Mój ostatni raz w polskich Tatrach...
: 2020-06-28, 13:41
Było to dawno temu, już sam tego nie pamiętam.
Nie pamiętam też o której wyszliśmy, gdzie poszliśmy itp. Tylko obrazki mi zostały... Pamiętam, że było lato i ciepło było.
Na początku jakąś standardową drogą, szedłem nią wiele razy, to akurat pamiętam, ale jak się nazywa to też już zapomniałem.
Potem trochę mniej popularną, chociaż zależy dla kogo, też już nią z dwa razy wcześniej szedłem, może ktoś rozpozna...
Potem zrobiło się późno, dotarliśmy na jakiś nieznajomy dla mnie szczyt i podziwialiśmy sobie widoki dosyć długo z krótką przerwą...
To nie mój aparat, chociaż w sumie model i obiektyw identyczny...
Tutaj foto by instagram. Chociaż muszę przyznać, że na łatwiznę nie poszedłem i filtr zrobiłem sobie własnoręcznie sam od podstaw w PS.
Tutaj już bez filtra...
Potem słońce gdzieś zniknęło...
Ale za jakiś czas pojawiało się znowu z drugiej strony...
Potem zrobiło się jasno i ruszyliśmy sobie dalej. Pogoda już nie taka fajna, ale nie ma co narzekać...
Po czym udaje się nam zdobyć szczyt szczytów jeśli o Polskę chodzi...
Tam trochę tłoczno, szaro i ponuro...
Potem nadszedł czas na zejście w dół, już na Słowację...
Tutaj coś mi świta, że to nie miał być koniec tej wycieczki, ale byliśmy tak padnięci, że zrezygnowaliśmy z kontynuowania jej i marzyliśmy już tylko o jakiejś kwaterce i normalnym łóżku gdzieś na Słowacji i tak też zrobiliśmy. A ta droga w dół to była jedna z moich najbardziej wyczerpujących dróg w życiu...
Po czym dotarliśmy do Starego Smokowca i stamtąd elektriczką do Nowej Leśnej, gdzie udało znaleźć się kwaterę i wymarzone łóżko.
Wcześniej jeszcze zostawiłem w sklepie samoobsługowym w Starym Smokowcu, moje zajebiste kijki trekkingowe z Black Diamonda za przeszło 400 zł. Niby byłem trochę wkurzony, ale tylko trochę, bo może i bym je odzyskał. Zorientowałem się w elektriczce, zaraz po tym jak ruszyła. Mogłem wysiąść na następnej stacji i się w wrócić, może by tam jeszcze stały. Bo zostawiłem je przy kasach oparte o ścianę, bo nie chciałem z nimi na sklep wchodzić. No ale byłem tak zmęczony i marzyłem o łóżku, że miałem już to w dupie... W ogóle na tej wycieczce to same straty poniosłem, bo wcześniej nad ranem jak robiłem zdjęcia, to jeszcze złamałem sobie statyw. No ale cóż, bywa i tak.
No ale to to właśnie wyglądał ten ostatni raz w polskich Tatrach...
Nie pamiętam też o której wyszliśmy, gdzie poszliśmy itp. Tylko obrazki mi zostały... Pamiętam, że było lato i ciepło było.
Na początku jakąś standardową drogą, szedłem nią wiele razy, to akurat pamiętam, ale jak się nazywa to też już zapomniałem.
Potem trochę mniej popularną, chociaż zależy dla kogo, też już nią z dwa razy wcześniej szedłem, może ktoś rozpozna...
Potem zrobiło się późno, dotarliśmy na jakiś nieznajomy dla mnie szczyt i podziwialiśmy sobie widoki dosyć długo z krótką przerwą...
To nie mój aparat, chociaż w sumie model i obiektyw identyczny...
Tutaj foto by instagram. Chociaż muszę przyznać, że na łatwiznę nie poszedłem i filtr zrobiłem sobie własnoręcznie sam od podstaw w PS.
Tutaj już bez filtra...
Potem słońce gdzieś zniknęło...
Ale za jakiś czas pojawiało się znowu z drugiej strony...
Potem zrobiło się jasno i ruszyliśmy sobie dalej. Pogoda już nie taka fajna, ale nie ma co narzekać...
Po czym udaje się nam zdobyć szczyt szczytów jeśli o Polskę chodzi...
Tam trochę tłoczno, szaro i ponuro...
Potem nadszedł czas na zejście w dół, już na Słowację...
Tutaj coś mi świta, że to nie miał być koniec tej wycieczki, ale byliśmy tak padnięci, że zrezygnowaliśmy z kontynuowania jej i marzyliśmy już tylko o jakiejś kwaterce i normalnym łóżku gdzieś na Słowacji i tak też zrobiliśmy. A ta droga w dół to była jedna z moich najbardziej wyczerpujących dróg w życiu...
Po czym dotarliśmy do Starego Smokowca i stamtąd elektriczką do Nowej Leśnej, gdzie udało znaleźć się kwaterę i wymarzone łóżko.
Wcześniej jeszcze zostawiłem w sklepie samoobsługowym w Starym Smokowcu, moje zajebiste kijki trekkingowe z Black Diamonda za przeszło 400 zł. Niby byłem trochę wkurzony, ale tylko trochę, bo może i bym je odzyskał. Zorientowałem się w elektriczce, zaraz po tym jak ruszyła. Mogłem wysiąść na następnej stacji i się w wrócić, może by tam jeszcze stały. Bo zostawiłem je przy kasach oparte o ścianę, bo nie chciałem z nimi na sklep wchodzić. No ale byłem tak zmęczony i marzyłem o łóżku, że miałem już to w dupie... W ogóle na tej wycieczce to same straty poniosłem, bo wcześniej nad ranem jak robiłem zdjęcia, to jeszcze złamałem sobie statyw. No ale cóż, bywa i tak.
No ale to to właśnie wyglądał ten ostatni raz w polskich Tatrach...