Stary ! Robimy coś w Tatrach ?
: 2020-05-19, 16:19
Tak rzekł do mnie kolega Łukasz. Młodszy.
I zrobiliśmy. Część Chochołowskiej, całą Starą Robotę, Ornaki, Iwaniacką i wróciliśmy do Chochołowskiej. 23 kilometry z hakiem ( ale bez Haka; nie mógł pojechać, pracował dla Ojczyzny ). Forma rośnie, moc tru chleje, naród głupieje.
Bilety zakupiliśmy o 8.05, do auta wróciliśmy o 16.02. Tak należy spędzać dniówkę.
Ciekawie wyglądała droga do Polany Huciska. Koło nas przejechało około … 20 samochodów osobowych, jeden bus z dziećmi i jeden bus Policji ( świadomie napisane z dużej litery, Waleczni Koledzy ). Na Polanę wtoczył się też Rakoń. Pusty przyjechał i pusty odjechał. Tak to dotarliśmy do odbicia na Starą Robotę.
Dolina ta należy do mojej ( subiektywnej, innej być nie może w takich przypadkach ) listy najnudniejszych szlaków Tatr Umiłowanych. Nawet fajna piramida Klina nie poprawia tej mojej oceny. A na liście tej króluje Dolina Kamienista. Polecam dla mistyków, poetów, pięknoduchów i matołków.
Na powitanie przeczytaliśmy drogowskaz : Siwa Przełęcz 2 h 35 m. Pewien czas temu cała nasza wycieczka na Wytrzyszczoną w Beskidzie Śląskim trwała 2 h i 7 m. Nic to – trzeba ruszyć do boju. Tak się rozkręciliśmy, że ostatni Turystyczny Wojownik dotarł na Przełęcz po 2 h i 17 m. A spotkaliśmy w tym czasie dwóch osobników. Jeden szedł do Schroniska Chochołowskiego. Przez Starego Bociana, Jarząbczy, Łopatę , Wołowiec, Rakonia i Grzesia. Serdecznie pozdrawiam.
Napiszę krótko – tego dnia widok z Siwej był powalający. Dlatego najbliższe 47 minut spędziliśmy wypoczywając na trawie. Obok wypoczywał świstak i robaczek.
Pokrzepieni odpoczynkiem ruszyliśmy do boju o Ornak. Rok temu , w Wielką Sobotę, po przejściu Ornaków padłem na Gaborowej. Prezes był na dopingu i zdobył Klina. Albo potrzebował klina … Tym razem byłem w lepszej formie – nie padłem ani razu. I ani razu nie skróciliśmy drogę przez grzbiet Ornaków. To znak.
Przed nami kolejny punkt programu – zejście na Iwaniacką. Nie było wesoło. Zejście zimowe, na wprost, obecnie skończyło życie. Trzeba było schodzić zakosami zwykłego szlaku. Był nieprzyjemny z pyska, śniegu i błota. Nigdy więcej w tym roku.
Na Iwaniackiej masowa impreza. A w Sprawie Hoffmanowej złe rzeczy tam się działy … Uważajcie i drżyjcie.
Od razu ruszamy do Chochołowskiej.
Ludzi , jak na tak piękną sobotę w miarę mało. Znowu widzimy Rakonia – przyjechał na parking pusty, odjechał z 10 osobnikami.
Dzień można uznać za udany.
Dziękuję.
I zrobiliśmy. Część Chochołowskiej, całą Starą Robotę, Ornaki, Iwaniacką i wróciliśmy do Chochołowskiej. 23 kilometry z hakiem ( ale bez Haka; nie mógł pojechać, pracował dla Ojczyzny ). Forma rośnie, moc tru chleje, naród głupieje.
Bilety zakupiliśmy o 8.05, do auta wróciliśmy o 16.02. Tak należy spędzać dniówkę.
Ciekawie wyglądała droga do Polany Huciska. Koło nas przejechało około … 20 samochodów osobowych, jeden bus z dziećmi i jeden bus Policji ( świadomie napisane z dużej litery, Waleczni Koledzy ). Na Polanę wtoczył się też Rakoń. Pusty przyjechał i pusty odjechał. Tak to dotarliśmy do odbicia na Starą Robotę.
Dolina ta należy do mojej ( subiektywnej, innej być nie może w takich przypadkach ) listy najnudniejszych szlaków Tatr Umiłowanych. Nawet fajna piramida Klina nie poprawia tej mojej oceny. A na liście tej króluje Dolina Kamienista. Polecam dla mistyków, poetów, pięknoduchów i matołków.
Na powitanie przeczytaliśmy drogowskaz : Siwa Przełęcz 2 h 35 m. Pewien czas temu cała nasza wycieczka na Wytrzyszczoną w Beskidzie Śląskim trwała 2 h i 7 m. Nic to – trzeba ruszyć do boju. Tak się rozkręciliśmy, że ostatni Turystyczny Wojownik dotarł na Przełęcz po 2 h i 17 m. A spotkaliśmy w tym czasie dwóch osobników. Jeden szedł do Schroniska Chochołowskiego. Przez Starego Bociana, Jarząbczy, Łopatę , Wołowiec, Rakonia i Grzesia. Serdecznie pozdrawiam.
Napiszę krótko – tego dnia widok z Siwej był powalający. Dlatego najbliższe 47 minut spędziliśmy wypoczywając na trawie. Obok wypoczywał świstak i robaczek.
Pokrzepieni odpoczynkiem ruszyliśmy do boju o Ornak. Rok temu , w Wielką Sobotę, po przejściu Ornaków padłem na Gaborowej. Prezes był na dopingu i zdobył Klina. Albo potrzebował klina … Tym razem byłem w lepszej formie – nie padłem ani razu. I ani razu nie skróciliśmy drogę przez grzbiet Ornaków. To znak.
Przed nami kolejny punkt programu – zejście na Iwaniacką. Nie było wesoło. Zejście zimowe, na wprost, obecnie skończyło życie. Trzeba było schodzić zakosami zwykłego szlaku. Był nieprzyjemny z pyska, śniegu i błota. Nigdy więcej w tym roku.
Na Iwaniackiej masowa impreza. A w Sprawie Hoffmanowej złe rzeczy tam się działy … Uważajcie i drżyjcie.
Od razu ruszamy do Chochołowskiej.
Ludzi , jak na tak piękną sobotę w miarę mało. Znowu widzimy Rakonia – przyjechał na parking pusty, odjechał z 10 osobnikami.
Dzień można uznać za udany.
Dziękuję.