Babki - Siwy Wierch - Rzędowe Skały
: 2020-09-06, 10:11
Siwy Wierch położony jest na zachodnim skraju słowackich Tatr Zachodnich. Spotkałem się również z podziałem Tatr wyodrębniających masyw Siwego Wierchu jako osobną część Tatr, czwartą po Tatrach Bielskich, Wysokich i Zachodnich. Coś na rzeczy jest, bo krajobrazowo rejon ten znacznie się różni od sąsiednich Tatr Zachodnich i bardziej przypomina leżące bezpośrednio na zachód Góry Choczańskie czy Małą Fatrę. Rozległy masyw zbudowany jest z wapieni i dolomitów płaszczowiny choczańskiej, które tworzą pod szczytem Siwego Wierchu tzw. miasto skalne - noszący nazwę Rzędowych Skał labirynt turni i baszt skalnych, poprzedzielanych rozpadlinami. Jak to zwykle bywa na wapiennych skałach, występuje tam bardzo bogata roślinność.
Na Siwy Wierch wiodą bezpośrednio trzy szlaki:
1. od południa zielony z Jałowca przez Babki i Ostrą (z wariantem niebieskim koło schroniska Chata Pod Naruzim),
2. czerwony z Wyżniej Przełęczy Huciańskiej przez Rzędowe Skały,
3. żółty i czerwony z Zuberca przez Przełęcz Palenica
Oczywiście dla dalekobieżnych jest jeszcze opcja dojścia z grani Tatr Zachodnich przez Brestową, Salatyn czy inne dalej położone szczyty. My na naszą wycieczkę wybieramy wyjście na Siwy Wierch zielonym szlakiem od południowej strony oraz zejście czerwonym. Wariant jest możliwy do zrobienia dzięki temu, że wraz z Adrianem przyjeżdżamy w Tatry dwoma samochodami, co ułatwia logistykę i powrót po samochód zostawiony rano na parkingu w Jałowcu.
Prognozy pogody na ten dzień są rozmaite, w części z nich ma być ładnie, a część straszy możliwymi burzami. Kilku znajomych podchodzi sceptycznie do naszych planów wycieczkowych, my jednak ufni w we własną interpretację prognoz wierzymy, że będzie to ładny, choć wietrzny dzień. Ale ponieważ ostrożności nigdy za wiele, pomimo mających panować wysokich temperatur zabieram na wycieczkę pełne skórzane buty turystyczne, zamiast lekkich oddychających, które w czasie deszczu momentalnie by mi przemokły.
Ponieważ dojeżdżamy z różnych stron Polski, umawiamy się na 6.30 na Wyżniej Huciańskiej Przełęczy. Jak wyjeżdżam z Krakowa o 4 rano, to mam nad głowami rozgwieżdżone niebo, ale już za Myślenicami robi się bardziej pochmurno, o ile to mogę wywnioskować z ciemnego wciąż nieba. Na południu, gdzieś w stronę Tatr, co chwilę rozbłyskują pioruny. Kurczę, wprawdzie w nocy miało się coś burzowego dziać, a potem się rozpogodzić, ale jakąś nutkę niepewności te błyski we mnie zasiewają. Na razie jadę myśląc „dobrze będzie”. W międzyczasie w rejonie Rabki dopada mnie krótki, choć intensywny deszcz. Ok, popadało, to teraz ma już być spokój. Wjeżdżając na drogę na Chyżne wjeżdżam w gęstą orawską mgłę. Widoczność jest na kilkanaście metrów, choć jakieś przebłyski na niebie wskazują, że nad mgłą jest błękitne niebo. Miałem nadzieję na jakieś fajne zdjęcia orawskiego świtu, ale niestety – mgła jest zbyt duża. Zaczyna się przejaśniać dopiero pod koniec drogi, gdyż już wyjeżdżam wyżej za Twardoszynem.
Robię jedno zdjęcia poranka, już jest blisko na przełęcz.
Mija mnie Adrian w swoim samochodzie. Czeka na mnie chwilę, dalej jedziemy wspólnie. Na Wyżniej Przełęczy Huciańskiej zostawiam swoje auto i jedziemy samochodem Adriana na parking Bobrowiecka Wapienica pod Babkami. Nad nami błękitne niebo, słońce zaczyna przygrzewać mimo wczesnej pory. Idziemy.
