Naszło mnie ponownie, czyli krótka słoneczna pętla
: 2020-11-16, 13:20
Zachęcony ubiegłotygodniowym resetem psychiki postanowiłem powtórzyć zabieg. W innych, równie słonecznych okolicznościach.
Pobudka 4 rano, jazda bez historii. Meldujemy się na parkingu (bez e-) k. Siwej Polany. E-bilet do TPN (tak, można kupić też na Chochołowską) nabyłem dzień wcześniej.
Ludzi dużo. Mniej niż na Palenicy tydzień temu, ale i tak znacznie ponad mój osobisty próg bólu. Cóż, nie można mieć wszystkiego.
Chłodno, rześko, szybko. Podejmuję decyzję u udaniu się w czeluść Krowiego Żlebu, który powinien się nazywać Żlebem Ortopedów. Schodziłem nim kilkanaście lat temu i obiecałem nigdy więcej (tamtejsze schody o wysokich stopniach są zabójcze dla kolan). Ale pod górę jakoś daję radę, nawet szybko się zyskuje wysokość. W ogóle idzie mi się świetnie, znacznie lżej, niż tydzień wcześniej - może organizm sobie przypomniał, jak to jest w górach.
Po wyjściu na grań widoki otwierają się cudne, pogoda jest zabójcza, przejrzystość powietrza bez zarzutu. Nie pamiętam, kiedy robiłem tyle zdjęć. Trochę szronu, oblodzeń, ale widocznych i do przejścia lub ominięcia.
Dalej Trzydniowiański, krótki popas, Kończysty, Starorobociański, powrót przez Siwą Przełęcz i dolinę Starej Roboty. Dolina w górnej części ma nawet swój klimat, dolna może pełnić funkcję wystawy przemysłu drzewno-tartacznego i inspiracji dla zachwytu poetów.
Piękny, słoneczny dzień. Może już ostatni taki w tym roku. A może nie?
Foty z komóry, pod koniec uwiecznione piękno w/w doliny i nowatorskie oznakowanie szlaku
Pobudka 4 rano, jazda bez historii. Meldujemy się na parkingu (bez e-) k. Siwej Polany. E-bilet do TPN (tak, można kupić też na Chochołowską) nabyłem dzień wcześniej.
Ludzi dużo. Mniej niż na Palenicy tydzień temu, ale i tak znacznie ponad mój osobisty próg bólu. Cóż, nie można mieć wszystkiego.
Chłodno, rześko, szybko. Podejmuję decyzję u udaniu się w czeluść Krowiego Żlebu, który powinien się nazywać Żlebem Ortopedów. Schodziłem nim kilkanaście lat temu i obiecałem nigdy więcej (tamtejsze schody o wysokich stopniach są zabójcze dla kolan). Ale pod górę jakoś daję radę, nawet szybko się zyskuje wysokość. W ogóle idzie mi się świetnie, znacznie lżej, niż tydzień wcześniej - może organizm sobie przypomniał, jak to jest w górach.
Po wyjściu na grań widoki otwierają się cudne, pogoda jest zabójcza, przejrzystość powietrza bez zarzutu. Nie pamiętam, kiedy robiłem tyle zdjęć. Trochę szronu, oblodzeń, ale widocznych i do przejścia lub ominięcia.
Dalej Trzydniowiański, krótki popas, Kończysty, Starorobociański, powrót przez Siwą Przełęcz i dolinę Starej Roboty. Dolina w górnej części ma nawet swój klimat, dolna może pełnić funkcję wystawy przemysłu drzewno-tartacznego i inspiracji dla zachwytu poetów.
Piękny, słoneczny dzień. Może już ostatni taki w tym roku. A może nie?
Foty z komóry, pod koniec uwiecznione piękno w/w doliny i nowatorskie oznakowanie szlaku