Rohackie wyzwanie.
: 2020-07-23, 22:05
Dzień dobry.
Rozterka, jechać w środę czy w czwartek !?
Skoro ktoś planuje poważny wyjazd w Tatry na środę, to pogoda musi być na bank!
Więc szybciutko po ubezpieczenie, później po euro do kantoru i już byłem gotowy do wyjazdu w środę
Kolejny raz żona odmówiła mi współpracy i jak się później okazało nie tylko żona … Więc będę musiał jechać sam i łoić te wszystkie szczyty solo
Zacznę od końca, schodzę już po wszystkim na parking, piękny duży parking, na parkingu piękne czyściutkie i pachnące ubikacje, za ten parking trzeba zapłacić tylko 3 euro, no właśnie, z tym trzeba to wyszło tak, że nie trzeba Kulturalnie pytam jakiegoś Słowaka, gdzie się płaci za ten parking, a on mi na to, że jest za darmo, Za Darmo ! Hmmm , z uśmiechem na mordzie odjeżdżam
I tak sobie myślę, gdzie my kurwa jesteśmy jako ludzie, jako kraj …? My posiadamy parkingi po to, żeby zarobić ile się tylko da, żeby się nachapać minimalnym nakładem, a turysta gdzie jest w tym wszystkim …?
Ale zacznijmy jeszcze raz od początku
Z domu wyjeżdżam o 3.10 na parking pod Spaloną zajeżdżam o 5.20, samochodów kilka na krzyż jestem jednym z pierwszych tego dnia, dziesięć minut później jestem już na szlaku.
Idę … Idę sam, ale nie tak że sam bo nikt zemną nie pojechał, tylko w ogóle sam, nikogo wokół ani przede mną, ani za mną i tak aż do przełęczy pod Banówką, po drodze wstępuję pod wodospad Rohacki, który głośno szumi i słychać go już z daleka.
Cała dolina moja ! Więc tak sobie idę i oglądam, a oglądać jest co, to co się działo tego ranka nad tą doliną było piękne, mgły i słońce urządzały dla mnie piękne przedstawienie, że byłem tam sam to tylko dla mnie
Wchodzę na przełęcz, kilka minut później mgła zasłoniła wszystko wokół, na szczęście na krótko i po kolejnej chwili znowu było widać wszystko
Na Banikovie krótka wymiana uprzejmości ze Słowakiem, pierwsza osoba napotkane tego dnia, ze strachu że już nikogo nie spotkam poprosiłem o zrobienie fotki i poszedłem dalej
Widoki były piękne a szlak ciekawy i przepaścisty, stojąc nad przepaścią patrząc na dolinę którą przeszedłem wcześniej, nadal nie widziałem nikogo kto podążał by moimi śladami, czyżbym był jedyny tego dnia ?
Cisza spokój i piękne widoki, takie dni zapamiętuje się na długie lata …
Na Grubej Kopie spotykam człowieka, Polaka ! Chwilkę gadamy, okazało się że on robił tą samą pętlę co ja, tylko w odwrotną stronę, właściwie to do spotkania z tym gościem chciałem schodzić ze Smutnej Przełęczy do schroniska na Kofole i kończyć zmagania górskie tego dnia.
Mówię że może i bym się szarpnął na całość, ale w sumie to zostało mi tylko trochę wody i pewnie mi nie starczy … Na co gość mówi że jemu zostało całkiem sporo, a w dolinie jest strumyk więc da radę i proponuje mi trochę swojej wody, tym samym namawiając żebym zrobił całość dodam tylko że przyjąłem jego darowiznę
I w taki oto sposób minąłem Smutną przełęcz i poszedłem dalej na całość …
Kawałek powyżej przełęczy zaczęło odzywać się kolano, #!**#@#*! To przekleństwa które powinny być w tym miejscu !
Trudno przełęcz minięta, nie ma już odwrotu trzeba iść dalej, a dalej będzie tylko gorzej. Mogłem posłuchać starszych i mądrzejszych kolegów, żeby na spokojnie i się delektować, zrobić tylko pół … I w sumie tak było, bo z takim kolanem szedłem powoli i spokojnie napawając się widokami i delektując każdą chwilą, tym bardziej że czas miałem przyzwoity a do wieczora było jeszcze daleko
I tak krok po kroku, wspinanie w górę żeby po chwili znów schodzić, ten szlak jest wręcz idealny dla kogoś z chujowym kolanem i pewnie rozpamiętywał bym mój ból nogi, ale po co ? Kiedy można powiedzieć że ten szlak jest zajebisty, są przepaście i ekspozycje, kilka ciekawych łańcuchów i ogólnie jest wszystko co powinno być na szlaku który mianuje się Orlą Percią Tatr Słowackich.
I w zasadzie schodząc na Jamnickom Przełęcz skończyły się zmagania z górami i zaczęła walka z samym sobą, żeby się dotoczyć do schroniska i w końcu dać odpocząć nogom. Wołowiec sobie darowałem i przeszedłem trawersem, który jest, więc skoro jest to dla czego nie
Na Zabracie postanawiam chwilę poleniuchować, rozłożyłem się jak długi, kapelusz na twarz i lada moment bym odpłynął gdyby nie ten gość, słyszę jak zaczyna rozmowę, jak to przed chwilą przeszedł z dzieciakami Słowacką Orlą Perć i nawija … Ściągam kapelusz ze łba i odwracam się żeby zobaczyć tego bohatera - przypakowany z piękną fryzurką, mój ideał tego dnia. I po odpoczynku
Zwinąłem majdan i poleciałem do schroniska na Kofole
Na koniec dnia spotkała mnie niespodzianka o której już wspomniałem na wstępie, więc dzień był naprawdę udany.
