Chciałem tylko usiąść na Ławce ;)
: 2020-08-01, 13:54
Ten dzień rozpoczyna się o godzinie 1.00.
Zadzwonił …
Poraz kolejny zadzwonił, tym razem nie poszło tak łatwo i przyjemnie jak przy Rohaczach, pobudka była jakaś bardziej okrutna, czyżby godzina snu mniej zrobiła taką różnicę ?
2.5 godziny jazdy zamieniło się w 3.5, najbardziej męczy jazda przez Słowackie miasteczka gdzie wszyscy jadą jak by właśnie wyszli z geriatrii Nie jestem piratem drogowym, ale tak jazda (50) to udręka.
Chwilę przed 6.00 pierwszy raz wjeżdżamy na parking w Szczyrbskim Plesie, spory parking jeszcze w większości pusty, pewnie niebawem zapełni się po brzegi, ale nas już tam dawno nie będzie
Odnajdujemy szlakowskaz i ruszamy za żółtą kreską w stronę Bystrej Ławki.
Osób na szlaku niewiele, może kilkanaście I my między nimi pląsamy po kamieniach i między kosówką pnąc się aż do wodospadu o prowokującej nazwie Skok !
Przed wyjazdem żona moja osobista sprawdzając przebieg trasy , wpadła na jej opis przez jakiegoś pana X, który pisze o pionowych ekspozycjach, łańcuchach i ogólnej trudności szlaku, jak by szedł na Everest Na szczęście oprócz ukoloryzowanych historyjek niedowartościowanych mitomanów były również rzetelne opisy przebiegu trasy, jak choćby ''Wieczna Tułaczka''.
Dolina wznosi się kaskadowo niczym wielkie schody, a my mróweczki w tym wielkim świecie powoli po nich wchodzimy żeby na końcu obejrzeć to wszystko z góry
Przy każdym kolejnym schodku pojawiają się następne stawy, stawki i niewielkie kałuże w których mocno odbija się światło słoneczne, wyłaniające się ledwo znad wierzchołków Szatana, Baszt i Capich.
Słońce chwilami robiło niesamowity klimat podświetlając wodę i trawy falujące na wietrze, przyjemne momenty sprawiające po prostu radość
Kolejny schodek i w końcu jest konkretna kałuża, znaczy się Capi Staw w końcu się pokazał, więc jesteśmy już bardzo blisko dzisiejszego celu i w końcu będzie można usiąść na tej ławce i dać odpocząć zmęczonym nogą, ale puki co nie zatrzymujemy się i idziemy dalej.
Nieco wyżej postanawiamy zrobić przerwę na małe co nieco i podziwianie widoków Młynickiej Doliny, pokazał się również okrągły Staw w którym podobno ciągle jest lód :hm i z takimi widokami siedzieliśmy przez chwilę sam na sam, do czasu aż pojawili się kolejni turyści głodni widoków i nas spłoszyli
Coraz wyżej i wyżej, widoki coraz dalsze i ładniejsze, a Młynicka dolina zdaje się znikać, żeby zmienić się w widok na Dolinę Furkotną …
Właśnie tak, widok na Furkotną oznaczał że przeszliśmy przez ciasną Bystrą Ławkę. Wszystkim doradzającym nam wyjście właśnie w to miejsce serdecznie dziękuję ! Ładnie nas zrobiliście w chuja, gdzie jest Ławka, miała być ławka ! Wiecie jaką awanturę zrobiła mi żona z powodu tego że ławki nie ma
Druga strona przełęczy przywitała nas widokiem na Krywań, pięknie się prezentuję święta góra Słowaków z tej perspektywy, Iza ma trochę inne zdanie na temat tej góry, ale każdy ma swój punkt widzenia
Znowu ta pionowa ekspozycja i przerażające łańcuchy, które trzeba pokonać chcąc dostać się do cywilizacji, jakimś cudem nam się udało i już na spokojnie mogliśmy rozglądać się za miejscem na odpoczynek i spożywanie posiłku.
Krok za krokiem pokonywaliśmy kolejne kilometry doliny Furkotnej, aż do rozejścia szlaków w stronę Chaty pod Soliskiem, po 15 minutach siedzieliśmy już w środku popijając kawę i Kofolę
Z racji tego że jest tam wyciąg, to i ludzi sporo się tam kręci, ale w schronisku raczej pusto, na sali zaledwie kilka osób i to sami Polacy
Ruszamy Niebieskim w stronę Szczyrbkiego Plesa, Prosta ścieżka prowadząca na dół to krótki odcinek do przejścia, krótki i przyjemny, aż dziwne że ludzie płacą aż 13 euro za wyjazd kolejką, mało tego obfituje w piękne widoki i zajebiście kwieciste łąki, cieszyłem się jak dziecko w sklepie z cukierkami
Wizytę nad stawem sobie odpuściliśmy i odbiliśmy z niebieskiego szlaku w stronę dolnej stacji kolejki, tam gdzie zaczynaliśmy, tam kończymy.
Aaaa byłbym zapomniał, jak już wspomniałem u Witka w relacji, koniki były a dokładniej były po drugiej stronie ulicy, wioząc jakiś ceprów nie wiadomo gdzie
Wbrew oskarżeniom kolegi, my koniki lubimy ale tylko z daleka i najlepiej bez przypiętego wózka do grzbietu
Wycieczka zakończyła się pysznymi kręconymi lodami z budki przy deptaku, naprawdę pysznymi
I taka to była wycieczka.
