień wcześniej ale MiPT Łukasz P załatwił auto zastępcze. W składzie Łukasz i Łukasz wyruszyliśmy z Żywca o 5.50. Pozostałe zaproszone osoby miały : gości lub wycieczkę w Beskid Niski. Haka nie zapraszaliśmy - trwa przygotowanie do procesu sądowego.
Parking na Siwej Polanie wita nas 15 zł opłaty i - 14 stopniami. O 7.58. Czyli rześko co było dobrym powodem do szybkiego przebierania nogami. Zresztą początek Doliny Chochołowskiej to połączenie kiczu, niszczenia przyrody, pazerności góralskiej i marnych widoków. Mi na tym odcinku ( do Polany Huciska ) podobają się tylko Siwiańskie Turnie ( 1046 m ).
To ich wierzchołek.
Teren nie dopuszczony do działalności turystycznej. Tam dzieją się ostatnie sceny genialnej powieści "Śleboda".
Od Polany Huciska jeszcze trochę trzeba iść głównym traktem co by dotrzeć do odbicia szlaku czerwonego na Trzydniowiański Wierch.
To na środku nazywa się … Wielki Kopieniec ( 1257 m ). Obok też jest Mały. To dla zmylenia turystów.
Te typki to , chyba, Wielkie Turnie. Przedłużenie Bobrowca.
O godzinie 9 docieramy do zakrętu - z zielonego szlaku skręcamy w lewo na szlak czerwony. Przed nami Polana Trzydniówka ( około 1080 m ). Sporo luda tego dnia wybrało ten szlak.
Co nie bardzo widać na tym zdjęciu
Szlak prowadzi w lewo.
Piękna ściana !
Po lewej widać Bobrowca ( 1663 m ) - tam nie wolno chodzić !
Kolejny niedostępny szczyt - Kominiarski Wierch ( 1829 m ).
Ciąg dalszy serii "niedostępnych" - po lewej Osobita ( 1687 m ).
Za to tutaj widać turystyczny szczyt - Giewont ( 1895 m ).
To nasz cel - Trzydniowiański Wierch. Obecnie panuje na nim spokój.
Masyw Bobrowca jest imponujący.
I skończyło się rumakowanie … Po wyjściu z lasu ( "legendarny" żleb Krowiniec ) wchodzimy na grzbiet Kulowca. Prognozy zapowiadały wiatr - pojawił się. W okolicy szalał np nad Wołowcem ( 2064 m ) i Rohaczami ( 2084 i 2126 m ).
Cel.
Tzw pióropusze. Było tam milusio.
Jak widać - teren otwarty - raj dla wiatru.
Z tymi na Wołowcu byłem duchem.
Cel za cholerę nie chce się przybliżyć.
Żywe zbocza.
Żywi ludzie.
I wreszcie szczyt wzięty ! W cudownej pogodzie, w słońcu, 26 stopniach na plusie, bez wiatru ! Ideał turystyki !
MiPT Łukasz na zwornikowym wierzchołku Trzydniowiańskiego Wierchu ( 1758 m ) !
Byli też i inni, zadowoleni, turyści.
Po pewnym czasie i ja zdobyłem szczyt. Mało wiedzący podniecają się zimową wyprawą na K2. Po co ? Wystarczy Trzydniowaiński żeby wiedzieć co to wiatr ! Tatrzański wiatr złota wart !
Na powitanie straciłem oddech, zerwało ze mnie kurtkę, kijki odleciały i wróciły, milusi śnieżek przeorał mi twarzyczkę. Aparat sam zrobił zdjęcia.
MiPT się cieszy.
Plan udania się na Kończysty odleciał w siną dal. Albo na Siwą Polane.
Ci też stwierdzili, że tego dnia Trzydniowiański wystarczy. Trzeba wiedzieć kiedy ze szlaku zejść nie połamanym !
Na moment rzut oka w lewo - na Tatry Wysokie.
Po prawicy bez zmian.
Mimo tak cudownej pogody trzeba było wracać - np. po to żeby oddychać bez bólu.