Po krótkim początkowym odcinku asfaltem droga zaczyna się piąć w lesie. Dużo osób straszy podejściem na Babki, jako wyjątkowo stromym. Przekonamy się, na ile te strachy są realne, czy wejście będzie bardziej strome niż na Boboty czy Strażow. Dochodzimy do pierwszego punktu widokowego. Nie jest on oznaczony ani dobrze widoczny ze ścieżki, mniej wprawne oko może go przeoczyć. My idziemy i podziwiamy widok na Niskie Tatry.
Chwilowe wypłaszczenie terenu jest lekko zwodnicze. Podejście na Babki jest strome, ale szczerze powiedziawszy, nic z tego czego się spodziewałem słysząc opinie o nim. A może po prostu trafiłem z dobrą formą tego dnia.
Na krzyżówce, gdzie w prawo prowadzi niebieski szlak koło Chaty Pod Naruzi, rozpoczyna się kolejne podejście. Stopniowo wychodzimy z lasu. Spotykamy grupkę całkiem sprytnych Słowaczek też podążających na Babki. Zagadujemy do nich dowcipnie nawiązując do nazwy tego szczytu, one są lekko skonsternowane, bowiem jak się okazuje, słowo „babka” w słowackim nie ma tego pozytywnego znaczenia „fajna kobieta” jak w polskim, oznacza tylko i wyłącznie babcię, jak zrozumieliśmy.
Pod Babkami przechodzimy przez pierwszą polanę. Jest pięknie: wysokie żółte trawy, wielkie osty, błękitne niebo i pierwsze widoki na Tatry Zachodnie. Krajobraz jest absolutnie nie tatrzański, czuję jakbym był gdzieś na Fatrze w okolicy Rakitowa a nie w Tatrach. Przy czym porównanie to proszę traktować jako komplement dla krajobrazu od człowieka zakochanego w słowackich górach.
Po wejściu na górę polany szlak trawersuje zbocze Babek. Pojawia się pierwsza chmura na niebie, dokładnie pod słońcem. Ostatnie podejście i lądujemy na Babkach. Powiem tak: nie takie Babki straszne, jak je malują. Adrian zaprasza mnie na świeżo zaparzoną kawę. Normalnie nie pijam kawy parzonej, ale w tak pięknych okolicznościach przyrody nie odmawiam. Gdy ja obfotografowuję widoki, Adrian chowa się pod lasem i zajmuje się kuchnią. Kawa smakuje znakomicie, ja stwierdzam że nie umiem pozować do zdjęć.
Z Babek nie widać celu naszej wędrówki, czyli Siwego Wierchu. Zasłania go Ostra. Bardzo mocno wieje, ale mimo to jest fantastycznie. Widoki znakomite:
Ostra i Salatyn
Pachoł, Banówka, Baraniec
Niskie Tatry i Morze Liptowskie (Liptovska Mara)
Wielki Chocz i Prosieczne
Posyłam Sokołowi, Laynnowi i Sprocketowi pozdrowienia Messengerem, niektórym chyba trochę gul skacze. Sokół przypomina, żebyśmy nie marnowali czasu, bo wieczorem ma być pogodowy armageddon. Zasiewa ziarno niepokoju, ruszamy dalej.
szlak na Ostrą
Faktycznie, znad Niskich Tatr szybko napływa olbrzymia chmura i okrywa cieniem zejście z Babek. Zastanawiamy się z Adrianem, co ona oznacza: czy rzeczywiście pogoda się psuje (a miała się nie zepsuć), czy może tak jak szybko przyszła, tak szybko odpłynie pozostawiając niebo błękitnym. Ustalamy odgórnie, że to drugie.
fachowym wzrokiem na chmury patrząc
Chmura nas posłuchała i odjechała. Coś tam się kłębi nad granią Tatr Zachodnich, ale kiedy się w lecie nie kłębi nad Tatrami? Norma. Dochodzimy na Babkową Przechybę, płytką przełęcz między Babkami a Małą Kopą. Tam słońce znowu uderza i oświetla złote połoniny. Znowu czuję się jak pod Rakitowem albo Małym Krywaniem i to jest bardzo miłe uczucie. Adrian też zwraca uwagę na piękno i nietatrzańskość widoków.
Ostra i Mała Kopa
Babki
Niskie Tatry
Po prawej stronie towarzyszy nam widok grani Tatr Zachodnich od Salatyna po Baraniec. Ten widok będzie nam uprzyjemniał wędrówkę aż do Siwego Wierchu. Z każdą godziną słońce przesuwa się coraz bardziej na zachód i grań Tatr jest coraz lepiej oświetlona. Z kolei nad Niskim Tatrami coś się kłębi.