Zadzwonił …
Poraz kolejny zadzwonił, tym razem nie poszło tak łatwo i przyjemnie jak przy Rohaczach, pobudka była jakaś bardziej okrutna, czyżby godzina snu mniej zrobiła taką różnicę ?
2.5 godziny jazdy zamieniło się w 3.5, najbardziej męczy jazda przez Słowackie miasteczka gdzie wszyscy jadą jak by właśnie wyszli z geriatrii Nie jestem piratem drogowym, ale tak jazda (50) to udręka.
Chwilę przed 6.00 pierwszy raz wjeżdżamy na parking w Szczyrbskim Plesie, spory parking jeszcze w większości pusty, pewnie niebawem zapełni się po brzegi, ale nas już tam dawno nie będzie
Odnajdujemy szlakowskaz i ruszamy za żółtą kreską w stronę Bystrej Ławki.
Osób na szlaku niewiele, może kilkanaście I my między nimi pląsamy po kamieniach i między kosówką pnąc się aż do wodospadu o prowokującej nazwie Skok !
Przed wyjazdem żona moja osobista sprawdzając przebieg trasy , wpadła na jej opis przez jakiegoś pana X, który pisze o pionowych ekspozycjach, łańcuchach i ogólnej trudności szlaku, jak by szedł na Everest Na szczęście oprócz ukoloryzowanych historyjek niedowartościowanych mitomanów były również rzetelne opisy przebiegu trasy, jak choćby ''Wieczna Tułaczka''.
Dolina wznosi się kaskadowo niczym wielkie schody, a my mróweczki w tym wielkim świecie powoli po nich wchodzimy żeby na końcu obejrzeć to wszystko z góry
Przy każdym kolejnym schodku pojawiają się następne stawy, stawki i niewielkie kałuże w których mocno odbija się światło słoneczne, wyłaniające się ledwo znad wierzchołków Szatana, Baszt i Capich.
Słońce chwilami robiło niesamowity klimat podświetlając wodę i trawy falujące na wietrze, przyjemne momenty sprawiające po prostu radość
Kolejny schodek i w końcu jest konkretna kałuża, znaczy się Capi Staw w końcu się pokazał, więc jesteśmy już bardzo blisko dzisiejszego celu i w końcu będzie można usiąść na tej ławce i dać odpocząć zmęczonym nogą, ale puki co nie zatrzymujemy się i idziemy dalej.
Nieco wyżej postanawiamy zrobić przerwę na małe co nieco i podziwianie widoków Młynickiej Doliny, pokazał się również okrągły Staw w którym podobno ciągle jest lód :hm i z takimi widokami siedzieliśmy przez chwilę sam na sam, do czasu aż pojawili się kolejni turyści głodni widoków i nas spłoszyli
Coraz wyżej i wyżej, widoki coraz dalsze i ładniejsze, a Młynicka dolina zdaje się znikać, żeby zmienić się w widok na Dolinę Furkotną …
Właśnie tak, widok na Furkotną oznaczał że przeszliśmy przez ciasną Bystrą Ławkę. Wszystkim doradzającym nam wyjście właśnie w to miejsce serdecznie dziękuję ! Ładnie nas zrobiliście w chuja, gdzie jest Ławka, miała być ławka ! Wiecie jaką awanturę zrobiła mi żona z powodu tego że ławki nie ma
Druga strona przełęczy przywitała nas widokiem na Krywań, pięknie się prezentuję święta góra Słowaków z tej perspektywy, Iza ma trochę inne zdanie na temat tej góry, ale każdy ma swój punkt widzenia
Znowu ta pionowa ekspozycja i przerażające łańcuchy, które trzeba pokonać chcąc dostać się do cywilizacji, jakimś cudem nam się udało i już na spokojnie mogliśmy rozglądać się za miejscem na odpoczynek i spożywanie posiłku.
Krok za krokiem pokonywaliśmy kolejne kilometry doliny Furkotnej, aż do rozejścia szlaków w stronę Chaty pod Soliskiem, po 15 minutach siedzieliśmy już w środku popijając kawę i Kofolę
Z racji tego że jest tam wyciąg, to i ludzi sporo się tam kręci, ale w schronisku raczej pusto, na sali zaledwie kilka osób i to sami Polacy
Ruszamy Niebieskim w stronę Szczyrbkiego Plesa, Prosta ścieżka prowadząca na dół to krótki odcinek do przejścia, krótki i przyjemny, aż dziwne że ludzie płacą aż 13 euro za wyjazd kolejką, mało tego obfituje w piękne widoki i zajebiście kwieciste łąki, cieszyłem się jak dziecko w sklepie z cukierkami
Wizytę nad stawem sobie odpuściliśmy i odbiliśmy z niebieskiego szlaku w stronę dolnej stacji kolejki, tam gdzie zaczynaliśmy, tam kończymy.
Aaaa byłbym zapomniał, jak już wspomniałem u Witka w relacji, koniki były a dokładniej były po drugiej stronie ulicy, wioząc jakiś ceprów nie wiadomo gdzie
Wbrew oskarżeniom kolegi, my koniki lubimy ale tylko z daleka i najlepiej bez przypiętego wózka do grzbietu
Wycieczka zakończyła się pysznymi kręconymi lodami z budki przy deptaku, naprawdę pysznymi
I taka to była wycieczka.