I taka to była wycieczka.
Rozterka, jechać w środę czy w czwartek !?
Skoro ktoś planuje poważny wyjazd w Tatry na środę, to pogoda musi być na bank!
Więc szybciutko po ubezpieczenie, później po euro do kantoru i już byłem gotowy do wyjazdu w środę
Kolejny raz żona odmówiła mi współpracy i jak się później okazało nie tylko żona … Więc będę musiał jechać sam i łoić te wszystkie szczyty solo
Zacznę od końca, schodzę już po wszystkim na parking, piękny duży parking, na parkingu piękne czyściutkie i pachnące ubikacje, za ten parking trzeba zapłacić tylko 3 euro, no właśnie, z tym trzeba to wyszło tak, że nie trzeba Kulturalnie pytam jakiegoś Słowaka, gdzie się płaci za ten parking, a on mi na to, że jest za darmo, Za Darmo ! Hmmm , z uśmiechem na mordzie odjeżdżam
I tak sobie myślę, gdzie my kurwa jesteśmy jako ludzie, jako kraj …? My posiadamy parkingi po to, żeby zarobić ile się tylko da, żeby się nachapać minimalnym nakładem, a turysta gdzie jest w tym wszystkim …?
Ale zacznijmy jeszcze raz od początku
Z domu wyjeżdżam o 3.10 na parking pod Spaloną zajeżdżam o 5.20, samochodów kilka na krzyż jestem jednym z pierwszych tego dnia, dziesięć minut później jestem już na szlaku.
Idę … Idę sam, ale nie tak że sam bo nikt zemną nie pojechał, tylko w ogóle sam, nikogo wokół ani przede mną, ani za mną i tak aż do przełęczy pod Banówką, po drodze wstępuję pod wodospad Rohacki, który głośno szumi i słychać go już z daleka.
Cała dolina moja ! Więc tak sobie idę i oglądam, a oglądać jest co, to co się działo tego ranka nad tą doliną było piękne, mgły i słońce urządzały dla mnie piękne przedstawienie, że byłem tam sam to tylko dla mnie
Wchodzę na przełęcz, kilka minut później mgła zasłoniła wszystko wokół, na szczęście na krótko i po kolejnej chwili znowu było widać wszystko
Na Banikovie krótka wymiana uprzejmości ze Słowakiem, pierwsza osoba napotkane tego dnia, ze strachu że już nikogo nie spotkam poprosiłem o zrobienie fotki i poszedłem dalej
Widoki były piękne a szlak ciekawy i przepaścisty, stojąc nad przepaścią patrząc na dolinę którą przeszedłem wcześniej, nadal nie widziałem nikogo kto podążał by moimi śladami, czyżbym był jedyny tego dnia ?
Cisza spokój i piękne widoki, takie dni zapamiętuje się na długie lata …
Na Grubej Kopie spotykam człowieka, Polaka ! Chwilkę gadamy, okazało się że on robił tą samą pętlę co ja, tylko w odwrotną stronę, właściwie to do spotkania z tym gościem chciałem schodzić ze Smutnej Przełęczy do schroniska na Kofole i kończyć zmagania górskie tego dnia.
Mówię że może i bym się szarpnął na całość, ale w sumie to zostało mi tylko trochę wody i pewnie mi nie starczy … Na co gość mówi że jemu zostało całkiem sporo, a w dolinie jest strumyk więc da radę i proponuje mi trochę swojej wody, tym samym namawiając żebym zrobił całość dodam tylko że przyjąłem jego darowiznę
I w taki oto sposób minąłem Smutną przełęcz i poszedłem dalej na całość …
Kawałek powyżej przełęczy zaczęło odzywać się kolano, #!**#@#*! To przekleństwa które powinny być w tym miejscu !
Trudno przełęcz minięta, nie ma już odwrotu trzeba iść dalej, a dalej będzie tylko gorzej. Mogłem posłuchać starszych i mądrzejszych kolegów, żeby na spokojnie i się delektować, zrobić tylko pół … I w sumie tak było, bo z takim kolanem szedłem powoli i spokojnie napawając się widokami i delektując każdą chwilą, tym bardziej że czas miałem przyzwoity a do wieczora było jeszcze daleko
I tak krok po kroku, wspinanie w górę żeby po chwili znów schodzić, ten szlak jest wręcz idealny dla kogoś z chujowym kolanem i pewnie rozpamiętywał bym mój ból nogi, ale po co ? Kiedy można powiedzieć że ten szlak jest zajebisty, są przepaście i ekspozycje, kilka ciekawych łańcuchów i ogólnie jest wszystko co powinno być na szlaku który mianuje się Orlą Percią Tatr Słowackich.
I w zasadzie schodząc na Jamnickom Przełęcz skończyły się zmagania z górami i zaczęła walka z samym sobą, żeby się dotoczyć do schroniska i w końcu dać odpocząć nogom. Wołowiec sobie darowałem i przeszedłem trawersem, który jest, więc skoro jest to dla czego nie
Na Zabracie postanawiam chwilę poleniuchować, rozłożyłem się jak długi, kapelusz na twarz i lada moment bym odpłynął gdyby nie ten gość, słyszę jak zaczyna rozmowę, jak to przed chwilą przeszedł z dzieciakami Słowacką Orlą Perć i nawija … Ściągam kapelusz ze łba i odwracam się żeby zobaczyć tego bohatera - przypakowany z piękną fryzurką, mój ideał tego dnia. I po odpoczynku
Zwinąłem majdan i poleciałem do schroniska na Kofole
Na koniec dnia spotkała mnie niespodzianka o której już wspomniałem na wstępie, więc dzień był naprawdę udany.
I taka to była wycieczka.