Byłem duchem z tymi na szczycie.
A w tym kominie ( dawna nazwa - Kominy Tylkowe ) akurat wiatr nie wiał.
Tutaj aż dziwnie. Na środku Bobrowiecka Przełęcz.
Jak wieje to i skała się pojawia - Ornak ( 1867 m )
W drodze powrotnej ( też Krowieńcem ) miłym słowem kilkukrotnie daliśmy nadzieję innym turystom na dobre warunki na szczycie. Zwłaszcza słowa o latających głowach z rękami w zębach im się podobał.
Kominiarski dalej jest niedostępny turystycznie.
Niech się mury pną do góry !
O godzinie 12.02 wracamy na zielony szlak do schroniska.
Na Polanie też trochę wiało …
Niewzruszone Mnichy.
Do schroniska wchodzi się bocznym wejściem z tarasu. Można kupić i trzeba opuścić jadalnie. Np. na korytarz. Tak uczyniliśmy.
Około 13.15 ruszyliśmy w dół. O dziwo ! Wiało jak diabli.
Ładne skały po lewej i prawej stronie szlaku.
Skały w okolicy Wyżniej Chochołowskiej Bramy ( obok leśniczówki TPN; dawnego schroniska Blaszyńskich ) .
W drodze powrotnej kilka razy rzuciłem oczyma w tył.
Robiło się mrocznie.
Takie coś mi się w oczy rzuciło. Stoi to nad Polaną Huciska. Czy jest to Klinowa Czuba ?
Mrok I.
Skałki na lewo od Siwiańskich Turni.
Mrok II.
Na parking wróciliśmy o 14.30 po przejściu 22 i pół kilometrów.
Pamiętajcie !
Karakorum to przedszkole przy naszych huraganach !
Serdecznie pozdrawiam.
Pisząc w skrócie - wiało.
Widzieliśmy latające głowy ( z rękami w zębach ). Słyszeliśmy takie wycie wiatru, że przy nim Zenek jest artystą. Śnieg był tak ostry, że w parę sekund przerabiał kilkutonowy głaz w malutką rzeźbę. Ze śniegu wyczołgiwali się turyści.
Czyli sielanka.
Wczorajsza wycieczka mogła się już skończyć dzień wcześniej ale MiPT Łukasz P załatwił auto zastępcze. W składzie Łukasz i Łukasz wyruszyliśmy z Żywca o 5.50. Pozostałe zaproszone osoby miały : gości lub wycieczkę w Beskid Niski. Haka nie zapraszaliśmy - trwa przygotowanie do procesu sądowego.
Parking na Siwej Polanie wita nas 15 zł opłaty i - 14 stopniami. O 7.58. Czyli rześko co było dobrym powodem do szybkiego przebierania nogami. Zresztą początek Doliny Chochołowskiej to połączenie kiczu, niszczenia przyrody, pazerności góralskiej i marnych widoków. Mi na tym odcinku ( do Polany Huciska ) podobają się tylko Siwiańskie Turnie ( 1046 m ).
To ich wierzchołek.
Teren nie dopuszczony do działalności turystycznej. Tam dzieją się ostatnie sceny genialnej powieści "Śleboda".
Od Polany Huciska jeszcze trochę trzeba iść głównym traktem co by dotrzeć do odbicia szlaku czerwonego na Trzydniowiański Wierch.
To na środku nazywa się … Wielki Kopieniec ( 1257 m ). Obok też jest Mały. To dla zmylenia turystów.
Te typki to , chyba, Wielkie Turnie. Przedłużenie Bobrowca.
O godzinie 9 docieramy do zakrętu - z zielonego szlaku skręcamy w lewo na szlak czerwony. Przed nami Polana Trzydniówka ( około 1080 m ). Sporo luda tego dnia wybrało ten szlak.
Co nie bardzo widać na tym zdjęciu
Szlak prowadzi w lewo.
Piękna ściana !
Po lewej widać Bobrowca ( 1663 m ) - tam nie wolno chodzić !