Dochodzimy na Przęłęcz Przedwrocie. Przed nami Ostra. Nie trawersujemy jej, lecz wbijamy się na jej wierzchołek. Dobromił ostrzegał, że nam nogi z dupy powyrywa, jak zrobimy trawers. Nie ma wyjścia. Podejście oznacza częste przeciskanie się przez kosówkę, ale pojawiające się co chwilę widoki są wspaniałe.
Dokumentuję ja, dokumentuje Adrian.
Ostra jest znakomitym punktem widokowym, chyba najlepszym na całej trasie. Dobrze, że nie odpuściliśmy.
Siwy Wierch i Rzędowe Skały
Widać w lesie pod Rzędowymi Skałami połacie świerków zniszczone przez kornika drukarza.
Wielki Chocz i Mała Fatra
Spalona, Pachoł, Banówka, Przysłop
Baraniec
Siwy Wierch, Mała Ostra, Salatyn, Pachoł
Przed Siwym Wierchem trawersujemy zbocza Małej Ostrej i oglądamy znajdujące się coraz bliżej Rzędowe Skały. Szlak znowu zanurza się w zieleni.
Po czteroipółgodzinnej wędrówce stajemy na Siwym Wierchu. Pogoda jest taka, jaka zwykła być sierpniowego południa w Tatrach. Znacznie mniej wieje niż rano. Co to oznacza? Czy będzie armageddon? Uznajemy, że chyba nie, poza tym mamy już tylko z góry, nie musimy się bardzo spieszyć.
słowackie Tatry Zachodnie, od Osobitej po Baraniec
Ostra
szlak na Brestową
Salatyn
Zejście czerwonym szlakiem z Siwego Wierchu wiedzie poprzez skupiska wapiennych skałek i ostańców, zwane Rzędowymi Skałkami. Ten „skalny ogród” jest fascynujący i niepodobny żadnego innego fragmentu Tatr. Droga prowadzi różnie, raz pod skałkami, raz samym grzbietem, ale generalnie jest słabo oznakowana i mylna, łatwo zagubić właściwą drogę. W dwóch miejscach szlak prowadzi przez kilkumetrowe kominy skałkowe, w których widnieją zabezpieczenia w postaci łańcuchów i klamer ułatwiających wspinaczkę. Idąc przez Rzędowe Skałki warto rozglądać się dookoła, bo widoki tego skalnego miasta robią duże wrażenie.
świerkowy las spustoszony przez kornika drukarza
Idąc czerwonym szlakiem mija się po drodze Białą Skałę, pierwszy lub ostatni punkt widokowy na trasie, w zależności od kierunku marszu. Ścieżka na Białą Skałę odchodzi od szlaku na wysokości ok. 1320 m n.p.m. Choć nie jest w żaden sposób oznaczona, nie przeoczy się jej, jeśli będzie się jej szukać za skałkami znajdującymi się przy szlaku po prawej stronie schodząc z góry.
krzyż na Białej Skale
widok z Białej Skały w stronę Wielkiego Chocza i Małej Fatry
Choć robi się pochmurno, to daleko jest od burzowej pogody. Chyba nam się uda uniknąć deszczu. Nad Babią Górą nawet się rozpogadza.
W miarę schodzenia w dół na Wyżnią Huciańską Przełęcz robi się coraz bardziej słonecznie i ciepło. Zaczyna nam przygrzewać w łepetyny, zakładamy czapeczki i kapelusze do ochrony przed słońcem i w takim ciepełku dochodzimy do parkingu na przełęczy. Syci wrażeń z pięknej wycieczki jedziemy moim autem na parking pod Babkami. Tam dziękujemy sobie udanego dnia i rozjeżdżamy się do domów.
Trzy tygodnie wcześniej byłem w Bielskich Tatrach i wróciłem zachwycony z wycieczki, tu moje odczucia są jeszcze bardziej entuzjastyczne. Wychodzi mi na to, że grań Tatr jest z obu stron zakończona silnymi akcentami krajobrazowymi.
A armageddon? Owszem, był. Adrian ostatnie pół godziny drogi do domu jechał w strasznej ulewie, u mnie w Krakowie deszcz lunął kilkanaście minut po tym, jak dotarłem do siebie. Tym bardziej cieszy, że wycieczka się udała i można było przejść przez Tatry suchą stopą.