Kolejny niedostępny szczyt - Kominiarski Wierch ( 1829 m ).
Ciąg dalszy serii "niedostępnych" - po lewej Osobita ( 1687 m ).
Za to tutaj widać turystyczny szczyt - Giewont ( 1895 m ).
To nasz cel - Trzydniowiański Wierch. Obecnie panuje na nim spokój.
Masyw Bobrowca jest imponujący.
I skończyło się rumakowanie … Po wyjściu z lasu ( "legendarny" żleb Krowiniec ) wchodzimy na grzbiet Kulowca. Prognozy zapowiadały wiatr - pojawił się. W okolicy szalał np nad Wołowcem ( 2064 m ) i Rohaczami ( 2084 i 2126 m ).
Cel.
Tzw pióropusze. Było tam milusio.
Jak widać - teren otwarty - raj dla wiatru.
Z tymi na Wołowcu byłem duchem.
Cel za cholerę nie chce się przybliżyć.
Żywe zbocza.
Żywi ludzie.
I wreszcie szczyt wzięty ! W cudownej pogodzie, w słońcu, 26 stopniach na plusie, bez wiatru ! Ideał turystyki !
MiPT Łukasz na zwornikowym wierzchołku Trzydniowiańskiego Wierchu ( 1758 m ) !
Byli też i inni, zadowoleni, turyści.
Po pewnym czasie i ja zdobyłem szczyt. Mało wiedzący podniecają się zimową wyprawą na K2. Po co ? Wystarczy Trzydniowaiński żeby wiedzieć co to wiatr ! Tatrzański wiatr złota wart !
Na powitanie straciłem oddech, zerwało ze mnie kurtkę, kijki odleciały i wróciły, milusi śnieżek przeorał mi twarzyczkę. Aparat sam zrobił zdjęcia.
MiPT się cieszy.
Plan udania się na Kończysty odleciał w siną dal. Albo na Siwą Polane.
Ci też stwierdzili, że tego dnia Trzydniowiański wystarczy. Trzeba wiedzieć kiedy ze szlaku zejść nie połamanym !
Na moment rzut oka w lewo - na Tatry Wysokie.
Po prawicy bez zmian.
Mimo tak cudownej pogody trzeba było wracać - np. po to żeby oddychać bez bólu.
Byłem duchem z tymi na szczycie.
A w tym kominie ( dawna nazwa - Kominy Tylkowe ) akurat wiatr nie wiał.
Tutaj aż dziwnie. Na środku Bobrowiecka Przełęcz.
Jak wieje to i skała się pojawia - Ornak ( 1867 m )
W drodze powrotnej ( też Krowieńcem ) miłym słowem kilkukrotnie daliśmy nadzieję innym turystom na dobre warunki na szczycie. Zwłaszcza słowa o latających głowach z rękami w zębach im się podobał.
Kominiarski dalej jest niedostępny turystycznie.
Niech się mury pną do góry !
O godzinie 12.02 wracamy na zielony szlak do schroniska.
Na Polanie też trochę wiało …
Niewzruszone Mnichy.
Do schroniska wchodzi się bocznym wejściem z tarasu. Można kupić i trzeba opuścić jadalnie. Np. na korytarz. Tak uczyniliśmy.
Około 13.15 ruszyliśmy w dół. O dziwo ! Wiało jak diabli.
Ładne skały po lewej i prawej stronie szlaku.
Skały w okolicy Wyżniej Chochołowskiej Bramy ( obok leśniczówki TPN; dawnego schroniska Blaszyńskich ) .
W drodze powrotnej kilka razy rzuciłem oczyma w tył.
Robiło się mrocznie.
Takie coś mi się w oczy rzuciło. Stoi to nad Polaną Huciska. Czy jest to Klinowa Czuba ?
Mrok I.
Skałki na lewo od Siwiańskich Turni.
Mrok II.
Na parking wróciliśmy o 14.30 po przejściu 22 i pół kilometrów.
Pamiętajcie !
Karakorum to przedszkole przy naszych huraganach !
Serdecznie pozdrawiam.